Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2023, 18:21   #22
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację



Miejsce: pd-zach Ostland; pogranicze z Hochlandem; rz. Wolf; Górski Bród; okolice brodu
Czas: 2521.04.23; Wellentag; przedpołudnie
Warunki: - ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, powiew; chłodno (0)

Alezzia uśmiechnęła się gdy usłyszała pierwsze słowa wypowiedziane przez cudacznych żołnierzy. Podjechała bliżej swoim koniem, aby zatrzymać się przed nimi i żywo wypowiedzieć tileańskie słowa do nieznajomych.
- Salve! - przywitała ich - Czemu zatrzymaliście ludzi z naszego oddziału? Co takiego się stało? - zapytała nienagannym językiem pozbawionym grama obcego akcentu.

- O! Rodaczka! No wreszcie! Wreszcie jakaś cywilizowana osoba w tej przeklętej, mrocznej dziczy! - obaj jej krajanie w pierwszej chwili zaniemówili jak się do nich odezwała w ojczystym języku. Zamrugali w zdumieniu oczami i popatrzyli po sobie. Ale gdy ten pierwszy efekt minął od razu podeszli bliżej jej konia i zaczęli mówić jeden przez drugiego. Mówili gwałtownie i szybko, nie ukrywając emocji w takim stylu jaki pamiętała ze swojego dzieciństwa z kraju ojczystego. Czasem rozglądali się po imperialnych tubylcach jacy ich otaczali i jakich z każdą chwilą robiło się jakby coraz więcej jak co chwila ktoś wyłaził z pomiędzy drzew i krzaków ale mówili głównie do niej.

- Tam, w wiosce! Tam jest nasz oficer! Bo nam nasz porucznik kazał się przebić i znaleźć jakąś pomoc! No ale tylko Edgaro mówi w tym barbarzyńskim języku! Ale on oberwał i teraz tam leży w wiosce i nam kazał sprowadzić pomoc! - mówił gwałtownie ten z ryngrafem Myrmidii na piersi a kolega energicznie kiwał głową potwierdzając jego słowa.

- Bo my szli do brodu! Bo ten na południu zajęty a tu miał jakiś być, tak mówili tych cośmy pytali! Ale tam bagna jakieś! Mgła i bagna! A z tej mgły wyszły te przeklęte stwory! I myśmy się bronili na jakieś zgniłej farmie! Ale bełty się kończą i woda! To porucznik kazał nam się przebić i sprowadzić pomoc! Ale Edgaro dostał a my z tym tutejszymi dzikusami to się nie możemy dogadać! Ani z tymi w wiosce ani tą dwójką tutaj! Edgaro zawsze gadał no ale on oberwał i w wiosce leży o tam! - ten drugi nie ustępował temu pierwszemu w żarliwości i frustracji na ten obcy język i krainę jaka sprawiła im tu tyle kłopotów. I na koniec wskazał kierunek tej bocznej drogi jaką Lotar mówił, że przyszli. On sam i Greta przyglądali i przysłuchiwali się z siodeł swoich kuców tej wymianie zdań ale na razie nie wtrącali się.

Miło było ponownie usłyszeć rodzimy język, który musiało się porzucić, gdy za młodości udało się na nauki do Imperium. Alezzia musiała ciszy ducha przyznać rację obu żołnierzom. tutejsza mowa nie dostawała do tileańskiego języka. Była tak twarda, bez grama śpiewności... a jednocześnie pozbawiona była żywiołowej natury. Nawet opanowana Magister nie wyzbyła się emocji w twoim rodzimym języku.
- Dlaczego znajdujecie się na ziemiach Imperium? - zapytała wprost.

- No my przyszli na wojnę. My jesteśmy kondotierzy i kusznicy. I tak my szli coraz bardziej na północ i wschód całe dnie. Aż doszlimy do tego brodu co mówiłem ale tam kolejka straszna. Ale Edgaro się wypytał, że tutaj jakiś drugi bród jest, bliżej gór. No to my ruszyli wzdłuż rzeki ale trafiliśmy na jakieś bagna. Myślimy “Przejdziemy!”. Wystarczy iść w górę rzeki i ten bród się trafi. No ale jakeśmy wleźli to się mglisto zrobiło jeszcze bardziej. I te rogate stwory zaczęły nas podchodzić. Iść się nie dało to porucznik mówi “Bronimy się!” a trafiliśmy na jakąś farmę. I bronimy się, nasze kusze i bełty dobre, trafi któregoś parcha to często na wylot no ale bełty zaczęły się kończyć, pomocy znikąd, jakieś dzikie bagna, porucznik mówi, że jak do nocy nie wyjdziemy z okrążenia to nocą mogą nam podejść pod same nosy to ciężko będzie więc trzeba działać póki dzień. No i wysłał nas abyśmy kogoś do pomocy znaleźli i my trafili, wyszliśmy z tych bagien, ominęliśmy te rogate stwory ale kusze musieliśmy zostawić bo trudno z nimi iść po cichu no a jeszcze Edgaro oberwał i prawie padł to my go wlekli przez te bagna i dowlekli do tej wioski. Ale już ledwo dychał, źle z nim panienko o źle. A tam jeszcze tylko ta barbarzyńska nacja, nawet pomogli, wzięli do chaty, dali wina i chleba, dobrzy ludzie no ale nic nie idzie się z nimi dogadać po naszemu to pytalimy o jakieś wojsko albo miasto to tą drogę pokazywali to my poszli. I trafilimy na tych dwoje co jechali to my krzyczymy i wołami i biegniemy. Ale te paskudniki złośliwie też nic po naszemu nie gadają! Co to za kraj?! To ma być największe królestwo ludzi?! Przeca tu w ogóle nie da się z nikim dogadać! Same lasy, komary i błoto! No ale ten o coś posłał tą dziewczynę gdzieś tam dalej no i na szczęście nasza ukochana Mymrmidia zlitowała się nad swoimi sługami i przysłała panienkę co wreszcie z kimś umnym i rozumnym można pogadać! - ten z ryngrafem jak się otworzył w tym streszczaniu swoich ostatnich dziejów to nie dało się go zatrzymać tak namiętnie i gorączkowo opowiadał. Skarżąc się i złorzecząc przed krajanką na te wszystkie przykrości jakie ich ostatnio spotkały w tym dżdżystym i bagiennym kraju tak całkiem odmiennym od słonecznej i suchej Tilei.

- Ale szybko jakieś wojsko trzeba i ruszyć naszym na pomoc! Bo ich te poczwary wybijął a manierek nie ma na tym bagnie jak uzupełniać i bełtów też nie a te poczwary czujne, co rusz coś próbują podejść a w tej mgle to im łatwiej, trzeba szybko jakąś pomoc zorganizować, wojsko jakieś aby odbić naszych! - dodał szybko ten w łebce pokazując gorączkowo na tą drogę jaką tu przyszli a poza tym w pełni potwierdzając miną i głową słowa kolegi.

- I co? Mówią coś ciekawego? - zapytał w reikspiel Lothar widząc, że rozmowa rozgorzała na dobre ale konna uczona na razie nic nie tłumaczyła na jego rodzimy język.

Magister odwróciła spojrzenie na swoich towarzyszy i skinęła im głową, Po czym spojrzała jeszcze raz na tileańskich żołnierzy:
- Przedstawię sprawę reszcie. - powiedziała do nich w tileanskim nim wróciła uwagą do swoich, do których mówiła już w reikspiel, choć zachowywała akcent rodem z innego języka.
-To Tileańczycy którzy przyszli na wojnę. Kondotierzy i kusznicy, którzy potrzebują naszej pomocy. - tutaj rozpoczęła opowiadać słowa obcych żołnierzy, chcąc przedstawić swoim jak najbardziej ich historię, przy okazji nadając temu poważności, bez wspominania o przytykach.

 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem