Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2023, 20:31   #5
Athos
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Jacek Pacek uwielbiał swoje życie. Nie lubił się wychylać, stąd mimo upływu lat wciąż pozostawał zwykłym posterunkowym. Nie przeszkadzało mu to w żadnym stopniu, choć ścieżka jego kariery była sprawą, przynajmniej w teorii, wciąż otwartą. Ze szwagrem, który piął się powoli lecz systematycznie w krakowskiej wojewódzkiej, spotykał się regularnie, najczęściej u teściowej na niedzielnym obiedzie, który obaj funkcjonariusze zawsze uzupełniali małą czystą dla kurażu. Szwagier Marek regularnie proponował, że może się u siebie rozejrzeć. Roztaczał wizje, opisywał uroki życia w wielkiej metropolii, a kiedy zostawali sami chwalił się miłosnymi podbojami na odznakę, lecz Jacek wolał wciąż uprawiać swój ogródek. Przede wszystkim uwielbiał swoją Halinkę, jej kuchnię, bujne loki po trwałej, a przede wszystkim wspaniałe rozłożyste biodra.
W niedzielę wiedział, że będzie tęsknił za tym wszystkim, co przez ostatnie kilka lat było stałym rytuałem. Nici z obiadu, tym bardziej flaszki ze szwagrem chwalipiętą, co gorsza zapowiadało się i na to, że Halinkę będzie oglądać tylko przelotnie. Złość pomieszana ze wstrętem, bo Jacek także nie lubił nadmiernej przemocy, sprawiła, że z trudem trzymał swoje nerwy na wodzy. Razem z najmłodszym na posterunku Pawłem Sitkiem, pilnowali terenu przed niewielkim tłumem. W odczuciu Jacka najgorszym było to, że prokurator, ani szef wciąż się nie pojawiali. Choć z tym pierwszym miał pewną wątpliwość. Osobą, która szybko i rzeczowo wyjaśniła, a później pokazała miejsce zbrodni była też prokurator. I tutaj niestety, w odczuciu Packa, kluczowym było słowo „też”. Młoda, ładna i wygadana, szwagier miałby pewnie pole do popisu dla swoich umiejętności, jednak on nie był takim lwem salonów. Nie była prokuratorem Arturem Górą, tym którego Jacek znał i którego spodziewał się zastać. To go przerastało, ciągle kątem oka obserwował więc, co robi pani prokurator i nie-prokurator, bo z tego co usłyszał od niej, niewiele zrozumiał. Wystraszony zapomniał również ją wylegitymować, o czym przypomniał sobie po czasie. Nie chciał się zbłaźnić, więc uznał, że teraz jest już na to za późno. Robił więc tylko dobrą minę do złej gry i od czasu do czasu machał rękami, upominając młodszego kolegę, by ten nie dopuszczał ciekawskich zbyt blisko.
Prokurator Artur Góra, którego Pola mogła znać wyłącznie ze słyszenia, a także szef miejscowej policji Arkadiusz Latała przybyli niemal równocześnie. Pośpiech, który widać im towarzyszył, pozostawił ślady zarówno w doborze garderoby, jak i jej schludności. Niemniej jednak obaj stanowczo ruszyli na miejsce zbrodni, aby zdobyć pierwsze informacje, które często są kluczowe w przypadku takich zdarzeń. W oględzinach towarzyszył im Pacek, który w kilku słowach nakreślił, kiedy przybył i co zastał na miejscu.
Kilka chwil później pojawili się technicy. Ze względu na specyfikę miejsca, decyzją prokuratora, droga prowadząca do Limanowej została tymczasowo zablokowana, a lokalna policja zajęła się wyznaczeniem objazdu. To sprawiło kolejną falę rozpaczy u Jacka Packa. Teraz był już pewien, że nawet na kolację z Halinką nie zdąży.
*
Podstawowe oględziny nie trwały długo, Apolonia mogła dostrzec, że kolega po fachu, w pewnym momencie czymś mocno zaaferowany zaczyna rozglądać się po tłumie gapiów. Pacek nie był głupi, jednak jego młodszy kolega już mądrością nie grzeszył. Palec kierunkowy powędrował w stronę młodej prokurator, a wraz z nim spojrzenia przybyłego prokuratora i komendanta Andrzeja Latały. Obaj mężczyźni ruszyli w jej stronę. Kiedy zbliżyli się wyczuła mocny zapach perfum. Zbyt mocny, jakby woda kolońska miała być przykrywką dla drugiego dna. Znała to. Ukrycie efektu nadmiernego spożycia alkoholu. Pozostawało pytanie, który z nich zbyt późno zakończył ostatnią imprezę. Czy wobec zaistniałej sytuacji miało to jakiekolwiek znaczenie?
Artur Góra, prokuratura rejonowa w Bochni. Pani zdaje się, czasowo na urlopie? - Pola była pewna, że to nie prawnik ma słabą wątrobę albo zbyt późno zakończył lub rozpoczął wczorajszy wieczór, lecz drugi z mężczyzn, który wykorzystując chwilę jej wahania przystąpił do prezentacji.
Podkomisarz Arkadiusz Latała z miejscowej policji, to moi chłopcy ogarniają ten bajzel – uśmiech nie znikał z delikatnie zaczerwienionej twarzy, biła z niego nienaturalna pewność siebie – pani prokurator wydaje mi się swojsko znajoma, nie mylę się?
Pola Antonowicz. Prokuratura okręgowa Kraków. Tak. Jestem tu całkiem przypadkowo. Miał być spokojny spacer, ale jak widać praca dopada człowieka wszędzie. Niestety pojawiłam się tu już po znalezieniu zwłok przez miejscowych. - odpowiedziała najpierw Górze. Potem zwróciła się do policjanta: - Owszem, swoja jestem – jak tu mówią. Urodziłam się w Tarnawie. Ale pana chyba nie kojarzę. - Wnikliwie wpatrywała się w twarz podkomisarza, usiłując sobie przypomnieć czy należał do autochtonów.
Pewnie nie pamiętasz mnie... - policjant próbował zbadać jej reakcję, poziom płynów a i pewna wiedza, którą w ciekawych okolicznościach nabył dodawały mu pewności siebie.
- Ale moja pamięć jej zawsze bezbłędna. – szedł odważnie – nie pasowałaś tutaj. Siódma A pamiętam! - patrzył na jej reakcję - Piękna tak jak Angelina Jolie, boska jak z obrazka i bardziej inteligentna niż Prezes! - gdyby mógł napiąłby każdy mięsień twarzy licząc na jej szczery uśmiech.
*
Halinka uwielbiała chodzić na klachy. Jacek nigdy nie był tego szczególnym entuzjastą. Powód był banalny: czas dla bab oznaczał jedno, nie było czasu dla niego!
Niedzielnego południa nie mógłby zaliczyć do udanych, gdyby nie jeden mały zbieg okoliczności. Dzień wcześniej ukochana żona spędziła na plotkach ze znajomymi. Ukochana Halinka była zawsze cennym źródłem informacji. Wśród ich natłoku, które czasem w swojej głowie odnotowywał, jedna okazała się niedzielnego dnia bezcenna. Do Antonowiczów przyjechała córka. Ba, jaka córka! Pani prokurator z Krakowa, która przedstawić miała przyszłego zięcia. Ten, jak wynikało z zasłyszanych plotek nie przyjechał, bo był impotentem! A jak w reklamach mówią, tylko tabletki i dzida gotowa, ale on nie chciał. - Jacek usilnie wszystko to układał sobie w głowie - A to drań! Koniec ślubu, koniec marzeń. Ja tam ciągle rucham Halinkę i mogę! - dodawał sobie animuszu, układał szybki plan jak przedstawić swoją wersję wydarzeń przełożonemu. Kiedy prokurator przyglądał się zwłokom, na krótką chwilę Pacek przeciągnął szefa na bok, aby w dwóch zdaniach wyłuszczyć mu prawdę o tej dziwnej prokurator, która miała to nieszczęście, że zawstydziła Jacka, jakby sama nie miała powodów do wstydu.
Gdyby nie nacisnęła mi na odcisk, a przede wszystkim ten pedał od Bidów nie dał się zabić, milczałbym jak grób, takie mam zasady – pomyślał Jacek.
 
Athos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem