Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-05-2023, 13:31   #291
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Trakt na wschód od Perpignanu, popołudnie 24 sierpnia 2595


Renton westchnął mruknięciem przypominającym niezadowolenie niedźwiedzia. Na kamiennej masce czarnej twarzy nie drgnął żaden mięsień a oczy w nieruchomym punkcie utkwione były w kapitana Demarque. W końcu zrobił kilka kroków w kierunku Polanina.

- Jago Swarny jest podejrzanym, więc chłopcy zabezpieczcie go do przesłuchania.

Przeniósł wzrok na barbarzyńcę i wyciągnął rękę po miecz jako rutynowy zabieg, a w jego wzroku prócz nieugiętość tamten nie znalazł ani wrogości, ani nieżyczliwości.

- Do zakończenia śledztwa Swarny nie jest winnym bez dowodów na to. - obrócił głowę ku Demarque. - Panie kapitanie, nawet jeśli Polanin okaże się niewinny, to zniewagę zmyjesz pan w honorowej walce. Do tego czasu zatrzymany jest w rękach, a więc i pod opieką Rezysty. Oddajmy naszym chłopcom i panience Durmont prawdę odbierając życie tym ścierwom, który na pewno na to zasłużyły. - rzekł ponuro.

Wybierz MG ten spektakularny fail rzutu na co uważasz za słuszne




 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 02-05-2023 o 13:34.
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02-05-2023, 21:23   #292
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Trakt na wschód od Perpignanu, popołudnie 24 sierpnia 2595

Zbyt wiele targało Swarnym, tak wiele emocji, których wolałby nie okazywać, ale prosta natura nie cierpi fałszu, można go było czytać jak otwartą księgę i gdyby ktoś nie uległ emocjom, którymi Pollanin zarażał, zauważyłby to co skrywał najgłębiej.

Gniew, żal malowały nie tylko oblicze wojownika, epatowały z całej postawy, manifestowały się niemal namacalnie, w każdym ruchu, grymasie, nad wszystkim wisiało jeszcze niepokojące widmo, mrożące członki, zaklinające duszę i wolę. Była to narastająca w Pollaninie świadomość samotności, wiernej i zaborczej kochanki. Nieutulonej, niedopieszczonej, tej, której tak długo umykał, a która zawsze trafiała z czasem do jego serca. Dawno temu złamanego, dawno zamienionego na silną, niezmordowana pompę krwi.

Jeden Yago był blady, nawet zamorscy czarni diabli, sfioletowieli na twarzach. Szare oczy uchodźcy z północy spotkały się z ciemnymi muskularnego Franka, obyło się bez słow. Swarny umiał robić szum dokoła swej persony, ale kiedy słowa były zbędne nie nadużywał. Nie lękał się łańcuchów, były i dni kiedy czuł się bez nich zagubiony, jak piękność księżniczki bez biżuterii.

Na członkach, czy w sercu kajdany, kochanka samotność, lubowała się w każdym z tych fetyszów. Tymczasem Yago nad wszystko pragnął kobiety, a później mogli z niego nawet pasy drzeć, byle choć te chwile rozkoszy i zapomnienia wyrwać wieczności. Spoglądając we wściekłe i obruszone twarze Franków, dość desperacji widział, by się nawet w tej chwili chłopcem zadowolił, a loch coraz bliżej z każdym spojrzeniem.

- Chuj wam w dupę - fuknął - Պոռնիկ. - zaklął szpetnie w narzeczu. Zbył Rentona i skierował wolno do Afrykanów. - Musicie wiedzieć Czarnuchy, że ludzie owi nosili jeszcze znaki anababtystów i mówili po purgijsku. Długo ich śledziłem. Tylko trochę ciszej niż wy. Ktoś? Coś? - zawiesił - Ktoś tu kogoś w chuja robi i wyjątkowo nie jestem to ja. - bliskość śmierci choć na chwilę wygnała samotność, ale sprowadziła wdowę, kolejną prześladowczynię.

Gorzko,
Uśmiechnął się,
Do łańcucha,
Który sam sobie kuł.
Do wdowstwa, którego był sprawcą,
Do sznura samobójczyń,
Długiego jak pęknięcie świata


- To co? - rozłożył ramiona - Pójdę już na te dziwki, co będę tak sam stał.
 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-05-2023, 11:26   #293
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację


Trakt na wschód od Perpignanu, popołudnie 24 sierpnia 2595

Chociaż Polaninowi było dane przemawiać jeszcze przez chwilę, jego los został właściwie przypieczętowany w chwili, kiedy ostentacyjnie zignorował wyciągniętą po jego oręż rękę czarnoskórego sierżanta Rezysty. Nikt nie miał wątpliwości, że postawieni w obliczu takiego afrontu białoskórzy mundurowi chętnie zajęliby się Yago własnymi rękami, ale to Assegai pierwszy postanowił nie przedłużać przerwy w podróży.

Wystarczył krótki ruch głową i seria cmoknięć lub klaśnięć językiem, aby otaczający Polanina harapowie zrozumieli, czego Zbrojmistz Perpignanu od nich oczekuje. Sam Swarny pojął to półtorej sekundy później, otoczony i pochwycony za odzienie, podcięty kopniakiem w tylną część kolana, wreszcie obalony na ziemię i zasypany istnym gradem dalszych ciosów.

Przyglądający się pacyfikacji krnąbrnego Polanina Jehan nie mógł się wyzbyć wrażenia, że w poczynaniach Afrykanów nie było żadnej wrogości, a jedynie powszechna wesołość, która bardziej pasowała do grupowej zabawy. Lecz z drugiej strony, Baudelaire słyszał wielokrotnie mrożące krew w żyłach opowieści o ulubionych zabawach Neolibijczyków i przyglądając się karceniu Yago nie czuł się tym widowiskiem wcale zaskoczony.

- Tylko go nie zabijcie! - huknął Demarque wpychając się pomiędzy gromadkę Afrykanów i łapiąc jednego z nich za naramiennik pancerza - Musi zostać przesłuchany!

Złapany przez Sanga harap odwrócił się w stronę kapitana z przeciągłym warknięciem i przez sekundę Jehan łudził się nadzieją, że Lew znokautuje kapitana pięknie wyprowadzonym ciosem.

Assegai rzucił krótką szczekliwą komendę i harapowie odstąpili od sponiewieranego Yago. Krwawiący z rozbitego nosa i uszu mężczyzna spróbował się podnieść na czworaka, kaszląc chrapliwie i wypluwając co najmniej jeden wybity ząb.

- Słaba u was dyscyplina, niewiele szacunku dla szarż - oznajmił kpiarskiem tonem Assegai - Na ziemiach Trypolisu nikt nie odważyłby się na podobną bezczelność. Lekcja za darmo, napatrzyliście się? To do klatki z nim, musimy jechać.

Złapany pod ramiona, Swarny został bez trudu zaciągnięty do ciężarowego koma wiozącego hieny. Czując świeżą woń krwi cętkowane bestie poczyniły niewyobrażalny wręcz jazgot, jedna przez drugą próbując sięgnąć łapami do wnętrza małej pustej klatki na burcie wozu, w którą wciśniętą bezceremonialnie Polanina.

- Daleko do miejsca zasadzki? - Assegai odwrócił się w stronę strzelca Frolica, posługując się mocno zniekształconym, ale wciąż zrozumiałym językiem Franków.

- Niedaleko - odpowiedział szaser zerkając jednocześnie niespokojnie na Rentona - Całkiem niedaleko.

- Do wozów! - rozkazał Afrykanin - Ruszamy!

Niby ruszacie, ale jeśli ktoś chciałby podejść do chwilę dla mieszczącej Yago klatki, aby coś mu powiedzieć albo podać na przykład manierkę to spokojnie się z tym wyrobi przed wyjazdem.

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-05-2023, 19:11   #294
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


Znaki wyrysowane przez Yago w piasku, będące imitacją znanych Jehanowi symboli, nie napawały go otuchą. Linie potwierdziły słowa Pollanina o tożsamości napotkanych niewolników i ich wyznaniu, rozpraszając Baudelaire'a chwilą zadumy, lecz głębsza rewizja teorii na temat ataku na "Mufasę" musiała poczekać aż ruszą ponownie w drogę. Zwłaszcza że młodzieniec ledwo zdołał powstrzymać pogardliwe prychnięcie i chęć przewrócenia oczami na słowa sierżanta Rentona o "honorowym pojedynku", a nadszedł oczekiwany wybuch. Jednak nie - jak początkowo przewidywał - ze strony pierwszego bufona Rezysty w Perpignanie, a dzikich psów na smyczy konsulatu.

Jehan nie oderwał spojrzenia od sylwetki Pollanina smaganej i wstrząsanej opadającymi na nią pięściami i kopnięciami, krzywiąc się tylko w nie do końca kontrolowanym odruchu sympatyzowania z morzem bólu w jakim mężczyzna musiał teraz pływać. Mocarnymi uderzeniami hartowano nie tylko stal, lecz zanim te widma przeszłości zupełnie wychyliły łby z czeluści pamięci, ryk Demarque'a uciął rozrywkę harapów. Bordenoir z trudem oderwał spojrzenie iskrzące niezdrową fascynacją od czerwieni w przydrożnym pyle i odwrócił się na pięcie gdy Afrykanie dźwignęli Pollanina do pionu. Balansując na listwie koma, chłopak wyciągnął swoją torbę spod siedzenia i wyciągnął z niej parę rzeczy, zeskakując z powrotem na trakt. Podszedł do pojazdu ciężarowego, na tył którego, do przygotowanej klatki, wrzucono Swarnego.

Bordenoir podał Pollaninowi porcję suchych racji żywnościowych i manierkę z wodą, przywdziewając wyraz współczucia i cień uśmiechu na twarz. Wściekłe ujadanie hien tuż obok sprawiało, że miał bezbrzeżną ochotę wbić puginał w czaszkę zwierzęcia i zrobić z prymitywnego mózgowia sito.

Zdaj się na łaskę Veracqa — wyszeptał, niemal opierając czoło o żelazne pręty, by wypowiadane słowa zginęły w ryku spalinowych silników i ujadaniu prążkowanych czworonogów. — I tylko jego.

Inne prymitywne mózgowia również wymagały dziurawienia. Jehan czuł na karku spojrzenia harapów i nijak ukrywane śmiechy, które przerywały wymianę słowną w yorubie. Domyślił się ich znaczenia, wyłowiwszy znajome mu słowo, znaczące tyle co "nałożnica" lub "nierządnica". Nie był do końca pewien właściwego znaczenia, ale nie musiał być by w mig zrozumieć kontekst tego, co samcze stado dzikusów musiało uznawać za wyżyny humoru. Jehan przewrócił tylko oczami, odbierając manierkę i wręczając Pollaninowi zwinięty, lniany materiał.

Lub zniknij przed powrotem do miasta — kontynuował. — I wynurz się w jakimś bezpiecznym schronieniu. Podobno portowe kocury są dobrymi przewodnikami.

Sugestywna nuta wkradła się w ton, a zieleń spojrzenia przybrała na dwuznaczności.
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-05-2023, 19:55   #295
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Renton w milczeniu obserwował bęcki jakie zebrał durny Polanin. Cokolwiek chciał dumny Yago osiągnąć to chyba nie wiedział jak się do tego zabrać. A co najmniej lania można było uniknąć. Ale gęba nie szklanka. Swarny zbyt twardy był, aby takie pieszczoty harapów miały go złamać. W duchu jest za złe miał mu, że nie usłuchał sierżanta, bo do przyjemnych nie należało obserwowanie satysfakcji na gębach Afrykanów.
Spojrzenie jakie posłał swoim ludziom było zaś lodowato nieprzyjemne jakby wszyscy mieli u niego przejebane za olanie rozkazu jak dron u cyca feromanty.

Kierując się do swojego koma przystanął na chwilę przy klatce z hienami i patrząc na zalaną krwią twarz barbarzyńcy rzucił tak, aby niespecjalnie było to słyszalne innym.

- Jest wśród moich ludzi ten, z którym byłeś w lesie?
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-05-2023, 17:37   #296
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Trakt na wschód od Perpignanu, popołudnie 24 sierpnia 2595

Kom wiązący Wanadu został sporo w tyle. Właściwie w awangardzie konnych wron. Harap kierujący pojazdem chyba chciał zrobić na złość neolibijczykowi i biadolił coś zza swej plemiennej maski o problemach z gaźnikiem i wodzie w petrolu. Gdxy jednak kierowca został porządnie skarcony przez Kuoro i sprowadzony do pionu groźbą pociągniecia go do odpowiedzialności przed samą konsulką za zły stan techniczny koma, okazało się, że pojazd jednak nie ma żadnych usterek i w kwadrans dogonili poprzedzającą ich grupę. Akurat by dostrzec brutalnie wrzucanego do klatki i skąd inąd znanego Wanadu polanina.

Neolibijczyk wyskoczył z koma i stanął przed zbrojmistrzem, już zaczynającym ofukiwać kierowcę za pozostanie w tyle. Wanadu schwycił go za ramię krótko oświadczając:

- Poniechaj. Coś mnie zatrzymało na szlaku Assegai.

Zbrojmistrz odwrócił się na pięcie wykrzykując rozkazy do swoich podwładnych, a Kuoro był gotów przysiąc, że harap, jeszcze kilkanaście minut temu próbujący zrobić z Wanadu głupca, teraz delikatnie skinął głową.v Neolibijczyk jeszcze raz wtrącił się zbropjmistrzowi:

- Pamiętasz dobrze Assegai Akacza, którego sprezentowałeś Rentonowi. Co może mi powiedzieć o tej broni? Skąd mogła byc na pokładzie. Należała do kogoś z załogi czy to wykluczone?

- Nie sposób tego orzec - odparł Zbrojmistrz - Nie było na niej znaków harapów, ale zbrojne świty neolibijskich magnatów często takie dla siebie kupują. Sam pewnie o tym wiesz. Mogła należeć do kapitana Mufasy albo ktoś inny wniósł ją na pokład przed opuszczeniem Algieru. Jedno jest pewne, na ziemiach Wron takiej broni niemal nie uświadczysz, musiała przypłynąć z nimi z Afryki

Wanadu kiwnął w uznaniu i zrobił kilka króków próbując domyśleć się, czy grupa niewolników też była zbrojna w zdobyczne akacze, co sugerowałoby zachowanie zwiększonej ostrożności. Zamyślony podszedł do klatki i całkowicie ignorując jazgot czyniony przez hieny wykrzyknął do polanina:

- Witaj Yago. Mów Swarny co się wydarzyło!
 
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-05-2023, 22:59   #297
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Trakt na wschód od Perpignanu, popołudnie 24 sierpnia 2595

Nie wiedział, albo tylko udawał Pollanin, że nie wie gdzie brnie, z każdym słowem dalej od dziwek z Perpignanu, jakby zupełnie wbrew sobie, wbrew rozsądkowi, za to na złość wszystkim. No prawie wszystkim, bo młodzik Jehan zdawał się bawić w najlepsze, to zwróciło uwagę Yago, żeby mu się bliżej przyjrzeć, być może przeczucie nie zawiodło go przy pierwszym spotkaniu i dobrze go przeczytał. Tymczasem gest alfy i sfora opadła Swarnego.

Głupiec tylko nie przygotowałby się na to co nadchodziło, Yago był doświadczony w podobnych przypadkach i nie dość, że zapamiętał szczegóły w postawach wydawałoby się bliźniaczych diabłów z Afryki, zapamiętał, który gdzie, zawinął się szczelnie w obronie, ruchy ich czytał w miejscach niedogodności, częstość i siłę, celność. Ciężki skórzany fartuch z powodzeniem powstrzymywał większość ciosów, łeb zawinął Swarny rękoma, ale i tu w brew i tam w paszczę zerwał, ząb wyleciały podjął i zachował. Spodziewaną słabość okazując pozwolił się zawlec do klatki, dalej i dalej od kobiecych rozkoszy, przez pierdel, porachunki i proces w dowolnej kolejności.

Rozbroili go, nie protestował, w klatce i tak było ciasno. Wyłożył się na deskach pozwalając wreszcie wypocząć stopom. Stęknął dwa razy oznajmiając głośno jak bardzo jest obolały.

Wszędzie było tak samo, od Danzing, przez Pollen, Balkhan, Purgare, aż po Frankę, ludzie nie różnili się zupełnie, nawet udający teatr Afrykanie byli tacy sami, tak samo przewidywalni. Tak samo pragnący, namiętni, łudzący się, że mogą. Że sięgną, że właśnie oni.

Psy owarczał, pokazując, że na równi jadą. Oko puchło, ból wdzierał się w ramiona, kiedy ogień zgasł w żyłach.

Jeszcze nie ruszyli, a już audiencja. Starał się Swarny nie okazywać próżnego uśmiechu zwycięstwa. Suchary zachował, chowając w kieszeń kurtki, wodę przyjął chętnie i całą zawartość opróżnił - Więcej daj - kolejna porcją przemył twarz i dłonie, by lepiej rozpoznać obrażenia. Resztę wypił. Na pytanie Rentona pokiwał potakująco głową, zaś pytanie Wanadu wywołało konsternację, która mogła zdradzić niemalże dobry stan więźnia. Tak się Yago targnął jakby nie był obity, ale zaraz się zreflektował. Opadł na podłogę.

- Trzej królowie przychodzą do niechcianego dzieciątka - niby się rozpromienił - wybaczcie takie stare legendy z Pollenu. - Mieli prezenty dla noworodka, nie będę wybrzydzał, bo i swoje lata mam. Wanadu, nie widzisz? Pobili mnie, bo powiedziałem coś o tym, że zbiedzy z wiosłem mieli obok tatuaży z Afryki, jeszcze znaki anabaptystów, pamiętam - mrugnął obleśnie, nabrzmiałym od krwiaka lewym okiem - że ci obiecałem przysługę, obudźcie mnie jak zgubicie trop, chyba, że ktoś opowie mi co mnie ominęło.
 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 08-05-2023 o 23:02.
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-05-2023, 18:30   #298
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację



Miejsce zasadzki, późne popołudnie 24 sierpnia 2595

Mechaniczne pojazdy Afrykanów pożarły dystans dzielący Perpignan od miejsca śmierci szaserów z prędkością, której sierżant Renton nie potrafił oszacować. Żadne zwierzę nie było w stanie konkurować z tymi konstrukcjami, podobnie jak wiele wolniejszych kutrów będących na stanie perpignańskiej floty. Podskoki na nierównościach terenu nie raz i nie dwa sprawiły, że czarnoskóry olbrzym uderzył głową w oparcie fotela kierowcy, a to dawało zaledwie przedsmak tego, co czekało pasażerów Komów podczas jazdy po wertepach.

Harapowie wydawali się tryskać entuzjastyczną niecierpliwością. Mathieu nie rozumiał niczego z ich wykrzykiwanych do siebie wzajemnie gardłowych słów, ale wyczuwał czystą męską radość z wyzwania, jakim miało być polowanie na zbiegłych niewolników. Plemienni wojownicy Trypolisu lubowali się w takich misjach, od najmłodszych lat odzierani z najmniejszych drobin empatii i miłosierdzia. Wychowani w duchu szacunku dla prawa pięści - oraz jego odmiany w postaci szacunku dla wartości neolibijskiego pieniądza - niemal wszyscy przechodzili inicjację polegającą na odnalezieniu i zabiciu zbiegłego niewolnika.

Sierżant pewien był, że dla wielu z nich wypad na wertepy południowej Franki był niejako powrotem do lat młodości.

Gościniec pozostawał gęsto uczęszczany, ale wędrowni kupcy, rolnicy i złomiarze bez jakiejkolwiek zwłoki usuwali się z drogi nadjeżdżającego konwoju, obwieszczającego swoją obecność z daleka rykiem silników i chmurami wzbijanego w powietrze pyłu. Próbując uchronić muły i osły przed napadem paniki, furmani ściągali swe zaprzęgi jak najdalej na pobocza, zatykając przestraszonym zwierzętom uszy, kiedy zmotoryzowana kolumna przewalała się środkiem szlaku odprowadzana pełnymi nabożnej fascynacji spojrzeniami wędrowców.

Komy prowadzili ci sami kierowcy, którzy poprzedniej nocy uczestniczyli w rajdzie do strefy wystrzelenia sygnałowych flar. Jak się szybko okazało, doskonale zapamiętali miejsce, gdzie wracając do Perpignanu natrafili na porzucony konny zaprzęg. Pojazdy zaczęły hamować z przeraźliwym zgrzytem zużytych klocków i tarcz, harapowie bez czekania na rozkazy rozsypali się wzdłuż kolumny zabezpieczając teren i otwierając kłódki klatek z hienami.

- Rozpadlina, w której były ciała znajduje się kilkanaście metrów stąd - powiedział Assegai, który przywołał do siebie sierżanta Rentona, Kuoro Wanadu i kapitana Demarque. Jehan podszedł bezszelestnie do rosnącej wokół Afrykanina grupy, pozornie beznamiętnie taksując wzrokiem okolicę, ale jednocześnie skrzętnie nadstawiając uszu. Pozostali zolnierze Rezysty oraz łącznicy Bordenoir dołączyli do harapów przeczesując perymetr miejsca zbrodni w poszukiwaniu śladów, które być może przeoczyli będący tam wcześniej śledczy.

- Wyciągnijcie z klatki tego Polanina! - zawołał w stronę Sarkozego i Wildera Sang - Jak będzie próbował uciekać, możecie mu wybić kilka następnych zębów. A wy do mnie, Frolic! Poznajecie to miejsce?

Ocalały z masakry szaser skinął twierdząco głową, ale wypowiedziane przez niego słowa utonęły w demonicznym chichocie wyciąganych z klatek hien. Ogromne drapieżniki szarpały się na trzymanych przez harapów łańcuchach, toczyły z pysków ślinę i kłapały zębami na najbliższych Europejczyków. Assegai zaczął wyrzucać z siebie potok rozkazów w yorubie, pokazując w różnych kierunkach rękami. Trzymający hieny na uwięzi tropiciele ruszyli natychmiast we wskazaną stronę, wywrzaskując jakieś komendy i smagając swoich czworonożnych pomocników po zadach krótkimi pejczami.

Chichocząc, zawodząc i wyjąc, hieny zaczęły węszyć tuż przy ziemi i napinać łańcuchy w chęci czym szybszego zerwania się z uwięzi. Obserwujący zwierzęta Jehan poczuł lodowaty dreszcz próbując wyobrazić sobie emocje zbiegłych niewolników słyszących w oddali narastający zgiełk czyniony przez te zajadłe bestie.

- Moi łowczy zaczną od grobu zabitych Wron - powiedział Assegai odwracając się w stronę reszty grupy - Zobaczymy, jaki trop podejmą.

- Chcę zobaczyć miejsce, w którym porzucono zwłoki moich żołnierzy - oznajmił kapitan Demarque.

- Potem - odparł natychmiast Assegai - Hieny trudno utrzymać na wodzy, kiedy poczują krew. Jeśli stanie obok nich obcy, mogą wpaść w amok, a ich ugryzienia wywołują gangrenę.

Wyraz władczej determinacji rysujący się na dumnym obliczu Sangliera zniknął w jednej chwili zastąpiony wyrazem niepokoju. Nie zwracając na oficera Rezysty dalszej uwagi Assegai wyciągnął z kieszonki taktycznej uprzęży garść liści i włożywszy je pod język zaczął je ssać z wyraźnym upodobaniem.

Widząc rozluźnioną postawę Afrykanina Jehan nastawił się w myślach na dłuższy postój, ale tropiciele harapów nie pozwolili mu zaznać nudy. Po zaskakująco krótkiej chwili hieny zaczęły wracać zza chaszczy pobocza, nadal chichocząc i wyjąc w sposób mogący wpędzić człowieka w obłęd. Cztery pary - wściekłe zwierzęta i ich zamaskowani opiekunowie - cofnęły się poprzez zarośla na środek traktu, a potem rozdzieliły się nieoczekiwanie.

Jedna hiena zaczęła ciągnąć tropiciela w poprzek gościńca na przeciwną jego stronę, na południe; trzy inne zaś ruszyły wzdłuż zaparkowanych Komów na zachód, skrajem traktu ku Perpignanowi.

- Idą tropem złapanym przy rozpadlinie - powiedział Kuoro Wanadu, który zdążył wcześnie wymienić porozumiewawcze spojrzenie z Assegai - Idą za albo wstecz, w zależności od kierunku. Ciekawe.

A czy Wy też sądzicie, że to ciekawe?

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-05-2023, 21:27   #299
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


Jehan odebrał bukłak niemalże opróżniony przez Yago z udawanym nadąsaniem i teatralnym potrząsaniem, odrywając od brzegu koma, by pozwolić sierżantowi i Kuoro rozmówić się z jeńcem. Zaledwie na tyle, by dać pozór dyskretności, dłonie zajmując wygładzaniem własnego odzienia, nie zaszczycając mężczyzn za plecami choćby zerknięciem. Zielone spojrzenie w zamian zajęło się wodzeniem po harapach, którzy nijak nie kryli się nawet ze swoimi mało wyszukanymi żartami, wlepiając w Baudelaire’a ślepia skryte za maskami i przerzucając bez wątpienia słowami w yorubie podającymi w wątpienie jego męskość. Jehan ze swoim ego miał ich opinie na temat własnej osoby bardzo głęboko w poważaniu.

Gdy przyszło już do powrotu do przydzielonych im komów i ponownego wyjazdu, jeden z dzikich psów Afryki postanowił z jakiegoś powodu zastąpić drogę Jehanowi, prostując się i napinając chyba wszystkie możliwe mięśnie, zapewne pewien że jasnowłosy uniknie konfrontacji, zmieniając kierunek swoich kroków na manewr wymijający. Bordenoir ani myślał dać Afrykanowi tej satysfakcji. Przybierając na twarz maskę bezbrzeżnej obojętności zatrzymał się przed napiętą blokadą, unosząc głowę by skrzyżować zeń spojrzenie. Brew Jehana drgnęła nieznacznie. Trwał tak przez długą chwilę, trzymany uporem i niechęcią do ustąpienia pola w niemej konfrontacji, tak jak i jego oponent. Impas przerwał Assegai, szczekniętą z czoła kolumny komendą. Bordenoir nie zrozumiał słów zza maski harapa, ale zrozumiał frustrację, jaka napięła jego sylwetkę.

Mimo to Jehan powrócił do koma z cieniem satysfakcji na twarzy, zerkając w ślad za Afrykaninem. Gdy kolumna metalowych bestii ruszyła dalej, z niezmiennie głośnym - a jednocześnie cichszym dzięki słuchowi powoli przystosowującemu się do harmidru - rykiem silników, zerknął przelotnie w stronę tyłu, gdzie na naczepie ujadały hieny i bujał się styrany Swarny. Noc Pollanina okazała się być równie obfitująca we wrażenia co jego własna, aczkolwiek w nieco inny sposób. Najwidoczniej członkowie grupy, która podróżowała razem z Pradesu, zdawali się przyciągać kłopoty jak płomień ćmy. Ze zgubnym dla niektórych skutkiem. Bordenoir odpędził od siebie te myśli, gdy zmotoryzowana kolumna nabrała ponownie prędkości, po raz kolejny wdając w rozmowę ze współklanowcami.

Mówicie, że ogołocili ze wszystkiego? — Jehan upewnił się, ściągnąwszy temat na powód tej całej wyprawy. Słowa żołnierzy w dużej mierze potwierdzały plotki zasłyszane na ulicach Perpignanu. — Zupełnie wszystkiego?

Dokładnie tak, panie Baudelaire — przytaknął kapitan Confinhal. — Jak mieli coś pochowane w szparach między pośladami, to i z tego ograbili skurwesyny.

Nawet w Mordowni tak nie kroją.

Dziwisz się, młody? — dyspozycja porucznika Pelegrina była o wiele luźniejsza niż oficera wyższego stopnia. — Co takie niewolniki by miały ze sobą? Mało co. Wszystkiego im trzeba było najwyraźniej. A może będą chcieli do miasta ukradkiem się wślizgnąć.

W tych zrabowanych mundurach? — Baudelaire przekrzywił głowę.

Pelegrin przytaknął w odpowiedzi, a Jehan westchnął w pozorowanym zrozumieniu i kiwnął głową w niby-zgodzie. W duchu jednak szczerze wątpił, aby ktokolwiek - nawet nieobeznani z południową Franką anabaptyści - był na tyle głupi, by próbować się wkraść do Perpignanu, pozując na oficerów Rezysty. Co prawda najciemniej bywało pod latarnią, lecz Jehan wątpił aby zbiegli niewolnicy, dopiero co zasmakowawszy wolności, gotowi byli powziąć tak ryzykowne zagranie. O ile mieli do czynienia z zaledwie jedną grupą zbiegów, w co powoli zaczynał wątpić. Jeśli ludzie wypatrzeni i śledzeni nocą przez Yago zmierzali na południe, do bliźniaczych twierdz Queribus-Peyrepertuse - potwierdzenie tego faktu było w zasadzie formalnością, bo gdzie indziej mieliby umykać - to co zyskaliby dzięki zamordowaniu grupy szaserów i odarciu ich z mundurów? Zaledwie zbędnie zwróciliby na siebie uwagę.

Cała ta tajemnica prezentowała się już o wiele zgrabniej, zakładając że anabaptyści po prostu, o ironio, znaleźli się we właściwym czasie, na pokładzie właściwego frachtowca. Jehan nie mógł poszczycić się dogłębną znajomością afrykańskich praktyk, wątpił jednak aby przewożenie morskimi szlakami niewolnicy byli sortowani wedle proweniencji, klanu i/lub wyznania. Zwłaszcza, że brak głębszej zażyłości czy lojalności pomiędzy wyzwoleńcami z “Mufasy”, a wyzwolicielami-agresorami, potwierdziła obecność trupów, które nie należały do załogi jak reszta. Anabaptyści mogli być zatem zaledwie fintą, zręcznym manewrem i zasłoną dymną, mającą na celu rozciągnięcie sił frakcji Perpignanu czy wręcz zmylenie. To również wyjaśniałoby, dlaczego chyba-Kruk i Przedrzeźniacze - Jehan był pewien, że to właśnie oni stali za zuchwałą masakrą “Mufasy” - puścili wyznawców Pneumy wolno.

O ile grupa anabaptystów zmierzająca do bliźniaczych twierdz rzeczywiście składała się tylko i wyłącznie ze współklanowców Diabła. Próba zinfiltrowania Queribusu lub Peyrepertuse, wysłania tam swojego wiernego człowieka mającego na celu poznać wnętrza fortec rzekomo nie do sforsowania... Był to naprawdę szaleńczy gambit, ale Kruki było stać na tak natchniony - bo nie można było odmówić tej możliwości półcienia geniuszu - manewr. Do tego zbiegli niewolnicy ze znakami Złamanego Krzyża, jeśli dotarliby na czas do enklawy Gauthiera, mogliby zostać zarzewiem nie lada politycznej migreny dla Elani i Neolibii.

Perpignańskie status quo zdawało się zaczynać powoli kruszeć.



”Głupie bestie,” Jehan sarknął w myślach.

Nie był do końca pewien, czy miał na myśli prążkowane czworonogi czy ich panów dzierżących smycze. Baudelaire, przeżuwając suchary wyciągnięte z torby, niby to udawał tylko bezbrzeżną fascynację horyzontem na wschód czy kamykami traktu, które od czasu do czasu posyłał kopnięciami w zarośla, lecz wsłuchiwał się w słowa rozmawiających wojskowych parę kroków dalej i ze zwyczajową ciekawością zerkał w ślad za harapami. Gdy tropiciele przecięli szlak tylko po to, by rozdzielić się na dwa kierunki, nieomal parsknął pod nosem.

Zwierzęta miały przewagę zmysłów, tego faktu Baudelaire nie miał zamiaru podważać. Zwierzęta były też o wiele głupsze od ludzi, niezdolne do wyższych procesów poznawczych - wielu ludzi w sumie też, lecz to nie miało w tej chwili znaczenia - a Afrykanie zdawali się w dużej mierze polegać właśnie na nich, zamiast w pierwszej kolejności badać ślady własnoręcznie. Jehan spoglądał przez chwilę na plecy harapów ciągniętych na południe, po czym obrócił głowę w przeciwnym kierunku. Przez krótką chwilę zielone spojrzenie zawisło na Wanadu, który uznał że hieny szły zarówno wstecz jak i za podchwyconym tropem. Jehan wątpił w takie wytłumaczenie. Prawdopodobieństwo, że uciekinierzy nadeszli z kierunku zachodniego, od strony miasta zamiast od północy, wzdłuż wybrzeża, zakrawało na gwałt na logice.

Baudelaire zakręcił się w miejscu, wzburzył trakt pod stopami czubkiem buta, w końcu przesunął w tamtą stronę, trzymając zdrowy dystans od harapów i hien. Coraz mocniej utwierdzał się w przekonaniu, że szkicowane przez niego kolejne sploty sieci, zakładające istnienie dwóch grup w tym miejscu zeszłej nocy, o sprzecznych celach, były trafne. Jeszcze raz omiótł okolicę uważnym spojrzeniem, zanim ruszył w ślad za harapami w stronę zachodu, przywołując na twarz maskę zwykłej ciekawości.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 25-05-2023 o 02:15.
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30-05-2023, 21:53   #300
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Miejsce zasadzki, późne popołudnie 24 sierpnia 2595

Się nie zjawił nikt, kto, chciałby historię snuć, tylko ścierwojadłe psy. z tymi podjął Yago dialog, bazując na dzikich instynktach, mocz oddał na granicy, suche mięso pokazał, się podzielił się, łaskawie. Stał się do stada pretendentem, na tym poprzestał, wzburzenie opuściło Pollanina, odczuł otrzymane razy, nad wyraz spuchniętą brew. Jazda choć wyboista i głośna, była dla zmęczonego ciała nie lada wytchnieniem. Nie marnował barbarzyńca czasu, prędko zwinął się w kłębek i zapadł w drzemkę.

Przyobrana motylami,
Woniejąca hiacyntami,
I trawami,
Kolorami,
Tęczą Otoczona
A na zawsze utracona


Wybudził się z drzemki. Wozy wciąż głośno oznajmiały swą obecność. Ruta, vadera ożywiła się i podeszła sprawdzić pretendenta, a jeszcze bardziej zainteresowała kiedy wydobytą z pod szmat na nadgarstkach brzytwą przeciął sobie opuchnięty łuk brwiowy. Nie pozwolił jej lizać swojej krwi. Narzędzie na powrót schował i zapadł w głębszy sen.


Obudził go brak ruchu i zmiana w odorach, hałasach. Wyjrzał przez pręty klatki szukając gwiazd i punktów orientacyjnych. Nieco sobie przemyślał przez drogę, choć niby spał. Nie było potrzeby dzielić się z oprawcami, przynajmniej póki nie potwierdzi podejrzeń.

Słuchał, obserwował, węszył. Basiorem mógłby zostać. Wyprowadzony z klatki z dużą rezerwą sycił się światem poza prętami, może raz to już ostatni. Warto było. Prowadzony przez Franków, szedł spokojnie, w końcu do jednego.

- Dasz mi nóż? Żadnego Franka nim nie zabiję. Przysięgam. - widząc gniewne oblicze żołnierza dodał - Jeden nóż na wasze strzelby i pojazdy. Nie przesadzasz?

Jeszcze nie pytał, nie zbierał plotek nim się nie napatrzył się. Oczami wyobraźni ciała w rowie. Odziane, czy nie? Jakie rany? Czym ich zabili, nożami? Skąd je mieli? Ruta ciągnęła na zachód szlakiem, Józek, beta na południe.

Zaraz był Yago napastnikiem, białym, czarnym, jakimkolwiek, gdzie by się skrył, jak szlak mylił. Właśnie szlakiem idąc. Trop był w mniemaniu Swarnego spalony. Zadeptany. A nawet jakby mu pozwolili, to czy chciałby wydawać uchodźców czarnym? Jeśli byliby babtystami to czemu nie? napuścić jednych na drugich.

Tymczasem ludzki pies gończy, przed próżnymi panami.

zaprzyjaźnię się z hienami Ins + Prim 6

czekam na zwrotkę, żeby Yago mógł tropić rozmawiać

 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 30-05-2023 o 21:57.
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172