Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2023, 10:03   #26
Bugzy Malone
 
Bugzy Malone's Avatar
 
Reputacja: 0 Bugzy Malone ma wyłączoną reputację
Walka nie potrwała długo i pomimo zmęczenia udało wam się wyjść z niej bez szwanku. S'Ula wzleciała nad las i rozejrzała się po okolicy. Kilometr lub dwa dalej bór przecinała ściana całkiem wysokich wzgórz, których czubki skryte były w zimowej mgle. Znajdowały się w kierunku, w którym i tak maszerowaliście, więc całkiem możliwym było, że znajdziecie wśród nich jakieś schronienie. Lub kolejne kłopoty. Czekać i zastanawiać się nie zamierzaliście, gdyż nawet pomimo rozgrzanych adrenaliną i walką ciał czuliście, że nadciąga coraz mocniejszy mróz. Stanęło więc na tym, że skierujecie swe kroki w kierunku wzgórz w oddali.

Po niespełna godzinie marszu przez zaspy usłyszeliście pierwsze wycie wilków. Jeszcze dalekie, ale zbliżające się z każdym waszym krokiem. Niedługo stało się dla was oczywiste, że bestie podążają za wami, wyłapując zapach grupy. Zostawiając za sobą las i wkraczając między skały widzieliście, jak ciemne kształty przemykają między drzewami, nie ujawniając się jednak. Przyspieszyliście kroku, jednak w obecnej chwili, ze śniegiem po kolana było to strasznie wymagające i wymęczające. Zapadał zmierzch, a wycie wilków nie ustawało, choć oglądając się za siebie, żadnego nie zauważyliście.

I gdy zdawało się, że nie dacie rady znaleźć żadnego schronienia przed zbliżającą się nocą, wychodząc na niewielką polankę S'Ula wypatrzyła w oddali coś, co wyglądało na wydrążone naturalnie w ścianie wejście do jaskini. Gdy zbliżyliście się, ujrzeliście spory, zionący czernią otwór prowadzący gdzieś w czeluści.


Co prawda mógł się tam kryć jakiś drapieżnik, ale z pewnością można było spróbować przeczekać tam noc i rozbić obóz. Zwłaszcza, że brzuchy dawały wam znać, że przydałoby się coś zjeść. Kierując się w tamtą stronę Vaeri jako pierwsza zauważyła, jak ze ścieżki, którą zostawiliście za sobą wyłaniają się wilki. Jeden, drugi, trzeci. Ostatecznie naliczyliście dziesięć. Dziesięć masywnych cielsk zbliżających się w waszą stronę. Powoli, z pochylonymi łbami, jakby wiedziały, że łowy dobiegły końca a finał jest kwestią formalności. Rozdzieliły się, zaczynając zachodzić was półokręgiem w tym samym tempie.

Do wejścia do jaskini mieliście jakieś dwadzieścia stóp, z pewnością dalibyście radę tam dotrzeć, nim drapieżniki znalazłyby się przy was. Jednak gdy zdawało się, że gorzej być nie może, na polanie pojawił się ktoś jeszcze. Dwie potężnie zbudowane, humanoidalne postaci pokryte grubym futrem o wilczych, paskudnych łbach. Nie mieliście wątpliwości, że to likantropy. Jeden z nich zawył przeciągle a wataha biorąca was półkolem zawtórowała mu wspólnym zaśpiewem. Po chwili oba wilkołaki pochyliły się, przybierając pozycję do biegu. Obnażyły kły, a ich ślepia płonęły wściekłą furią. Trzeba było błyskawicznie podjąć jakąś decyzję.

 
Bugzy Malone jest offline