Wiejący od morza wiatr chłostał niewzruszony monument wielkiego wojownika i było w tym coś niezwykle symbolicznego. Jego kamienne oczy widziały niezliczone lata i przeżyły wielu władców, o których już tylko pamięć w księgach została. Patrzył ku zachodowi i nie było w tym krztyny przypadku choć mało kto zapewne zdawał sobie z tego sprawę. Zachód bowiem po zatonięciu Yokudy był kierunkiem w jakim ruszył eksodus jego mieszkańców. A spojrzenie kamiennych oczu nie miało w sobie nic z osadnika, czy uchodźcy.
Patrzący nań z dala Yared w milczeniu kontemplował jego sylwetkę. Miała w sobie coś co dla Redgarda mogłoby być nie do pomyślenia. Bystre oko bowiem w mig dostrzegało rażący szczegół jakim był brak miecza, czy innej broni. Wielki redgardzki mistrz bez miecza? Niczym kupiec, czy dworak? Jakąż zniewagą by to było w kamieniarskim dziele by coś takiego witało przybyłych na Stros M’Kai? Nie było nią jednak w żadnym razie. Hunding bowiem był ze swym mieczem tak silnie związany, że nie potrzebował dlań stalowej formy w jaką przyoblekany jest ów przedmiot przez każdego kowala. Władał czymś co niektórzy zwali myślostrzem. Shehai. Najczystszą formą miecza zrodzoną z samej tylko myśli wojownika. I nie była to żadna legenda, czy symbolik, a zimna jak stal prawda, która posłała do grobu wielu jego wrogów.
Yared nie miał wątpliwości. Mężczyzna w jego wieku nie żyje już mrzonkami młodości. Mistrzostwo Shehai nie było i nie będzie jego drogą, choć istnieli Redgardzi, którzy po dziś dzień tę sztukę naśladowali. On był jednak prostym nomadem i choć wielki szacunek i podziw skrywał dla tego kunsztu, potrafił tylko kuć stal i nią władać. Co innego Kej’kerni. Jego cudowna niczym oddech pustyni pani żona miała w sobie siłę niezmąconą tamrielskim wyrachowaniem, które czasem przemawiało przez Yareda i bezpowrotnie naznaczyło skazą jego ducha.
Spojrzał jeszcze na stary zmurszały głaz na nabrzeżu będący pierwszym na drodze do pomnika Hundinga kamieniem pielgrzymów. Piraci i żeglarze zwyczajowo zarzucali nań cumy. Ale wytarte litery staroyokudańskiego alfabetu były nadal czytelne:
Królestwo moje nie jest z tego świata,
Bo je wyśniła w gwiazdach myśl skrzydlata,
Lecz z tego świata jest mój miecz żelazny!
Niech lśni dobyty, pochwie nieprzyjazny!
Bo najpiękniejsza myśl rzekła człowiecza:
„Raj mój spoczywa w cieniu mego miecza.“1)
Jakże proste i trafne.
- Gotowe! - Krzyk dokerów oznajmił, że urządzenia do podźwignięcia klatek z piaskożerami były gotowe. Należało niezwłocznie dołączyć do Kej’kerni. Płochliwi piraci ponownie gotowi zrobić coś głupiego i należało ich trzymać na dystans od wierzchowców.
- Jest taki jak nam opowiadano - rzekł chwilę później do pani żony pieszczotliwie gładzącej łuski na grzbiecie piaskożera, komentując statuę Hundinga. Nie ukrywał przy tym poruszenia, które rozgrzewało go bardziej niż pojedynek z Dingami. Umrzeć wszak można zawsze i wszędzie. Zobaczyć ślad wielkiego Mistrza, tylko tu i tylko teraz - Proponuję dziś ruszyć pod postument. I złożyć w ofierze broń obu barbarzyńców.
1) Fragment L. Staffa