Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2023, 22:42   #287
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację



Trakt na wschód od Perpignanu, popołudnie 24 sierpnia 2595

Mechaniczne pojazdy Afrykanów poruszały się z zawrotną szybkością. Yago czuł zrozumiałą fascynację widząc jak kurzawa ponad gościńcem gęstnieje, a ryk spalinowych silników przybiera na sile. Żaden koń nie mógł się z nimi równać na dalekich dystansach, nawet migrujący biokinet nie miałby szans w rywalizacji z ryczącymi potworami. Trypolis prawdziwie pysznił się swoją potęgą i bogactwem.

Porażony złowieszczym przeczuciem, Polanin zeskoczył ze swojego wierzchowca próbując ściągnąć eskortujących go milicjantów jak najdalej na pobocze, chociaż od razu wiedział, że próba ukrycia całej grupy w chaszczach skazana jest na całkowitą porażkę. Bordenoir po części dali się zwieść manipulacjom Swarnego, ale zarówno oni jak i posępny żandarm Rezysty wciąż pamiętali o swojej misji.

- Gdzie wleczesz te konie, człowieku?! - jeden z konnych Bordenoir podniósł głos i uderzył zwierzę piętami w boki usuwając je z drogi zdeterminowanego Polanina - Jeśli oni też ciebie szukają, będziesz dwa razy szybciej z powrotem w Perpignanie.

Yago spojrzał ponad ramieniem na wyraźnie już widoczne komy, przeniósł wzrok w stronę bezdroży na północ od gościńca rozważając w myślach kilka różnych scenariuszy działania.

- Nawet o tym nie myśl. Stój tam, gdzie stoisz.

Wyprostowany w siodle żandarm wymierzył oparty o łęk karabinek w plecy Polanina, a jego zacięty wyraz twarzy zdradzał gotowość do pociągnięcia za spust, gdyby znajdujący się w jego pieczy mężczyzna spróbował zrobić coś głupiego. Pierwszy z kilku nadjeżdżających komów przetoczył się obok grupy jeźdźców pośród wibrującego w powietrzu ryku silnika, płosząc konie i budząc irracjonalny niepokój w nienawykłych do obcowania z afrykańskimi pojazdami jeźdźców.

Przetoczył się, a później zahamował z piskiem startych metalowych mechanizmów, ryjąc w ziemi głębokie bruzdy i zarzucając mocno w bok. Stojący na listwach po obu stronach harapowie zeskoczyli na drogę, zanim jeszcze kom zatrzymał się do końca, pokrzykując coś agresywnie i wymachując kolekcją dzid i maczet. Następne w szyku pojazdy stanęły jeden po drugim na wysokości zbitej ciasno na poboczu grupy wojskowych wypluwając ze swoich wnętrz nie tylko dzikich afrykańskich wojowników, ale i kilku ubranych po żołniersku Europejczyków.

- I znowu się spotykamy - powiedział jeden z nich, wysoki mężczyzna w czerwonym płaszczu - Taki widać pisany ci los. Szkoda tylko, że nie ma z nami szlachetnej panny Durmont. Masz coś do powiedzenia w jej sprawie?

Yago Swarny nic nie odrzekł w pierwszej chwili, zmrużył jedynie buńczucznie oczy przyglądając się na przemian kapitanowi Hugo Louisowi Demarque i stojącym po obu bokach Sanga znajomym z wyprawy do Pradeshu.

Jeśli Yago chciałby załagodzić jakoś podejrzenia Demarque, teraz jest ku temu dobry moment…


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem