Trakt na wschód od Perpignanu, popołudnie 24 sierpnia 2595
Kom wiązący Wanadu został sporo w tyle. Właściwie w awangardzie konnych wron. Harap kierujący pojazdem chyba chciał zrobić na złość neolibijczykowi i biadolił coś zza swej plemiennej maski o problemach z gaźnikiem i wodzie w petrolu. Gdxy jednak kierowca został porządnie skarcony przez Kuoro i sprowadzony do pionu groźbą pociągniecia go do odpowiedzialności przed samą konsulką za zły stan techniczny koma, okazało się, że pojazd jednak nie ma żadnych usterek i w kwadrans dogonili poprzedzającą ich grupę. Akurat by dostrzec brutalnie wrzucanego do klatki i skąd inąd znanego Wanadu polanina.
Neolibijczyk wyskoczył z koma i stanął przed zbrojmistrzem, już zaczynającym ofukiwać kierowcę za pozostanie w tyle. Wanadu schwycił go za ramię krótko oświadczając:
- Poniechaj. Coś mnie zatrzymało na szlaku Assegai.
Zbrojmistrz odwrócił się na pięcie wykrzykując rozkazy do swoich podwładnych, a Kuoro był gotów przysiąc, że harap, jeszcze kilkanaście minut temu próbujący zrobić z Wanadu głupca, teraz delikatnie skinął głową.v Neolibijczyk jeszcze raz wtrącił się zbropjmistrzowi:
- Pamiętasz dobrze Assegai Akacza, którego sprezentowałeś Rentonowi. Co może mi powiedzieć o tej broni? Skąd mogła byc na pokładzie. Należała do kogoś z załogi czy to wykluczone?
- Nie sposób tego orzec - odparł Zbrojmistrz - Nie było na niej znaków harapów, ale zbrojne świty neolibijskich magnatów często takie dla siebie kupują. Sam pewnie o tym wiesz. Mogła należeć do kapitana Mufasy albo ktoś inny wniósł ją na pokład przed opuszczeniem Algieru. Jedno jest pewne, na ziemiach Wron takiej broni niemal nie uświadczysz, musiała przypłynąć z nimi z Afryki
Wanadu kiwnął w uznaniu i zrobił kilka króków próbując domyśleć się, czy grupa niewolników też była zbrojna w zdobyczne akacze, co sugerowałoby zachowanie zwiększonej ostrożności. Zamyślony podszedł do klatki i całkowicie ignorując jazgot czyniony przez hieny wykrzyknął do polanina:
- Witaj Yago. Mów Swarny co się wydarzyło!