Navaho wszedł na plac budowy w momencie, kiedy Yusuf kończył regenerować swoje siły na wypitym właśnie wampirze. To była już druga jego ofiara, a przecież jeszcze niedawno wchłonął Richarda. Indianin sam nigdy nie dopuścił się takiego czynu, ale słyszał, jak bardzo taki akt może namieszać w głowie osobnikom o słabszej sile woli. Chyba wolał nie wiedzieć, jaki bałagan może teraz panować w umyśle sędziego. Sam Turek kierował się z powrotem w stronę wejścia do świątyni... Pytanie tylko, czy żeby przyłączyć się do Boga Słońce, czy żeby wydać swój osąd?
- Tam, iluzja się rozwiała. - zawołał traper do komandosów, wskazując wejście. Tam znajdziecie Mitrę. Sprawdźcie swoje urządzenia! A tego - wskazał na Tzimische w kościanym pancerzu - potraktujcie ogniem, kule mu niewiele zrobią!
Navaho szarpnął za swoje kajdanki, zerkając w stronę Diaz wymownie. Jego bezużyteczność w tej sytuacji zaczynała go denerwować.
- Rozkuj mnie i daj mi broń, to wam pomogę. Mitra mógł mieć więcej sojuszników, którzy usłyszeli jego wezwanie, niż Ci tutaj. - wskazał na zakołkowane ciało.