Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-05-2023, 14:16   #111
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Port Hunding, 20. dnia Pierwszego Siewu 2E 581

Nim jeszcze żaglowiec przybił do pomostu zatrzymując się od niego na odległość dwóch ramion, ogarnięty żarłoczną niecierpliwością khajiit wspiął się z nieludzką zwinnością na reling, a potem skoczył w dół na deski pomostu budząc swoim wyczynem nieliche zamieszanie i popłoch wśród miejscowych. Niektórzy handlarze cofnęli się natychmiast trącając jedni drugich, pokrzykując gniewnie i wymachując kijami z żywym ptactwem.

Schodzący z podwyższenia rufy Theodoryan wychylił się nieznacznie za barierkę schodów. Widział jak cętkowany drapieżca podnosi się z czterech łap z powrotem na dwie i machając z zapałem ogonem zaczyna rozmowę z wysoką ciemnowłosą kobietą trzymającą w rękach miotające się szaleńczo indyki.

- Co to za okręty? - stojący opodal Lucan Vespanius złapał za ramię przechodzącego marynarza i wskazał palcem na inne kotwiczące w zatoce żaglowce. Pirat, jeden z tych opłakujących utracone w zakładach złoto, strząsnął dłoń młodzieńca ze swojego ramienia z grymasem pogardy, ale po chwili namysłu podążył wzrokiem za palcem Nibenejczyka.

- Ten niski trójmasztowiec to jakiś dunmerski łapacz niewolników - powiedział wzruszając ramionami - Nie znam tych znaków na fladze. Zapytaj ich sam, a najpewniej za miesiąc będziesz już harował w kajdanach w kopalni soli na Vvardenfell. Tam jest Morska Włócznia, szkuner najbardziej szalonej redgardzkiej suki na tych wodach, kapitan Kaleen. Ten bryg to Oddech Kynaret ze Złotego Wybrzeża. Tamte dwa dalej są z Abahy, a przynajmniej tak wyglądają. Innych nie znam, ale wszyscy oni żyją z darów morza jak i my. A teraz idź precz, zanim mnie kapitan zjebie za to, że tracę na ciebie czas.

Pozostawiony samemu sobie młody zaklinacz zaczął wodzić spojrzeniem po masztach i kadłubach stojących na kotwicach żaglowców. Morayne stracił zainteresowanie jego osobą, kiedy na opuszczonym z trzaskiem trapie stanęli Gratius i Juillen. Obaj Żagle zeszli w dół poruszając się w sposób zdradzający wielkie obycie z chybotliwą naturą statków, unieśli ręce w geście pozdrowienia witając pięciu przepychających się przez tłum zbrojnych.

Gromada handlarzy ucichła natychmiast, toteż w zawieszonej nad pomostem ciszy dało się słyszeć jedynie gdakanie i kwakanie żywych kur i kaczek oraz górujący ponad tymi odgłosami gulgot przerażonych indyków.

- Nie jesteś tu pierwszy raz, kapitanie - oznajmił władczym głosem jeden z nich, ciemnoskóry Redgard o niezwykłych jasnoniebieskich oczach - Jego miłość namiestnik Bhosek af-Lahrek zaszczyci cię widzeniem, kiedy przyjdzie ku temu czas.

Najwyraźniej tylko czekając na te słowa, inny ze zbrojnych wyciągnął do przodu trzymaną oburącz ciężką klepsydrę z litego złota i cieniutkiego jak włos szkła, o wypełnionej po brzegi drobnym czerwonym piaskiem górnej komorze. Theo przechylił nieco głowę widząc, że piasek wciąż pozostaje w górnej części instrumentu, pomimo otwartego lejka i ruchów rąk niosącego klepsydrę człowieka.

- Czuję ogromną wdzięczność w obliczu tego zaszczytu - odpowiedział Aventus Gratius przejmując wręczony mu instrument. Colovianin wypowiadał swoje słowa wystarczająco beznamiętnie i sucho, aby Morayne utwierdził się w przekonaniu, że ogląda powtarzalną i mającą stałą formę powitania każdego wpływającego do Portu Hunding kapitana.

Niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pierwsze drobinki czerwonego piasku zaczęły przesypywać się przez wąziutki lejek pomiędzy komorami.

- Możecie zejść na ląd - oznajmił niebieskooki Redgard - Przestrzegajcie praw namiestnika Bhoseka, a będziecie mile widziani. Złamcie je, a dotknie was sroga kara. Witajcie w Port Hunding.

Ledwie przebrzmiały ostatnie z tych słów, statkokrążcy ściskający w rękach rozliczne dobra na nowo podnieśli swój gromadny wrzask.

Dodatkowa scenka fabularna w oczekiwaniu na pozostałe posty graczy. Oficjalnie możecie już zejść na ląd, tylko się najpierw przepchnijcie przez tę zgraję handlarzy.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-05-2023, 16:58   #112
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Dopytał jeszcze Juillena gdzie go szukać i zszedł z trapu. Nie musiał się martwić o zabranie bagaży. Niewiele tego miał. Ot to co przy sobie. Nie licząc tego co przy sobie nie miał, ale to odbierze sobie w odpowiedniej chwili. Wmieszał się szybko w tłum i znalazłszy sobie dogodne miejsce w cieniu portowego żurawia, na jego cokole pykając ciągle słodkawe ziele obserwował spod przymróżonych oczu otoczenie. A było co wypatrywać.

A to futrzaka, któremu ślina ciekła z pyska na widok indorów. Łakomstwo zaiste musi kiedyś zgubić tego ogoniastego. Ciekaw był wielce co zrobi po zakupie żywizny. Uda się do karczmy żeby mu ten drób upiekli?

A to czy sierściuch nie ma ogona, innego niż ten wrośnięty w tyłek. Złe słowa były rzucone i Redgard z Anvil czuł, że nie na wiatr tylko one rzucone były. I chociaż cętkowany najwidoczniej lekce je sobie ważył, Cień i jego postanowił przy życiu spróbować utrzymać, tak jak to zrobił już z dzikusami, choć od tych podziękowań nie oczekiwał. Robił to i tak tylko z czysto egoistycznych pobudek. Z zimnej kalkulacji, że sam ruinom krasnoludów serca wyrwać nie zdoła.

Ciekaw był więc czy Malowany zejdzie z pokładu o własnych siłach czy będzie potrzebował ramienia Krwawej małżonki. Czy nadzorować będą wspólnie rozładunek jaszczurów i gdzie się z nimi udadzą. Przedziwne wierzchowce. Przydatne w boju i być może w eksploracji zakopanych artefaktów ale wielce kłopotliwe w transporcie i przechowaniu. Na pewno sensację niemałą wzbudzą na nabrzeżu.

Obserwował rozmowę kapitana z Pięściami, kroki czarowników. Ciekaw był co pocznie Dunmerka z jaszczurzą świtą.

Ciżbę w końcu przepatrywał przy nabrzeżu się kłębiącą. Wyłapywał w niej handlarzy, naciągaczy, strażników, żebraków, marynarzy i zwykłych łajdaków.

A nade wszystko jednak wypatrywał posłańca, który na nich miał czekać w porcie. Ktoś miał ich przybycia wyglądać, ktoś na nich miał czekać. Ktoś ich wynajął i złotem płacił by przybyli cali.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)

Ostatnio edytowane przez GreK : 21-05-2023 o 18:52. Powód: Akapity (dziękuję Keth ;) )
GreK jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-05-2023, 13:07   #113
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Wiejący od morza wiatr chłostał niewzruszony monument wielkiego wojownika i było w tym coś niezwykle symbolicznego. Jego kamienne oczy widziały niezliczone lata i przeżyły wielu władców, o których już tylko pamięć w księgach została. Patrzył ku zachodowi i nie było w tym krztyny przypadku choć mało kto zapewne zdawał sobie z tego sprawę. Zachód bowiem po zatonięciu Yokudy był kierunkiem w jakim ruszył eksodus jego mieszkańców. A spojrzenie kamiennych oczu nie miało w sobie nic z osadnika, czy uchodźcy.
Patrzący nań z dala Yared w milczeniu kontemplował jego sylwetkę. Miała w sobie coś co dla Redgarda mogłoby być nie do pomyślenia. Bystre oko bowiem w mig dostrzegało rażący szczegół jakim był brak miecza, czy innej broni. Wielki redgardzki mistrz bez miecza? Niczym kupiec, czy dworak? Jakąż zniewagą by to było w kamieniarskim dziele by coś takiego witało przybyłych na Stros M’Kai? Nie było nią jednak w żadnym razie. Hunding bowiem był ze swym mieczem tak silnie związany, że nie potrzebował dlań stalowej formy w jaką przyoblekany jest ów przedmiot przez każdego kowala. Władał czymś co niektórzy zwali myślostrzem. Shehai. Najczystszą formą miecza zrodzoną z samej tylko myśli wojownika. I nie była to żadna legenda, czy symbolik, a zimna jak stal prawda, która posłała do grobu wielu jego wrogów.
Yared nie miał wątpliwości. Mężczyzna w jego wieku nie żyje już mrzonkami młodości. Mistrzostwo Shehai nie było i nie będzie jego drogą, choć istnieli Redgardzi, którzy po dziś dzień tę sztukę naśladowali. On był jednak prostym nomadem i choć wielki szacunek i podziw skrywał dla tego kunsztu, potrafił tylko kuć stal i nią władać. Co innego Kej’kerni. Jego cudowna niczym oddech pustyni pani żona miała w sobie siłę niezmąconą tamrielskim wyrachowaniem, które czasem przemawiało przez Yareda i bezpowrotnie naznaczyło skazą jego ducha.
Spojrzał jeszcze na stary zmurszały głaz na nabrzeżu będący pierwszym na drodze do pomnika Hundinga kamieniem pielgrzymów. Piraci i żeglarze zwyczajowo zarzucali nań cumy. Ale wytarte litery staroyokudańskiego alfabetu były nadal czytelne:

Królestwo moje nie jest z tego świata,
Bo je wyśniła w gwiazdach myśl skrzydlata,
Lecz z tego świata jest mój miecz żelazny!

Niech lśni dobyty, pochwie nieprzyjazny!
Bo najpiękniejsza myśl rzekła człowiecza:
„Raj mój spoczywa w cieniu mego miecza.“
1)

Jakże proste i trafne.

- Gotowe! - Krzyk dokerów oznajmił, że urządzenia do podźwignięcia klatek z piaskożerami były gotowe. Należało niezwłocznie dołączyć do Kej’kerni. Płochliwi piraci ponownie gotowi zrobić coś głupiego i należało ich trzymać na dystans od wierzchowców.

- Jest taki jak nam opowiadano - rzekł chwilę później do pani żony pieszczotliwie gładzącej łuski na grzbiecie piaskożera, komentując statuę Hundinga. Nie ukrywał przy tym poruszenia, które rozgrzewało go bardziej niż pojedynek z Dingami. Umrzeć wszak można zawsze i wszędzie. Zobaczyć ślad wielkiego Mistrza, tylko tu i tylko teraz - Proponuję dziś ruszyć pod postument. I złożyć w ofierze broń obu barbarzyńców.

1) Fragment L. Staffa
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23-05-2023, 16:53   #114
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Port Hunding, 20. dnia Pierwszego Siewu 2E 581

Kiedy ceremonii stało się zadość, pięciu gwardzistów namiestnika odeszło pomostem na ląd, a wówczas Gwiazdę zalał ponownie zgiełk i harmider płynący z dwóch źródeł - jednym byli natarczywi handlarze, którzy zaczynali się już targować z przewieszonymi przez relingi Żaglami; drugim zaś ta grupa marynarzy, która pod czujnym okiem Juillena wyciągała z ładowni częściowo wybudzone ze śpiączki piaskożery. Pamiętni dramatycznych wydarzeń sprzed dwóch dni, piraci dokładali wszelkich starań, aby przypadkiem nie zdenerwować łuskowatych wierzchowców, pracując przy linach i kołowrotkach pod czujnym nadzorem pary mistrzów miecza.

Pozostali pasażerowie nie mitrężyli czasu, zarzucając na ramiona i plecy swoje podróżne sakwy i tobołki. Złotoskóra Minorne ze Zmierzchu pierwsza zeszła z trapu, w ślad za nią podążył Theodoryan oraz dwaj orsimerscy mocarze. Obaj orkowie mieli na sobie pełne płyty, ciężkie i nieporęczne, na dodatek niemal natychmiast rozgrzewające się nieznośnie w skwarze słonecznego dnia. Wieńczące hełmy orków czerwone kity zwisały smętnie po bokach głów obu mężów, a na ich topornie ciosanych gębach lśniły pierwsze krople potu.

Taksując obu ciężkozbrojnych Morayne zadawał sobie w duchu pytanie jak długo mogli wytrzymać w tych zbrojach wystawieni na tak gorącą aurę. Lud Wrothgaru nie bez powodu uchodził za twardy niczym stal i wyborny w kowalskim rzemiośle, wszelako czymś innym była praca w kuźni w Orsinium, gdzie na zewnątrz warsztatu wypluta w pośpiechu ślina zamarzała jeszcze w powietrzu, a czymś innym ta sama robota w gorącym klimacie Stros M’Kai.

Mężczyźni o wyglądzie cesarskich dezerterów, przez cały rejs trzymający się własnego towarzystwa i spozierający podejrzliwie na towarzyszy wyprawy, ubrali się znacznie lżej od orków trocząc swe skórznie do grzbietów i wkładając przewiewne podróżne stroje z miękkich tkanin. Przedzierając się przez handlarzy nie szczędzili im kuksańców i przekleństw, toteż zgraja sprzedawców szybko rozstąpiła się na krawędzie pomostu czyniąc przejście tym pasażerom, którzy w ogóle nie byli zainteresowani ich towarami.

Na krańcu pomostu, wśród krążących na wszystkie strony mieszkańców, stała nieruchomo wpatrzona w przybyszów postać. Idąca przodem Minorne rozpoznała w młodej kobiecie czystą krew Bosmerów, kipiącą w muskularnym gibkim ciele, w smoliście czarnych oczach i niebieskich tatuażach przecinających piękną na swój sposób, choć dziką jednocześnie twarz leśnej elfki.

- Pani Minorne, pan Morayne, bracia krwi Durzub i Durzum, dziesiętnik Corrudus - Bosmerka wyprostowała się sprężyście na widok członków ekspedycji, przesunęła bystrym spojrzeniem po kolejnych twarzach. Theodoryan pewien był, że nigdy wcześniej nie widział jej na oczy, a mimo to elfka bezbłędnie go rozpoznała; podobnie jak innych pasażerów Gwiazdy.

- Bądź pozdrowiona. Pozostali właśnie schodzą z pokładu - oznajmiła Minorne wyrastając ponad córę Puszczy Valen niczym olbrzym z dalekiej północy nad ludzkim pacholęciem - Mam głęboką nadzieję, że mój drogi przyjaciel Neramo nie musiał zbyt długo oczekiwać naszego przybycia. Mnie samej śpieszno, by móc się z nim zobaczyć.

- Mistrz Neramo nie przebywa w mieście - odpowiedziała mała elfka zadzierając w górę głowę i Theodoryan mógłby przysiąc, że dostrzegł w jej czarnych oczach jakiś hardy błysk - Ale twe życzenie rychło się spełni, pani. Wyruszamy niezwłocznie.

”Wyruszamy niezwłocznie” to deklaracja, która części pasażerów zapewne zagotowała krew bardziej niźli rozpalone słońce. Trochę jednak potrwa zanim Redgardowie wylądują swoje wierzchowce, a Hlandria Sedri swoje skrzynie i kufry, toteż wykorzystajcie ten czas na zawiązanie pierwszej znajomości z Bosmerką, która nie zdążyła się jeszcze przedstawić.

Więcej info za chwilę w komentarzach.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 25-05-2023 o 19:53. Powód: Drobne zmiany w dialogach Minorne na wniosek Alex
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-05-2023, 03:36   #115
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


Zejście na deski pomostu, które w przeciwieństwie do desek pokładu ”Nefrytowej Gwiazdy” nie miały prędko zabujać się mu pod nogami, Theodoryan powitał z cieniem ulgi. Gęściejszym niż przewidywał, lecz swoją rolę odgrywało tutaj nieprzyzwyczajenie do żeglugi otwartym morzem, pozornie bezkresnym, jak i bliskie spotkanie z rzekomym pomiotem Hircyna. Wszak na stałym gruncie Stros M’Kai nie wisiało nad nimi ryzyko napotkania monstrum większego od trójmasztowca. Tutaj zagrożenia przybierały już o wiele bardziej znajome formy, a co ważniejsze - łatwiejsze do opanowania czy spacyfikowania.

Kierując się w ślad za Minorne ze Zmierzchu i braćmi Orsimerami - instynktownie puszczając ten duet przodem i sytuując się dwa kroki za, by móc spoglądać naprzód ponad ich szerokimi ramionami - czarownik był pomny tychże zagrożeń. Port Hunding, mimo że wypadało nad wyraz blado w porównaniu do Daggerfall, Stanicy czy redgardzkiej Warowni, miało czelność uzurpować sobie miano miasta z prawdziwego zdarzenia, nawet jeśli z prawdziwymi miastami dzieliła je tylko prędkość, z jaką sakiewki czy kieszenie nieuważnych przybyszy były opróżniane w tłumie. Theodoryan był przekonany, że korsarska stolica wręcz przodowała w tej kategorii, mając żywo w pamięci słowa siwego mędrca, jakie usłyszał w Kowadle.

— “Port Hunding. Nigdzie nie znajdziesz równie ohydnej przystani łajdactwa i występku.”


Z tego też powodu Morayne o wiele uważniej śledził spojrzeniem coraz to kolejne twarze i sylwetki w ciżbie, bezustannie analizując rozstępujący się przed orsimerami motłoch. Jedną rzeczą, którą Port Hunding mogło się poszczycić - nie licząc ciekawej architektury w wielu miejscach będącej mariażem Yokudy i Dwemerów - był zaskakujący kosmopolityzm. W parze z nim szły towary z przeróżnych stron świata, czasami równie egzotycznych co niektóre sylwetki. Theodoryan mógł przysiąc, że na którymś straganie w oddali błyszczał nawet tradycyjny, zakrzywiony miecz Ostrzy. Bursztynowe spojrzenie wyłowiło również tuzin butelek wina z jakże znajomą pieczęcią Château Morayne.

Breton nie spodziewał się, aby ich pracodawca uznał za stosowne osobiście powitać ich w porcie, wobec czego wcale nie zdziwił się faktem, że do tego zadania oddelegował Bosmerkę. Uprzednio, jak wnioskował po jej znajomości ich imion, w przejawie naukowej skrupulatności dzieląc się z nią ich tożsamościami i instruując, by jak najprędzej przywiodła ich przed jego oblicze. Co mogło okazać się kłopotliwe i być może nie w smak kilku osobom.

Niezwłocznie może nadejść później, niż byś sobie tego życzyła, Bosmerko-Bez-Imienia — Theodoryan wysunął się nieco do przodu, słysząc znajomy chód współpasażerów za plecami. Skóra naprawdę zaczynała go świerzbić niemożebnie przez bycie otoczonym zewsząd. Czarownik spojrzał przez ramię, na chwilę znacząco zawieszając bursztynowe spojrzenie na mechanizmie, który miał wyciągnąć piaskożery Panmęża i Paniżony na brzeg. Ku powszechnej uldze Żagli i trwodze portowych przekupów. — Niektórzy z nas niestety potrzebują więcej czasu, aby być gotowym do drogi. Redgardzkie małżeństwo może zechcieć wyzwać cię na pojedynek, jeśli zasugerujesz pozostawienie ich bestii pod pieczą Żagli w imię niezwłoczności. Wybierz bardziej rozsądne miejsce i czas, Bosmerko-Bez-Imienia.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 25-05-2023 o 03:53.
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-05-2023, 12:32   #116
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Port Hunding, 20. dnia Pierwszego Siewu 2E 581

Leśna elfka skinęła nieznacznie głową, co Theodoryan przyjął za gest przyznania się do braku manier.

- Jestem Sildriel - oznajmiła podnosząc prawą dłoń w bezwolnym odruchu do noszonego na piersiach kamiennego krążka, zawieszonego na rzemyku i pokrytego runicznymi znakami - Służka mistrza Neramo i jego posłanniczka. Mistrz przebywa w dolnym obozie, na wydmach pogórza Ogrzych Zębów. Jedno z wejść do Bthzarku zostało odkopane, toteż nie chce on zwlekać z wejściem do miasta. Przysłał nas do portu, abyśmy zebrali was w grupę i poprowadzili do obozu.

- Was? - zapytał Theodoryan unosząc brwi i wodząc znacząco wzrokiem po wypełniających nabrzeże przechodniami.

- Mnie i uczonego Rulorna, brata mistrza Neramo - odpowiedziała Sildriel - Oczekuje was w domu, który wynajęliśmy dla potrzeb ekspedycji w mieście. Nie będzie zadowolony… na Y’ffre, co to za raban?!

Bosmerka ruszyła z miejsca przeciskając się pomiędzy pasażerami Gwiazdy w kierunku, z którego dobiegały przeraźliwe indycze gulgoty. Rozstępujący się przed nią najmici w jednej chwili odsłonili znajdujące się za ich plecami źródło odgłosów, bynajmniej nie kryjąc swojej wesołości.

Czarne oczy w kształcie migdałów skrzyżowały się z zielonożółtymi okrągłymi ślepiami, prześlizgnęły się po cętkowanym futrze i unoszących się w powietrzu czarnych ptasich piórach. I obserwujący Sildriel z boku Nazz dałby głowę, że w skrzących się żywo oczach elfki na krótką chwilę pojawił się wyraz głębokiej i czystej nienawiści, który zniknął uderzenie serca później zastąpiony pozornie beznamiętną obojętnością.

Czując na sobie ciężar licznych spojrzeń, Ine May wyprostował się na całą wysokość cielska, ale nie zdejmując przy tym jednej tylnej łapy z przygwożdżonego nią do ziemi indyka. Oszalały z przerażenia ptak darł się wniebogłosy, podobnie jak dwie pary jego pierzastych kuzynów trzymane za nogi w przednich łapach khajiita.

- Trzeba tak nacisnąć, żeby nic nie złamać - oznajmił mentorskim tonem drapieżca - Wtedy robią najśmieszniejsze dźwięki. Ten khajiit wie, co mówi.

Sildriel odwróciła się od Maya, spojrzała z powrotem na stojących obok siebie Minorne i Theodoryana.

- Możecie dostać tyle czasu, ile jest niezbędne do załadunku wynajętych przez mistrza zaprzęgów - powiedziała - Im później wyjedziemy, tym większe będzie jego niezadowolenie. Z woli i łaskawości mistrza to może wejść w progi jego domu, ale Y’ffre mi świadkiem, bez tego rozwrzeszczanego ptactwa. Brat mistrza poświęca każdą wolną chwilę studiom, nie cierpi kiedy nie może się nad nimi skupić.

Wypowiadając twardo brzmiące słowa Bosmerka ani razu nie spojrzała na Maya, ale mówiąc „z woli i łaskawości mistrza to może wejść w progi” wycelowała rękę w stronę khajiita jasno dając do zrozumienia, że właśnie jego miała na myśli.

Minorne pochyliła kurtuazyjnie głowę.

- Skoro pośpiech jest tak wskazany, proszę zaprowadź mnie teraz do mistrza Rulorna. Postaram się nie opóźniać kroku i obiecuję, że zaraz potem będziesz mogła wrócić po resztę. Przepraszam, ale mus mi się z nim pilnie rozmówić.

- Wybacz, pani. Mistrz Rulorn kazał mi przyprowadzić wszystkich. Nie będę szukała reszty, kiedy wrócę po drugą grupę. Zaczekamy, aż wszyscy będą gotowi.

I chociaż wobec osoby Minorne Sildriel zachowywała wyważoną uprzejmość, coś w brzmieniu jej głosu pozwalało Theodoryanowi domniemywać, że córa Puszczy Valen nie zwykła zbytniej sympatii do mieszkanki Alinoru.

Mała scenka obyczajowa i kilka dodatkowych informacji. Bosmerka zamierza poczekać na zebranie całej grupy, zanim poprowadzi Was ulicami miasta do domu wynajętego przez Waszego zleceniodawcę. Więcej szczegółów niebawem w komentarzach.

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 25-05-2023 o 17:55. Powód: Drobne korekty w wypowiedzi Minorne wedle sugestii Alex
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-05-2023, 14:30   #117
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Rejs w końcu dobiegł końca. Kej'kerni dziękowała bogom za to. Nawet jeżeli statek w porównaniu z człowiekiem wydawał się wielki i solidny, to już w porównaniu z bezkresem morza, ot takiej wodnej pustyni, już nie.

Po pojedynku troskliwie zajęła się Yaredem, który w starciu ucierpiał bardziej niż ona. Przy pomocy daru jaki otrzymała od Zetha, przyspieszyła gojenie się ran i jej mąż, jej pan, mógł o własnych siłach opuścić tę łupinę.
Z pełną nieufnością, chociaż bez okazywania jej, przyglądała się jak ich właściwość zostaje postawiona na stałym lądzie. Po incydencie, który tak nadszarpnął wątpliwe zaufanie jakim załoga statku jak i część gości została obdarzona, nie było to wcale dziwne.
Gdy już ich cały dobytek został rozładowany Yared wskazał na monumentalny posąg.
Słowa wychwalające majestat i dostojeństwo statuły, które wielokrotnie słyszała z ust starszych, choć prawdziwe i płynące prosto z serca, nie były w stanie opisać wrażenia jakie wywoływał posąg Hundinga.
- Jest nawet wspanialszy - odparł Kej'kerni. Jej głos wyrażał podziw i oddanie dla legendarnego przodka. - Choćby natychmiast mój panie - czule zwróciła się męża. - To będzie najlepsze co z tą bronią można zrobić - zgodziła się na propozycję męża.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-05-2023, 19:46   #118
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Qqim tsusmem s Sandur ɣlayen - Redgard poklepał uspokajająco wierzchowca.
Wyglądało na to, że oba zwierzęta doszły do siebie bez uszczerbku na zdrowie. Zarówno Sandur jak i Makani były już usypiane w ten sposób, ale rejs był to ich pierwszy. Zresztą podobnie jak samych Redgardów. Nieco większy samiec wyprężył dumnie łuskowate ciało i syknął gniewnie na nielicznych przekupniów, którzy obwieszeni wszelakim dobrem nie ustępowali w swych staraniach o utarg. Niebaczne na nich małżeństwo dosiadłszy wierzchowców skierowało je ku zgrupowaniu reszty współpasażerów by obwieścić swój zamiar.
Stwory stąpały niezbyt śpiesznie i w pewien zupełnie niemagiczny sposób otaczały Redgardów aurą nietykalności, którą mało kto śmiał naruszyć. Charakterystyczne pazury ze zgrzytem ocierały się o skałę nabrzeża pozostawiają w łatwych domysłach to co stałoby się gdyby ktoś znalazł się pod łapą piaskożera. Małe niemal pozbawione białek oczy łypały w drapieżnym instynkcie rozpoznając w tłumie najzdatniejsze ofiary w postaci starców, kalek i wyrostków. I w spojrzeniach tych nie było krztyny nici porozumienia.
Stanąwszy przed Bosmerką otoczoną już wianuszkiem innych członków wyprawy Yared skłonił się.
- Tamettut-inu. - pozdrowił ją po yokadańsku w momencie gdy dłoń Andrasephony zsuwała się z jej ramienia. - Ty zapewne masz nas powieść ku mistrzowi Neramo. Wiedz tylko, że najpierw wraz panią żoną pójdziemy oddać pokłon świętemu mężowi.
Co rzekłszy wskazał ruchem ramienia olbrzymią figurę starożytnego wojownika.

Sildriel otworzyła na moment usta nie będąc widać pewną, czy dobrze zrozumiała wypowiedziane z silnym akcentem yoku słowa Yareda.

- Jak to, najpierw oddać pokłon świętemu mężowi? - zapytała marszcząc czoło i zadzierając głowę w górę, aby skrzyżować spojrzenie z siedzącym w siodle piaskożera nomadem. Wierzchowiec Redgarda prychnął głośno, zasyczał przeciągle wypuszczając powietrze przez wąskie nozdrza. Stojący w pobliżu członkowie ekspedycji odsunęli się na ten dźwięk o kilka kroków od pustynnego drapieżnika.

- Otrzymałam polecenie, aby was czym prędzej zaprowadzić we wskazane miejsce - powiedziała czym prędzej Bosmerka - Czekamy już tylko na nich!

Spojrzenie błyszczących gniewnie czarnych oczu pobiegło w stronę schodzącej dostojnym krokiem w dół trapu Hlandrii Sedri oraz ku sunącej w ślad za nią kawalkadzie objuczonych niemal ponad siły argoniańskich służących.

Yarek pokiwał głową w pełni zgadzając się z Bosmerką.
- Dlatego nie będziemy marnować więcej czasu i ruszamy pod posąg natychmiast. Pani żono? - Co rzekłszy przepuścił Kej’Kerni na Makani puszczając je przodem portową aleją.

***

- Piaskożery…
Słowa wypowiedziane zostały tym rodzajem silnego i pewnego tonu, że oboje Yared i Kej’kerni wstrzymali wierzchowce by spojrzeć kto je wypowiedział. Starszy mężczyzna redgardzkiej karnacji odziany był nędznie, acz z jakąś mimo to tchnącą z sylwetki dumą. W dłoniach trzymał kij, a patrzył niby na nich, a jakby gdzieś za nimi. Charakterystycznym niewidzącym wzrokiem.
- Lata nie słyszałem tego syku
Twarz mężczyzny zdobiła bardzo brzydka i wyjątkowo źle zabliźniona stara rana. Najpewniej bardzo ciężka i bitewna. Posiłkując się kijem podszedł do Sandura i szepnąwszy coś położył bez obaw dłoń na ciepłej skórze gada, który jakby nie zauważał nieznajomego. Porośniętą siwiejącym zarostem oblicze wykrzywił wdzięczny uśmiech.
- Nie każdy wie jak to uczynić - rzekł Yared.
- Nie. O, nie. Nie na Stros M’kai. Idziecie może przed oblicze Hundinga?
Oboje z panią żoną spojrzeli po sobie, po czym Kej’Kerni podjechała bliżej i podała nieznajomemu monetę.
- Poprowadzisz nas?
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26-05-2023, 19:10   #119
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Posąg Frandara Hundinga, 20. dnia Pierwszego Siewu 2E 581

Starzec ożywił się czując znajomy kształt wsuniętej mu w dłoń monety, poruszył zwinnie palcami ukrywając ją w mgnieniu oka.

- Zechciejcie mi wybaczyć, dobrodzieje - powiedział wyciągając pustą dłoń z powrotem w stronę płaskożera i gładząc opuszkami palców ciepłe łuski zwierzęcia - Dobre mam tutaj miejsce, w cieniu. Pójdę z wami, inni żebracy zaraz mi je zajmą. Posąg góruje nad portem i prawdziwie musielibyście być ślepi jak ja, aby go nie dostrzec. Idźcie z jego błogosławieństwem.

Ustawiona na blankach kamiennego muru, w którego szczelinach zadomowił się mech i algi, podobizna największego z Ansei królowała ponad portem rzucając nieme wyzwanie kopułom pałacu namiestnika. Odziany na starożytną modłę, która wyszła z użytku kilka pokoleń po najeździe na Tamriel, Frandar Hunding wspierał się na równie antycznym sejmitarze wykutym w tym samym bloku kamienia, co sama postać.

Kej’kerni i Yared zeskoczyli z siodeł piaskożerów wygwizdując wierzchowcom polecenia pozostania w miejscu i zadzierając głowy w wyrazie nabożnego podziwu. Frandar do Hunding Hel Ansei No Shira, legendarny mistrz miecza z utraconej Yokudy, autor sławnej „Księgi Kręgów” i człowiek, który położył podwaliny pod współczesne królestwo Redgardów odpowiedział im kamiennym spojrzeniem.

- Tysiąc osiemset lat - powiedział Yared oplatając dłonie modlitewnym sznurem - Niewyobrażalna przeszłość. Jak musiała wyglądać ta wyspa, kiedy pierwsi Ra Gada zeszli tutaj z okrętów? Dzicz, pustkowie i nieludzkie potwory. O czym myśleli stojąc na tym brzegu? Czuję ciężar tylu stuleci na swoim umyśle, Paniżono.

Głęboko poruszeni niezwykłością tego miejsca i chwili, koczownicy zastygli w bezruchu, pogrążyli się w skupieniu nie bacząc ani na zwyczajowe hałasy portu za swoimi plecami ani pokrzykiwania gromady brudnych, lecz szczęśliwych pacholąt, które przybiegły pod posąg w ślad za budzącymi niecodzienne poruszenie jezdnymi gadami.

Wielki rybołów usiadł na kamiennym kołnierzu szat Hundinga, zakrzyczał przeciągle jakby chciał odpowiedzieć niemym modlitwom szeptanym przez poruszające się bezszelestnie usta nomadów.

Yared uklęknął u podstawy muru, przeciągnął palcami prawej ręki po piaszczystym gruncie napełniając jasnymi ziarenkami dłoń. Unosząc garść piasku podszedł do swojego wierzchowca, otworzył jedną z podróżnych sakw i wyciągnął z niej niewielką glinianą buteleczkę. Kej’kerni patrzyła w milczeniu jak Panmąż z namaszczeniem wsypuje zebrany u stóp posągu piasek do środka buteleczki i zamyka ją za pomocą drewnianej zatyczki.

A potem chowa pamiątkę w sakwie i wyciąga z niej coś innego nie potrafiąc powstrzymać wyrazu zupełnego zaskoczenia.

- Skąd to się tutaj wzięło?

Mistrzyni miecza opuściła własny modlitewny sznur spoglądając na wyjęty z sakwy niewielki przedmiot. Była nim misternie wykonana statuetka ze złota, unosząca się na splotach wężowego cielska lamia o szerokim skórnym kapturze i otwartej paszczy. Wprawione w jej łeb dwa malutkie topale połyskiwały w promieniach słońca.

- Pamiętam, gdzie widziałam tę figurkę - oznajmiła Kej’kerni marszcząc czoło - W kabinie kapitana Gratiusa, w jednej z gablot z biżuterią, gdy omawialiśmy zaokrętowanie w Kowadle. Pamiętam ją doskonale.

Siedzący na posągu rybołów przekrzywił w bok głowę, spojrzał na parę Redgardów czarnym okiem i zakwilił przejmująco. Jego skrzydła rozpostarły się szeroko, kiedy zeskoczywszy z krawędzi kołnierza świętego męża popłynął przez gorące powietrze ku morzu.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 27-05-2023 o 09:43. Powód: drobna korekta na życzenie Efci
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28-05-2023, 02:04   #120
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


Theodoryan gotów był wyruszyć niezwłocznie, tak jak Bosmerka zażyczyła sobie w pierwszej chwili, na jej słowa o odkopaniu jednego z wejść do Bthzarku. Usnute jeszcze na pokładzie “Gwiazdy” plany o zakupie surowców i środków niezbędnych do magicznych eksperymentów, jak i myśl o posłaniu poczty do Daggerfall, zostały zapomniane na tą nowinę. Dzieła traktujące o wymarłej cywilizacji Dwemerów były jednymi z pierwszych, które za młodu poruszyły jego umysł i Morayne przez lata chłonął wiedzę o Głębinowych Elfach, odwiedzając nawet garść ruin. Te pozostałości były jednak ledwie małymi posterunkami, ograbionymi przez awanturników, i stanowiły swego rodzaju atrakcje dla podróżników. Nie umywały się zatem do Bthzarku, zapieczętowanego od wieków i nietkniętego humanoidalną dłonią. Wizja bycia jedną z pierwszych osób, mającą postawić stopę w tym relikcie, rozlała się po Theodoryanie ciepłem podniecenia. Bthzark przetrwał stulecia, mógł zatem poczekać parę godzin. Breton chwycił za tą myśl, gdy redgardzkie małżeństwo upornie trwało przy swoim.

Czarownik nie oprotestował jednak dziwnego przejawu sentymentalizmu Panmęża i Paniżony, odprowadzając ich zaledwie zerknięciem i przelotną myślą, czy ujeżdżane przezeń dzikie bestie nadawały się do walki w siodle. Nieco głębiej zastanowił go cień niechęci Sildriel, podszywający jej pozorną uprzejmość wobec Minorne. Frakcje toczące ze sobą obecną wyniszczającą wojnę nie były pozbawione wewnętrznych tarć - z Paktem wiodącym w tym prym, w przypadku którego tylko cud trzymał sojusz najgorszych wrogów w kruchej całości - i Theodoryan, starając się ignorować potworne krzyki ściskanego przez khajiita drobiu, zadumał się nad przyczyną rzeczonej niechęci. Bosmerka mogła zaledwie przejawiać powszechny wśród ludów Tamriel sentyment, na który Altmerowie zasłużyli sobie dzięki radykalnym stronnictwom Alinoru, lecz równie dobrze jej powody mogły być o wiele bardziej osobiste. Tudzież z innych powodów uważała Wysokie Elfy za ciężkostrawne.

Skoro przyjdzie nam oczekiwać powrotu redgardzkiego małżeństwa, udam się na krótką przechadzkę — oznajmił krótko Theodoryan, beznamiętnie patrząc na maltretowane ptactwo.

Nie czekając na odpowiedź, oddalił się czym prędzej i zniknął w tłumie, nie dając nadchodzącej Hlandrii Sedri okazji na ponowne zwarzenie mu powoli powracającego humoru.



Im dalej w górę, pożal się Julianosie, głównej alei Portu Hunding, tym mocniej tłum wytracał na natrętnych osobnikach, wręcz wciskających swój wątpliwej jakości towar w dłonie. Nie oznaczało to jednak, że niechętny przebywaniu ze zbyt wieloma osobami naraz Theodoryan poczuł się choćby minimalnie bardziej komfortowo. Czarownik przemykał prześwitami w ciżbie, układaną w głowie ścieżką która zmieniała się przy każdym kroku w odpowiedzi na chaotyczne manewry ciżby. Starał się trzymać rubieży, gdy tylko mógł sobie na to pozwolić, z grymasem znosząc smród bijący z podejrzanie wyglądających cieczy w rynsztoku.

Theodoryan zatrzymywał się zaledwie gdy wyławiał postacie w przesuwającym się przed bursztynowym spojrzeniem tłumie, wyróżniające się którąś z cech mogących wskazywać na parę kropli uczciwości. Nie należało oceniać ksiąg po okładce, lecz w wielu przypadkach prawdopodobieństwo, że schludnie odziana, zadbana osoba wskazałaby drogę wprost pod ostrza rzezimieszków było znikome. Wiele z tychże osób jednak nie zaszczyciło czarownika choćby dozą uwagi, jedna okazała się być nawoływaczem w zamtuzie o wdzięcznej nazwie “Soczysta Muszelka”, kolejna oferowała trefne “talizmany ożywiające potencję”, a jeszcze inna znała miejsce oferujące “niezapomniany napitek” (Morayne był przekonany, że tenże eufemizm oznaczał skoomę). W końcu, gdy Theodoryan miał już dość zaczepiania przypadkowych przechodniów, natrafił na siwego Coloviańczyka z naręczem zwojów, który wskazał mu drogę do siedziby skrybów.

Czarownik udał się we wskazanym kierunku, odnajdując kantor. Na pierwszy rzut oka budynek wyglądał zachęcająco i o wiele lepiej, niż przewidywał. W fasadę wbudowana była nawet skromna kapliczka poświęcona Julianosowi, przed którą Theodoryan przystanął, zanim wspiął się po stopniach i wszedł do budynku, pochylając głowę w krótkiej, tradycyjnej modlitwie.
“Przyjdź do mnie, Julianosie, gdyż bez Ciebie mój rozum zbyt wątły jest, by ziarna od plew oddzielić, a me spojrzenie nie rozpozna prawdy od fałszu, ni rozsądku od kaprysu, ni sprawiedliwości od stronniczości.”
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 28-05-2023 o 02:07.
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172