Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2023, 00:32   #15
Athos
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
- Możecie się rozejrzeć, gdzieś – spauzował jakby naturalnie – po okolicy. Odezwę się, jak pogadam z chłopakami i zobaczę, co tam udało się im zabezpieczyć. Może chociaż coś, malutki detalik, będzie na wagę złota. - Maciej wyciągnął chusteczkę i otarł pot z czoła - Ja jeszcze raz na szybko rzucę okiem tutaj, pomiarów dzisiaj nie będę robił Wiktor, bo czas mamy słaby, a muszę zdążyć do Bochni zanim Filip się zmyje. - na pytające spojrzenie komisarza odpowiedział krótko. - Z akt i krótkich oględzin wynika, że nie tego miejsca szukamy.
- Spokojnie. - szef nie dawał za wygraną - nie rozejrzycie się, a rozejrzysz chciałeś powiedzieć. Marysie puszczam na łowy razem z Tobą. Musicie zebrać jak najwięcej informacji od techników. I wyrażam zgodę na lekki flirt, szantaż, tortury. - widząc ich spojrzenia dodał – kolejność dowolna.
Uśmiech nie znikał z jego twarzy kiedy rzucał Marii kluczyki. - Gdybyście zbyt długo zabawili, wyślijcie po mnie radiowóz.
Kiedy dwójka towarzyszyły ruszyła w stronę Zbydniowa, Wiktor usiadł na kamieniu i przez chwilę przyglądał się spokojnie płynącemu potokowi. Jeszcze raz w głowie analizował fakty. Co wiedział o ofierze.
Młody mężczyzna, z pewnością powiązany z krakowskim światem grafiki, komiksu. Gej, spokojny, samotnik, prawdopodobnie z wyboru odtrącony przez rodzinę, a z drugiej strony wiejski chłopak z kompleksami. O motyw nie było trudno, przypuszczał, że tutejsza społeczność, naszpikowana jadem jedynej słusznej, polskiej telewizji miała za złe, że chłopak urodził się „inny”. Tylko czy ktoś z autochtonów był zdolny do morderstwa? Wiktor nie sądził, lecz i nie wykluczał, bo wiedział, że często przypadek, głupi zbieg okoliczności, zły czas i złe miejsce sprawiają, że dochodzi do tragedii. Dla ofiary, jej najbliższych, ale i dla sprawcy, który dla żartu, dla chwilowego braku panowania nad sobą czyni coś, co zmienia jego życie na zawsze. Czy tak mogło być w tym przypadku, nie był pewny, lecz wydawało mu się to dalece nieprawdopodobne. Tutaj coś nie grało, chociaż było to tylko jego przypuszczenia, nie miał jeszcze nawet raportu miejscowych techników, nie mówiąc już o rzetelnej analizie Maćka, którego doświadczeniu ufał.
Rzucił kamyk, który od dawna przesuwał między palcami, do wody i ruszył w kierunku ronda i szkoły. Patrzył na niewielką grupkę młodzieży, która odbijała piłkę na orliku przed szkołą. Dalej jego wzrok przykuł jakiś młody chłopak bez koszulki, prężący swe jeszcze nie do końca uformowane męskie ciało, który popisywał się jazdą na skuterze przed dwoma nastolatkami. Czy wśród nich mógł być morderca? Hermetyczne na swój sposób struktury lubią ukrywać tajemnice – myślał Wiktor. - Z drugiej strony bardzo ciekawy wydawał się gejowsko-popkulturowy trop krakowski.
Zobaczymy, co powie Pani prokurator. - analizował w głowie. Dotychczas nie miał z nią do czynienia, chociaż od kilkunastu lat prowadził masę spraw w Krakowie. Odpalił net, nieocenione źródło informacji o osobach, nawet bardzo dbających o swoją anonimowość. Taka była też Apolonia Antonowicz.
Internet jest jednak bezlitosny. W końcu cierpliwość jest zawsze nagradzana. Uruchomił filmik, krótki, niespełna 30 sekundowy, w którym młoda prokurator uczestniczyła w ostrej wymianie zdań ze znanym krakowskim dziennikarzem. Nie wiedzieć dlaczego uruchomił opcję: uruchom ponownie...
- Bardzo ładna kobieta – Matkowski mimowolnie powiedział to na głos.
- Co ty kurwa pierdolisz! - Ryszard trząsł się cały - Jakbym zabił ją w dniu ślubu to dzisiaj byłbym już na wolności – stojący obok autochton z reklamówką z Biedronki zatrzymał się zaledwie metr od komisarza. - Jak chcesz to ją z miejsca bierz! - pokazał palcem na idącą pod górę z wysiłkiem kobietę.
Wiktor jednak nie zwrócił uwagi na nieszczęśliwego małżonka i nie odrywając wzroku od ekranu ponownie włączył filmik. Tym razem tylko uśmiech zagościł na jego twarzy.
- Pojeb jeden, ja to bym ryczał nad ludzkim dramatem! - Rysiu Kosz był zawiedziony, że przystojny zamiejscowy mężczyzna nie ruszył raźnym krokiem za jego małżonką.

*
Kilka godzin wytężonej pracy. Maciej i Maria nie próżnowali. Kociołek sprawdzał i dogłębnie wczytywał się w wyniki, które w jego głowie powoli zaczęły układać się w logiczny ciąg wypadków. Dopytywał się i przyglądał się jeszcze raz zdjęciom sporządzonym w terenie. Osobiście sprawdzał zabezpieczone na miejscu materiały, kręcił głową czasem z niedowierzaniem, po czym znowu pstrykał palcami, jakby odnalazł sens. Z reguły chwalił i dziękował, szczególnie szefowi miejscowych techników Filipowi Zacharskiemu, którego znał jeszcze z licznych kursów. Jeden z nich szczegółowo utkwił w pamięci obu panu, którzy tak zwaną „zieloną noc”, dziwny trafem oboje nic nie pamiętając, zakończyli na łódce, na środku jeziora, pozostając wyłącznie w stroju Adama. Nikt jednak z obecnych, poza dwójką uczestników owych nocnych libacji, o tej małej wpadce nic nie słyszeli, dlatego też sensu pewnych dowcipów nie rozumieli. Pamiętając jednak zasadę, że policjanci nie zawsze rozumieją kawały na swój temat parskali śmiechem, jak na dobrym kabarecie.
Maria obrała zdecydowanie inną taktykę. Przynajmniej tutaj, w tym męskim gronie, mogła błyszczeć, uwodzić, czuć się pociągającą. Korzystała z tego, znajdując w tym sporą przyjemność. Resztę uzupełniała wyobraźnia. Widząc uśmiech Mariusza, dowcipnego i na swój sposób uroczego czterdziestolatka, wyobrażała sobie Wiktora, który w ten sam sposób reaguje na jej raport.
Ta dwójka, tak różna od siebie, stała się bezcenny źródłem informacji już dzień później, kiedy doszło do pierwszego spotkania z panią prokurator. Chociaż drogi zdobycia wiedzy pozostały tak rozbieżne wnioski były podobne. Szczegółowa Pola mogła być wyłącznie zadowolona z pracy zespołu komisarza Wiktora Matkowskiego.

Maciej Kociołek był niepoprawny smakoszem. Właściwie chcą oddać jego naturę, należałoby wspomnieć o tym, że to żarłok. Tylko trzy zamiłowania decydowały o życiu tego mężczyzny. Pierwszym z nich była wspomniana kuchnia, w której rzetelnej ocenie był specjalistą. Samemu jednak pozostając wyłącznie w roli degustatora, gdyż Maciej miał problem z usmażeniem omleta z zachowaniem odpowiednich proporcji. Jednak wrażliwości jego kubków smakowych mógłby pozazdrościć sam Michelle Morrone.
Drugim z zamiłowań była praca, której ten samotnik poświęcił całe swoje życie. Nie było dnia, w którym technik nie zarywałby swojego czasy prywatnego. Na zlecenie szefów rzucał wszystko i wyjeżdżał w delegację, aby rozwiązać kolejne śledztwo czy też udoskonalać swoje umiejętności.
Trzecią z pasji był sport. Aby utrzymać odpowiednią wagę, wręcz niemożliwą w przypadku tak nadmiernego uzależnienia od jedzenia, Maciej wciąż ćwiczył. Biegał, spalał zbędne kalorie na siłowni, pływał. Jednak prawdziwą pasją zawsze dla tego mężczyzny pozostały sztuki walki. Kiedyś, ten mężczyzna z dziwną nadwagą uwielbiał walki full-contakt. Tak narodziła się pasja do muay thai. Ten boks tajski sprawiał, że ospały w pracy mężczyzna pozwał rozładować swoje emocje, decydując się na walkę z często młodszymi rywalami. Ostatnie starcie, które rozegrał nie przysporzyło mu sławy. Szedł na oślep, nie słysząc gwizdka sędziego. Parł do przodu. W końcu poczuł silne ręce oddzielające go od rywala. Przeciwnik w wyniku ciosów stracił przytomność. Pamiętał, że kilka tygodni spędził w szpitalu przy łóżku młodszego skatowanego rywala. Tak poznał jego rodzinę, która widząc szczery smutek w spojrzeniu Macieja, szybko mu wybaczyła. Tak też poznał jego brata: genialnego informatyka, hakera, Pawła Słowickiego. Później ta znajomość przerodziła się w przyjaźń. Od tego dnia cały świat Macieja Kociołka się zmienił. Teraz jego największym atutem było nie to, że jest genialnym technikiem kryminalnym, lecz to, że ma takich kumpli jak Fox Mulder.

Maria pod maską szarej myszki, kryła w sobie genialny umysł analityczny. Jej największym problemem była niska samoocena. Niestety miało to przełożenie na ocenę jej przez świat zewnętrzny. Szczególnie przykrą sprawą było to, że osoby z jej najbliższego otoczenia zawsze nie doceniały jej. Rodzina czuła wstyd. Miałaś zostać prawniczką. Nie, lekarzem! A może modelką – słyszała ciągle na spotkaniach z rodziną, ciągłe utarczki matki, babci i ciotek. Jednak największą jej porażką życiową była jej platoniczna miłość do swojego bezpośredniego przełożonego. To sprawiło, że w jej głowie komisarz Matkowski stał się obsesją. Był dla niej jak Chuck Norris, wyjątkowy nadczłowiek, który jednym machnięciem ręki sprawia, że przeciwnicy padają, a kobiety mdleją. Kiedyś prawie już zdobyła się na wyznanie, lecz zabrakło kilku procentów, może pół kieliszka wina, lecz wtedy przyszło też otrzeźwienie. - Marysiu, komu jak komu, ale między nami facetami. - bełkot był straszliwy, a stan szefa wyjątkowo tragiczny - No przepraszam Cię, ty jesteś kobietą, ale wspólnikiem, więc rozumiesz... - dalej plótł pijany wówczas Wiktor. Odwiozła go taksówką do domu. Nie skorzystała z szansy. Nie wskoczyła mu do łóżka. Na drugi dzień z radością przyjęła kwiaty. Mniej energicznie przyjęła przeprosiny. Liczyła na pocałunek. Zawsze wiedziała, że była żałosna, tak jak mawiała ukochana siostra, lwica salonów.

*
Bochnia rok 1994.

Deszcz smagał wszystkich bez wyjątku. Tych biednych i tych bogatych. Co prawda ci drudzy w większości siedzieli w domach w ciepłych szlafrokach i kapciach, oglądali telewizję dowiadując się, że Andrzej Olechowski ówczesny Minister Spraw Zagranicznych, złożył w Atenach wniosek o przyjęcie polski do struktur UE. Ci pierwsi dzieli się na tych, którzy mieli, gdzie mieszkać i tych, którzy błąkali się po ulicach. Wśród tych ostatnich byli też tacy, którzy nie robili tego na własne życzenie. Chłopiec, niespełna 6-letni, teraz suszył się na komisariacie. Dostał pierwszy tego dnia posiłek i ciepłą herbatę. Za chwilę ponownie trafi na izbę dziecka. Stamtąd z powrotem do domu, takie było prawo.
Mężczyzna stał w bramie i długo przyglądał się światłu w oknie. Przebijało ono przez gęste zasłony, brudne, bo rzadko zmieniane. Papieros, którym delikatnie się zaciągał sprawiał, że ręce póki co, miały zajęcie. Kilka minut przed dziesiątą wieczór wkroczył do klatki w kamienicy. Miał ze sobą dodatkową paczkę papierosów.

*
Cała trójka oczekiwała na Apolonię przy starym młynie, miejscu, w którym pozostały już tylko dzisiaj strzępki taśmy policyjnej. Kiedy wysiadła z samochodu i automatycznie poprawiła spódniczkę poczuła na sobie spojrzenie ekipy, która miała pomóc jej w rozwiązaniu śledztwa. Oceniają mnie - pomyślała, pierwsze wrażenie było ważne, ale efektu jej starań, aby wypaść co najmniej dobrze, przewidzieć nie mogła.
- Witam panią prokurator, nazywam się Wiktor Matkowski – wysportowany na oko czterdziestoletni mężczyzna ruszył w jej stronę. - To reszta zespołu: moja partnerka aspirant Maria Dragan i nasza legenda Maciej Kociołek, najlepszy technik z jakim przyszło mi współpracować.
- Prokurator Apolonia Antonowicz, cieszę się na myśl o współpracy – szczery uśmiech, który zagościł na jej twarzy dodawał jej jeszcze większego uroku.
I choć wydawać by się mogło, że miłe i serdeczne powitanie tylko i wyłącznie ułatwi dalszy ciąg rozmowy, przez chwilę zapadła cisza. Z reguły pewny siebie Wiktor, stracił całą śmiałość, kiedy wymienił uścisk dłoni z piękną trzydziestolatką. Owiał go zapach jej perfum, a spojrzenie mimowolnie powędrowało z góry w dół. Kiedy dotarła do niego, że zachował się jak młody, dziewiczy jeszcze chłopak, który z fascynacją podziwia swoją nauczycielkę, było już za późno na naprawienie błędu. Atak nastąpił z niespodziewanej strony.
- Chodźmy stąd Polu, zanim pan komisarz popełni gafę i usłyszysz, że strasznie musiałaś się poobijać, kiedy spadłaś z nieba. - uśmiech nie znikał z twarzy technika. - Zapraszam Cię na obiad, znalazłem tutaj ciekawy zajazd w okolicach Gdowa. Po drodze i na miejscu poopowiadam Ci co udało mi się już ustalić, a jest tego troszkę. Tutaj nic nie znajdziemy, a dlaczego? Tego dowiesz się po drodze. Damy czas, aby Wiktor złapał w końcu oddech i dołączył z Marysią do nas na miejscu – dokończył spokojnie, jakby w ogóle ignorował złość, która malowała się na twarzy pozostałych policjantów. Miała ona odmienne podłoże. Wiktor wściekał się na starszego kolegę za to, że w sposób jednoznaczny odczytał to, co niekoniecznie tylko baczne oko mogło dostrzec. Maria była zła, za to, że pani prokurator okazała się bardzo atrakcyjną kobietą, a nie jak założyła starą i brzydką zołzą.
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 08-06-2023 o 20:29.
Athos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem