Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2007, 22:38   #72
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Caafiel
(Akcja przyśpieszona przez GG)

Chłopak siedzący naprzeciwko przybrał minę ,,dlaczego on nie rozumie" i powiedział: ,, Ja nic nie chcę - oni chcą. Są w ciemności, oni się duszą! Umierają! Wołają o pomoc, a ich krzyki kołaczą się w mojej głowie! Proszę, pomóż im" - pod koniec przemowy chłopak prawie łkał
Caafiel położył prawą dłoń na ramieniu chłopca i rzekł wyważonym głosem:

- Kto się dusi chłopcze, kto umiera ?

Chłopak zawył cicho i odpowiedział

- Ci, którzy odkryli to, czego wy szukacie. Ci, którzy przybyli tutaj przed wami. Oni myśleli, że wiedzą, ale się mylili! Tam był podstęp. Jeden z nich... on... nie żyje. Reszta czeka na śmierć, wołając pomocy, ale pomoc nie nadchodzi! Oni są w mieście! Dwoje ich jest!

Caafiel poderwał się z miejsca, błysk zrozumienia błysnął w jego oku. Nie myślał już co pomyślą paladyni, wyciągnął swój zdobny miecz, poprawił inkaustowany złotem kapelusz z piórem, zamaszyście się ukłonił wszystkim w karczmie i złapał chłopca za fraki krzycząc : " Idziemy ! ", wyszedł z karczmy z " niewidomym " mówiąc do niego,

- Pójdziesz ze mną i pokażesz mi gdzie są, którzy przyszli szukać alkoholu przed nami, ci którzy nie dają ci spokoju.

Wiedział, że poradzi sobie sam, a inne elfy poczerwienieją z zazdrości jak zobaczą kto wykona misję... Chłopak posłusznie dreptał przed Caafielem. Przeszli szybkim krokiem przez główną uliczkę, teraz o wiele mniej ludną, obeszli łukiem jakąś awanturę na ulicy, aż chłopak zatrzymał się na skrzyżowaniu. Na prawo znajdował się ratusz, na lewo katedra. Chłopak odwrócił się , wzrok miał jeszcze bardziej mętny i powiedział

- Tutaj po raz pierwszy usłyszałem ich błaganie. Proszę, znajdź ich, wołają coraz słabiej
- Skąd, skąd dochodziło ?! Z katedry?
- Nie mam pojęcia
- załkał chłopak - ja po prostu słyszę ich w swojej głowie. Ja zawsze słyszałem głosy, odkąd pamiętam. Ale to nigdy nie było takie straszne - jakby dochodziły spod ziemi, takie pełne bólu i rozpaczy

Caafiel pokręcił ze zrezygnowaniem głową, jak ma ich odnaleźć, jeśli nie wie gdzie szukać ? Popatrzył na chłopaka i powiedział

- Będziesz mi towarzyszył chłopaczku. Nie wywiniesz się tak łatwo. Wierzysz ? Jeśli tak to poproś swoich bogów o łaskę a ja porozmawiam z kim trzeba - w ratuszu."
- Bogowie? Gdyby istnieli, to by mnie tak nie skazali - odpowiedział chłopak, zanosząc się chrapliwym, nie pasującym do niego śmiechem

Caafiel, po okazaniu glejtu wszedł do ratusza i skierował się do burmistrza. Został pokierowany przez znudzonego strażnika do pomieszczenia, w którym przy sporym, dębowym stole siedział starszy jegomość, dyktując coś skrybie. Gdy go zauważył, przerwał, spojrzał na mrocznego rycerza i uśmiechnął się życzliwie

- Jakaś sprawa?


Falghar
(również akcja przyśpieszona przez gg)

Mężczyzna, na którego patrzyłeś unikał twojego wzroku, wpatrując się w karty trzymane w ręce. Inny z grających za to spojrzał na ciebie taksującym wzrokiem i odparł

- Jeśli masz kasę, to jasne. Gramy w gwinta
Kasy nie mam, ale mogę postawić to - Elf ściągnął z palca jeden z złotych sygnetów - co Wy na to? - spojrzał na tego, który unika jego wzroku, coraz bardziej go ciekawił.
Dobra - odparł ten, który zaproponował Ci grę - to wystarczy. Grać umiesz? Jeśli tak, to jesteśmy w parze, przeciwko nim - tutaj pokazał głową na tego, na którego patrzyłeś i jeszcze jednego z grających - osiłka o twarzy trochę podobnej do Rennera, tylko znacznie starszej


Rozpocząłeś grę. Mężczyzna, którego ,,sondowałeś" miał dosyć słabe karty, ale potrafił nimi dobrze grać - przerywałeś mu jak tylko mogłeś, a twój partner ,,pojedynkował się" z młodzieńcem, który robił się lekko nerwowy, zerkając na ciebie. Dzięki twoim umiejętnościom i stylowi gry drugiego przeciwnika gra za nic nie mogła się rozstrzygnąć - kilka razy wy zdobyliście trochę pieniędzy (dosłownie ochłapy), które szybko traciliście, potem jednak oni wysuwali się na prowadzenie - na zakończenie zarobiliście 3 sztuki złota - nieźle, jak na siłę przeciwników. Trzech graczy (jeden obserwował) zaczęła pić, a chłopak szybkim krokiem, mówiąc że ma coś do załatwienia wyszedł z karczmy. Zauważyłeś, że zbliża się zachód słońca. Ruszyłeś za nim


Wyszedłeś z karczmy, odprowadzany spojrzeniem karczmarza, który najwyraźniej liczył na to, że coś zamówisz - a przecież nikt normalny nie przepuszcza zysku. Widząc jednak, że się śpieszysz nie próbował nawet ci nic oferować. Nie zrozumiałeś tylko myśli ,,biedaczek" która wypłynęła na powierzchnię jego świadomości zanim zamknąłeś za sobą drzwi. Ruszyłeś za chłopakiem, który szybkim tempem szedł uliczkami miasta. Zauważyłeś, że dzielnica do której za nim poszedłeś jest niezbyt ludna - po drodze widziałeś może ze trzech ludzi. W końcu chłopak wszedł w ślepą uliczkę i zatrzymał się przed murkiem, który blokował mu dalszą drogę.

- Kim jesteś? Bo na pewno nie rolnikiem... Czemu unikałeś mego wzroku? Bałeś się, ze Cię przejrzę?- spytałeś spoglądając nieufnie na młodzieńca. W głowie wciąż słyszałeś dźwięk myśli karczmarza... "Czemu biedaczek?"

Chłopak spojrzał ci w oczy i uśmiechnął się złośliwie

- Nie, nie jestem rolnikiem. Nie zrozumiesz tego, jako istota niższa, i mnie nie przejrzysz. A teraz odwróć się na pięcie i znikaj

-Elf przez cale życie się uczy... - spojrzałeś mu głęboko w oczy. Starałeś sie zajrzeć w głąb tego umysłu

- To idź się uczyć, zaszywając się głęboko w bibliotece, a nie śledząc mnie

W końcu udało ci się otworzyć barierę jego umysłu, ale za nią natrafiłeś na kolejną ,jeszcze silniejszą. Jakby czysta nienawiść formowała się w mury nie do przejścia chroniące jego umysł

Ściana z złości i nienawiści... No tak... Trzeba by użyć tarana... Taran sformułowany z miłości, szczęścia, przyjaźni, pozytywnych uczuć.

- Pójdę, zaraz...

Mimo skupienia pozytywnych emocji na ,,murze" nie pojawiła się nawet ryska. Młodzian jednak, najwyraźniej znudzony twoim towarzystwem ryknął po czym... zrzucił skórę, i rozrastając się przybrał formę przerośniętego człowieka... jednak ze skrzydłami oraz nogami zakończonymi kopytami. Jednocześnie otwarł swój umysł wpuszczając się w głębie swojej psychiki - pełnej wściekłości i nienawiści, od której boleśnie zawirowało ci w głowie. Potwór z rykiem rzucił się na Ciebie


Falvir

Dobrze, że byłeś sprytny i domyślny - dzięki temu zdobyłeś prawdopodobnie bardzo cenne informacje. Dowiedziałeś się gdzie być może znajduje się zaginiona drużyna. Pozostała dwójka zniknęła gdzieś w mieście, a ty nie miałeś zamiaru na nich czekać - groty mogłeś zbadać sam, a zanim by dotarli mogłoby już być zbyt późno. Jednak na wszelki wypadek uznałeś, że trzeba poinformować elfiego maga umysłu. Wyjąłeś z kieszeni MagKom postanawiając po raz pierwszy z niego skorzystać. Kulka po przyłożeniu dłoni zrobiła się mlecznobiała, i powoli wykrystalizował się w niej obraz. Spróbowałeś przywołać w niej kontakt z elfem - niestety, bezskutecznie. Albo nie wyczuł, że ktoś próbuje się z nim skontaktować, albo... nie mógł ,,odebrać"...


Z kontaktu ze szlachcicem zrezygnowałeś całkiem i sam ruszyłeś do groty za miastem. Wyszedłeś przez główną bramę, teraz już dosyć opustoszałą i skierowałeś się mniej więcej w stronę, w której ponoć miały znajdować się groty. Po niezbyt długim spacerze zagłębiłeś się w niezbyt gęsty las. Gdy znudzony chodzeniem już miałeś zamiar wracać do miasta by dowiedzieć się o dokładniejszej lokalizacji jaskiń ruszyłeś najkrótszą drogą zauważyłeś wreszcie wejście do jaskini




Zatrzymałeś się przed wejściem. Wnętrze wyglądało na dosyć mroczne, a ty nie miałeś pochodni, ani wystarczająco dobrego wzroku. Zaraz... pochodni? Przed wejściem do jaskini w ziemię wbite były trzy pochodnie, a w naturalnym wgłębieniu w skale leżało krzesiwo. Wyciągnąłeś jedną z pochodni, po czym odpaliłeś ją i ruszyłeś do wnętrza jaskini


Najpierw był długi, idący pod ostrym skosem w dół korytarz, którym wędrówka zajęła ci prawie godzinę. Potem spadek znacznie się zmniejszył, ale i strop się obniżył - najpierw musiałeś iść mocno pochylony, potem prawie że na czworakach a przez chwilę nawet czołgać, popychając przed sobą pochodnię. Na szczęście, po godzinie uciążliwej wędrówki podziemiami dotarłeś do sporych rozmiarów groty. Hmmm... Dziwnie regularnej groty - była ona idealnie połową sfery, bez żadnych nacieków ani wykwitów - ściany były po prostu idealnie gładkie. Na jej środku znajdował się dość dużych rozmiarów kamienny stół, a na stole...

Trup. Niezbyt świeży, już lekko zaczął się rozkładać. Młody, rudowłosy chłopak z rozciętą szyją i wyrazem przerażenia na twarzy. Na nim leżał glejt, bardzo podobny do twojego, jednak z zamazanym i niewyraźnym nazwiskiem oraz MagKom. Jego twarz... skądś ją znałeś. Po chwili sobie przypomniałeś. Mimo, że podczas komunikatu stał pod słońce to jednak prawie na pewno był to jeden z członków zaginionej drużyny. Gdzie w takim razie znajdowała się reszta?


Z sali rozchodziły się dwa korytarze: jeden, idealnie pionowy w dół, znajdował się tuż za kamiennym stołem, drugi znajdował się na przeciwnym końcu sali i wznosił się ostro w górę
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline