Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Inne Tutaj możesz zagrać w tych światach, które zostały pominięte powyżej. Czy będzie to rządzona przez orki Orchia, czy może kosmos w erze, kiedy słońca zaczynają gasnąć.. Na pewno znajdziesz tu coś dla siebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-05-2023, 18:42   #11
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Kowalski po raz kolejny sięgnął po wino.
- Starożytni wznosili toasty wylewając zawsze kilka kropli za zmarłych czy też na cześć bogów. Jednak dzisiaj ten gest pewnie byłby uznany za mało elegancki stąd pozostaje mi tylko w skrytości uronić krople na cześć tego dzielnego chłopca. W tej bajce nie ma babci, nie ma wnuczki, nie ma też wilka, jest tylko potwór. Każdy myśliwy, nawet przypadkowy znajdzie go, prędzej czy później. Technika policyjna cały czas się rozwija. To, co jeszcze kilka lat wcześniej uznalibyśmy za fantastykę, dzisiaj stanowi standard. Ta opowieść, którą Panią uraczyłem, a która stanowi nieodzowny element mojej biografii, uświadomiła mi, że człowiek nie szuka zemsty. Jesteśmy stworzeni do tego, aby zadawać pytania, a potem szukać odpowiedzi, aby zrozumieć. Kiedy zadzwonił do mnie mój przyjaciel wiedziałem, że zdarzyło się coś strasznego. Wiedziałem dlaczego wybrał mnie, dlaczego powierzył mi tę misję i czego oczekuje ode mnie. Czuję to samo, co on. Mogę więc zapewnić Panią, że morderca zostanie odszukany, to jednak nie ukoi bólu. Mój przyjaciel chciałby się dowiedzieć dlaczego do tego doszło, a to niestety nie zawsze przyświeca pani kolegom po fachu, którzy myślą o tym, aby jak najszybciej zamknąć sprawę. Prokurator z Bochni nie lubi się wychylać, nie jest wylewny. To konkretny służbista. To samo można powiedzieć o policji, która w przypadku standardowej procedury zajęłaby się tą sprawą. Potrzebujemy kogoś, kto znajdzie odpowiedź na pytanie, nie kto?, ale dlaczego? Tylko to da spokój mojemu klientowi.
 
Athos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-05-2023, 19:41   #12
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
- No i? - zapytała po prostu. Kluczył, mówił, tkał opowieść. Już się uodporniła. Wysłuchała go, ledwie się powstrzymując. - Nasza praca to żonglerka. Umiejętne popisy słowem, Chylę czoła. Jesteś w tym świetny - mimowolnie przeszła na “ty”. Ale, do cholery, czego ode mnie chcesz?

- Prawdy. Rzetelnego i niezależnego śledztwa. Sprawę będzie prowadził komisarz Matkowski z krakowskiego CBŚP, to fachowiec. On i jego zespół. - adwokat spojrzał na zegarek i podniósł się z miejsca. W dłoni jego pojawiły się dwie wizytówki, które wylądowały na stole przed Apolonią. - Proszę korzystać z wszystkiego, co może zaproponować to wspaniałe miejsce. Polecam świetne cygara, szczególnie jeśli mają zniechęcić do dalszego palenia. To ostatnie powinno być wyjątkowe, sam kiedyś rzucałem. Pozostaję do Pani dyspozycji.

- Nie rzucam. Ćwiczę wolę. I kobieta z cygarem wcale nie wydaje mi się seksowna. Także… - nie dokończyła, widząc, że mecenas definitywnie zbiera się do wyjścia. Przygryzła wargę. No cóż. Każde słowo, każda riposta byłaby śmieszna. Odpuściła. Ten fiut rozdawał karty, a ona mogła tylko sprawdzić rozdanie i zaplanować swój ruch.

Antoni Kowalski zanim opuścił swoją ulubioną restaurację zrobił jeszcze dwie rzeczy. Pierwszą, naturalna była krótka rozmowa z szefem kelnerów, w której nakazał aby jego przyjaciółka, bo tak nazwał Apolinę, opuściła ten lokal zadowolona i zrelaksowana, dlatego kilka sekund później, w jej otoczeniu pojawił się sam szef zmiany, który nie chciał słyszeć żadnych wymówek, wręcz błagał każdym swym gestem i spojrzeniem, aby młoda pani prokurator podała trzy życzenia, które może spełnić złota rybka.
Zanim jednak Antoni odbył rozmowę z obsługą restauracji odwrócił się jeszcze w stronę pani prokurator i mimochodem rzucił:

- Powodzenia Pani życzę. I byłbym zapomniał, Heniu już wie. - i w tym ostatnim stwierdzeniu nikt kto nie znałby profesji adresata tej wypowiedzi nie doszukał by się niczego dziwnego, Młoda pani prokurator dobrze jednak znała to imię. Nieugięty, twardy i niedostępny dla osób postronnych prokurator Henryk Nowak był od kilku lat szefem prokuratury okręgowej w Krakowie. I jak tu nie wierzyć w cuda. Kowalski znał Nowaka.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-05-2023, 21:12   #13
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Na miejsce przybyli kilka chwil przed obiadem. Wiktor Matkowski, komisarz z krakowskiego oddziału CBŚP, przez cały czas analizował w swojej głowie dane, przygotował możliwe scenariusze, wreszcie zastanawiał się skąd decyzja przełożonych o to, aby to właśnie jemu i jego współpracownikom powierzyć sprawę zabójstwa młodego chłopaka. To sprawiło, że przez chwilę zagapił się myląc zjazd. Miało to swoje dobre i złe strony. Jego guru w temacie analizowania śladów był doskonały technik kryminalistyczny Maciej Kociołek. Profesjonalista w każdym calu, z jedną olbrzymią wadą. Maciej był strasznym żarłokiem. Jadł przez cały czas, choć jego gabaryty wcale nie wskazywały na to. Czyścioch i pedant, co było rzeczą obowiązkową, aby rzetelnie wykonywać swoją pracę, zamieniał się w potwora, kiedy widział jedzenie. Wadę tę tolerowali wszyscy, choć wpadali w szał widząc jak okruszki jedzenia ścielą kanapy siedzeń ich samochodów. Podczas podróży krótkiej, bo tylko kilkudziesięcio-kilometrowej, technik również jadł. Mimo wcześniejszych ostrzeżeń od Wiktora nie utrzymał kubka z napojem oraz kanapki z łososiem, nabytych na stacji BP, w pozycji pionowej. Ten zestaw wylądował częściowo na spodniach, częściowo na kanapie suv-a należącego do Wiktora. Co gorsza jego krzyk obudził bogu ducha winną drugą pasażerkę, a jednocześnie partnerkę, niestety tylko w pracy, w jej mniemaniu, aspirantkę Marię. Dziewczyna ta, pełna kompleksów, przeżywała istne katusze, kiedy szef jej na odprawie przekazał, że na miejscu współpracować będą z panią prokurator z Krakowa niejaką Apoliną Antonowicz. Kim mogła być owa Pola? Nie raczej nie z Polą, ale z Apoliną, aspirantka zakochana po uszy w swym szefie, chciała mieć do czynienia. Niech będzie starą tłustą krową. Z obwisłym biustem i wylewającym się brzuchem. Może wtedy dostrzeże uroki młodej partnerki niedostępny, lecz przystojny komisarz – myślała biedna policjantka.
*
„Na mym grobie płatki róż posyp napisz że
Kocham Cię nawet jeśli nie ma mnie
Kocham Cię nawet jeśli ty już nie
Jak Mr Mime znów się chowam za szkłem...”*

Włączyłem wyłącznie wersję instrumentalną. Rap od zawsze mnie wkurwiał, ale on lubił go słuchać, dlatego też zacząłem. Nic go nie wyróżniało wśród grupy chłopców, która przemierzała uliczki Krakowa. Nic poza tym, że był samotny. Tym mógłby mnie urzec, gdybym oczywiście nie miał innego planu. Był taki sam jak ja. Samotny w wielkim mieście. Nie wiedział, że go obserwuję, bo był normalny. Przeciętny szary chłopiec zagubiony w metropolii. Wiem powtarzam się, mówiąc o tej samotności. Ale zanim dokonacie chłodnej oceny musicie poznać każdy szczegół, a przede wszystkim musicie poznać moją osobowość. Pierwsza wskazówka będzie prosta: bardziej od rapu wkurwia mnie tylko jedna rzecz - rola, jaką odegram w tej historii.
*
Są takie chwile, kiedy lustro zaczyna być problemem. Wbrew pozorom dla mężczyzny to także dramat. Kiedy twarz zarasta, trzeba się ogolić. Stanisław był człowiekiem z zasadami. Lustro stanowiło więc zawsze poważny problem. Kiedyś, kiedy patrzył w nie, widział przede wszystkim rumianą wąsatą twarz ojca rodziny. To było czymś na kształt fugi. Stanisław odbywał więc w swojej głowie podróże wyłącznie w jednym kierunku. Kroczył drogą, jedyną słuszną, wypierał to, co czaiło się na uboczu. Teraz wszystko się zmieniło. Dzieci dorosły, Wanda odeszła, bo kto wytrzymałby z takim pijakiem. Pozostał on i jego sumienie. Raz w tygodniu Stasiu miał swój rytuał, to rodzaj kary tak sądził. Żyletka pięknie goliła twarz, każdy skazaniec miał do tego prawa. To było jego ostatnie życzenie. Później tylko płyn po goleniu, tani z Biedronki, bo emeryturę w większości przepijał. Później następował pierwszy policzek, po nim następny. Stasiu bił aż policzki stawały się czerwone. Nie pamiętał od kiedy rytuałowi zaczęły towarzyszyć łzy. Jednakże zawsze jak mantrę powtarzał słowa: co myśmy zrobili tej dziewczynie!

*Szpaku "Mr Mime"
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 27-05-2023 o 21:23.
Athos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02-06-2023, 21:54   #14
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Raczej nie miała już ochoty na jedzenie. Czuła się co najmniej dziwnie. Patrzyła na oddalające się plecy mecenasa. Plecy. Tak. Ta część ciała była tak bardzo ważna w układach i układzikach, prawie tak samo jak inna, choć tamta druga powinna być ponoć twarda, a ta jednak szeroka. Nakryła dwoma palcami wizytówki i przysunęła je do siebie, wciąż patrząc na Kowalskiego, który rozmawiał właśnie z obsługą. Ręka zatrzymała się, jakby wierzyła, że może coś zmienić. - Nie powinnaś, nie musisz! - usłyszała gdzieś z tyłu głowy. Z przodu natychmiast zaatakowało : “Heniu już wie”. Westchnęła ciężko. Szef nie był z tych, którzy chętnie wchodzą w układy. Jeśli to robił, to z jakiejś “wyższej” racji, a już na pewno nigdy nie popisywał się ekwilibrystyką prawną. Mimo wszystko nie czuła się z tą wiedzą komfortowo. Czerwony żabot zaczął uwierać. Podważała właśnie prostokątne kartoniki, gdy jakiś głos wyrwał ją z zaświatów, pytając o życzenia dla złotej rybki. Zamrugała powiekami jakby porażona świałem, a nie nieoczekiwanym dźwiękiem. Powoli dotarły do niej słowa obsługi. - O nie, nie, nie! - wzdrygnęła się całą sobą. Zaczęła protestować, ale szybko zorientowała się, że tak łatwo nie odpuszczą. Widocznie Antonii miał tu szczególne względy. Skoro tak…
- Dobrze. Jeśli bez tego się nie obejdzie. Zakładam, że oferujecie też dostawę? - Nie czekając na odpowiedź, zajrzała do karty i wybrała danie umiejscowione gdzieś po środku drabinki cenowej.
- Bieżanowska 98. Konstancja Antonowicz. Proszę powiedzieć, że to od Poli.
Powaliła rozbrajającym uśmiechem kelnera i zerknęła w końcu na wizytówki. Obie były ascetyczne. Brak kolorów i emblematów nie wynikał na pewno z chytrości. Nie trzeba być prokuratorem, żeby wywnioskować, że były prywatne.
Antoni Kowalski - No cóż. Nic dodać, nic ująć. Właśnie się poznali. - Odsunęła paznokciem kartonik i spojrzała na drugi.
Marcin Ziętek. Numer telefonu i ponownie nic więcej. Wyprostowała się w jednej sekundzie. Niemożliwe. Spojrzała jeszcze raz. A jednak. Znała to nazwisko wpływowego mieszkańca Krakowa - a biznesowo - wpływowego Polaka. - Ożesz - jęknęła tylko i mimowolnie sięgnęła po niedopity kieliszek. Kelner zmaterializował się przy niej w jednej chwili. Otworzyć kolejną? Ma pani otwarty rachunek.
- I póki co otwarty umysł - mruknęła, dopijając wino. - Nie, dziękuję. Z dobrym winem nie powinno się przesadzać, żeby go nie urazić. - Wstała od stołu i podążyła w kierunku wyjścia, zatrzymując się jeszcze przy szefie sali. - Proszę dopilnować, żeby ciocia otrzymała danie do rąk własnych. W domu starców jest tylu sępów … I wcale nie mówię o tych przeuroczych staruszkach!
***

Degustacja wina z koneserem w środku tygodnia - to mógłby być zabójczy pomysł, gdyby przeciągnęła się do późna. Na szczęście wielbiciel burgundowego trunku opuścił ją dość wcześnie, a ona, choć narażona na pokusę nielimitowanych dolewek, dzielnie oparła się pokusie i spędziła resztę wieczoru na obmyślaniu chytrego planu działania. Sytuacja była niecodzienna i, nie ma się co oszukiwać, zaskakująco interesująca. Tylko jak tu obmyślać strategię, gdy się jeszcze nic nie wie? Po kolejnej wizualizacji rozmowy z szefem odpuściła. To było jak wróżenie z fusów. Dlatego w końcu położyła się spać, rano wstała, zrobiła codzienny trening i po wypełnieniu kolejnych rutynowych zadań stanęła przed drzwiami wzbudzajacymi trwogę.
“Heniu” był okej. Ani nie idol, ani wróg. Służbista. Dobry wykonawca przepisów.
- Przejmiesz tę sprawę. Matkowski ci pomoże. Pochodzisz stamtąd. Znasz ludzi i specyfikę regionu. Tobie powiedzą więcej. - Krótko, zwięźle i stanowczo - cały Henryk Nowak.
- Ale…? Przecież to podlega pod Bochnię! - spróbowała jednak.
- Co chcesz usłyszeć?Bo tak? Bo mogę? Bo tak trzeba? - spojrzał na nią mocno zniecierpliwiony.
Zrozumiała, że w tym miejscu dyskusja się urywa. Dla okręgowego kości zostały rzucone, słowa wypowiedziane, zaś ona miała czynić swą powinność.
- And let those that play your clowns speak no more than is set down for them … - skwitowała ryzykownie. - Dobrze. Tylko oskarżam teraz w kilku sprawach, trzeba będzie … A zresztą, wie pan przecież! - zakończyła swoją dość nieskładną wypowiedź, czując, że zmierza w złym kierunku.
***
Matkowski i jego ekipa pewnie już byli w drodze. Spojrzała na zegarek. - Cholera. Pewnie się spóźnię. - Zjazd na Wieliczkę był zablokowany. Rozsiadła się wygodnie, odchyliła lekko fotel i podłączyła do “android auto”. Po chwili w głośnikach rozległy się dźwięki Kultu.

Gdzie jesteś szeryf, Gdzie? Gdzie? Gdzie?
Nie pozwól nam do końca rozczarować się.
To przecież dobro trwalsze miało być od zła.
A nocy mrok miał krócej trwać od świateł dnia.
Szeryfów nie ma, nie nie nie nie nie.
Nie zagrzmią złote kolby, banda naprzód prze.
Cierpliwa kropla drąży skały złom.
Tornado wyje ciemną nocą chwieje się dom.
Bum!

No tak. Bum. A tam nie było bum. Ciało Bidy nie nosiło znamion postrzału. Czytała zgromadzone do tej pory akta, ale żałowała najbardziej tych chwil spędzonych na miejscu zdarzenia. Próbowała wypośrodkować między pracą a byciem miejscowym. Niektórzy i tak pewnie uznaliby, że przegięła. Ale przecież tak się nie da. To miejsce i ludzie kontra zawód i wytyczne, a to wszystko okraszone potrzebą bycia profesjonalistą. Nigdy się z taką sytuacją do tej pory nie spotkała. Za to szeryfa miała spotkać już niedługo. Nigdy razem nie pracowali, ale kojarzyła nazwisko i aurę, przez niektórych nazwaną pewnie swądem. Jakoś to będzie. Była stratna przewagę bycia przypadkiem na miejscu. Tylko dlatego, że nie przypuszczała, że zajmie się tą sprawą. Bo dlaczegóż miałaby?

Odpuściła stare przyzwyczajenia. Nie musiała tłuc się przez Wieliczkę, zjechała z prawego pasa i włączyła się do wstążki jadącej na Rzeszów. Pokręciła z niedowierzaniem głową. Żeby w tym wieku mieć takie szkielety zachowań?
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04-06-2023, 00:32   #15
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
- Możecie się rozejrzeć, gdzieś – spauzował jakby naturalnie – po okolicy. Odezwę się, jak pogadam z chłopakami i zobaczę, co tam udało się im zabezpieczyć. Może chociaż coś, malutki detalik, będzie na wagę złota. - Maciej wyciągnął chusteczkę i otarł pot z czoła - Ja jeszcze raz na szybko rzucę okiem tutaj, pomiarów dzisiaj nie będę robił Wiktor, bo czas mamy słaby, a muszę zdążyć do Bochni zanim Filip się zmyje. - na pytające spojrzenie komisarza odpowiedział krótko. - Z akt i krótkich oględzin wynika, że nie tego miejsca szukamy.
- Spokojnie. - szef nie dawał za wygraną - nie rozejrzycie się, a rozejrzysz chciałeś powiedzieć. Marysie puszczam na łowy razem z Tobą. Musicie zebrać jak najwięcej informacji od techników. I wyrażam zgodę na lekki flirt, szantaż, tortury. - widząc ich spojrzenia dodał – kolejność dowolna.
Uśmiech nie znikał z jego twarzy kiedy rzucał Marii kluczyki. - Gdybyście zbyt długo zabawili, wyślijcie po mnie radiowóz.
Kiedy dwójka towarzyszyły ruszyła w stronę Zbydniowa, Wiktor usiadł na kamieniu i przez chwilę przyglądał się spokojnie płynącemu potokowi. Jeszcze raz w głowie analizował fakty. Co wiedział o ofierze.
Młody mężczyzna, z pewnością powiązany z krakowskim światem grafiki, komiksu. Gej, spokojny, samotnik, prawdopodobnie z wyboru odtrącony przez rodzinę, a z drugiej strony wiejski chłopak z kompleksami. O motyw nie było trudno, przypuszczał, że tutejsza społeczność, naszpikowana jadem jedynej słusznej, polskiej telewizji miała za złe, że chłopak urodził się „inny”. Tylko czy ktoś z autochtonów był zdolny do morderstwa? Wiktor nie sądził, lecz i nie wykluczał, bo wiedział, że często przypadek, głupi zbieg okoliczności, zły czas i złe miejsce sprawiają, że dochodzi do tragedii. Dla ofiary, jej najbliższych, ale i dla sprawcy, który dla żartu, dla chwilowego braku panowania nad sobą czyni coś, co zmienia jego życie na zawsze. Czy tak mogło być w tym przypadku, nie był pewny, lecz wydawało mu się to dalece nieprawdopodobne. Tutaj coś nie grało, chociaż było to tylko jego przypuszczenia, nie miał jeszcze nawet raportu miejscowych techników, nie mówiąc już o rzetelnej analizie Maćka, którego doświadczeniu ufał.
Rzucił kamyk, który od dawna przesuwał między palcami, do wody i ruszył w kierunku ronda i szkoły. Patrzył na niewielką grupkę młodzieży, która odbijała piłkę na orliku przed szkołą. Dalej jego wzrok przykuł jakiś młody chłopak bez koszulki, prężący swe jeszcze nie do końca uformowane męskie ciało, który popisywał się jazdą na skuterze przed dwoma nastolatkami. Czy wśród nich mógł być morderca? Hermetyczne na swój sposób struktury lubią ukrywać tajemnice – myślał Wiktor. - Z drugiej strony bardzo ciekawy wydawał się gejowsko-popkulturowy trop krakowski.
Zobaczymy, co powie Pani prokurator. - analizował w głowie. Dotychczas nie miał z nią do czynienia, chociaż od kilkunastu lat prowadził masę spraw w Krakowie. Odpalił net, nieocenione źródło informacji o osobach, nawet bardzo dbających o swoją anonimowość. Taka była też Apolonia Antonowicz.
Internet jest jednak bezlitosny. W końcu cierpliwość jest zawsze nagradzana. Uruchomił filmik, krótki, niespełna 30 sekundowy, w którym młoda prokurator uczestniczyła w ostrej wymianie zdań ze znanym krakowskim dziennikarzem. Nie wiedzieć dlaczego uruchomił opcję: uruchom ponownie...
- Bardzo ładna kobieta – Matkowski mimowolnie powiedział to na głos.
- Co ty kurwa pierdolisz! - Ryszard trząsł się cały - Jakbym zabił ją w dniu ślubu to dzisiaj byłbym już na wolności – stojący obok autochton z reklamówką z Biedronki zatrzymał się zaledwie metr od komisarza. - Jak chcesz to ją z miejsca bierz! - pokazał palcem na idącą pod górę z wysiłkiem kobietę.
Wiktor jednak nie zwrócił uwagi na nieszczęśliwego małżonka i nie odrywając wzroku od ekranu ponownie włączył filmik. Tym razem tylko uśmiech zagościł na jego twarzy.
- Pojeb jeden, ja to bym ryczał nad ludzkim dramatem! - Rysiu Kosz był zawiedziony, że przystojny zamiejscowy mężczyzna nie ruszył raźnym krokiem za jego małżonką.

*
Kilka godzin wytężonej pracy. Maciej i Maria nie próżnowali. Kociołek sprawdzał i dogłębnie wczytywał się w wyniki, które w jego głowie powoli zaczęły układać się w logiczny ciąg wypadków. Dopytywał się i przyglądał się jeszcze raz zdjęciom sporządzonym w terenie. Osobiście sprawdzał zabezpieczone na miejscu materiały, kręcił głową czasem z niedowierzaniem, po czym znowu pstrykał palcami, jakby odnalazł sens. Z reguły chwalił i dziękował, szczególnie szefowi miejscowych techników Filipowi Zacharskiemu, którego znał jeszcze z licznych kursów. Jeden z nich szczegółowo utkwił w pamięci obu panu, którzy tak zwaną „zieloną noc”, dziwny trafem oboje nic nie pamiętając, zakończyli na łódce, na środku jeziora, pozostając wyłącznie w stroju Adama. Nikt jednak z obecnych, poza dwójką uczestników owych nocnych libacji, o tej małej wpadce nic nie słyszeli, dlatego też sensu pewnych dowcipów nie rozumieli. Pamiętając jednak zasadę, że policjanci nie zawsze rozumieją kawały na swój temat parskali śmiechem, jak na dobrym kabarecie.
Maria obrała zdecydowanie inną taktykę. Przynajmniej tutaj, w tym męskim gronie, mogła błyszczeć, uwodzić, czuć się pociągającą. Korzystała z tego, znajdując w tym sporą przyjemność. Resztę uzupełniała wyobraźnia. Widząc uśmiech Mariusza, dowcipnego i na swój sposób uroczego czterdziestolatka, wyobrażała sobie Wiktora, który w ten sam sposób reaguje na jej raport.
Ta dwójka, tak różna od siebie, stała się bezcenny źródłem informacji już dzień później, kiedy doszło do pierwszego spotkania z panią prokurator. Chociaż drogi zdobycia wiedzy pozostały tak rozbieżne wnioski były podobne. Szczegółowa Pola mogła być wyłącznie zadowolona z pracy zespołu komisarza Wiktora Matkowskiego.

Maciej Kociołek był niepoprawny smakoszem. Właściwie chcą oddać jego naturę, należałoby wspomnieć o tym, że to żarłok. Tylko trzy zamiłowania decydowały o życiu tego mężczyzny. Pierwszym z nich była wspomniana kuchnia, w której rzetelnej ocenie był specjalistą. Samemu jednak pozostając wyłącznie w roli degustatora, gdyż Maciej miał problem z usmażeniem omleta z zachowaniem odpowiednich proporcji. Jednak wrażliwości jego kubków smakowych mógłby pozazdrościć sam Michelle Morrone.
Drugim z zamiłowań była praca, której ten samotnik poświęcił całe swoje życie. Nie było dnia, w którym technik nie zarywałby swojego czasy prywatnego. Na zlecenie szefów rzucał wszystko i wyjeżdżał w delegację, aby rozwiązać kolejne śledztwo czy też udoskonalać swoje umiejętności.
Trzecią z pasji był sport. Aby utrzymać odpowiednią wagę, wręcz niemożliwą w przypadku tak nadmiernego uzależnienia od jedzenia, Maciej wciąż ćwiczył. Biegał, spalał zbędne kalorie na siłowni, pływał. Jednak prawdziwą pasją zawsze dla tego mężczyzny pozostały sztuki walki. Kiedyś, ten mężczyzna z dziwną nadwagą uwielbiał walki full-contakt. Tak narodziła się pasja do muay thai. Ten boks tajski sprawiał, że ospały w pracy mężczyzna pozwał rozładować swoje emocje, decydując się na walkę z często młodszymi rywalami. Ostatnie starcie, które rozegrał nie przysporzyło mu sławy. Szedł na oślep, nie słysząc gwizdka sędziego. Parł do przodu. W końcu poczuł silne ręce oddzielające go od rywala. Przeciwnik w wyniku ciosów stracił przytomność. Pamiętał, że kilka tygodni spędził w szpitalu przy łóżku młodszego skatowanego rywala. Tak poznał jego rodzinę, która widząc szczery smutek w spojrzeniu Macieja, szybko mu wybaczyła. Tak też poznał jego brata: genialnego informatyka, hakera, Pawła Słowickiego. Później ta znajomość przerodziła się w przyjaźń. Od tego dnia cały świat Macieja Kociołka się zmienił. Teraz jego największym atutem było nie to, że jest genialnym technikiem kryminalnym, lecz to, że ma takich kumpli jak Fox Mulder.

Maria pod maską szarej myszki, kryła w sobie genialny umysł analityczny. Jej największym problemem była niska samoocena. Niestety miało to przełożenie na ocenę jej przez świat zewnętrzny. Szczególnie przykrą sprawą było to, że osoby z jej najbliższego otoczenia zawsze nie doceniały jej. Rodzina czuła wstyd. Miałaś zostać prawniczką. Nie, lekarzem! A może modelką – słyszała ciągle na spotkaniach z rodziną, ciągłe utarczki matki, babci i ciotek. Jednak największą jej porażką życiową była jej platoniczna miłość do swojego bezpośredniego przełożonego. To sprawiło, że w jej głowie komisarz Matkowski stał się obsesją. Był dla niej jak Chuck Norris, wyjątkowy nadczłowiek, który jednym machnięciem ręki sprawia, że przeciwnicy padają, a kobiety mdleją. Kiedyś prawie już zdobyła się na wyznanie, lecz zabrakło kilku procentów, może pół kieliszka wina, lecz wtedy przyszło też otrzeźwienie. - Marysiu, komu jak komu, ale między nami facetami. - bełkot był straszliwy, a stan szefa wyjątkowo tragiczny - No przepraszam Cię, ty jesteś kobietą, ale wspólnikiem, więc rozumiesz... - dalej plótł pijany wówczas Wiktor. Odwiozła go taksówką do domu. Nie skorzystała z szansy. Nie wskoczyła mu do łóżka. Na drugi dzień z radością przyjęła kwiaty. Mniej energicznie przyjęła przeprosiny. Liczyła na pocałunek. Zawsze wiedziała, że była żałosna, tak jak mawiała ukochana siostra, lwica salonów.

*
Bochnia rok 1994.

Deszcz smagał wszystkich bez wyjątku. Tych biednych i tych bogatych. Co prawda ci drudzy w większości siedzieli w domach w ciepłych szlafrokach i kapciach, oglądali telewizję dowiadując się, że Andrzej Olechowski ówczesny Minister Spraw Zagranicznych, złożył w Atenach wniosek o przyjęcie polski do struktur UE. Ci pierwsi dzieli się na tych, którzy mieli, gdzie mieszkać i tych, którzy błąkali się po ulicach. Wśród tych ostatnich byli też tacy, którzy nie robili tego na własne życzenie. Chłopiec, niespełna 6-letni, teraz suszył się na komisariacie. Dostał pierwszy tego dnia posiłek i ciepłą herbatę. Za chwilę ponownie trafi na izbę dziecka. Stamtąd z powrotem do domu, takie było prawo.
Mężczyzna stał w bramie i długo przyglądał się światłu w oknie. Przebijało ono przez gęste zasłony, brudne, bo rzadko zmieniane. Papieros, którym delikatnie się zaciągał sprawiał, że ręce póki co, miały zajęcie. Kilka minut przed dziesiątą wieczór wkroczył do klatki w kamienicy. Miał ze sobą dodatkową paczkę papierosów.

*
Cała trójka oczekiwała na Apolonię przy starym młynie, miejscu, w którym pozostały już tylko dzisiaj strzępki taśmy policyjnej. Kiedy wysiadła z samochodu i automatycznie poprawiła spódniczkę poczuła na sobie spojrzenie ekipy, która miała pomóc jej w rozwiązaniu śledztwa. Oceniają mnie - pomyślała, pierwsze wrażenie było ważne, ale efektu jej starań, aby wypaść co najmniej dobrze, przewidzieć nie mogła.
- Witam panią prokurator, nazywam się Wiktor Matkowski – wysportowany na oko czterdziestoletni mężczyzna ruszył w jej stronę. - To reszta zespołu: moja partnerka aspirant Maria Dragan i nasza legenda Maciej Kociołek, najlepszy technik z jakim przyszło mi współpracować.
- Prokurator Apolonia Antonowicz, cieszę się na myśl o współpracy – szczery uśmiech, który zagościł na jej twarzy dodawał jej jeszcze większego uroku.
I choć wydawać by się mogło, że miłe i serdeczne powitanie tylko i wyłącznie ułatwi dalszy ciąg rozmowy, przez chwilę zapadła cisza. Z reguły pewny siebie Wiktor, stracił całą śmiałość, kiedy wymienił uścisk dłoni z piękną trzydziestolatką. Owiał go zapach jej perfum, a spojrzenie mimowolnie powędrowało z góry w dół. Kiedy dotarła do niego, że zachował się jak młody, dziewiczy jeszcze chłopak, który z fascynacją podziwia swoją nauczycielkę, było już za późno na naprawienie błędu. Atak nastąpił z niespodziewanej strony.
- Chodźmy stąd Polu, zanim pan komisarz popełni gafę i usłyszysz, że strasznie musiałaś się poobijać, kiedy spadłaś z nieba. - uśmiech nie znikał z twarzy technika. - Zapraszam Cię na obiad, znalazłem tutaj ciekawy zajazd w okolicach Gdowa. Po drodze i na miejscu poopowiadam Ci co udało mi się już ustalić, a jest tego troszkę. Tutaj nic nie znajdziemy, a dlaczego? Tego dowiesz się po drodze. Damy czas, aby Wiktor złapał w końcu oddech i dołączył z Marysią do nas na miejscu – dokończył spokojnie, jakby w ogóle ignorował złość, która malowała się na twarzy pozostałych policjantów. Miała ona odmienne podłoże. Wiktor wściekał się na starszego kolegę za to, że w sposób jednoznaczny odczytał to, co niekoniecznie tylko baczne oko mogło dostrzec. Maria była zła, za to, że pani prokurator okazała się bardzo atrakcyjną kobietą, a nie jak założyła starą i brzydką zołzą.
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 08-06-2023 o 20:29.
Athos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-06-2023, 19:15   #16
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Spódnica. Atrybut kobiecości. W niej każda potwora znajdzie swego amatora, czy jakoś tak. Ale nie tym razem. Nie o to jej absolutnie chodziło. Po prostu zaspała. Normalnie wcisnęłaby się w spodnie, ale w tej sytuacji ściągnęła z wieszaka to, co było wyprasowane. Zaklęła pod nosem. To spojrzenie, pewnie pomyślał, że zrobiłam to specjalnie. Co za dziunia… No brawo, pani prokurator! Nie ma to jak efektowne entree. Próbowała coś wymyślić, żeby szybko zapełnić przedłużającą się ciszę, ale konsternacja wciąż nie ustępowała. Co jest do cholery? - przemknęło jej przez głowę. Na szczęście mężczyzna przypominający niedźwiedzia przyszedł jej z pomocą, zapraszając na obiad. Zatrzymała się.
- Byłam tu niedługo po znalezieniu zwłok. - Czy to właściwie miało znaczenie? Wydawało jej się, że powinna im to powiedzieć, ale jednocześnie brzmiało to jakoś tak dziwacznie. Cała ta sytuacja była surrealistyczna. - No cóż, jedźmy. Zapewne zdołaliście już wiele ustalić. Mnie tę sprawę przydzielono wczoraj - czuła potrzebę usprawiedliwienia. Nie! Wszystko nie tak. Za bardzo się starała. Zmitygowała się. Spojrzała na Kociołka i uśmiechnęła się. - Dzięki. Początki współpracy bywają trudne. Miejmy to za sobą. Nie jestem takim potworem, na jaki wskazuje mój zawód, a wy troglodytami, których każdy doszukuje się w waszej profesji. Nie kręcimy też filmu czy paradokumentu. Nie musimy martwić się o wiarygodność. Po prostu róbmy swoje. Ok? - Obdarzyła wszystkich rozbrajającym uśmiechem. - A obiad jest chyba niezłym pomysłem. W Gdowie? “Szałas”. Nie byłam tam dawno, ale kiedyś podawali najlepsze placki po węgiersku. Za inne miejsca w okolicy nie ręczę. Kiedy już przyjeżdżam do rodziców stanowczo wolę kuchnię mamy. Bo chyba wiecie, że stąd pochodzę? Nie? No cóż. Tym bardziej obiad jest nam potrzebny. - Ten potok słów, jeśli nie przełamał lodów, to przynajmniej oddalił dziwne kwaśne pierwsze wrażenie. Ewentualnie dał czas na ochłonięcie i przyjęcie nowej strategii. - Zapraszam - wskazała Kociołkowi forda.
Nie obejrzała się już na resztę. Postanowiła trzymać się planu, weszła w rolę. Show must go on. Oprócz rzetelnego wypełniania obowiązków trzeba też dbać o swój image. N’est-ce pas?
Odpaliła silnik i poczekała aż technik zapnie pasy. No, taka mała wada. Nie korzystamy z przywilejów. Nie jeździła po pijaku i nie udawała Hołowczyca w spódnicy. Od innych tego też wymagała. A może po prostu zwyczajnie brzydziła się hipokryzją?
Maciej Kociołek rozsiadł się w miarę wygodnie - na tyle na ile było to możliwe przy jego posturze - i nie czekając na ponaglenia czy zachętę, przeszedł do meritum.
- Chłopak był pobity. Ekhm. Najpierw bity. Śmierć nastąpiła wskutek uderzenia w głowę. Po śmierci został przeniesiony nad rzekę. A także okaleczono… jakby to nazwać… próbowano dokonać kastracji, nieumiejętnej kastracji. No i jeszcze… Wcześniej przebywał na polu. W sensie: nie na zewnątrz. Dosłownie na polu. Znaleziono duże ilości nawozu na ciele. To tak w wielkim skrócie. Szczegóły i detale - w raporcie. Będzie co czytać do snu.
- Co to znaczy nieumiejętnej kastracji?
- No, orchidektomia czyli usunięcie jąder. W tym przypadku dokonano cięcia, nie usunięcia.
- Czyli tak jakby komuś zależało tylko i wyłącznie na efekcie, nie procedurze.
- Może. To ty jesteś od wyciągania wniosków. Ja wyciągam … brudy.
Zarejestrowała jego kolejne “tykanie”, ale nic nie powiedziała. Przechodziła z niektórymi policjantami na “ty”, jednak zazwyczaj nie następowało to przy pierwszym spotkaniu. W dzisiejszych czasach hołdowanie zasadom savoir- vivru bywało coraz rzadsze. I choć nie była fanką całowania w rękę, to już przepuszczanie w drzwiach było miłe. Jak zawsze - wszystko zależało od sytuacji, i co najważniejsze - od jej uczestników. Zjechała z ekstremalnie stromego podjazdu i zaparkowała bez problemu na wolnym miejscu.
- Mamy szczęście. Albo nie ma ruchu, albo… Nie. Cokolwiek to znaczy, może nie być dobre dla naszych żołądków. - Spojrzała na jego zaskoczoną twarz. - Nie no, żartowałam. Mają taki przemiał, że na pewno się nie zatrujemy.
Na resztę nie musieli długo czekać. Po kilku minutach - akurat tyle Maciej potrzebował, żeby dogłębnie wypytać obsługę o menu - otworzyły się drzwi i ekipa śledcza dołączyła do nich. NIby normalnie. A jednak. Wydawało się, że zrobiła wszystko, żeby zatrzeć to pierwsze wrażenie. Chyba jednak nie chodziło o nią. Bywają takie chwile, takie sprzężenia, które zostawiają odcisk. To tak jak iskra. Wystrzeli, żarzy się, dotknie bolesne skóry i zgaśnie. Niby nie robi wielkiej szkody, ale nie pozostaje niezauważona.
Matkowski i ekipa zamówili. Tuż po tym jak rozsiedli się wygodnie, przejęła inicjatywę. Dość dawania dupy. Wystarczy wpadek na dziś.
- To co dla mnie macie? Od - na sekundę zrobiła pauzę - Maćka już wiem co nieco, żeby nakreślić sobie blade, bardzo blade pojęcie. Ale nigdy dość głosów w chórze śledczym. Każdy może okazać się wirtuozem. - Spojrzała odważnie po swych nowych współpracownikach.
Miałą nadzieję, że to ich przekona, albo przynajmniej nie zrazi. Gdzieś daleko, z tyłu głowy wierzyła, że podtrzyma dobre wraźenie…i gdzieś, jeszcze coś … Bo przecież była kobietą…
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-06-2023, 20:30   #17
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Wiktor wsłuchiwał się w każde słowo wypowiedziane przez Polę. Szczególnie bliska relacja z technikiem zainteresowała go. Znali się wcześniej, przeoczył to w swoim rejestrze? - takie pytania zaczęły go męczyć i rozpraszać. Kiedy padło z jej ust „Maciek” poczuł się zaniepokojony. Znał sposób bycia Kociołka, wiedział, że technik potrafi zjednywać sobie ludzi, ale w tym przypadku ta bliskość wydawała mu się niedorzeczna. Ale co tak naprawdę wiedział o prywatnym życiu swojego kolegi. Był samotnikiem, typem pracoholika, Wiktor nie miał pojęcia, czy Maciej miał żonę, partnerkę. Jeśli nawet nie, to piękna pani prokurator musiałaby być mocno wyposzczona, aby ten wielkolud ją kiedyś uwiódł. Matkowski mimo wszystko poczuł dziwne ukłucie zazdrości, pominięto go jak szczeniaka. Mimo starszego wieku kolegi to on był wyższy stopniem, dowodził całą operacją. Jednak bardziej poczuł się dotknięty jako mężczyzna. Kobieta tak serdecznie uśmiechała się do Macieja, a to wyzwanie: zagrajcie w moim chórze. Tylko czy Wiktor chciał być drugim tenorem? Osobiście w to wątpił. Myśli wróciły do śledztwa.
Postanowił przejść do rzeczy, w końcu o to prosiła.
- Pani prokurator, przybyliśmy na miejsce wydarzeń dopiero wczoraj stąd nasza wiedza oparta jest wyłącznie na informacjach od miejscowych. Jak się domyślam Maciek – mocno zaakcentował to imię – przekazał Pani wszelką wiedzę, jaką udało mu się uzyskać podczas wczorajszej wizyty w Bochni, gdzie razem z Marią – miał nadzieję, że to imię umniejszy wszelkim sukcesom, jakie przypisał sobie technik - przepytywali techników i oceniali zdobyty materiał dowodowy. Osobiście zostałem na miejscu i po telefonie od nich udało mi się coś ustalić. - wreszcie miał swoją chwilę i mógł spokojnie spojrzeć w jej oczy i dokończyć, lecz tym razem los nie był łaskawy.
Cicha wibracja dała znak Poli, że ktoś usilnie próbuje się do niej dodzwonić. Zapomniała, że wygłuszyła telefon zanim dotarła do Tarnawy, tak aby w ciszy i spokoju móc zapoznać się z sytuacją. Teraz telefon był strasznie natarczywy. Kiedy w końcu go odebrała odchodząc na chwilę od stolika, przy którym omawiali sprawę, usłyszała najpierw krótkie:
- Ufff. - mama musiała mieć coś ważnego do przekazania, że nie odpuściła córce czekając, aż ta oddzwoni. - Pola ty jesteś znowu w Tarnawie. - zabrzmiało bardziej jak stwierdzenie niż pytanie. - Nic nie wiedzieliśmy z ojcem, a przecież mogłam ugotować coś specjalnego na obiad.
- Nie było konieczności informować Was wcześniej. – ciekawe skąd matka wiedziała o powrocie córki, to pytanie pojawiło się w głowie prokurator. - Zresztą właśnie kończę obiad, jestem w zajeździe w Gdowie i załatwiam sprawy służbowe. Spotkamy się później jak skończę, zatrzymam się u Was na noc.
- Oj Polu, jakie później, teraz powinnaś tu przyjechać, a pokój już macie gotowy. - matka szybko przeszła do newsa – Gdybym wiedziała, że przyjedzie Twój przyjaciel, to bym ugościła go nie tylko bigosem.
- Przyjaciel? - Pola nic z tego nie rozumiała.
- No racja, nie przyjaciel, chłopak Twój. Adam tutaj jest. Siedzi na dole i rozmawia z ojcem. - rodzicielka wykorzystała element zaskoczenia i kontynuowała - Przystojny to on jest, jak z obrazka. Przyjeżdżaj szybko, bo wiesz jaki jest ojciec. Zaczął od nalewki, ale tej mocnej, a nie wiem jaką głowę ma ten Twój model. Naprawdę super kandydat. Jaki szarmancki, grzeczny i nawet bombonierkę mi przywiózł, dla ojca koniak, a dla Ciebie kwiaty. Wstawiłam je już do wazonu. Wypachniony, w takim pięknym samochodzie, szkoda, żeby go ojciec spił. Za ile będziesz?
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 08-06-2023 o 20:34.
Athos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-06-2023, 22:55   #18
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Całe trio patrzyło na oddalającą się panią prokurator. Ta rozmowa, dłuższa niż zwyczajowe: tak, ogarnę, do usłyszenia, przerodziła się w większą wymianę zdań. W pewnym momencie, w sposób książkowy, Pola po prostu zniknęła im z pola widzenia.
*
- Kurwa Macieju. - tak zaczęła się niepisana rozmowa, którą odbyła trójka policjantów. Pierwszy, bogu ducha winny technik, zarzucał sobie, jak mógł zatracić pozycję, którą wypracował sobie przez tyle lat. Przyjaciel wyraźnie zaatakował go. Nawet jeśli nie wprost, to w umyśle Wiktora musiało zakiełkować uczucie nienawiści. Dla Maćka miało to niebanalne znaczenie. Dlaczego taki głupi zbieg okoliczności, banalny tekst, mógł zachwiać czymś co budowano przez lata? Życie!
I wszystko to dla kobiety, którą dopiero co, oboje spotkali, Co prawda atrakcyjnej, pięknej jak Helena, ale póki co, tylko zwykłej znajomej, kolejnej członki zespołu. Maciej miał wrażenie, że przez chwilę jak Achajowie przeciągali linę. Stałem się Menelaosem – myślał - a Wiktor - Agamemnonem. Nie o to chodziło. Nie tak miało być. Jeszcze Maria, jak Odyseusz, mędrzec w swej dziwnej wędrówce, po miłość.
Maciej zawsze cenił stoików. Z dystansem patrzył w dal. Wiedział jedno. Taki finał źle rozegranej partii zawsze doprowadzi do zguby.
*
- Kurwa Macieju – Wiktor nie wierzył, ale poczuł się zdradzony. Został potraktoway, jak zwykły pospolity psiak, kundel. Wciąż tylko patrzył gdzieś w dal i nie wierzył.
W chwili, kiedy miały zagrzmieć gongi, a on miał odegrać w końcu swoje pięć minut, pani prokurator, która dla technika znalazła tyle czasu, po prostu odeszła.
Właściwie nie popełniła żadnego faux-pass, bo wcześniej przeprosiła, nadrabiając pięknym uśmiechem niezręczną sytuację, ale komisarz i tak poczuł się oszukany.
*
- Kurwa Macieju – o rzesz kurwa, obaj panowie! Pax, spokój, błagam Was, to tylko moje zwidy. Póki co, obaj są żywi, jak w śnie, który nachodzi mnie każdej nocy. Snu, w którym budzę się zlana potem, ale szczęśliwa, bo znam prawdę. Wtedy naiwna patrzę i nie wierzę, ale widzę, jak dwoje rycerzy staje w szranki. Wiktor i Maciej odmierzają kroki, żaden z nich nie odpuści, póki krew drugiego się nie poleje. Dlaczego? Pierwszy był zdrajcą i kochał mnie jak siostrę, drugi jak kochankę zdawałoby się, ale to miłość platoniczna. Kochałam pierwszego, wzgardziłam drugim. Wtedy, jak wyrok słyszę głos: Wspólniczko, tylko jeszcze jeden krok. A potem leżę bezwolna i patrzę na śmierć.
- Nie doceniałeś jej. - mówi szeptem pierwszy.
- Ty też, każdy z nas jest winny – ripostuje rywal.
Potem pada strzał. Polała się krew. Jak na ironię, głupia Apoloniu. Pola – ła się krew. Jesteś głupią czy prymitywną suką! Nie widzisz tego, że nawet zdrobnienie twego żałosnego imienia u ćwierćinteligenta wywoła śmiech!
I znowu budzę się ze snu. Nie wierzę, ale słyszę i nie dowierzam. Teraz wreszcie przyjmuję to z radością.
Mój mężczyzna jest bezwzględny dla tej suki.
- Pani Prokurator! - wykrzyczane przez Wiktora wprost, w jej pełen pogardy usta. Tylko on mógł stanąć na wysokości zadania. Nawet botoks, który wypływa z twoich cycków ci nie pomoże. - Nie jesteś Polą, Polusią, żadnym kociakiem, tylko zwykłą sprzątaczka, zdzirą, prokuratorem!
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 09-06-2023 o 07:06.
Athos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-06-2023, 17:32   #19
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Przeklinała naprawdę rzadko. Tylko wtedy, kiedy zabrakło jej innych środków wyrazu. Tylko wtedy, kiedy żadne inne słowo nie pasowało do sytuacji.
Ja pierdolę. - Wyszeptała. - Czy jego już doprawdy pogięło? - Nie, nie, mamo. Przyjadę.
Ogarnęła wzrokiem sytuację. Nie było daleko, da radę szybko wrócić. On nie może sobie tak po prostu przyjeżdżać i włazić w jej życie. Przecież to ustalili. Co to w ogóle było?
Spojrzała na zebrane towarzystwo. Kilka gładkich słów i kurtuazyjnych zwrotów niby załatwiło sprawę, ale czuła, że dolała tylko oliwy do ognia. Właśnie spaliła wszelkie szanse na dobrą współpracę. Ale co miała zrobić? I tak była trochę do przodu. Nie musiała od razu pędzić na miejsce zbrodni, skoro prokuratura już tu była. Mogła.. Gówno tam. Po co się tak usprawiedliwiała? Przed kim? Była nieprofesjonalna, ale … - Odpaliła silnik. - Po prostu jedź, załatw to i wróć. - Wybrała niedawno dodany numer. - Wiktor - jakoś łatwo przeszła na ty - załatwię to jak najszybciej się da. Za dwie godziny jestem z powrotem i możemy działać.
Naprawdę była wkurzona. Zaparkowała z impetem i z fantazją godną furii weszła do domu,
- Adam? Co ty tu robisz do cholery?
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-06-2023, 19:39   #20
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
*
Podobno potwory istnieją tylko w baśniach. Z pewnością nikt z Was nie wyobraża sobie, aby spokojnie mogły spacerować na naszych oczach, w świetle dnia. Co innego nocą, w każdym nagłym niespodziewanym ruchu, czy dźwięku, doszukujemy się czegoś strasznego.
JA przechadzałem się tego dnia w słońcu, niezauważony przez nikogo. Czy musiałem przywdziewać maskę, aby nie zostać zdemaskowanym? Nie! Odpowiedź nasuwa się sama, zostałem ulepiony z tej samej gliny co i wy. Nie byłem nigdy żadnym wampirem, golemem czy upiorem, jednak kiedy moja historia dobiegnie końca, rzucicie się jak hieny na padlinę wrzeszcząc ZABIĆ GO.
Tylko przelotnie miałem okazję zobaczyć te wybitne umysły, które rzucono do walki. Jak na ironię w powieściach, morderca jest zawsze jeden, a stróżów prawa wielu. Przez chwilę widziałem ich nad rzeką, gdzie spodziewałem się ich znaleźć. Czy ktoś z nich mógł mi zagrozić? Wielka czwórka, która nawet nie potrafiła uszanować tragicznego miejsca. Bawili się, jak na pikniku, a czas działał na moją korzyść.
Powiedziałem Wam wcześniej, że wszyscy ulepieni jesteśmy z tej samej gliny. Oszukałem Was, a ponieważ rybka z popularnego programu już zasnęła, mogę z całą świadomością uznać, że jest odpowiednia pora, aby wyznać, że to nie glina lecz sperma. Różni nas jedno, moja była brudna!
*
Kiedy Pola wściekła wpadła do pokoju, Adam z ojcem żywo dyskutowali siedząc przy stole. Przed każdym z nich stała niewielka szklanka, której zawartość nie wzbudzała wątpliwości.
Pierwszym, który zareagował na ostre pytanie młodej prokurator był ojciec.
-Może najpierw wypada rzec: dzień dobry tato! - pogroził palcem jakby rozmawiał nadal ze swoją nastoletnią córką. - Adaś przyjechał cię odwiedzić i zawitał do nas od razu, bo nie wiedział, że córka nasza włóczy się po zajazdach zamiast do nas dołączyć.
Adam w tym czasie przybrał minkę skruszonego chłopca, mając nadzieję, że gniew, który wyczytał w oczach swojej eks uleci tak szybko jak się pojawił.
- No doprawdy, tego się nie spodziewałam. O co ci chodzi? Chyba wszystko sobie wyjaśniliśmy? Nie możesz tak przyjeżdżać … ja jestem w pracy! - Przez chwilę zapomniała, że nie są sami i rodzice pilnie rejestrują wymianę zdań godną kwestii serialu typu sułtanka Kosem.
- Przepraszam, pisałem sms-y, ale nie odpisywałaś. Martwiłem się. - Minka w stylu skarconego niewinnego psiaka. Adam szybko odzyskał humor i przejął na krótko inicjatywę ku radości ojca. Liczył, że złość Poli jeszcze szybciej opadnie.
- O widzisz córuś, Adaś się martwił – wtrącił ojciec.
- Może przeprosimy na chwilę rodziców i porozmawiamy na zewnątrz. - do niedawna Adonis, wstał i ruszył na zewnątrz.
- Tylko pamiętaj, że musimy dokończyć rozmowę – ojciec wymownie popatrzył na szkło. - Naleję, bo nie wyparuje.
-Kolację Wam zrobię już porządną – zawtórowała mama – ten bigos był taki na szybko, bo ta nasza Pola tak spontaniczna bardzo.
- Nie mam pojęcia o co ci chodzi. Nie mam tez teraz czasu na takie gierki. Mam nową sprawę, dopiero zaczęłam. Adam! Dlaczego mi to robisz? - nie miała zamiaru bawić się w konwenanse. Przegiął i dobrze o tym wiedział. Pod tą piękną buźką krył się też kawał intelektu. Spojrzała mu w oczy. - Dlaczego?
Mężczyzna zamyślił się, próbował dobrać odpowiednie słowa. Ciszę zagłuszało tylko szczekanie psa.
- Też nie wiem, dlaczego tutaj się znalazłem. Ty zawsze znasz odpowiedź na wszystko, ja jak widać nie. Wszystko co teraz ci powiem możesz uznać za banały, więc słowa są zbędne. - zaczął grzebać nogą w ziemi, opuścił wzrok. - Dzisiaj jest rocznica naszej znajomości, bliższej znajomości, chciałem tu być. Po prostu być. To ty powiedziałaś, że to koniec. Ja oczywiście mogłem zaprotestować, ale tego nie zrobiłem. Nie zrobiłem nic wtedy. Tylko dzisiaj, jak kretyn, przyjechałem i popsułem ci Twoje plany. Przynajmniej mogłem poznać Twoich rodziców, bardzo sympatyczne małżeństwo. - jeśli chciała coś powiedzieć nie dał jej szansy kontynuując – Dokończę rozmowę z Twoim ojcem, pożegnam się z nimi i pojadę. Napisz czasem co u Ciebie.
No cholera jasna. I tak właśnie wgniótł ja w ziemię. Miała już wszystko poukładane. Już się z nim pożegnała. Przecież nie był złym facetem. Był super. Tylko... No właśnie – tylko. Czemu wcześniej nie mógł tak? Dlaczego dopiero w obliczu rozstania wykrzesał z siebie spontaniczność?
- Adam... To nie jest dobry moment. Przepraszam. Wrócimy do tej rozmowy... - naprawdę wierzyła, że jeszcze porozmawiają. Tylko czy on będzie chciał czekać.
- Spieszysz się? Jesteś tutaj służbowo, pani Krystyna coś wspominała, że pracujesz. Może jest tutaj jakiś zajazd z noclegami, bo samochodem po nalewce Twojego taty wolałbym dzisiaj nie jechać. Chyba, że masz tutaj krótką wizytę i odwieziesz mnie dzisiaj do Krakowa?
- Nie mam pojęcia gdzie tu się śpi. - westchnęła , godząc się z przemyśleniami, które właśnie układały się w jej głowie. - Nie róbmy scen. Odwiozę cię. Ale później. Dużo później.
 
Athos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172