Wyprowadzał ciosy, próbował kontrować. Zaśmiała się głośno niczym wariatka w chwili gdy wilk z mgły ugryzł ją, a lodowy pancerz rozprysł się uderzając ostrymi odpryskami w jego pysk.
Ale wtedy jeden pochwycił ją za rękę. Próbowała się odwrócić i odepchnąć bestię. Wyprowadził cios na ślepo. Zdała sobie sprawę, że ją odciągnięto. Ręka bolała. Wilki zniknęły, ale nikogo nie widziała. Już wiedziała, że były tu, żeby ją odciągnąć.
Ta dziewczyna z Ravniki… podróżuje między wymiarami… musi cię zabrać do Ebberonu…
S’Ula nie była pewna, czy głos dobiegał z jej głowy, czy z wibrującej delikatnie magicznej broni mocno ściskanej w dłoniach. Ruszyła biegiem przed siebie i nagle… wypadła na polanę.
Niebieskoskóra, jest. Elfka, jest. Helmitka i więzień, są. Stalowy obrońca, jest.
Wszystko było dobrze… poza tym, że nic się nie zgadzało. Mgła opadała. Nie było nigdzie wilków. Za to był śnieg… śnieg i mróz. Rozglądała się w panice. Nawet drzewa wyglądały inaczej. Przebiegła kilka kroków do przodu i odbiła się wznosząc tumany śniegu. Wznosiła się czując ukłucia lodowatego wiatru. Nad koronami drzew było jeszcze gorzej. Wiatr zdawał się przenikać mięśnie i docierać do kości. S’Ula zaklęła szpetnie zdając sobie sprawę, że nie jest na to gotowa. Zaczynała się jesień… nie sroga zima. Zresztą, przezimować miała w Neverwinter nie w…
Była już wysoko nad polaną. Wokół były drzewa, na których koronach w wielu miejscach były czapy śniegu. Niebo bylo białe. Chmury były białe. Wszystko się zlewało…
- Nieeeeee!!!!
Aasimarka krzykneła dając upust targającymi nią emocjami.
- Jakie kurwa dobrze?
- Ty… ty nie czujesz zimna, prawda?
- Aaaaa… Ja pierdolę… - Krzyczała wysoko nad lasem latając w kółko nad polaną. Jeżeli ktoś z towarzyszy nie był przekonany co do całkowitej poczytalności, to teraz mógł utwierdzić się co do narastającego szaleństwa młodej kobiety.
W końcu odrzuciła swoją broń, a ta najpierw zmieniła się w chmurę czarnego dymu, a potem rozwiała na wietrze.
Zaraz po tym S’Ula wróciła lądując w zaspie i znów wzbijając wokół siebie tumany śniegu. Była wyraźnie zdenerwowana, a fakt, że jej Patron był w tym wszystkim zaskakująco spokojny nie dodawał jej otuchy.
- Wokół jest tylko las. W każdą stronę. Żadnych wzgórz, ani osad. Żadnego dymu ognisk. Las i śnieg - mówiła zrezygnowana i czuła jak jej ciało opuszcza reszta adrenaliny.
Otuliła się swoimi ramionami i wyciągnęła z plecaka koc, który normalnie wykorzystywała jako element posłania w czasie wieczornego obozowania. Kompletnie nie była gotowa na atak zimy. I każda chwila na polanie boleśnie o tym przypominała. Adrenalina zupełnie opuściła jej ciało. Teraz gdy zaczynała mówić szczękała zębami. Dlatego też pierwszy raz od dawna milczała z zaciśniętą szczęką idąc za pozostałymi.
Przy opuszczeniu polany wysoka aasimarka rzuciła jeszcze: dedik’o, mometsi sitbo pod nosem dotykając swojego pancerza, koca i paskowej spódnicy wokół zbroi. Był to żałosny substytut ciepła, ale tylko tyle mogła zrobić, żeby nie zamarznąć…
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.
”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 05-05-2023 o 12:08.