Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2023, 21:50   #2
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Wędrowniczka zawsze podróżowała w towarzystwie swego wiernego droida o wdzięcznym mianie WD-40. Bez niego pewnie nie poradziłaby sobie w tym obcym i pełnym cudów techniki świecie. Pomimo upływu lat od opuszczenia rodzimej planety i dołączenia do Rebelii, kobieta wciąż nie potrafiła się w pełni zaadaptować do wszystkich zmian. Nadal też nie wyszła z podziwu oraz konsternacji powodowanej ogromem zamieszkałej galaktyki, zaawansowaniem technologicznym oraz mnogością cywilizowanych gatunków ją zamieszkujących i ich poziomem życia. Na Nadiem wszystko było o wiele prostsze i skromniejsze. Mała rolnicza kolonia żyła zupełnie innym, znacznie spokojniejszym rytmem i choć nie była całkowicie odizolowania od świata zewnętrznego i jego dobrodziejstw, to nie wpływały one w drastyczny sposób na utrwalony przez wieki stateczny tryb życia populacji. Coruscant stanowiło kompletne przeciwieństwo Nadiem. Planetopolis swym rozmachem wręcz przytłaczało i wykraczało poza wszelkie wyobrażenie. Żyło się tu szybko i osobliwie. Wiecznie za czymś goniono, a w doświadczeniach i rozrywkach można było przebierać niemal w nieskończoność. Jedyne czego zdawało się brakować to żywności i surowców naturalnych, ale te nieustannie sprowadzanie były z innych rejonów galaktyki. Do tego dosłownie wszystko było stechnologizowane. Co stanowiło największy problem dla kobiety i dowodziło nieodzowności jej małego, metalowego towarzysza.

Coruscant było sercem galaktyki. Świadczył o tym nie tylko fakt, że znajdowały się nim główne siedziby wszystkich najważniejszych instytucji, w tym Galaktyczny Senat, ale przede wszystkim to, że można było na nim spotkać przedstawicieli praktycznie wszystkich cywilizowanych gatunków wchodzących w skład Nowej Republiki. Podróżując publicznym transportem Miraluka płynęła przez strumień myśli i uczuć wszystkich tych istot. Jako dobrze wyszkolona Rycerka Jedi mogła w każdej chwili oddzielić się od tego szumu, ale nie czyniła tego. Ponieważ dzięki niemu mogła wyczuć aktualne nastroje społeczne i nabrać dystansu do własnego Ja.

Wędrowniczka nie bez powodu nadała sobie taki właśnie przydomek. Doskonale wiedziała, że każda podróż miała swój początek. Co zarazem oznaczało, że musiała mieć i swój kres. W tym wypadku stanowił go Port Kosmiczny D187. Miraluka wysiadła na danym przystanku i udała się w kierunku umówionego miejsca spotkania.


Po uważnym wysłuchaniu Guri, Kyle'a Katarna i Dasha Rendara Negocjatorka Jedi przemówiła.
— Dziękuję serdecznie za wszystko, przyjaciele — jej głos był spokojny, melodyjny i głęboki. — Ufam przeczuciom Mistrza Skywalkera bardziej niż własnym. Dlatego bez wahania podjęłam się tej misji. Rozumiem także, co jest naszym zadaniem. Nie pojmuję jednak po co nam tyle pieniędzy? Na co mielibyśmy przeznaczyć taki majątek?
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 01-05-2023 o 21:56.
Alex Tyler jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem