Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2023, 18:57   #50
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
- Na dwoje babka wróżyła - równie cicho odparł zaklinacz. - Ale nie ma co czekać, aż wytrzeźwieje,nie uważasz? Teoretycznie powinien być teraz w dobrym nastroju, więc sądzę, że powinniśmy spróbować... A gdyby nie... pijany nie powinien móc nas złapać, nie sądzisz?
-Chyba masz rację...- Salomon wziął głęboki wdech a na jego twarzy malowały się coraz większe wątpliwości i oznaki stresu -Niech bogowie mają nad nami pieczę...- mruknął do siebie po czym poprawił sztandar pokoju i krzyknął na całe gardło coś w gardłowej i niezbyt przyjemnej mówię, przypominającej nieco dialekt krasnoludów. Gigant zamarł w bezruchu marszcząc czoło i szukając wzrokiem źródła tego nawoływania. W końcu udało mu się namierzyć Verryna i Salomona, więc zrobił w ich kierunku kilka stanowczych, lecz chwiejnych kroków, po czym zatrzymał się kilka metrów przed nimi i przyklęknął na jedno kolano, by następnie się pochylić i przyjrzeć z bliska. Gigant wypowiedział kilka bełkotliwych fraz, otumaniając przy okazji swych gości straszliwym oddechem. Salomon odpowiedział coś krótko po czym spojrzał na Verryna.
-Mówi, że zna te runy, a ja odparłem, że przybyliśmy w pokoju...- wyjaśnił z wyraźną ulgą w głosie czerwonooki.
-A niby w jakim innym celu ludziku?- niespodziewanie wtrącił gigant przybliżając się jeszcze bardziej tak, że teraz mieli jego oblicze niemal na wyciągnięcie ręki. Jego błękitne oczy lśniły niczym nieoszlifowane diamenty podświetlone bladym światłem.
Verryn odetchnął z ulgą. Wyglądało na to, że pierwsze lody zostały przełamane.
- Jeden z naszych towarzyszy przybył tu, by odnaleźć ciało swego mentora - powiedział.
-Nazywam się Er'land Mamuci Syn, a to mój dom. Mam się średnio. Miło, że pytasz… A nie, przecież nie pytasz. Nawet nie powiedziałeś mi swego imienia!- gigant oburzył się pierwszym wrażeniem jakie zrobił na nim Verryn.
-Więc może weźmiesz swoje maciupeńkie dupsko w troki i łaskawie opuścisz moje królestwo? Czy też wolisz abym cię wgniótł w ziemię?- zmrużył oczy przybliżając się jeszcze bardziej, tak że teraz można było wyraźnie zobaczyć każdą zmarszczkę na jego twarzy. Gigant nie czekając na odpowiedź podniósł się do pionu, podpierając się o lodową ścianę -Jeszcze tu jesteście? Czy mój wspólny język nie jest zrozumiały? A może po prostu liczysz na to że szybko skończę z twoim żywotem?- zapytał, splatając ramiona na piersi. Jego lodowate spojrzenie wbijało się niczym ostrza sztyletów w dwójkę podróżników.
- Wybacz wędrowcom, co zasad dobrego wychowanie nie przestrzegają - powiedział Verryn. - Nie mieliśmy zamiaru cię obrażać. Już opuszczamy twój piękny dom.
Zrobił krok w tył, szykując się do odwrotu.

-Ha ha ha ha!- zagrzmiał niespodziewanie -Szkoda, że nie widzieliście swoich min pokurcze!- złapał się za brzuch ze śmiechu, po czym machnął ręką -Chociaż na przyszłość, mógłbyś zacząć od przedstawienia się…- raz kolejny przykucnął przybliżając się do kompanów. Verryn kątem oka dostrzegł wyraz twarzy Salomona będący na granicy paniki i konsternacji tym, co się właśnie teraz wydarzyło.
-Swoją drogą macie jaja, że postanowiliście tu przyleźć…- skomentował Er'land.
Zaklinaczowi nie było aż tak ze śmiechu, ale kamień spadł mu z serca.
- Verryn Tallstag - przedstawił się. - A to jest Salomon.
- A musieliśmy tu przyjść nie tylko dlatego, że jeden z naszych towarzyszy poszukuje ciała swego mistrza - mówił dalej. - Mamy też pewne problemy z Malarytami... - dodał. - Przydałyby się nam dobre rady...
-Dobrej rady?- powtórzył wielkolud - a to ci dobre…- gigant znów się podniósł do pionu -A co taki zapijaczony, samotny staruch jak ja może wam poradzić? He he he…- grzmiał rubasznie -Chcecie może coś przekąsić karzełki? Przepraszam, jestem nieuprzejmy. A jeszcze przed chwilą wam to wytykałem…- zreflektował się Er'land -Czy moi zacni goście mają ochotę wrzucić coś na ząb? Tak się chyba mawia w waszych krainach co?- dopytywał po czym nie czekając na odpowiedź odwrócił się na pięcie i ruszył w głąb jamy, skąd przybył.
- Odmawianie poczęstunku nie należy do dobrych obyczajów. - Verryn ruszył za gigantem. - A w moich stronach powiadają, że wraz z upływem lat wiedza rośnie. Z drugiej strony... młode pokolenia nie zawsze lubią słuchać tego, co im radzą osoby bardziej doświadczone. Ja jednak z chęcią każdej rady wysłucham.
-Dobra rada powiadasz?- zapytał zerkając tylko kątem oka, czy jego goście dotrzymują mu kroku a nie było to łatwe zadanie szczególnie, że podłoże było momentami bardzo śliskie i trzeba było uważać pod nogi.
-Ktoś mi kiedyś poradził żebym pamiętał słowa matki…- zadumał się Er'land -Ale domyślam się, że nie takiej rady oczekujesz…- Verryn wraz z Salomonem przeszli kilkanaście metrów łukiem w lewo przedostając się do nieco mniejszej jaskini, gdzie wielkolud musiał już nieco się pochylać by nie przywalić głową w sklepienie. Jama nie była zbyt wielka (jak na gigancie standardy oczywiście) a w jej głębi mężczyźni ujrzeli spory zbiór dębowych beczek poukładanych coś na kształt piramidy. Nieopodal znajdowało się również legowisko z naprawdę wielu skór. Obok legowiska stało kilka skrzyń, ewidentnie wyrobu ludzkiego rzemieślnika.
-Uważaj na to czego sobie życzysz…- burknął Er'land -To moja rada- dodał, po czym sięgnął po jedną z beczek i otworzył wieko w nieco barbarzyński sposób rozwalając je zwyczajnie sztyletem za który służył mu ludzki miecz, a następnie wziął beczkę w garść i z miejsca wychylił całą jej zawartość, otarł usta i brodę przedramieniem i usiadł wygodnie na swym legowisku.
- Taaa.... Ponoć życzenia powinny być bardzo dokładnie sprecyzowane - odparł zaklinacz - a niekiedy i to nie wystarcza, żeby się ustrzec przed czymś, co można śmiało nazwać złośliwością losu. Ale wracając do poprzedniego tematu... Plotki głoszą, że twoi pobratymcy nieraz walczyli z wilkołakami.

-To nie plotki mój mały kolego- odrzekł bez namysłu -Problem jednak polega na tym, że moich pobratymców tu nie ma…- rozpostarł ręce na boki, robiąc przy tym zdziwioną minę.
-A gdzie są?- wtrącił Salomon zmuszając tym samym giganta by na krótką chwilę spoważniał.
-Hm…- odburknął chłodno Er'land, po czym sięgnął sękatą łapą po kolejną beczkę, otworzył jej wieko i wypił duszkiem zawartość -To długa historia, której sedno sprowadza nas do tego, że jestem tu tylko ja- rzekł ponuro.
Verryn przez moment przyglądał się gigantowi.
- Wszyscy przepadli? - spytał. - Nie można ich jakoś odnaleźć?
-A po cholere Ci więcej gigantów? Masz mnie pod dostatkiem he he he…- zarechotał, ale jego twarz szybko przybrała z powrotem poważny wyraz.
-No cóż. Nie będzie łatwo. Któregoś dnia w naszym klanie zapanował rozłam. Część jego społeczeństwa odeszła a ta część która nie chciała dołączyć… powiedzmy że ta pierwsza grupa nie uznawała kompromisów i półśrodków…- skomentował wykonując wymowny gest przejechania wskazującym palcem po gardle.
Verryn pokiwał głową.
- Nie da się ukryć, że to dość radykalny sposób rozwiązania sporu - powiedział. - A czy nie chciałbyś, na jakiś czas, zostawić swego domostwa i kopnąć w podogonie paru wilkołaków?
Gigant uśmiechnął się pod nosem ukazując braki w uzębieniu
-Dawne czasy to były, gdy ostatnio za swój topór łapałem…- pokręcił głową -Ale jak widzicie moi mali koledzy, jestem już starcem…- westchnął -Ale z drugiej strony… czy lepsza jest tu śmierć w samotności?- dywagował sam ze sobą -Hm… powiedzmy że może i bym mógł wam pomóc… co z tego będę miał?- zapytał w końcu.
- Prócz możliwości rozwalenia paru włochatych łbów? Tudzież dobrego towarzystwa? - spytał zaklinacz.
-He he he!- zagrzmiał wielkolud łapiąc się za telepiący się brzuch -Dobrego towarzystwa… Dobre, dobre- skomentował, gdy w końcu złapał oddech.
-A co wam te nieszczęsne futrzaki zrobiły? I ilu ich jest że mieliście motywacje żeby tu w ogóle brnąć?- zapytał.
- Porwali parę panienek - odparł Verryn. - Co najmniej jedną z nich zamęczyli, losy innych nie są nam znane. Napadli na nas, zabili naszą towarzyszkę. Ilu ich jest? NIe wiemy, ale z pewnością całe mrowie, bo prowadzili swe działania na szeroką skalę.

-A dlaczego akurat giganci? Przecież jest tu sporo waszych osiedli- odparł Er'land -Nie wystarczyło wam skrzyknąć jakiejś armii? Chociaż z drugiej strony, kto by skrzykiwał armię dla kilku porwanych dziewuch…- zamyślił się.
-Przemyślę to- rzekł w końcu -Lecz wiedz, że moja cena będzie równie wysoka jak ja- nie owijał w bawełnę, ale przynajmniej nie pozostawiał Verrynowi złudzeń.
- Obiecano nagrodę za uwolnienie jednej z tych panienek - odparł zaklinacz. - Chyba że masz coś innego na myśli... Ale sądzę, że wszystko jest do uzgodnienia.
Wielkolud zamyślił się na chwilę, podrapał po zarośniętym podbródku i sięgnął po kolejną beczkę
-Dobra a gdzie ta cała wataha ma kryjówkę?- zapytał unosząc brew.
- Mnóstwo się ich kręci w na północ od Targos - powiedział Verryn - ale Malaryta, jakiego ostatnio dopadliśmy, nie zdołał się podzielić tą właśnie wiedzą. Za szybko zmarł - dodał z nieukrywanym żalem.
-Na północ od Targos wiele mi nie mówi… nawet nie wiem, gdzie leży to całe Targos…- wziął głęboki wdech -Czyli ogólnie nie wiele wiecie po za tym gdzie szukać wsparcia…- skomentował uśmiechając się szeroko. Gigant niespodziewanie beknął z taką mocą, że Verryn poczuł jak jego szata się poruszyła od śmierdzącego powiewu.
-Czujcie się jak u siebie. W tych tu skrzyniach są plastry suszonego mięsa. W beczkach coś co rozgrzeje wasze brzuchy. Kiedy się zbudzę to wrócimy do rozmowy o cenie za moją ewentualną pomoc- rzekł stanowczym tonem, po czym odwrócił się na drugi bok ukazując swym gościom plecy i w momencie zaczął chrapać.
-I co teraz? Idziemy po resztę?- zapytał Salomon.
- Nasz szanowny gospodarz zapewne nieprędko się obudzi - odparł zaklinacz. - Chodźmy po nich, może mają jakieś ciekawe informacje.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline