| - Potrzebujemy informacji o liczebności i lokalizacji Dzieci Bagien. Ilu mają wojowników, magów, szamanów, a ile cywili? Musimy też dowiedzieć się kim jest “Mówca Daruthek” i jaki jest zakres jego… kontroli nad pogodą i innych umiejętności magicznych. Przydałaby się nam też możliwie szczegółowa mapa okolic, jest pewien że wasze są o wiele dokładniejsze od naszych. - zaczął wymieniać niezbędne informacje Jin. W trakcie przemowy zdjął plecak i powolnymi ruchami rozpoczął go przetrząsać w poszukiwaniu zdobycznego symbolu Siewców Burz. W końcu go wygrzebał i powoli podał niziołce. Nie chciał by ich gospodarze naszpikowali go strzałami. - Znasz ten symbol? -
Staruszka patrzyła przez chwilę to na medyka, to na wyciągnięty przez niego symbol, po czym zaśmiała się cicho. - Masz wiele pytań, chociaż wyglądasz jakby ciekawość już raz cię pokarała - zaśmiała się cicho, a alchemik skrzywił się wyraźnie - Ten symbol… mój dziadek opowiadał mi historie o Pasterzach Burz. Oddawali cześć Gozrehowi, jak i my, ale robili to - zamilkła, szukając słowa - niewłaściwie. Byli pełni buty, arogancji i egoizmu. Dziadek wspominał, że hodowali burze tak jak inne duże ludy hodują psy. Założyli wioskę niedaleko, a później świątynię w głębi dżungli. Wszyscy zniknęli w potężnej burzy, kiedy wciąż był dzieckiem, ale słuchamy przestróg przodków i nie zapuszczamy się tam, gdzie mieszkali - zrobiła pauzę, rozglądając się po współplemieńcach i robiąc gest, który miał zapewne jakieś symboliczne czy ochronne znaczenie. Kilku niziołków go powtórzyło. - Nie mamy map, nasi łowcy ich nie potrzebują - wróciła do poprzednich pytań, mówiąc z dumą - A Dzieci Bagien… Są naszymi sąsiadami, odwiedzali czasem nasze terytoria, by łowić ryby lub pochować zmarłych w smołowych polach. Bardzo uparci i terytorialni, ale byli zawsze skorzy do handlu, przynajmniej do tego roku. Moi zwiadowcy mówią, że stracili tereny na północ od rzeki w walce z boggardami, pewnie dlatego nie chcą się już z nikim kontaktować, może przez to są tacy agresywni - - Gdzie znajdziemy ruiny świątyni tych… wyznawców Gozreha? A co z lokum jaszczuroludzi i boggardów? Czy moglibyście je oznaczyć na naszej mapie? - spytał Jin. - Tereny jaszczuroludów i boggardów były na północ stąd, po drugiej stronie rzeki. Song’O się tam nie zapuszczali, żyjemy bez zadzierania z większymi ludami. Świątynia była gdzieś na wschodzie, nasi przodkowie odwiedzali tylko wioskę Pasterzy Burz, dalej ich nie dopuszczono. - - Na północ? To by sugerowało że jaszczuroludzie muszą przejść przez wasze tereny by dostać się do naszej kolonii… - odparł alchemik wyraźnie nad czymś myśląc - Nie zaobserwowaliście ataków w ich wykonaniu na swoje tereny? W forcie który odbiliśmy znaleźliśmy zmasakrowane zwłoki waszych współplemieńców, raczej by tego nie robili chcąc utrzymać z wami dobre relacje. Nie wspominając nawet o kiepskiej próbie zrzucenia na was odpowiedzialności. - Tam mieszkali kiedyś, zanim boggardy zajęły ich terytoria - doprecyzowała szamanka - Song’O nie są ani groźni, ani ważni dla dużych ludów, a nasza wioska nie jest łatwa do znalezienia. To o czym mówicie, to pierwszy taki przypadek, ale będziemy przez to uważniejsi - powiedziała poważnie. - Nie mam więcej pytań, dziękuję. - powiedział Jin, rozglądając się po towarzyszach. - Ekhm… - chrząknął Zod niezręcznie - Szukamy też Kobaltowego Oka, statku kupieckiego który gdzieś w delcie rzeki miał stanąć na mieliźnie albo się rozbić. Jeśli wiecie coś o nim to informacje będą dla nas cenne. Są tam ludzie do uratowania. - Sprawdźcie wzdłuż brzegu rzeki, statki nie pływają po naszych bagnach - po tych słowach staruszka rzuciła parę słów w niziołczym, na co kilku Song’O wybuchnęło śmiechem - Odnoga na południu jest głębsza i szersza, więc jeśli ktoś płynął rzeką, to pewnie nią -
Zod już wydał pierwszą głoskę czując jątrzącą potrzebę się bronić, ale… odpuścił mówiąc sobie, że to nie jest tego warte i tylko kiwnął głową.
Początkowo Edward nie włączał się do rozmowy, ufając że towarzysze poradzą sobie z zebraniem informacji, ale nie mógł się powstrzymać. Musiał spytać o to co interesowało go najbardziej. - Hmm.. w sumie osobiście co nie do końca jest związane z naszym zadaniem chętnie spytałbym czy nie było gdzieś w pobliżu widać smoków? Takich jakby dużych dinozaurów ze skrzydłami plujących ogniem? Czy może jakiś starych kamieni z wyrytymi podobiznami takich?
- Wystarczająco ciężko jest polować na takie zwykłe, bez skrzydeł i ognia - niziołka uśmiechnęła się - Nigdy takich nie widziałam -
Na koniec Jin nagle się pobudził, jakby sobie o czymś przypomniał. - Będę potrzebował zwłok największego zwierzęcia jakie jesteście w stanie bezpiecznie zdobyć. Mogą być same kości, byle były kompletne. - powiedział alchemik, obserwując twarz niziołczycy. - Oczywiście jeśli nie będzie to zbyt dużym problemem.
Kobieta zawołała jednego z łowców i przez moment rozmawiała z nim w swoim języku, po czym zwróciła się do Jina. - Kości ofiary należą do tego, kto ją upolował. Ale będziesz miał swoją szansę. Ostatnio w stronę pól smołowych szedł stary młotoogon, one mają dużo mięsa, ale są za duże dla Song’O - - Dziękuję. - odparł nekrochemista. |