Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2023, 02:04   #120
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


Theodoryan gotów był wyruszyć niezwłocznie, tak jak Bosmerka zażyczyła sobie w pierwszej chwili, na jej słowa o odkopaniu jednego z wejść do Bthzarku. Usnute jeszcze na pokładzie “Gwiazdy” plany o zakupie surowców i środków niezbędnych do magicznych eksperymentów, jak i myśl o posłaniu poczty do Daggerfall, zostały zapomniane na tą nowinę. Dzieła traktujące o wymarłej cywilizacji Dwemerów były jednymi z pierwszych, które za młodu poruszyły jego umysł i Morayne przez lata chłonął wiedzę o Głębinowych Elfach, odwiedzając nawet garść ruin. Te pozostałości były jednak ledwie małymi posterunkami, ograbionymi przez awanturników, i stanowiły swego rodzaju atrakcje dla podróżników. Nie umywały się zatem do Bthzarku, zapieczętowanego od wieków i nietkniętego humanoidalną dłonią. Wizja bycia jedną z pierwszych osób, mającą postawić stopę w tym relikcie, rozlała się po Theodoryanie ciepłem podniecenia. Bthzark przetrwał stulecia, mógł zatem poczekać parę godzin. Breton chwycił za tą myśl, gdy redgardzkie małżeństwo upornie trwało przy swoim.

Czarownik nie oprotestował jednak dziwnego przejawu sentymentalizmu Panmęża i Paniżony, odprowadzając ich zaledwie zerknięciem i przelotną myślą, czy ujeżdżane przezeń dzikie bestie nadawały się do walki w siodle. Nieco głębiej zastanowił go cień niechęci Sildriel, podszywający jej pozorną uprzejmość wobec Minorne. Frakcje toczące ze sobą obecną wyniszczającą wojnę nie były pozbawione wewnętrznych tarć - z Paktem wiodącym w tym prym, w przypadku którego tylko cud trzymał sojusz najgorszych wrogów w kruchej całości - i Theodoryan, starając się ignorować potworne krzyki ściskanego przez khajiita drobiu, zadumał się nad przyczyną rzeczonej niechęci. Bosmerka mogła zaledwie przejawiać powszechny wśród ludów Tamriel sentyment, na który Altmerowie zasłużyli sobie dzięki radykalnym stronnictwom Alinoru, lecz równie dobrze jej powody mogły być o wiele bardziej osobiste. Tudzież z innych powodów uważała Wysokie Elfy za ciężkostrawne.

Skoro przyjdzie nam oczekiwać powrotu redgardzkiego małżeństwa, udam się na krótką przechadzkę — oznajmił krótko Theodoryan, beznamiętnie patrząc na maltretowane ptactwo.

Nie czekając na odpowiedź, oddalił się czym prędzej i zniknął w tłumie, nie dając nadchodzącej Hlandrii Sedri okazji na ponowne zwarzenie mu powoli powracającego humoru.



Im dalej w górę, pożal się Julianosie, głównej alei Portu Hunding, tym mocniej tłum wytracał na natrętnych osobnikach, wręcz wciskających swój wątpliwej jakości towar w dłonie. Nie oznaczało to jednak, że niechętny przebywaniu ze zbyt wieloma osobami naraz Theodoryan poczuł się choćby minimalnie bardziej komfortowo. Czarownik przemykał prześwitami w ciżbie, układaną w głowie ścieżką która zmieniała się przy każdym kroku w odpowiedzi na chaotyczne manewry ciżby. Starał się trzymać rubieży, gdy tylko mógł sobie na to pozwolić, z grymasem znosząc smród bijący z podejrzanie wyglądających cieczy w rynsztoku.

Theodoryan zatrzymywał się zaledwie gdy wyławiał postacie w przesuwającym się przed bursztynowym spojrzeniem tłumie, wyróżniające się którąś z cech mogących wskazywać na parę kropli uczciwości. Nie należało oceniać ksiąg po okładce, lecz w wielu przypadkach prawdopodobieństwo, że schludnie odziana, zadbana osoba wskazałaby drogę wprost pod ostrza rzezimieszków było znikome. Wiele z tychże osób jednak nie zaszczyciło czarownika choćby dozą uwagi, jedna okazała się być nawoływaczem w zamtuzie o wdzięcznej nazwie “Soczysta Muszelka”, kolejna oferowała trefne “talizmany ożywiające potencję”, a jeszcze inna znała miejsce oferujące “niezapomniany napitek” (Morayne był przekonany, że tenże eufemizm oznaczał skoomę). W końcu, gdy Theodoryan miał już dość zaczepiania przypadkowych przechodniów, natrafił na siwego Coloviańczyka z naręczem zwojów, który wskazał mu drogę do siedziby skrybów.

Czarownik udał się we wskazanym kierunku, odnajdując kantor. Na pierwszy rzut oka budynek wyglądał zachęcająco i o wiele lepiej, niż przewidywał. W fasadę wbudowana była nawet skromna kapliczka poświęcona Julianosowi, przed którą Theodoryan przystanął, zanim wspiął się po stopniach i wszedł do budynku, pochylając głowę w krótkiej, tradycyjnej modlitwie.
“Przyjdź do mnie, Julianosie, gdyż bez Ciebie mój rozum zbyt wątły jest, by ziarna od plew oddzielić, a me spojrzenie nie rozpozna prawdy od fałszu, ni rozsądku od kaprysu, ni sprawiedliwości od stronniczości.”
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 28-05-2023 o 02:07.
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem