Śpiew stali, błysk ostrza, pasmo krwi. Prędkie ruchy, ryki Żagli i krzyki boleści Pograniczników. Świsty, gwizdy, żelazne jęki, wizgi. Głuche uderzenia, dźwięczne zderzenia, tupot butów przy manewrach. Batalia jak każda inna - krwawa, szybka, brutalna - na pokładzie
"Gwiazdy" nabrała jarmarcznych wymiarów, kończąc się śmiercią jednej ze stron. Obserwujący starcie z wysokości nadbudówki, wsparty o reling Theodoryan śledził cięcia i pchnięcia uważnym spojrzeniem, wyławiając błędy w postawach wojowników, analizując otwarcia i notując detale zwiastujące następne ruchy. Równie beznamiętnie patrzył w dół, gdy walka dobiegła końca w akompaniamencie ryku załogi, który musiał być słyszalny na Stros M'Kai. Nawet widok zmasakrowanych ciał Pograniczników, drgających jeszcze ostatkami świadomości i szumiących ostatnimi kroplami krwi, z zawartością pęcherzy i jelit wymykającą się na deski pokładu by zmieszać ze szkarłatem posoki, nie wywarł na nim wrażenia. Morayne widział już wiele świeżych trupów, nawet poległych z jego ręki. Pogranicznicy w porównaniu z niektórymi ofiarami Bretona umarli względnie czysto. Magia jak nic innego na świecie potrafiła zostawić za sobą naprawdę makabryczne widoki.
—
Tak jak przewidywałem — oznajmił słabo Falx, nagle zieleniejący w rogach twarzy.
—
"Walkę wygrywa nie ten, kto zabije przeciwnika, a ten kto przeżyje" — odparł Theodoryan, prostując się.
—
Kolejna mądrość pierwszego Mistrza Klingi?
—
Nie. Pewnego bajdury który to pojawiał się, to znikał na forum w Daggerfall — złote spojrzenie osiadło na ranionym w boju Yaredzie. —
Humanoidalne ciała to wrażliwe konstrukcje. Niejeden szermierz zginął wskutek obrażeń wewnętrznych, zakażenia rany czy wykrwawienia. Dlatego sięgając po oręż należy być pewnym zwycięstwa. A najlepiej wygrać walkę zanim na dobre się zacznie.
—
Bretoni i wasze umiłowanie intryg — Falx poklepał Lucana po ramieniu, planując najwyraźniej opuścić pokład.
Theodoryan zaledwie kiwnął głową z cieniem uśmiechu na ustach w ramach pożegnania, zanim odwrócił się na pięcie i prześlizgnął między nadal wiwatującym tłumem w drodze do swojej kajuty. Tłum zaczął być irytujący bez bezsensownej batalii zajmującej uwagę i czuł potrzebę medytacji, z której zrezygnował tego poranka z racji rumoru na
"Gwieździe".