Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2023, 15:29   #7
Athos
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Mecenas Kowalski wyglądał wbrew swemu nazwisku bardzo nieprzeciętnie. Od razu przynosił skojarzenie z kreacją jaką stworzył Jeromy Irons w Człowieku z Żelaznej Maski. Również każdy jego gest, nienaganne maniery, bogaty zasób słów, wskazywał na to, że mamy do czynienia z niebanalną osobowością. Ten gentelman miał swój kodeks. Zasad, którego go tworzyły, starał się zawsze przestrzegać. Ważne miejsce zajmowała wśród nich punktualność. Prawnik nigdy nie spóźniał się na spotkania, co w dzisiejszym świecie było już rzadkością. Żadne korki, żadne przedłużające się spotkania, narady czy też błahe powody jak zatrzymanie przez policję, nie stanowiły wytłumaczenia dla spóźnienia. On zawsze był punktualny. Stąd też z reguły oczekiwał na swojego rozmówcę, jednocześnie nie dając nigdy nikomu do zrozumienia, że spóźniający się naruszył zasady savoir-vivre. Kodeks był jednostronny, chociaż, któż zgadnie, co kryło się w jego głowie?
Teraz także siedział i oczekiwał młodej pani prokurator. Restauracja jaką wybrał ten wybitny członek palestry, a w której zwykł często gościć, również nie była banalna. Miała jedną podstawową zaletę, którą Antoni cenił. Restauracja była wyjątkowo droga, stąd też większość społeczeństwa omijało ją szerokim łukiem, a co za tym idzie łatwo było tutaj o spokój. Szef restauracji, starszy już wiekiem Marcel Rumiński, dzięki świetnej znajomości gustów swoich klientów zapewniał komfort, ale i pełną anonimowość, jednym słowem nic co miało tu miejsce, nie wychodziło poza. Z radością gościli tutaj zarówno politycy, wpływowi businessmani, znani sportowcy, a nawet osoby duchowne. Pan Marcel nie oceniał, a jedynie odpowiednio liczył. Zespół kelnerów stanowili wyłącznie dyskretni, profesjonalni i dobrze wynagradzani fachowcy.
Restauracja choć z zewnątrz wkomponowana w architekturę typową dla krakowskich kamienic, niczym się nie wyróżniała. W środku nadrabiała cudowną aurą, niebanalnym wystrojem, przyjemnym oświetleniem, a także świetnym systemem wentylacji, który sprawiał, że goście w spokoju mogli zanurzyć się w rozmowach połączonych z konsumpcją.
Wyłącznie szczery uśmiech pojawił się na twarzy Antoniego Kowalskiego, kiedy pani prokurator pojawiła się w asyście kelnera w jego loży, zaledwie dwie minuty po umówionym czasie. W krótkim powitaniu i szybkiej prezentacji swojej osoby, nie zabrakło też komplementu względem urody i atrakcyjność młodej prawniczki. Gdyby nie fakt, który od niedawna przestał być dla Poli tajemnicą, że adwokat Kowalski jest gejem, mogłaby odebrać to za bardzo zręcznie wpleciony element flirtu. Przygotowując się jednak do tego spotkania natrafiła na kilka ciekawych wzmianek z życiorysu Antoniego Kowalskiego, dla którego prasa w kilku sytuacjach była bardzo bezwzględna. Odkąd wyszło na jaw, że dla młodszego mężczyzny, szef najbardziej wpływowej kancelarii w Krakowie, pozostawił żonę i dwójkę, co prawda już pełnoletnich dzieci, dziennikarze pozwalali sobie na śmiałe artykuły. O dziwo mecenas Kowalski nic z tego sobie nie robił. Nie wytaczał procesów, nie walczył o przeprosiny za prześladowania przez paparazzich. Ataki zakończyły się nagle tak, jak się zaczęły. Stało się to blisko trzy lata wstecz. Zakończyło je tragiczne wydarzenie. Nawet najbardziej bezwzględne sępy dziennikarskie obeszły się bardzo delikatnie z wypadkiem, w którym zginął Piotr Ostoja, partner Antoniego.
*
Nie wiedziała, kiedy zamknęła oczy. Musiała być zmęczona, bo nie przeszkadzały jej w żadnym stopniu delikatne, choć trochę napastliwe promienie słońca, które pieściły przez szybę samochodu jej doskonałe ciało. Spacerowały po policzkach pokrytych tylko delikatnie pudrem, pieściły smukły podbródek, by schodzić niżej i zatopić się w dekolcie. Nie przerywając wędrówki schodziły niżej, by zatrzymać się na jędrnym biuście ukrytym pod delikatną koronką sukienki. Poczuła dziwne uczucie, wiedziała co oznacza, kierowca musiał uruchomić delikatnie nawiew powietrza. W sposób na tyle dyskretny, aby nie obudzić jej, bo przecież musiał założyć, że plan swój zacznie realizować dopiero wtedy, kiedy Marysia zaśnie. Na tyle jednak zdecydowany, aby ciąg powietrza sprawił, że sukienka powoli zacznie odkrywać skarby, które ukrywała. Cal po calu, powoli. Najpierw fragment uda, do miejsca, gdzie zaczynał się pasek pończoch, powoli odkrywając nowe nieznane dotąd mężczyźnie obszary, które pragnął poznać. Trwało to sekundy, lecz dla mężczyzny musiało trwać wieki. Młoda kobieta uśmiechała się w duszy, lecz wciąż udawała, że śpi. Mimo delikatnych wibracji silnika starała się wsłuchać w rytm oddechu mężczyzny, który w jej odczuciu stawał się nieregularny. Czekała pierwszego jęku fascynacji, który pojawi się, kiedy sukienka podwinie się powyżej linii pończoch ukazując jedwabiście gładki fragment uda. I wtedy usłyszała to: - Ja pierdolę!
Zerwała się chcąc poprawić szybko sukienkę, jednocześnie patrząc na reakcję jej towarzysza. Wyprostowała automatycznie fotel, a nagłość ruchu sprawiła, że spadły jej okulary. Z tyłu za sobą usłyszała głos. Ten bezsprzecznie należał do mężczyzny, który przed chwilą przeklinał.
- Wiktor, ja pierdzielę, chcesz mnie zabić. Co to było?
- To ja się pytam, co mówiłem o jedzeniu i piciu w moim samochodzie. - kierowca ruszył ponownie, nie zważając na protesty pasażera siedzącego na tylnej kanapie. - Jesz jak – zawahał się – jak ty. Nikt inny w tej branży tak nie potrafi. Teraz będziesz cierpiał, a na miejscu ten cały syf posprzątasz. I nie wiem czy będzie tam stacja z myjnią i odkurzaczem.
- A chociaż przepraszam za to? - starszy kolega nie dawał za wygraną.
- Przeprosić to mogę co jedynie Marię. Popatrz jaka blada i wystraszona! - kontynuował Wiktor.
Komisarz Wiktor Matkowski tym razem się mylił, choć z reguły był świetnym obserwatorem. Jego podwładna nie była wystraszona, lecz najpierw skołowana, a później załamana faktem, że to znowu był cholerny sen. Rzeczywistość jak zwykle ją dobiła. I nie najważniejszym było to, że nie była ubrana w żadną pieprzoną sukienkę na tyle zwiewną, aby delikatny wiaterek mógł ją podwinąć. Nie to, że spadły jej okulary, co w znacznym stopniu ograniczało jej możliwości ostrego spojrzenia na świat. Najgorszym było to, że nawet nie mając teraz dostępu do lustra wiedziała, że wcale go nie potrzebuje, aby stwierdzić, że na przednim miejscu pasażera siedzi w jeansach i koszulce kupionych w H&M kobieta przeciętnej urody. Co gorsza obiekt jej westchnień nawet przez moment nie będzie śnił, że coś więcej, niż relacja czysto zawodowa, może łączyć komisarza Wiktora Matkowskiego z aspirantką Marią Dragan.
*
Kowalski starał się prowadzić konwersację nad wyraz dyplomatycznie. Czuł, że pani prokurator z pewnością wciąż czeka na wyjawienie właściwego celu spotkania. Nie byłby sobą gdyby nie wyczuwał pewnego napięcia, które wciąż towarzyszyło ich dialogowi. Nie spieszył się jednak z odkryciem kart, lecz spokojnie pozwolił aby dokonali wyboru przystawki i głównego dania. Wyboru wina dokonał sam osobiście, gdyż jak rzetelnie wyjaśnił trunek ten od kilkudziesięciu lat fascynuje go na tyle, że każdą wolną chwilę spędza na zgłębianiu jego tajemnic, uczestnicząc w częstych degustacjach jak i poszerzając swoją wiedzę na temat winnic. Znaczną część czasu, którą zajęło oczekiwanie na podanie posiłku spędził na dzieleniu się z Polą opowieściami i ciekawostkami na temat tego wspaniałego trunku. Ten gawędziarz, opowiadał w sposób dowcipny lecz zarazem rzeczowy, co sprawić mogło, że drętwe, jak mogła się spodziewać prawniczka spotkanie, przerodziło się w sympatyczną rozmowę. W końcu przyszedł czas na punkt kulminacyjny, który zamiast deseru, bo oboje odmówili kelnerowi, stała się odpowiedź na pytanie: po co Apolonia została zaproszona na spotkanie ze znanym adwokatem.
- Właściwie – Antoni starał się odpowiednio rozpocząć - choć teraz muszę przyznać, że żałuję, że to nie ja pierwszy wpadłem na pomysł, aby poprosić właśnie Panią o pomoc w sprawie Grzegorza Bidy. - przez chwilę patrzył na jej reakcję. - Do rozmowy z Panią przekonał mnie mój klient, a prywatnie przyjaciel. Wówczas nie znałem powodu, dla którego wybrał właśnie Panią – w przypadku prokuratora słowo „wybrał” wydawało się mało trafne, jednak w odczuciu Poli to słowo nie zostało użyte przypadkowo. - Dzisiaj jestem pewny, że niezależnie od kryteriów to świetna decyzja i proszę tutaj nie doszukiwać się kokieterii. Ma pani moją pełną rekomendację w tym względzie i uważam, że nie tylko fakt, że jest pani miejscowa, lecz przede wszystkim Pani osobowość sprawi, że każdy szczegół zostanie ustalony.
 
Athos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem