Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2023, 19:15   #16
Nimue
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Spódnica. Atrybut kobiecości. W niej każda potwora znajdzie swego amatora, czy jakoś tak. Ale nie tym razem. Nie o to jej absolutnie chodziło. Po prostu zaspała. Normalnie wcisnęłaby się w spodnie, ale w tej sytuacji ściągnęła z wieszaka to, co było wyprasowane. Zaklęła pod nosem. To spojrzenie, pewnie pomyślał, że zrobiłam to specjalnie. Co za dziunia… No brawo, pani prokurator! Nie ma to jak efektowne entree. Próbowała coś wymyślić, żeby szybko zapełnić przedłużającą się ciszę, ale konsternacja wciąż nie ustępowała. Co jest do cholery? - przemknęło jej przez głowę. Na szczęście mężczyzna przypominający niedźwiedzia przyszedł jej z pomocą, zapraszając na obiad. Zatrzymała się.
- Byłam tu niedługo po znalezieniu zwłok. - Czy to właściwie miało znaczenie? Wydawało jej się, że powinna im to powiedzieć, ale jednocześnie brzmiało to jakoś tak dziwacznie. Cała ta sytuacja była surrealistyczna. - No cóż, jedźmy. Zapewne zdołaliście już wiele ustalić. Mnie tę sprawę przydzielono wczoraj - czuła potrzebę usprawiedliwienia. Nie! Wszystko nie tak. Za bardzo się starała. Zmitygowała się. Spojrzała na Kociołka i uśmiechnęła się. - Dzięki. Początki współpracy bywają trudne. Miejmy to za sobą. Nie jestem takim potworem, na jaki wskazuje mój zawód, a wy troglodytami, których każdy doszukuje się w waszej profesji. Nie kręcimy też filmu czy paradokumentu. Nie musimy martwić się o wiarygodność. Po prostu róbmy swoje. Ok? - Obdarzyła wszystkich rozbrajającym uśmiechem. - A obiad jest chyba niezłym pomysłem. W Gdowie? “Szałas”. Nie byłam tam dawno, ale kiedyś podawali najlepsze placki po węgiersku. Za inne miejsca w okolicy nie ręczę. Kiedy już przyjeżdżam do rodziców stanowczo wolę kuchnię mamy. Bo chyba wiecie, że stąd pochodzę? Nie? No cóż. Tym bardziej obiad jest nam potrzebny. - Ten potok słów, jeśli nie przełamał lodów, to przynajmniej oddalił dziwne kwaśne pierwsze wrażenie. Ewentualnie dał czas na ochłonięcie i przyjęcie nowej strategii. - Zapraszam - wskazała Kociołkowi forda.
Nie obejrzała się już na resztę. Postanowiła trzymać się planu, weszła w rolę. Show must go on. Oprócz rzetelnego wypełniania obowiązków trzeba też dbać o swój image. N’est-ce pas?
Odpaliła silnik i poczekała aż technik zapnie pasy. No, taka mała wada. Nie korzystamy z przywilejów. Nie jeździła po pijaku i nie udawała Hołowczyca w spódnicy. Od innych tego też wymagała. A może po prostu zwyczajnie brzydziła się hipokryzją?
Maciej Kociołek rozsiadł się w miarę wygodnie - na tyle na ile było to możliwe przy jego posturze - i nie czekając na ponaglenia czy zachętę, przeszedł do meritum.
- Chłopak był pobity. Ekhm. Najpierw bity. Śmierć nastąpiła wskutek uderzenia w głowę. Po śmierci został przeniesiony nad rzekę. A także okaleczono… jakby to nazwać… próbowano dokonać kastracji, nieumiejętnej kastracji. No i jeszcze… Wcześniej przebywał na polu. W sensie: nie na zewnątrz. Dosłownie na polu. Znaleziono duże ilości nawozu na ciele. To tak w wielkim skrócie. Szczegóły i detale - w raporcie. Będzie co czytać do snu.
- Co to znaczy nieumiejętnej kastracji?
- No, orchidektomia czyli usunięcie jąder. W tym przypadku dokonano cięcia, nie usunięcia.
- Czyli tak jakby komuś zależało tylko i wyłącznie na efekcie, nie procedurze.
- Może. To ty jesteś od wyciągania wniosków. Ja wyciągam … brudy.
Zarejestrowała jego kolejne “tykanie”, ale nic nie powiedziała. Przechodziła z niektórymi policjantami na “ty”, jednak zazwyczaj nie następowało to przy pierwszym spotkaniu. W dzisiejszych czasach hołdowanie zasadom savoir- vivru bywało coraz rzadsze. I choć nie była fanką całowania w rękę, to już przepuszczanie w drzwiach było miłe. Jak zawsze - wszystko zależało od sytuacji, i co najważniejsze - od jej uczestników. Zjechała z ekstremalnie stromego podjazdu i zaparkowała bez problemu na wolnym miejscu.
- Mamy szczęście. Albo nie ma ruchu, albo… Nie. Cokolwiek to znaczy, może nie być dobre dla naszych żołądków. - Spojrzała na jego zaskoczoną twarz. - Nie no, żartowałam. Mają taki przemiał, że na pewno się nie zatrujemy.
Na resztę nie musieli długo czekać. Po kilku minutach - akurat tyle Maciej potrzebował, żeby dogłębnie wypytać obsługę o menu - otworzyły się drzwi i ekipa śledcza dołączyła do nich. NIby normalnie. A jednak. Wydawało się, że zrobiła wszystko, żeby zatrzeć to pierwsze wrażenie. Chyba jednak nie chodziło o nią. Bywają takie chwile, takie sprzężenia, które zostawiają odcisk. To tak jak iskra. Wystrzeli, żarzy się, dotknie bolesne skóry i zgaśnie. Niby nie robi wielkiej szkody, ale nie pozostaje niezauważona.
Matkowski i ekipa zamówili. Tuż po tym jak rozsiedli się wygodnie, przejęła inicjatywę. Dość dawania dupy. Wystarczy wpadek na dziś.
- To co dla mnie macie? Od - na sekundę zrobiła pauzę - Maćka już wiem co nieco, żeby nakreślić sobie blade, bardzo blade pojęcie. Ale nigdy dość głosów w chórze śledczym. Każdy może okazać się wirtuozem. - Spojrzała odważnie po swych nowych współpracownikach.
Miałą nadzieję, że to ich przekona, albo przynajmniej nie zrazi. Gdzieś daleko, z tyłu głowy wierzyła, że podtrzyma dobre wraźenie…i gdzieś, jeszcze coś … Bo przecież była kobietą…
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem