Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2023, 09:55   #615
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Spoon.

Brujah teraz widział wyraźnie trzy helikoptery. Jak wtedy, przy Shard. Lecieli w stronę gdzie zostawił Yusufa. Kompletnie nie byli zainteresowani nim i autem w którym leżał i czekał Roger. Teraz pędził na złamanie karku, ale minęło naprawdę dużo czasu… dużo więcej niż by chciał.

I wtedy usłyszał głośny huk. Jakby ogromny wybuch na placu budowy.

Qwerty.

Czekał długo. Udawał. Służył. Obserwował. Qwerty wiedział, że Mitra jest złem. Wiedział o tym i czekał na odpowiedni moment. Stracił wiarę w Heroldów i tej nocy gdy zobaczył Yusufa był przekonany, że to koniec. Oto bóg słońce zgromadził artefakty i za chwile przywróci swoje despotyczne rządy.

Gdy Sędzia obciął dłoń boga Qwerty zniknął. Bardzo intensywnie myślał i zdawało się, że myślały też wszystkie głosy w jego głowie. Masakra trwała i przeniosła się na zewnątrz. On został sam z Mitrą. Nie wydawał się ani trochę boski. Stał okaleczony. Zdejmował pierścień z odciętej dłoni. Qwerty sięgnął po zaostrzony kołek, który nosił każdej nocy ze sobą. Wiedział, że nie będzie więcej szans. Ruszył do przodu i wtedy właśnie do pomieszczenia wpadła rozpędzona Honey. Oko wampira by jej nie wychwyciło. Przynajmniej żadne z dwóch oczu jakie posiadają normalne wampiry. Ale Qwerty widział więcej niż zwykłe wampiry. Qwerty widział przyszłość. Czasem niewyraźnie i pokracznie, a czasem jak tym razem z dokładnością co do milimetra. Odwrócił się delikatnie na pięcie i wyciągnął dłoń z kołkiem. Cały czas pozostawał niewidzialny. Honey biegła rozpędzona do swego Pana. Biegła z wyciągnietą dłonią. Dzierżyła rozdartą tkanię, która przetrwała trzy tysiące lat. Uśmiechała się na widok swego Pana, który ją nagrodzi. I wtedy poczuła ból. Usłyszała trzask pękającej klatki piersiowej. Poczuła, jak coś się od niej odbiło, tak, jak pieszy odbija się od rozpędzonego samochodu. Oczy wypełniła ciemność. Rozpędzone ciało straciło kompletnie napięcie mięśni. Jej nogi zaczęły wpadać na siebie, ręce opadły bezwładnie. Jej ciało siłą rozpędu nabiło się na kołek, a teraz niczym kukła w czasie crash-testów odbijała się od spękanej posadzki przy akompaniamencie łamanych kości.

Wzrok Mitry spotkał się ze wzrokiem Qwertego. Potem obaj spojrzeli na leżącą w błocie poszarpaną czapkę. W tej samej sekundzie obaj puścili się biegiem w jej stronę.

Utamukeeus.

-Ogień? - powtórzyła Diaz i sięgnęła po klucze.
- Wstrzymać ogień, wycofać się! - zakrzyczała. Komandosi cofali się jednocześnie strzelając krótkimi seriami. Dwóch żołnierzy odciągało jednego skomlącego.
- Weź jego broń - powiedziała Diaz odkluczając kajdanki.

Obrośnięty kośćmi chodzący czołg parł w ich stronę w ogóle nic nie robiąc sobie z gradu kul.
Yusuf natomiast korzystając z zamieszania pobiegł do świątyni.

W tym czasie Diaz załadowała ręczny granatnik.

- Ogień w dziurze! -
krzyknęła i pociągnęła spust.
Huk był niewyobrażalny wręcz. Krople deszczu przestały spadać, zamiast tego niesione falą uderzeniową trafiły w Navaho i innych komandosów. Wybuch wyrzucił w górę też masę błota. I wtedy wampir pierwszy raz ucieszył się, że pada. Nie było kurzu i pyłu po wybuchu. Od opadło błoto i ukazało leżącego łysielca. Pancerz z kości był połamany, ale Wampir się ruszał. Nie długo, bo kilka krótkich serii spowodowało, że zamarł.

Cath

Piere i jego ludzie ruszyli do ofensywy. Potrzebowali blisko minuty, żeby otoczyć wozy i zaplecze Antigenu. Po tych 60 sekundach technicy i cała obsada wozów leżałą martwa. Ludzie Justyczariuszki używali noży i broni z tłumikiem. Wszystko odbyło się bezszelestnie. Oddział wampirów ruszył dalej w głąb placu budowy. W tym czasie opadły drony i siadła komunikacja Antigenu. I wtedy nastąpił wybuch, a zaraz po nim Cath usłyszała helikoptery.

Yusuf

Sędzia wszedł do świątyni. Kolejny raz już tej nocy.
- Ale wiesz, że on jest bogiem? - Mówił Chimera.
- Nie jest. Krwawi. Można go zabić - odpowiadał mu de Worde.
- Jest.

On nie jest bogiem. Jest tylko starym wampirem. Starszym niż Camarilla.

Yusuf zszedł po popękanych schodach z uniesionym mieczem i ujrzał Mitrę wśród zwłok.

Cało zabitej przez Yusufa Tzimisce, obok powykręcane i połamane ciało Honey, które mogło być zaskoczeniem, gdyby nie scena w jakiej stał Mitra.

Qwerty klęczał u jego stup z głową odwróconą w stronę sklepienia świątyni. Mitra zaś trzymał dłoń na jego głowie tak, że jego palce wbiły się głęboko w oczodoły Malkavianina. Mitra szarpnięciem pocągnął głowę wampira do tyłu, a ciszę przerwał zgrzyt pękającego kręgosłupa.

Za paskiem Mitry była czerwona czapka. Relikt sprzed tysiącleci. Yusuf widział teraz wyraźnie, że ciało Mitry zdawało się urosnąć.

- Oddaj mi miecz zdrajco. Teraz czas, żebym ja cię osądził.

… on jest bogiem.


 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline