Albreht z ciekawością przysłuchiwał się tej wymianie zdań. „Strasznie do siebie podobni ten sam upór i zacietrzewienie, ciekawe nazwisko takie same czyżby jakaś rodzina. Podobieństwo w zachowaniu jest będzie trzeba to jakoś wyjaśnić”. - Pokaż ten kamyczek to pewnie też jakiś uczestnik trzeba będzie go przepytać, ale może nieco delikatniej niż poprzedni uczestnicy. – to mówiąc szlachcic z ciekawością przyglądał się działaniom Vintiliana widział wprawdzie już wcześniej używanie magii ale najczęściej spotykał magów z kolegium płomienia.
„Otto Faerstil no ten potrafił podgrzać atmosferę pamiętam jak dziś, konie na się spłoszyły jak później wyjaśnił mag na wskutek wrogiej magii, na nas pędziło chyba z dwustu mutantów. Długo nie trwało celne salwy naszej broni i przede wszystkim te kule ognia za jednym razem wytwarzał o czterech do dziesięciu ognistych kul walka trwał tylko tak długo, że czasu starczyło mi tylko na dwukrotne przeładowanie pistoletów. Byłoby z nami krucho gdyby nie on praktycznie sam wykończył całą grupę mutantów.”
Leczenie trwało chwilę, gdy mag już zakończył Albreht szybko podszedł do rannego. - Mim oni byli i czego chcieli od ciebie oraz co takiego wiedziałeś, iż postanowili cię wyeliminować.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 |