Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-04-2023, 21:35   #281
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację



Pałac regenta Perpignanu, popołudnie 24 sierpnia 2595

Kiedy para czarnoskórych gości opuściła zajmowany przez kapitana pokoik, Demarque przeniósł znaczące spojrzenie na oblicze wciąż niecodziennie rozkojarzonego Rentona.

- Doskonały zwrot akcji, sierżancie - Sang złożył dłonie palcami i oparł je o krawędź biurka - Po cichu faktycznie liczyłem na interwencję konsulatu, ale już zdążyłem się nastawić na konny pościg, a przysięgam na Świętą Krew, że bardziej od feromantów nienawidzę tylko koni. Afrykanie dają nam do rąk potężny atut, i ten praktyczny i ten polityczny do skapitalizowania w późniejszym terminie. Jeździliście już kiedyś komem?

Mathieu nigdy wcześniej nie miał okazji zasiąść w siedzeniu neolibijskiego mechanicznego potwora, nim jednak udzielił przełożonemu odpowiedzi, ten przeszedł do dalszego wywodu - co wydawało się sugerować, że jego pytanie miało charakter retoryczny.

- Weźmiecie ze sobą Wildera, Sarkozego i Frolica, Renton - powiedział Sang odsuwając krzesło i wstając od biurka - Sierżant Bloch to kompetentny podoficer, przejmie na czas ekspedycji moje obowiązki w Perpignanie. Nie wybaczyłbym sobie nigdy, gdybym pozostał w mieście mając świadomość, że gdzieś tam uciekają ludzie odpowiedzialni za mord na szaserach Rezysty oraz szlachcianki z Montpellier. Muszę przekazać swoją decyzję oficerowi dyżurnemu Diabłów i zabrać z komendantury odpowiedni ekwipunek. Tuszę, iż zatroszczy się pan o odpowiedni wikt, sierżancie. I proszę się sprężać, mamy zaledwie pół godziny na poczynienie przygotowań, to ledwie moment. Spotkamy się wszyscy na placu parkingowym konsulatu i nie chciałbym być w skórze tego, przez kogo wyjazd ulegnie opóźnieniu. Tylko proszę nie odbierać mojego ostrzeżenia osobiście, ostatnio bardzo solidnie pracuje pan na doskonałą opinię nie tylko w moich oczach.

Kapitan sięgnął po wiszącą na wieszaku mundurową kurtkę, ubrał ją żwawymi ruchami nie potrafiąc ukryć rozsadzającej go ekscytacji. Zapinając pośpiesznie guziki obszedł Rentona, otworzył drzwi pokoiku i wpuścił do środka niewielkiego pomieszczenia gwar rzeczowych męskich rozmów, stukania maszyn piszących oraz odgłosy stawianych na podłodze kroków. Oraz gęsty zapach tytoniowego dymu, który ku starannie ukrytemu ubolewaniu Tulończyka w jednej chwili stłumił delikatną woń perfum Niske.

- Mam też nadzieję, że zabierze pan ze sobą ten russański kulomiot zdobyty na klifie - dodał Demarque spoglądając na Rentona ponad ramieniem - Rzadka i cenna broń, może trafi się okazja do jej praktycznego przetestowania, zanim wyślemy ją do manufaktury rusznikarskiej w Tuluzie.





Pałac regenta Perpignanu, popołudnie 24 sierpnia 2595

Simon Lefevbre miał ogromnie denerwujący nawyk wpatrywania się w czyjeś oczy - czy raczej wwiercania się w nie pozornie bez końca i na dodatek prawie przy tym nie mrugając. Biegły w maskowaniu emocji Jehan musiał się prawdziwie napracować, aby jego nałożonej na twarz maski nie popsuł cień wyrazu dyskomfortu.

- Pragnę wierzyć w twoją lojalność, chłopcze - odezwał się w końcu Pająk przenosząc spojrzenie na starannie ułożone na biurku dokumenty - Nawet jeśli przykre okoliczności sprawiają, że chwilowo nie masz mi wiele do zaoferowania, być może los się niebawem do ciebie uśmiechnie. Rozgarnięci i obeznani z miastem ludzie zawsze mogą wejść w posiadanie informacji istotnych z punktu widzenia bezpieczeństwa Bordenoir…

Starzec urwał słysząc odgłos podwójnego uderzenia w drzwi. Chociaż poprzestał na odwróceniu głowy w stronę wejścia i nic nie powiedział, drzwi otworzyły się sekundę później i do środka weszła znana już Jehanowi niepozorna kobieta, która okrążywszy biurko pochyliła się w stronę Pająka i osłoniwszy dłonią zarówno swoje usta jak i jego ucho wyszeptała coś, czego dosłownie skręcający się z ciekawości młodzieniec nie miał szans dosłyszeć.

Bezgłośny wywód ciągnął się chwilę. Wpatrzony w oblicze Pająka z wyrazem udawanej obojętności, Baudelaire nie dostrzegł na twarzy gospodarza żadnego grymasu mogącego zdradzić naturę przyniesionych wieści, ale mógłby przysiąc, że w wyblakłych oczach mężczyzny pojawił się jakiś przelotny błysk. Skończywszy dyskretną przemowę kobieta wyszła z gabinetu bez słowa zamykając za sobą równie bezszelestnie drzwi.

- Nie wierzę w zbiegi okoliczności ani tym bardziej przeznaczenie, ale los ewidentnie się do ciebie uśmiecha, Jehanie - powiedział Simon podnosząc do ust fajkę - Tak się akurat złożyło, że Pięść Perpignanu podejmuje w tej chwili audiencją delegatów Neolibii. Czcigodna konsul Elani oddała do dyspozycji Perpignanu i Rezysty zmotoryzowany patrol oraz tropicieli z hienami. Poprowadzi go jakoby nasz wspólny znajomy, Kuoro Wanadu. A towarzyszyć będzie mu twój inny znajomek, sierżant Renton, który minionej nocy bez zastrzeżeń i oporów wpuścił cię na pokład kutra Sokołów. Razem mają dopaść zbiegów z Mufasy nie czekając na konny pościg naszej armii. Mógłbym oczywiście włączyć w szeregi tej wyprawy kogoś bardziej zaufanego, ale twoja obecność wydaje mi się czymś rozwiązaniem bardziej naturalnym. Obaj ci mężczyźni tolerują twoje towarzystwo, być może wręcz żywią do ciebie sympatię. Wykorzystasz to, by obserwować w moim zastępstwie przebieg pościgu. Czujesz się na siłach, aby się tego podjąć?
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-04-2023, 23:50   #282
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


"Nie," Jehan parsknął w myślach.

Oczywiście, Wasza Ekscelencjo — odparł ochoczo.

Najście niepozornej urzędniczki wedle przyjętego konwenansu zignorował teatralnie, udając nagłą i bezbrzeżną fascynację własnymi paznokciami, miejscami tylko zerkając na nią i Pająka spod rzęs w geście naturalnej ciekawości. Wypowiadane przez kobietę słowa jednak pozostawały w niesłyszalnych dla Jehana rejestrach, uniesiona dłoń skrywała usta i uniemożliwiała czytanie z ruchu warg, a próba wychwycenia choćby cienia reakcji na twarzy Simona Lefebvre'a była z góry skazana na porażkę. Marmurowe statuy wykazywały się większą mimiką twarzy niż perpignański mistrz szpiegów. Błysk w chłodnym spojrzeniu musiał być grą światła.

Zmęczenie bez wątpienia miało ponownie dać o sobie znać prędzej, niż później, wnosząc po powracającym w kącikach zielonych oczu pieczeniu, lecz pytanie Pająka było tylko retoryczną figurą, iluzją wyboru i dyplomatyczną uprzejmością. Nawet jeśli nie było tymi rzeczami, Jehan nie byłby w stanie odmówić tak smakowitej propozycji. Motorowe bestie Afrykanów były jedynym środkiem, który być może był w stanie dogonić uciekających niewolników, mających przewagę - jeśli prędki rachunek mu się zgadzał - kilkunastu godzin. Jeśli pościg dopadłby zbiegów, mogła nadarzyć się okazja do rozmowy. O ile w przeciwieństwie do strzelca nadal posiadali języki i znali frankijski, catalę czy choćby perpignański argot będący mieszanką tych dwóch pierwszych. Jehan zadowoliłby się nawet łamanym purgaryjskim. Być może - w końcu, wreszcie! - usłyszałby coś o chyba-Kruku lub Przedrzeźniaczach; coś, co nie było wykrzywione mgłą przeminionej dekady. Chłopak rozluźnił palce, które zacisnęły się na poręczy krzesła na ten prospekt.

Służba Pięści i Jego miastu jest najwyższym honorem — oznajmił, wygładzając ton grożący drżeniem w ekscytacji. — Wszelkie informacje dotyczące bezpieczeństwa Perpignanu oraz racji stanu zostaną panu przekazane bez zwłoki. Zarówno te pozyskane podczas pościgu, jak i ewentualne szepty z ulic naszego miasta. Być może z czasem dowiodę Ekscelencji mojej lojalności.

Młodzieniec uśmiechnął się lekko. Jakby ktokolwiek lub cokolwiek poza nim samym mogło liczyć na jego lojalność.

Byłbym jednak wdzięczny, gdyby pałac był w stanie zapewnić parę podstawowych rzeczy, niezbędnych w podróży — Jehan spojrzał wymownie na swój skromny ubiór. — Wątpię bowiem, abym miał czas na udanie się do domu, by przygotować się do drogi...?
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23-04-2023, 21:13   #283
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację


Pałac regenta Perpignanu, popołudnie 24 sierpnia 2595

Pająk skwitował wygłoszoną niewinnym tonem prośbę Jehana przeciągłym spojrzeniem, pyknął kilka razy z fajki wypełniając nozdrza Baudelaire całkiem przyjemnym zapachem fajczanego dymu.

- Za drzwiami czeka pan Moreau - powiedział Lefevbre odkładając fajkę i zaglądając do otwartej żwawym ruchem szuflady biurka. Kiedy włożył do niej dłoń, a następnie równie szybko ją wyjął, Jehan odniósł irracjonalne wrażenie, że zaraz ujrzy wymierzoną w swoją twarz lufę rewolweru.

Na otwartej dłoni Simona leżał srebrny sygnet z wygrawerowanym znakiem, którego Jehan nigdy wcześniej nie widział.

- Moreau dostarczy ci wszystkiego, co potrzebujesz, bylebyś zachował w temacie rekwizycji zdrowy rozsądek. Pałac nie bez powodu słynie z bogactwa, ale o skarbiec trzeba zabiegać, inaczej zacznie świecić pustkami. Lubię od czasu do czasu zaglądać do ksiąg rachunkowych regenta.

Lefevbre odchylił sie w krześle i rzucił sygnet w kierunku gościa. Jehan pochwycił przedmiot w locie ze zręcznością ulicznego tancerza, obrócił go w palcach.

- Jeśli ktoś będzie cię pytał, co robisz w patrolu, podołasz się na pana Moreau i pokażesz ten sygnet - powiedział Lefevbre - Niemniej nie obnoś się z tym znakiem i się nim nie afiszuj, bo mało co drażni mnie tak jak nadużycie władzy. A teraz ruszaj, bo czas ucieka.
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-04-2023, 12:22   #284
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację


Ulice Perpignanu, popołudnie 24 sierpnia 2595

Ryczące silnikami niczym piekielne bestie, afrykańskie pojazdy przejechały gwarnymi ulicami miasta budząc niebywałe poruszenie wśród mieszkańców. Perpignan wciąż pękał w szwach pod naporem gości przybyłych w nadziei na ujrzenie Mufasy i chociaż niektórzy przybysze umknęli z Perpignanu przestraszeni niepokojącymi wydarzeniami minionej nocy, setki wciąż tłoczyły się w obrębie miasta.

Egzotycznie przystrojone i jaskrawo pomalowane komy Neolibijczyków nie były w Perpignanie czymś niespotykanym, ale bardzo rzadka zdarzało się widzieć na ulicy kolumnę złożoną z aż sześciu większych wozów konsulatu. Napięcie i podniecenie gapiów tylko rosło podsycane plotkami, że to już drugi taki wyjazd Afrykanów w przeciągu doby i że w nocy w skład konwoju ponownie wchodził ciężki sześciokołowy kom z naczepą przebudowaną na wielką klatkę dla hien. Ogromne cętkowane bestie czyniły zgiełk i harmider równie głośny, co silniki pojazdów, chwilami wręcz dominując przerażającym chichotem nad całym pozostałym hałasem.

Uprzedzeni o wyjeździe konwoju żołnierze klanowi Bordenoir dokładali wszelkich starań, aby prowadząca poza miasto trasa wolna była od konnych zaprzęgów i ręcznych wózków. Zapobiegliwość ta była z wszech stron wskazana, ponieważ plemienni wojownicy siedzący za kierownicami komów nie mieli nawet cienia wyrozumiałości dla tarasujących drogę pechowców biorąc ich często na zderzaki wozów.

Odprowadzani spojrzeniami pełnymi podziwu, szacunku i zalęknienia, Afrykanie wyjechali na szeroki podmiejski trakt i natychmiast przyśpieszyli. Wypuszczone spod hełmów włosy furkotały na wietrze podobnie jak barwne proporce, wstążki i szarfy przywiązane do kratownic komów. Ziemia pryskała spod szerokich opon, w powietrze wzbijała się kurzawa wisząca ponad gościńcem przez dłuższą chwilę i oślepiająca perpignańskich jeźdźców należących do drugiej części obławy, podążających w ślad za Afrykanami bez najmniejszych szans na ich dogonienie.

Nowe polowanie czas rozpocząć! Kto zostanie tym razem bohaterem gawiedzi?


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-04-2023, 23:12   #285
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Pobliże Perpignanu, popołudnie 24 sierpnia 2595

Wytrwały był Yago, a jeszcze bardziej uparty, krok równy trzymał całą drogę mimo, że odurzeni grzybami szaserzy zwalniali kondukt wciąż gubiąc wątek, albo nie dogadując się z wierzchowcami. Ciężko było z nich coś konkretnego wydobyć po ostatnim popasie, wpadali w graniczne emocje. Tyle potwierdził Swarny, że jakiś mord był na trakcie i że Sanglierka, i zbrojni wybici do nogi, a też że Mustafa nie dopłynął.

Dość się już schodził Yago żeby znów zgłodnieć, z radością powitał migające na horyzoncie światła Perpignanu, obiecujące tajemnice i rozkosze, za którymi chwilowo zatęsknił. Poczuł to owej chwili pewnie, stanowczo - potrzebował kochanki, zatrzeć niesmak po Frankijce, lub może sposób by przeżyć żałobę.

By się zwrócił do swej eskorty, z której był dumny, niełatwo o taką, jednak coś na widnokręgu zatrzymało spojrzenie Pollanina, klucząca drogą z rzadka już zasłoniętą drzewami kolumna mechanicznych pojazdów. Nie mógł się nadziwić Yago ich jazgotowi, jakby musiały manifestować swe przybycie podobne dzikim hordom Czarnoboga. Równie groźne co groteskowe, na moment zaczarowały barbarzyńcę. W porę się Swarny otrząsnął by pojąć zagrożenie.

Afrykanie poszukiwali swego okrętu, Yago pamiętał, że wyjeżdżali już w nocy, widział ślady pojazdów, ale teraz było ich więcej, a czarni byli wyraźnie wściekli, lub przynajmniej takie wrażenie chcieli zrobić. Domysły przewijały się pod twardą czaszką jak wspomnienie. Tę chwilę sycił.

W porę zwrócił się ku swej świcie znakomitej.

- Wozy bojowe Afrykan nadjeżdżają! - zawoływał - Z drogi się usuńmy, jeśli nie chcemy być rozjechani! To straszni diabli, zjadłem jednego, niestrawny. - Swarny tumanił i rozpraszał. Konie z traku ciągnął, a skąd bacik wziął, chyba z piasku ukręcił.

Nie w smak było mu teraz spotkanie z czarnymi, potrzebował Rentona, choć wiedział, że za tym stoi kołek, potrzebował Franka, żeby poskładać fakty bez niedopowiedzeń. Dyskretnie, choć specjalnie nie ukrywając się Pollanin opuścił trakt, pozwalając przejechać afrykańskim motorynkom.
 
Nanatar jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-04-2023, 19:55   #286
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


Oczywiście, Wasza Ekscelencjo.

Pożegnanie z Simonem Lefebvre nie trwało długo, ograniczone zaledwie do tych trzech słów i oszczędnego ukłonu, gdy Jehan podniósł się z krzesła. Pająk najwyraźniej nie poczuwał się nawet do odprowadzenia chłopaka spojrzeniem, gdy ten - wygładziwszy - odzienie ruszył w stronę drzwi, wnosząc po odgłosie przesuwanego po blacie papieru. Pan Moreau rzeczywiście czekał na korytarzu w urzędniczej pozie i ze służbowym uśmiechem na ustach, który nawet w swojej sztuczności oferował nieco kontrastu od nijakich ścian i ponurego Sokoła, któremu przypadło eskortowanie i pilnowanie Jehana.

Panie Baudelaire, miło pana widzieć po raz kolejny — urzędnik kiwnął głową. — Proszę za mną.

Panie Moreau — młodzieniec powtórzył gest, obejmując pozycję krok za mężczyzną. — Pan Lefebvre wydał mi pozwolenie na skorzystanie z zasobów pałacu podczas wyprawy za miasto, gdyż presja czasu nie pozwala mi na powrót do domu, by przygotować się należycie do drogi i zebrać niezbędne rzeczy. Takie jak manierka, prowiant, bandaże oraz torba podróżna.

Oczywiście, panie Baudelaire.

Powoływanie się na nazwisko Lefebvre'a otwierało wiele drzwi, lecz jak się okazało nie wszystkie. Jehanowi przyszło oczekiwać pod czujnym, żołnierskim okiem w kolejnym nijakim korytarzu, który za rogiem prowadził - jak mógł tylko domniemywać - do zbrojowni bądź jakiegoś magazynu. Moreau wrócił po paru chwilach, z torbą w jednej dłoni i jakimś kwitem w drugiej.

Proszę pokwitować, panie Baudelaire — urzędnik wyciągnął papier w stronę chłopaka. — Wystarczą inicjały.

Jehan przesunął zielonym spojrzeniem po słowach wypisanych na kwicie i przyjął zaoferowane mu przez Moreau wieczne pióro. Zanim jednak potwierdził odbiór rzeczy, przykucnął przy torbie i upewnił się, czy jej zawartość zgadza się z listą zawierzoną papierowi. Dopiero wtedy złożył własne inicjały i podniósł do pionu, bezwiednie obracając pióro w palcach.

Jeśli byłaby taka możliwość, byłbym wdzięczny za wysłanie posłańca do "Czerwonego Młynu" i poinformowanie moich współpracowników o tym, że będę nieosiągalny przez najbliższy czas. Inaczej mogą wszcząć poszukiwania — Jehan z uśmiechem wręczył Moreau podpisany papier. — I czy mógłbym skorzystać z toalety?



Gdy tylko przekręcony naprędce zamek kliknął, Jehan od razu dopadł umywalki i odkręcił wodę. Wsparty obiema dłońmi o porcelanowe krawędzie odetchnął głęboko, przymykając coraz mocniej piekące oczy. Zmęczenie zataczało coraz bliższe kręgi wokół jego osoby, a długi dzień miał tylko wydłużyć się jeszcze bardziej, bez okazji na choćby kilkuminutową drzemkę. Obmycie twarzy lodowatą wodą było zaledwie chwilowym rozwiązaniem problemu, krótkotrwałym odroczeniem, a kolejne etapy batalii z własnym organizmem będzie zmuszony toczyć, za oręż mając tylko ekscytację wyprawą i, potencjalnie, adrenalinę. Wątpił bowiem aby pościg miał powrócić do Perpignanu, nie przelawszy choćby kropli krwi.

Toalety nie opuścił od razu. Wytarłszy dłonie o ręcznik, wydobył z wewnętrznej kieszeni sygnet wręczony mu przez Pająka, unosząc go na wysokość oczu. Po raz wtóry obrócił akcesorium w palcach, tym razem jednak poświęcając mu pełnię swojej uwagi. Skupił się na nieznanym mu wygrawerowanym znaku, który musiał być osobistym symbolem Lefebvre'a, Być może nawet wykorzystywanym przez siatkę jego agentów. Czymkolwiek miał się okazać, Jehan zawierzył jego linie pamięci. Dla pewności jeszcze wydobył skrawek papieru, na którym naszkicował tatuaż zdobiący skórę pojmanego na klifie, odwracając go czystą stroną ku górze. W drugiej dłoni zawirowało pióro "przypadkowo" i "zupełnie niechcąco" wciśnięte ukradkiem w płaszcz po złożeniu inicjałów na kwicie.

Zmęczenie wpływało nie tylko na ciało. Miewało też w zwyczaju wypaczać bądź mącić wspomnienia, wobec czego wyznający maksymę "przezorny zawsze ubezpieczony" Jehan utrwalił znak na papierze. Dopiero wtedy opuścił toaletę, odgarniając niesforne jasne kosmyki z twarzy.

Wybaczcie, panie Moreau — zaśmiał się, wyciągając pióro w stronę urzędnika — nieomal przywłaszczyłem sobie pańską własność.





Oczekiwanie na wyruszenie konwoju afrykańskich komów nie dłużyło się jak oczekiwanie na Pająka, acz mimo to Jehan i tak zajął ręce pleceniem włosów w trzy grube warkocze. Zazwyczaj zająłby się tylko oglądaniem przygotowań do wyruszenia za miasto, lecz po nocnych perypetiach ograniczenie się tylko i wyłącznie do tejże czynności groziło niechcianą drzemką na kamiennej ławeczce w cieniu, gdzie usadowił się, by nie wchodzić w drogę kierowcom i tragarzom krzątającym się wte i wewte. Zatem, wydobywszy multum wsuwek i rzemieni z głębin płaszcza, siedział i splatał jasne pasma w tył, starając się ignorować wściekłe ujadanie i chichotopisk hien w klatkach. To ostatnie jednak słabo mu wychodziło, co poświadczało drganie mięśni twarzy w ledwo powstrzymywanym grymasie.

Jehan zdążył zaledwie spleść górne partie włosów w pierwszy warkocz, gdy nadeszły znajome sylwetki. Lefebvre zdołał go uprzedzić co do udziału Rentona w pościgu, toteż widok potężnej muskulatury nie był zaskoczeniem. Co innego obecność napompowanego jak balon i napuszonego bucowato pawia Demarque'a. Grymas na jego widok wymknął się spod kontroli. Tylko na chwilę, ale jednak. Baudelaire westchnął, podnosząc się ze swojego miejsca i, zebrawszy rzeczy, podszedł do oficerów Rezysty, przywołując na twarz uprzejmość. Powitał ich kordialnym uśmiechem, który zbladł prędko gdy przemówił.

Sierżancie Renton, kapitanie Demarque — przy imieniu Sanga w ton wkradła się iskra chłodu, a w oczy cień. — Proszę przyjąć moje kondolencje z powodu tragicznej śmierci szaserów. Ich służba France jest doceniana i nie zostanie zapomniana.

Jehan skłonił się lekko i prędko wycofał, widząc zaciśniętą szczękę kapitana, który wyglądał jakby sam widok młodzieńca mógł doprowadzić do rozwinięcia się tętniaka w mózgowiu. Tudzież pęknięcia żyłki. Nie, żeby Bordenoir zapłakał na wypadek przedwczesnej śmierci kapitana. Nie widział po prostu sensu w zaognianiu sytuacji w jakikolwiek sposób, gdy wyglądało na to, że Sang również miał wejść w skład zmotoryzowanego pościgu. Zwłaszcza, gdy kątem oka zauważył przybycie Kuoro Wanadu. Jehan wyszedł mu na spotkanie, witając go tradycyjnym pozdrowieniem w yorubie.

Młodzieniec zdążył jeszcze przywitać się z oddelegowanymi z ramienia pałacu do konwoju oficerami i wymienić parę uprzejmości, zanim wydano sygnał do wyjazdu. Jehan nieomal zadrżał, wspinając się do środka ostatniego komu wraz z Sokołami, przystając na chwilę na stopniu z dłonią zaciśniętą na metalowej ramie, na wzór harapów z zasłyszanych opowieści. Nie był jednak w stanie wyobrazić sobie, jak byli w stanie utrzymać się w tej pozycji w pełnym pędzie.

Baudelaire wślizgnął się do środka, pomiędzy krępego kapitana Confinhala i piegowatego porucznika Pelegrina, czując kiełkujący w żołądku gorąc, gdy mechaniczna bestia obudziła się do życia i zaczęła wytaczać z miasta. Gładzone palcem obicie siedziska wbrew makabrycznym historiom, twierdzącym że harapowie mieli w zwyczaju wykorzystywać skóry swoich ofiar w komach, w dotyku rozczarowująco przypominało zwierzęcą skórę. Jehan łapczywie chłonął każdy cal pojazdu, nigdy nie mając okazji choćby zbliżyć się do tych afrykańskich skarbów, ale uczucie nowości prędko przeminęło, gdy tylko opuścili miejskie zabudowania. Przynajmniej wiatr na twarzy częściowo przepędzał zmęczenie.

Jałowy krajobraz wokół Perpignanu nie obfitował w nic wartego uwagi, a nawet i poza nim ciężko było Jehanowi uciszyć znudzenie. Chłopak zajął się podczas podróży rozmową z Confinhalem i Pelegrinem, przechylając to w jedną, to w drugą stronę, by nie musieć przekrzykiwać ryku silnika napędzanego petrolem. Jak najlepiej tylko potrafił ignorując nawrót migreny i pobudzone wibracjami metalowego szkieletu krążenie w kłopotliwych partiach.





_____________________


Pierwszy rzut: CHA+Expression na zjednanie sobie oficerów poprzez tzw. small talk.

Drugi rzut: PSY+Cunning, by subtelnie ściągnąć temat na zamordowanych szaserów. A nuż plotki zaczęły już krążyć wśród Sokołów i może wychlapią nieznane Jehanowi detale.

 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30-04-2023, 22:42   #287
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację



Trakt na wschód od Perpignanu, popołudnie 24 sierpnia 2595

Mechaniczne pojazdy Afrykanów poruszały się z zawrotną szybkością. Yago czuł zrozumiałą fascynację widząc jak kurzawa ponad gościńcem gęstnieje, a ryk spalinowych silników przybiera na sile. Żaden koń nie mógł się z nimi równać na dalekich dystansach, nawet migrujący biokinet nie miałby szans w rywalizacji z ryczącymi potworami. Trypolis prawdziwie pysznił się swoją potęgą i bogactwem.

Porażony złowieszczym przeczuciem, Polanin zeskoczył ze swojego wierzchowca próbując ściągnąć eskortujących go milicjantów jak najdalej na pobocze, chociaż od razu wiedział, że próba ukrycia całej grupy w chaszczach skazana jest na całkowitą porażkę. Bordenoir po części dali się zwieść manipulacjom Swarnego, ale zarówno oni jak i posępny żandarm Rezysty wciąż pamiętali o swojej misji.

- Gdzie wleczesz te konie, człowieku?! - jeden z konnych Bordenoir podniósł głos i uderzył zwierzę piętami w boki usuwając je z drogi zdeterminowanego Polanina - Jeśli oni też ciebie szukają, będziesz dwa razy szybciej z powrotem w Perpignanie.

Yago spojrzał ponad ramieniem na wyraźnie już widoczne komy, przeniósł wzrok w stronę bezdroży na północ od gościńca rozważając w myślach kilka różnych scenariuszy działania.

- Nawet o tym nie myśl. Stój tam, gdzie stoisz.

Wyprostowany w siodle żandarm wymierzył oparty o łęk karabinek w plecy Polanina, a jego zacięty wyraz twarzy zdradzał gotowość do pociągnięcia za spust, gdyby znajdujący się w jego pieczy mężczyzna spróbował zrobić coś głupiego. Pierwszy z kilku nadjeżdżających komów przetoczył się obok grupy jeźdźców pośród wibrującego w powietrzu ryku silnika, płosząc konie i budząc irracjonalny niepokój w nienawykłych do obcowania z afrykańskimi pojazdami jeźdźców.

Przetoczył się, a później zahamował z piskiem startych metalowych mechanizmów, ryjąc w ziemi głębokie bruzdy i zarzucając mocno w bok. Stojący na listwach po obu stronach harapowie zeskoczyli na drogę, zanim jeszcze kom zatrzymał się do końca, pokrzykując coś agresywnie i wymachując kolekcją dzid i maczet. Następne w szyku pojazdy stanęły jeden po drugim na wysokości zbitej ciasno na poboczu grupy wojskowych wypluwając ze swoich wnętrz nie tylko dzikich afrykańskich wojowników, ale i kilku ubranych po żołniersku Europejczyków.

- I znowu się spotykamy - powiedział jeden z nich, wysoki mężczyzna w czerwonym płaszczu - Taki widać pisany ci los. Szkoda tylko, że nie ma z nami szlachetnej panny Durmont. Masz coś do powiedzenia w jej sprawie?

Yago Swarny nic nie odrzekł w pierwszej chwili, zmrużył jedynie buńczucznie oczy przyglądając się na przemian kapitanowi Hugo Louisowi Demarque i stojącym po obu bokach Sanga znajomym z wyprawy do Pradeshu.

Jeśli Yago chciałby załagodzić jakoś podejrzenia Demarque, teraz jest ku temu dobry moment…


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-05-2023, 19:52   #288
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Trakt na wschód od Perpignanu, popołudnie 24 sierpnia 2595


Schodząc ze szlaku Pollanin w najlepsze żartował próbując w ten sposób poprawić sobie podły nastrój, toteż buńczuczne groźby konnego strzelca jako i żart odebrał, żart i wyzwanie zarazem by sprawdzić opanowanie i umiejętności Franka, gotów był już grę podjąć kiedy niespodziewanie motorynki Afrykanów zatrzymały się.

Yago w mgnieniu oka stracił zainteresowanie żandarmem i skupił uwagę na wychodzących z maszyn diabłach, nie wszystkich czarnych, bo były i niebieskie zwane morskimi. Przyglądał się tej wyprawie z rozbawieniem, nie mogąc dojść kto tu jest czyim gościem. Najbardziej irytowało go, że pojazdy wciąż warczały, dymiły i smrodziły mimo, że przestały się przemieszczać, truły powietrze wokół. Zamachał ręką koło twarzy starając się oddalić gryzący zapach, lekko przy tym zatoczył.

Miał już przysiąść dla wygody bo przedstawienie zapowiadało się na dłuższe niż wprzódy zakładał, kiedy jeden z ludzi wysforował przed pozostałych, tego poznał po unikatowym czerwonym płaszczu, wyjątkowo trafnym wyborze na podchody, pomyślał Pollanin z pogardą.

Słowa kapitana zważył, czy nie ma w nich ukrytych zasadzek, uśmiechnął i znów zatoczył, zaraz jednak poczuł, że przyjemny stan odurzenia mija wyparty ogniem z żył i mięśni. Tylko od tego bardziej spochmurniał.

- Los? Nie powiedziałbym. To wybory. - znów zamachał rękoma, ni to odganiając się od dymu, ni odrzucając nieistotny wątek - Szkoda. Szkoda, że kapitan jej nie upilnował i jego pozycja zagrożona. Mam wrażenie, że to mi należą się wyjaśnienia. Na co ta szarada? Nie było cię na szlaku kiedy trzeba, nie ma w mieście teraz. To pański obowiązek zapewnić bezpieczeństwo miastu i jego mieszkańcom, nie mój. Nie przykryjesz swej niekompetencji rzucając ślepe oskarżenia Demarque.

Powiódł wzrokiem po wpatrzonych w niego ludziach i nagle uświadomił sobie niewymowną samotność, do oczu Yago napłynęły prawdziwe łzy. Wstrzymywał, ale żal wyciskał wilgoć z oczu jak przy krojeniu cebuli.

- Mów mi teraz Demarque, co się stało kiedy ty siedziałeś bezpiecznie w koszarach, a frankijscy żołnierze umierali w lesie? - otarł smarki wypływające z nosa rękawem - Nie wiesz? Tak, ty nie wiesz, bo dbasz tylko o swą pozycję, nie zaś o powierzonych ci ludzi, współczuję tym którzy pod tobą służą. Mów!

Swarny chwycił wymownie na rękojeść miecza.

- Dlaczego ten człowiek nie jest rozbrojony?
- Dlaczego by miał być? Czyżbyś bał się Pollańskiego upiora mimo tak licznej świty: Morskich diabłów i czarnych wojowników? Człowiek poszyty strachem nie powinien mieć władzy nad ludzkimi życiami. Żal mi cię Hugo, choć cię nie lubię. Żyjesz strachem, który miesza ci zdrowy rozsądek.

Odjął dłoń z broni.

- Mogę już iść? Ukołysać żal w ramionach dziwek? - machnął ręką, wskazał na pojazdy - Jeśli kogo ścigacie to z tym sprzętem usłyszą was z pięciu mil. Czy wy straszycie wiewiórki, czy szukacie zbiegów z tatuażami o takim kształcie - narysował w suchej glebie drogi - Duże złamane wiosło, ciekawe skąd je mieli w głębi lasu? Ktoś to może wyjaśnić? Może jak już przeżyję żałobę, też będę chciał dokonać zemsty. Przez krótką chwilę kochałem tę kobietę, choć na to nie zasługiwała.

Yago raz jeszcze pociągnął nosem, dość już było kruczych łez. Wrócił do postawy.
 
Nanatar jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-05-2023, 22:47   #289
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


Ostatni raz tak wielka radość rozpierała Jehana, gdy pijany akrobata, dający świąteczny występ na jednym z perpignańskich placów, stracił równowagę i spadł z liny, łamiąc kulasy ku uciesze gawiedzi. Przy nagłym postoju konwoju komów nie odczuwał radości bynajmniej z powodu ponownego spotkania z Yago Swarnym - aczkolwiek widok tej znajomej, egzotycznie muskularnej sylwetki był bezsprzecznie przyjemnością - a słów jakie wyrzucał z siebie ze wschodnią bezpośredniością, dźwięczącą hardą stalą. Zielony płomień skrzył ekscytacją w spojrzeniu utkwionym w kapitanie Demarque, który teraz naprawdę wyglądał, jakby miała mu pęknąć żyłka i barwą twarzy zaczynał przypominać ten swój idiotyczny płaszcz, który rzucał się w oczy z daleka.

Gdy dłoń Pollanina opadła na rękojeść miecza, Jehan wstrzymał oddech ze swojego miejsca w drugiej linii, zza której zerkał z nieskrywanym cieniem uśmiechu na ustach i radosnym podnieceniem łagodzącym linie twarzy. I mimo że do rozlewu krwi nie doszło (jeszcze), to nie odetchnął głębiej. Zwłaszcza gdy Yago wyrysował w piachu imitacje tatuaży, jakie dostrzegł na napotkanych losowych (bądź nie tak losowych) uciekinierach. Jehan wspiął się na palce i zmusił do spuszczenia spojrzenia z Demarque'a, by obejrzeć symbole. Na krótką chwilę. Nie chciał przegapić choćby najmniejszego detalu nadchodzącego wybuchu pierwszego buca Rezysty w Perpignanie.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 02-05-2023 o 12:09.
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02-05-2023, 12:07   #290
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację



Trakt na wschód od Perpignanu, popołudnie 24 sierpnia 2595

Słońce stało wysoko na niebie zalewając południowe wybrzeże Franki nieznośnym skwarem. Biali ludzie noszący na sobie uniformy i pancerze siłą rzeczy mieli poczerwieniałe i zrodzone potem oblicza, ale ktokolwiek spojrzałby na twarz kapitana Hugo Louisa Demarque z Montpellier, pojąłby w ułamku sekundy, że głęboka czerwień wykwitła na jego obliczu nie miała kompletnie nic wspólnego z przegrzaniem organizmu.

Arystokrata postąpił krok do przodu wpatrując się w twarz Polanina z mieszaniną gniewu i żądzy mordu, prawą dłoń kładąc na rękojeści przypasanej do biodra szabli. Jego wysunięty podbródek zaczął jeszcze silniej kontrastować z linią kości policzkowych z powodu zaciśniętych kurczowo zębów.

Podoficerowie Rezysty bezbłędnie odczytali mordercze intencje swojego dowódcy. Mało który z nich zignorowałby bez jakiejkolwiek reakcji prowokację przeprowadzoną w tak publiczny sposób, ewidentnie sugerującą tchórzostwo - tym bardziej nie mógł puścić jej koło uszu człowiek uważający się za przedstawiciela najbardziej czystej krwi Starej Franki i należący jednocześnie do wojskowej śmietanki dumnego Montpellier.

Kapitan Hugo Louis Demarque słusznie uchodził w wielu oczach za aroganckiego bufona i nieznośnego służbistę, ale nikt nie miał podstaw, aby zarzucać mu tchórzostwo. I nikt nie miał prawa oczekiwać, że puści usłyszane od Swarnego słowa koło uszu.

Atmosfera na szlaku momentalnie zgęstniała, chociaż już wcześniej można ją było kroić nożem. Pohukujący groźnie Afrykanie umilkli w jednej chwili, a ich przekrwione czarne oczy błyszczały w szczelinach masek drapieżną radością. Konni Bordenoir pochylili się w siodłach z podobnie wyczuwalną ekscytacją, silnie kontrastując z nerwowym spięciem podwładnych Demarque.

Sierżant Sarkozy stanął u boku Rentona posyłając Mathieu pytające spojrzenie. Tulończyk natychmiast odgadł niewypowiedzianą treść ukrytą we wzroku towarzysza służby.

Demarque wręcz kipiał życzeniem śmierci Polanina. A martwy Swarny tracił jakiekolwiek znaczenie dla toczącego się śledztwa.
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172