Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2023, 11:16   #90
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację

Dzień egzaminu był ciężki. Wieczór po egzaminie był jeszcze cięższy. Zwłaszcza dla Donovana. Okazało się, że Koniec Łuku stał się centrum spotkań towarzyskich. Dzień w dzień różne kolegia i różne roczniki świętowały pierwszy zaliczony egzamin. Padał ze zmęczenia, ale był szczęśliwy. W końcu w ostatnim dniu nauki miał swoją imprezę.

***


- Nie wiem czy to dobry pomysł - wątpiła Tiliana. - Naprawdę na ulicach może coś łazić.

Tigal przywarł do ściany i natychmiast stworzył wokół siebie iluzję ściany. Trzeci dzień z rzędu dopracowywał swoje iluzje. Na razie tworzył bezgłowe istoty stworzone z eleganckich ubrań i kazał im się poruszać w różne storny. Szło mu coraz lepiej, choć nie tak dobrze jakby chciał.

I wtedy poczuł dziwną lepką maź na ramieniu. Odruch był zbyt silny. Wykoczył.

Ror i Tiliana zdębiały. Ze ściany z cegieł, zupełnie podobnej do wielu innych nagle wyskoczył Tigal. Jakby przez nią przeszedł. Ściana wyglądala całkiem normlnie… poza faktem że z jej podtawy coś wypływło. Ale wypływało w nienturalny sposób… jakby owa ciecz była czymś kierowana. Ów glut zaczął powoli rosnąć.

- Lepiej uciekajmy! - powiedziała Tiliana.

***


Viral miał kolejny problem do rozwiązania. Udało jej się przekonać Quezane do odstąpienia lokalu, który znalazła w pierwszym tygodniu. I tak benefity jakie z niego czerpała były niewielkie. Teraz stał pośród wielu umierających roślin. Proces powtarzał się każdego dnia. Sadziła je. Podlewała. Przyspieszała ich wzrost. A w nocy rośliny umierały. Czasem zdążyły wydać ziarna, innym razem nie…

- Nie mają światła - przemówił jej nowy towarzysz, który nie odstępował jej o krok, a jednak pozostawał niewidzialny dla innych.
- Musisz im stworzyć magiczne źródło światła, tak, żeby nikt nie odkrył, że tu rosną. Albo wynieść się stąd.

***


Zgodnie z zapowiedziami kolejny kurs w ramach Magicznych Aur był prowadzony przez innego wykładowcę. Zmieniono salę wykładową na bardziej ustronną, zamkniętą w surowych kamiennych ścianach z wysokimi oknami wychodzącymi na przejście do Biblioplexu.
Prowadzący był krasnoludem ubranym w biało-czarny, szykowny mundur Silverquill na który przywdziany miał napierśnik, a u pasa wisiało typowe regalium Zakutego Łba - pełen hełm. Wchodząc przez przejście dla wykładowcy zlustrował studentów uważnym spojrzeniem zza okularów o okrągłych szkłach. Podchodząc do biurka walnął na pulpit ciężką, okutą księgę. Hełm ustawił na biurku tak by był skierowany w kierunku uczniów. Co bardziej spostrzegawczy mogli dostrzec klejnoty wprawione w wizjery oraz ślady na pancerzu zarówno pozostawione przez magię jak i oręż.
- Witam na Magicznych Aurach, drodzy państwo. Nie będę was okłamywał, wasze szanse na zdanie w pierwszym terminie tego semestru, są marne. Ale daję wam słowo że dołożę wszelkich starań byście zrealizowali postawione przed wami zadania i w najgorszym wypadku mogli spokojnie zalać pałę po sesji z tróją w indeksie. Bardzo ciężko i boleśnie dla was zarobioną tróją, gwoli ścisłości.
- Moje nazwisko to Battlehammer. Prowadzę kurs Magiczne Aury: Metamagia w ujęciu Interdyscyplinarnym.
- Pod tą wiele mówiącą nazwą kryje się wykraczanie poza ortodoksyjne postrzeganie magii. Ile kultur i cywilizacji, tyle doktryn magicznych. Na tych zajęciach poznacie kilka z nich, dowiecie się o podłożach z jakich wynikają, by lepiej zrozumieć samo funkcjonowanie surowej magicznej energii. By zrozumieć że wasza własna percepcja i osobowość już mogą wpływać na to w co ta energia się uformuje. To podstawy metamagii. Po co wam to właściwie? Wielu czaromiotów radzi sobie bez tego całkiem dobrze. Powód jest prosty: im więcej będziecie wiedzieć o samej energii, protokole jej wykorzystania jakim są zaklęcia oraz jak wygląda ich interakcja z wami tym łatwiej będzie wam rozpracować i przyswoić sobie nieznane wam zaklęcia nawet z obcych doktryn magicznych. No i oczywiście część z was może jednak zechce zająć się modyfikacją zaklęć.
Krasnolud wyciągnął przed siebie dłoń. Księga na pulpicie otwarła się i z jej wnętrza zaczął dobywać się złocisty blask. Kilka tajemnych słów i w otwartej dłoni wykładowcy pojawiła się kula skoncentrowanego ognia, który ściekał z pomiędzy palców Battlehammera. Krople ognia spadały wyparowując zanim dotknęły ziemi.
- Chyba jeden z najbardziej znanych czarów. Ikona bitewnych magów. Niefinezyjna, brutalna i prosta metoda na wymazanie z rzeczywistości wiejskiej chałupy lub wyłączenia z walki oddziału zielonych wojaków. Gdyby każdy z was przygotowałby ten czar, jego wygląd by się różnił mniej lub bardziej a efekt byłby taki sam.
- Jednak każdy z nas ma swoje limity, ile jego umysł i ciało może przepuścić magicznej mocy. Co jeżeli padał deszcz i chałupa delikwenta nie bardzo będzie chciała chwycić ogień? Albo generał pomny na ekscesy czarodziejów dał każdemu żołnierzowi po zaklętym pierścieniu? Trochę słabo tak marnować przygotowane zaklęcie…
To powiedziawszy rzucił gromiące spojrzenie na ogień w swojej dłoni, którego płomienie zaczęły się zwijać i blaknąć aż przybrały formę idealnej kuli przypominającej bąbel zakrzywionej przestrzeni.
— W takim wypadku gwałtowna fala uderzeniowa sprawdzi się zdecydowanie lepiej. Albo… - znów skoncentrował się na zaklęciu, a kula z odkształcenia przestrzeni zamieniła się w czarny bąbel atramentu, a potem znów w trzaskający wyładowaniami niebieski płomień, przy każdej z tych zmian księga na pulpicie przewracała stronę.
- Pani w drugim rzędzie przy oknie. Mogę prosić o otwarcie jednego skrzydła?
Uczennica posłusznie wykonała polecenie widząc nadchodzącego w jej kierunku pedagoga. Ten stanął spokojnie przy otwartym na oścież oknie.
- Jaka to przyjemność z bycia czarodziejem jeżeli nie można sobie przywalić apokaliptycznym władowaniem energii od czasu do czasu?
Z młodzieńczym wigorem Profesor cisnął kulą przez okno. Kulisty piorun wyleciał z impetem po czym eksplodował wyładowaniami kilkadziesiąt metrów od gmachu wysoko nad głowami potencjalnych przechodniów.
- Heh… znów będzie marudzenie ze strony dziekana. Nic to. W ramach zaliczenia na koniec kursu każdy z was przygotuje sobie zestaw czarów tematycznych, zaprezentuje je i zreferuje w jaki sposób uzyskał dany efekt. Bądźcie przy tym kreatywni i nie bójcie się wyrażać siebie. Zniosę nawet knajacki język byleby dobrze opisywał co zrobiliście. A póki co - rzekł otrzepując ręce - zacznijmy właściwą część wykładu… Kto mi powie… jakie jest powiązanie między komponentami materialnymi a magiczną doktryną czarującego? Czemu ten sam komponent zadziała dla czarodzieja i dla kleryka?
Zajęcia Profesora Battlehammera były na wpół teoretyczne na wpół praktyczne, nie mówiąc już o zahaczaniu o inne przedmioty i dyscypliny. Często oddawał głos studentom i zadawał pytania o przyczyny danych zjawisk lub wydarzeń oraz tok myślowy studenta gdy ten szukał odpowiedzi. Czasem wyznaczał kogoś do rzucenia czaru a reszcie kazał obserwować czym się zaklęcie różniło od jego „podstawowej wersji”. W pewnym sensie wykład obejmował tyle tematów że gdyby nie wstęp to mógłby być o czymkolwiek.
- W ramach pracy domowej poszukajcie swego ja, napijcie się w pubie albo potrenujcie. Chcę was widzieć na następnych zajęciach śmielszych i bardziej błyskotliwych niż dzisiaj. - rzekł na zakończenie - Do widzenia i spokojnego dnia.

** Autorem części z profesorem Battlehamerem jest Stalowy. Dziękuję, za wspaniałe urozmaicenie sesji. ***
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline