Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2023, 01:54   #110
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


"Jak niewiele trzeba niektórym, by puszyli się niczym paw," Theodoryan skonstatował w myślach, przyglądając się świeżo upieczonej prawej dłoni kapitana Gratiusa. Juillen krążył po pokładzie epatując aurą człowieka, który błędnie oceniał własną wartość przez pryzmat stanowiska i czerpał czystą przyjemność z komenderowania innymi Żaglami. Całkiem zbędnego, jak Breton zdążył zauważyć w parę chwil - jak każdy okręt korsarski, tak i "Gwiazda" posiadała załogę, która wiedziała co robić. Zwłaszcza że niebawem mieli zakotwiczyć w porcie, co tylko motywowało Żagle do sprawnego wywiązywania się ze swoich obowiązków i niwelowało potrzebę komend. Bez wątpienia wielu z nich było naprawdę skorych do zstąpienia na stały grunt i utopienia się w morzu alkoholu oraz cielesnych przyjemności po otarciu o śmierć przy spotkaniu z morskim żmijem.

Theodoryan obserwował Juillena przez jakiś czas ze swojego miejsca na rufie statku, gdzie ulokował się na krótko po wejściu na pokład, z niewielką torbą podróżną przewieszoną przez tors i szklanym ostrzem na biodrze. Przelotnie zastanawiał się, ile różnic dzieliło obecnie lud Systresów i Bretonów, rozdzielonych przepaścią czasu i przestrzeni, a złączonych wspólnymi przodkami, Druidami z Galen. Tak jak Morayne miał styczność ze zbyt wieloma barbarzyńskimi Pogranicznikami na jego gust, tak odległych wyspiarzy znał jedynie z opowieści. Przyglądając się jednak napuszonemu Juillenowi nie miał najmniejszej ochoty zaspokajać zaledwie cienia ciekawości, w zamian bawiąc myśl mówiącą, że nawet korsarska hierarchia nie znosiła próżni. Tak jak Wysoka Skała, gdzie ksiąstewko upadłe o pierwszym brzasku było zastąpione przez nowy byt zanim kur skończył piać.

Tak jak "Gwiazda" sunąca wzdłuż mało ekscytujących, acz zdecydowanie malowniczych pustych rubieży Stros M'Kai, tak i Theodoryan przepłynął ciągiem myślowym w stronę swojej ojczyzny. Zastanowił się wpierw nad tym, czy dane mu będzie odnaleźć w porcie jakiś okręt wypływający do Daggerfall, który mógłby dostarczyć spisany poprzedniego wieczora list do jego pół-rodzeństwa i czy warto było w ogóle najmować do tego kogokolwiek w tym gnieździe korsarzy, konstatując iż najprędzej tylko straci na tym parę smoków, a korespondencja skończy jako rozpałka. Tudzież w jakimś rynsztoku czy wychodku. Gdy pierwsze oznaki względnej cywilizacji zaczęły wyłaniać się i urozmaicać pejzaż, odgonił od siebie te rozterki jak i rozważania, czy dumni Deleynowie nadal trzymali się niezłomnie idei "wróg mojego wroga jest moim sojusznikiem" tak jak reszta Wysokiej Skały, której zjednoczenie pod sztandarem Stanicy w pierwszym odruchu zostało uznane za mało wyszukaną krotochwilę, biorąc pod uwagę bretońską reputację.

Oparty o reling Morayne z zaciekawieniem śledził złotym spojrzeniem coraz to nowe punkty Portu Hunding wchodzące w pole widzenia, tak jak czynił to przy każdym przybyciu do nowego miejsca. Ciepła aura połączona z wizją rychłego stanięcia na powrót na twardym gruncie poprawiła nastrój Bretona na tyle, że zanucił nawet pierwsze nuty melodii sprzed lat.

To właśnie wtedy w jego uszy wwiercił się nader znajomy, świdrująco drażniący głos należący do Hlandrii Sedri. Ze skutecznie skwaszonym nastrojem, Theodoryan wyprostował się w swoim miejscu, z cieniem zaskoczenia przyjmując brak kroków niewolnego anturażu, który zdawał się być przyklejony do tyłów kobiety, a którego teraz próżno było szukać. Młodzieniec uznał, że argonianie musieli zostać oddelegowani do spakowania bagaży, lecz złowiwszy kątem oka stonowaną kreację zrewidował tą myśl, zastanawiając się czy Dunmerka zamierzała roztropnie postarać się nie zwracać uwagi na swoją osobę przy przybiciu do brzegu. W miejscu takim jak Port Hunding uwaga była wszak niepożądana.

Przystań ukazała się im już w pełni, wzbudzając nie lada poruszenie wśród Żagli, które to z kolei wypędziło Ine'Maya z bocianiego gniazda. Theodoryan poprawił torbę, z niezadowoleniem notując ciżbę w porcie, która miała konkurować z towarzystwem Dunmerki o tytuł najbardziej drażniącej rzeczy. Gładząc wnętrze przedramienia w bezprzytomnym odruchu, czarownik westchnął pod nosem, zajmując dłonie poprawieniem pasa z ostrzem.

Dowodzisz, iż merowie miewają specyficzne poczucie upływu czasu — odezwał się, wpatrując w coraz to bliższy pomost. — W końcu zaledwie niewiele ponad wiek dzieli kres epoki Dwemerów, a exodus Yokudan i podbój Hammerfell. Jeśli miałaś na myśli zenit potęgi Dwemerów, powinnaś większą wagę przykładać do precyzyjnego doboru słów, niż prób gardzenia innymi kulturami, Hlandrio Sedri.

Z tymi słowami Theodoryan pozostawił Dunmerkę na rufie, kierując się w stronę trapu właśnie opuszczonego na pomost.
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem