02-06-2023, 22:51
|
#25 |
| Miejsce: pd-zach Ostland; pogranicze z Hochlandem; rz. Wolf; Górski Bród; okolice brodu Czas: 2521.04.23; Wellentag; przedpołudnie Warunki: - ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, powiew; chłodno (0)
Eitri westchnął na propozycję kiedy przełożona zaproponowała mu wóz.
- Wymówek nie trzeba Frau Falkenhorst. Wiem, że jestem najwolniejszy w tym pochodzie. - spojrzał na wóz. Wiedział, że kobieta nie ma złych intencji, propozycja jednak zabolała - Pilnować dobytku, co? Ano, to mógłbym robić… ***
Krasnolud zeskoczył z wozu, gdy tylko ten się przechylił, aby nie dodawać do niestabilności.
- Umgak wut!* - zaklął pod nosem widząc sytuację wozu. Szybko ruszył w stronę chłopaków trzymających wóz. Konkretnie podszedł do halabardników zabierając im oręż. Pierwszą z drzewcowych broni wbił w burtę wozu, opierając drzewiec o kamienie w strumieniu. Drugą dalej trzymał w jednej ręce, a drugą zaczął macać u podnóża koła, starając się wyczuć jaka jest sytuacja.
`Jak tylko krasnolud zeszkoczył w wody strumienia od razu poczuł się jak w rodzimych, górskich stronach. Ten strumień bowiem był tak rwący i lodowaty jak jakaś górska bystrzyca. Nawet jeśli rozmiarami nie mógł się równać do którejś z wielkich rzek na nizinach to jednak sprawić kłopot mógł. No i właśnie sprawiał.
Któryś z halabardników nie protestował gdy złapał za jego broń. I wszyscy ciut się posunęli aby zrobić mu miejsce na jego działania. Dało się wyczuć zdenerwowanie zaskakującą sytuacją ale też i upór aby ją przezwyciężyć. Coraz więcej wojaków dołączało do wozu aby spróbować opanować sytuację. Zaś gdy on sam zaparł się halabardą jak dźwignią ktoś szybko go wsparł i wspólnie zaczęli zmagać się z oporną masą wozu. Hugo umiejętnie wykorzystał sytuację strzelając lejcami, koń poszedł we właściwym kierunku, wojacy napierali na skrzynię wozu i ten w końcu przełamał ten moment bezwładności, drgnął najpierw powoli a potem koń szarpnął go uwalniając z matni. Hugo skierował go w stronę zachodniego brzegu. Częściowo mokrzy wojacy z obu oddziałów na wszelki wypadek pchali ten wóz póki najpierw kopyta zwierzęcia a potem koła pojazdu nie wylądowały na trawiastym brzegu.
- No! Udało się! Dobra robota! Kiepsko by było jakby się nam wszystko w tą kipiel wywaliło! - zaśmiała się Petra podjeżdżając bliżej i oglądając wszystko z pozycji siodła.
Eitri chwycił obie Halabardy, upewniając się, że nie znikną w odmętach strumienia.
- Gdyby nie gonił nas czas, sugerowałbym zrobienie prowizorycznej tamy. - zaczął krasnolud brodząc w wodzie. Wręczył oręż ich właścicielom i kiwnął im głową, w podzięce za pomoc. Po czym wciągnął się na wóz.
- Czekają nas podobne przeprawy jeszcze? - zwrócił się z tym zarówno do Petry jak i zwiadowców - Przy postoju obejrzę to koło, nie wiadomo czy ten mały manewr go nie uszkodził.
- Tamy? Znasz się na tym? U nas w górach to sporo takich rzeczy. Nasz pan planował budowę mostów i kładek. No i dróg. Ale na razie to nie ma na to pieniędzy ani ludzi to zwykle chodzi sie brodami, czasem się jakieś drzewo zwali jako kładkę i tyle. Tam u nas to jeszcze dzicz jest. - odezwała się szefowa jakby pytanie krasnoluda przypomniało jej podobny temat z bardziej rodzimych stron. Skinęła broda w stronę widocznych nie tak daleko pasm górskich. Nie umywały się do Gór Krańca Świata pod żadnym względem no ale to wciąż były góry więc klimat i trudności przeprawowe powinny być podobne. Sama zaś spojrzała pytająco na Stefana jaki w końcu z nich wszystkich zdawał się najlepiej orientować w tutejszej okolicy.
- To Wolf psze pani. - wskazał na rzekę przez jaką się właśnie przeprawili. Skoro zamieszanie się skończyło to z ostlandzkiego brzegu zaczęli przechodzić halabardnicy.
- Takiej dużej to do Breder nie będzie. Będą mniejsze ale nie takie duże i silne jak ta. Da się przejść. - wyjaśnił Hochlandczyk raczej optymistycznym tonem.
- Bobry się na tym znają a wykształcenia nie mają. - zauważył Eitri - Ułożyć kupę kamieni w poprzek rzeczki to żaden wyczyn inżynieryjny. Pytałem, bo trzeba by było się na to przygotwać. - krasnolud zdjął but i wylał zebraną w nim wodę - Jeżeli zagnieździły się gdzieś, trzeba będzie samemu zainwestować w takie rzeczy. - krasnolud spojrzał w stronę gór - Znaleźć jakieś miejsce na kamieniołom, wyżwirować drogi może.
- No teraz to nie mamy na to czasu. Musimy do Breder dotrzeć najpóźniej jutro aby na ten targ zdążyć. Ale jak się ta cholerna wojna skończy to zapraszamy do nas w góry. Tam dużo takich rzeczy jest do zrobienia to się taki majster by przydał. - powiedziała młoda szlachcianka kiwając głową na znak, że widzi gdzieś pod swoimi skrzydłami rolę dla takiego umnego specjalisty od prac budowlanych. *Umgak wut - Kazalid - Kiepskiej jakości wyrób z drewna.*
__________________ Mother always said: Don't lose! |
| |