Vintilian szybko i sprawnie zaczął działać w kierunku zatamowania krwi. Za pomocą jego czarów krew szybko zaczęła krzepnąć. Biała szata Vintiliana zaczęła unosić się na wietrze, który pojawił się znikąd, ale tylko w obrębie białego płaszcza. Owy wiatr działał tylko na niego, zaś wokół dłoni zaczęła rozciągać się para wodna, która krążyła coraz szybciej, ochładzając się i tworząc wodę. Krążyła ona wokół dłoni, przypominając walec. Gwałtownie przyspieszała aż w końcu wyglądała jak jednolita, krystaliczna masa. Vin pozwalał jej opływać dłoń, rozwierając palce. Powoli zaczęła tworzyć krystaliczną rękawicę. Zaczął z niej napływać malutki strumyczek pary wodnej, który ochłodzi się, łącząc z rękawicą. Gdy Półelf uznał, że krew już wystarczająco zakrzepła woda gwałtownie zmieniła się w parę wodną i zniknęła.
Popatrzyliście na leżącego mężczyznę, ale ten ciągle był nieprzytomny. Pierwsze próby ocucenia nie pomagały. - Pokaż ten kamyczek... - powiedział Albreht do Vanessy.
Vanessa wyciągnęła już prawie całkiem szary kamyczek z kieszeni. Właśnie miała go podać Albrehtowi, gdy ten zaczął robić się ognisto-czerwony i strasznie gorący. Za chwilę wręcz zaczął płonąć. Vanessa z niewidocznym zaciekawieniem patrzyła na kamyczek, nie zwracając uwagi na to, że ten kamyk płonął w jej ręce. Dopiero, gdy ten jeszcze raz buchnął płomieniem, Półelfka upuściła go, chociaż ten nie zostawił na jej ręce nawet śladu. Kamyk spadł na ziemie i gasnąc przeturlał się prosto do ręki mężczyzny leżącego na ziemi. Nagle kamyk zaczął odzyskiwać swój dawny kolor, a mężczyzna zacisnął pięść z kamykiem i budząc się.
Po chwili Albreht zapytał się go: - Kim oni byli i czego chcieli od ciebie oraz co takiego wiedziałeś, iż postanowili cię wyeliminować? - Oni... oni! Uhhmm... niech ich szlag... Do Karczmarza, proszę... proszę... pić. - wybełkotał mężczyzna po czym zemdlał.
Mały kotek miauknął z torby wiszącej na koniu.
__________________ Question everything. |