Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2023, 12:31   #19
Prince_Iktorn
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację
- Będziesz miał więc możliwość odpłacić im pięknym za nadobne, jeśli oczywiście tam są – kapitan zwrócił się do Cioldana, zaś zeltron wyczuł pogardę i agresję.
- Im mniej takich szumowin pałęta się po galaktyce tym lepiej. Gdybyś potrzebował z tym pomocy, to nasze prawa są pod pewnymi względami luźniejsze niż Republikańskie… - przerwało mu znaczące chrząknięcie senatora, Cioldan odczuł, że polityk stał się ostrożniejszy, bardziej skupiony, zaś kapitan z trudem zapanował nad gniewem.
- Odpowiadając na Pańskie pytanie, ocaleli to istoty z jakiejś rasy z odległych rubieży, nie mówią w Basicu, udało się z nimi porozumieć tylko po Huttańsku. Zostali porwani z obszaru kilku osad na planecie, której nawet nie mamy na mapach – senator przejął inicjatywę w rozmowie.
Przez resztę spotkania Kapitan nie odezwał się już ani słowem, poza uprzejmymi potwierdzeniami lub zaprzeczeniami, pozwalając mówić senatorowi.


Wysłannicy potwierdzili już posiadane informacje o śmierci poprzedniego senatora Cularin i jego zastępcy, o niemożności wyłonienia kolejnego i o tym że zgodnie z prawem gdyby teraz nikogo nie wybrano to senator Zaal byłby reprezentantem Cularin w senacie. Potwierdziło się także że biura senator Alyli Melne znajdują się na Cularin, na jednym z ocalałych miast platform, tuż obok posterunku republikańskich rangersów. Dowiedzieli się, że system tętni życiem, rozwija się handel gazami tibanna oraz irolunn zbieranymi na gazowym gigancie Genariusie, rozkwita także handel rzadkimi drzewami, wliczając w to występujące tylko na tej planecie drzewa ch’hala, których drewno naturalnie zmienia kolor pod wpływem dźwięków. Do systemu tego przybywają badacze, łowcy nagród, istoty szukające szybkiego zarobku, hazardziści, czy skompromitowani w innych światach politycy. Główna planeta systemu, Cularin stanowi bazę dla wielu tych osobników oraz jest rodzimą planetą dla Tarasin, jedynego rozumnego gatunku humanoidalnych gadów. Na Genariusie, gazowym gigancie pracują ogromne latające miasta, które prowadzą wydobycie gazów, produkcję przemysłową, a także z dala od Culairn oferują rozrywki hazardowe i inne, często takie które nie mogą ujawniać się w bardziej uczciwych częściach systemu. W pasie asteroidów podobno ukrywają się przemytnicy, piraci, a nawet jacyś medytujący mistycy. System wycierpiał dużo podczas Imperialnej okupacji, ponieważ nie uznał władzy Palpatine’a od pierwszego dnia od ogłoszenia się Imperatorem. Wiele miast – platform na Cularin zostało zniszczonych, ich ruiny pochłonęła lub wkrótce pochłonie dżungla. Podobnie było na Genariusie, zaś wszystkie stacje i posterunki w pasie asteroidów zostały zniszczone. Główną przyczyną niechęci do Thaere jest fakt, że Thaeranie popierali Imperium.


Po zakończeniu spotkania, wysłannicy w eskorcie dwóch patrolowców wykonali skok.


System Cularin


Dotarcie do Cularin jest utrudnione z powodu obłoku komet otaczającego system, na szczęście boja nawigacyjna wysyła sygnały z dokładnymi danymi umożliwiającymi bezpieczne przeloty. WD-40 nie potrzebował wiele czasu aby ustalić dobry kurs i po niedługim czasie w nadprzestrzeni, statek wysłanników i towarzysząca mu eskorta dotarli do celu swojej podróży.
Zielono-niebieska planeta gdzieniegdzie spowita białymi chmurami przyjmowała wiele lądujących statków, najróżniejszych kształtów i rozmiarów.

Zbliżając się do atmosfery, statek wysłanników obserwował wzmożony ruch i uzyskał zgodę na lądowanie w Gadrin, mieście-platformie, zbudowanym na miejscu pierwotnego lądowania badaczy w tym systemie, w miejscu miasta na planecie które zostało zniszczone podczas Imperialnej okupacji. Towarzysząca im eskorta pomimo otrzymania bardzo chłodnej obietnicy przyjęcia na planecie postanowiła nie korzystać z zaproszenia i zawróciła z zamiarem powrotu do Thaere. Statek wysłanników kontynuował natomiast lot w stronę wyznaczonego lądowiska. Krajobraz planety przecinały sięgające chmur góry, na których zboczach jak i na dolinach formowanych między pasmami rozlewały się niekończące się połacie dżungli i lasów deszczowych. Gdy tylko Sojourn zleciał poniżej poziomu chmur, wpadł w obszar lekkiego deszczu, który zdaje się padał tu bardzo często.
Wysoko ponad ogromnymi drzewami rosnącymi na setki metrów w górę, wznosiła się miasto- platforma, spoczywając na jednej kolumnie rozszerzającej się w dolnej części, mokre i połyskujące od deszczu białe budynki kontrastowały z głęboką zielenią planety.


Lądowisko wyznaczone przez kontrolę lotów znajdowało się w bocznej części miasta, niedaleko posterunku republiki i biur senatorskich. Gdy WD-40 zawracał statek do lądowania, dało się zauważyć sporą ilość droidów przemysłowych i robotników pracujących przy republikańskim posterunku. Usuwali oni pokręcone i poczerniałe metalowe elementy, część z nich pomagała łatać wyglądające na poważne uszkodzenia nawet samej konstrukcji platformy. Coś tu wybuchło i było to coś na tyle dużego, że nawet stojące obok budynki były częściowo uszkodzone.
Lądowanie przebiegło bez zakłóceń, po chwili rampa opadła i wysłannicy mogli postawić stopy na planecie. Pierwszym co poczuli był zapach mokrego lasu. Przenikający drobny deszcz padał cały czas, a zapach odczuwalny był nawet tak wysoko, pond kilometr nad najwyższymi drzewami.
Zarówno Wędrowniczka jak i Cioldan od razu po opuszczeniu statku, który nieco izolował ich zmysły, poczuli jak niezwykła i wyjątkowa jest ta planeta. Powiedzieć że tętniła życiem i była silna w Mocy to jak powiedzieć że Coruscant to miasteczko, a Tatooine to piaskownica. Cioldan aż się cofnął gdy poczuł Mocą obecność planety. To jednak nic w porównaniu z odczuciami Wędrowniczki. Miraluka całe swoje życie spędzała usilnie wyczuwając obecność Mocy i na podstawie najdrobniejszych jej zawirowań określać swoje otoczenie. Gdy tylko zbliżyła się do rampy statku, poczuła się jak ślepiec, który wypatrywał najdrobniejszych iskierek w ciemności aby nagle spojrzeć prosto w tarczę popołudniowego słońca. Poczuła się jak gungański rybak na Naboo, który próbował wyczuwać niuanse zmian prądów wody w leniwie płynącym strumyku aby nagle znaleźć się pod zwałami wody z ryczącego wodospadu. Wrażenie życia i obecności w Mocy było wszechogarniające. Oboje wyczuleni na Moc wędrowcy spędzali czas na różnorakich światach, także pokrytych dżunglą, lub lasem jak Kashyyk czy Yavin 4. Nigdy dotąd jednak nie odczuli czegoś takiego.
Fala Mocy ogarnęła ich zmysły i nie bacząc na próby oporu, uniosła ich jaźnie ze sobą.





Wędrowniczka stała na wielkim placu na jednej z platform. Ludzie i inne istoty cieszyli się, tańczyli, śpiewali. Muzyka grała, girlandy kwiatów zwisały z każdego budynku, kolorowe wstęgi frunęły z nieba, radość i beztroska była wszechogarniająca. Dwie postacie wyróżniały się tłumu. Okryte czarnymi płaszczami z naciągniętymi kapturami wyglądały na zaskoczone, że się tu znajdują. Kaptury obróciły się w stronę Miraluki, która spod jednego z nich poczuła strach i ból i gniew zaś spod drugiego poczuła przenikliwy, wysączający życie chłód. Wędrowniczka poczuła jak coś spływa jej po policzkach, dwie krople, po jednej z każdej strony.

Cioldan spoglądał na klęczące przed nim istoty. Dwójka skrępowanych kotowatych Triannii patrzyła na niego z wściekłością, strachem i bezsilnością. Zeltron wyłączył miecz świetlny i obrócił się czując ulgę i po raz pierwszy od długiego czasu spokój. Na polance w cieniu jednego z ogromnych drzew stały dwie postacie okryte czarnymi płaszczami z naciągniętymi kapturami. Przez moment wyglądały na zaskoczone, że się tu znajdują, rozglądały się na boki jakby zdezorientowane… w momencie gdy kaptury obróciły się w stronę Cioldana, spod jednego z nich poczuł przenikliwy, wysączający życie chłód.

Miraluka stała w ruinach. Płonące i strzaskane resztki miasta platformy spoczywały jako masa poskręcanego metalu i gruzu. Wokół miejsca katastrofy las płonął. Ból, strach cierpienie jakie odczuwała dookoła było niemal nie do opisania. Nagle w jej polu widzenia pojawił się ktoś jeszcze, postać w czerni. Rozglądając się w zdziwieniu, dostrzegła Miralukę.
- Co się dzieje? Kim jesteś? Jak to robisz? – głos męski, młody. Promieniował od niego gniew, strach, ból.

Zeltron stał w ruinach. Płonące i strzaskane resztki miasta w chmurach, latającej przetwórni gazów opadały w stronę głębin gazowego giganta. Ludzie i inne istoty biegały przerażone, szukając ratunku, który nie mógł nadejść. Postać w czerni spoglądała na Cioldana.
- Kim jesssteśśś? Ccczuję w tobie Moccc. – dziwny, syczący głos. Od postaci promieniował chłód. Przenikliwy, niszczący duszę chłód.

Cioldan i Wędrowniczka spojrzeli na siebie, po raz pierwszy czując swoją obecność. Stali na pustkowiu, pokrytym prochem z dawno wymarłej roślinności i rozciągającym się po horyzont. Słońce świeciło słabo, było jakby… mniejsze na niebie? Przed nimi znajdował się budynek, wysoka, strzelista cytadela z czarnego kamienia i kryształu, której postrzępione wieże wyciągały się ku niebu niczym upiorne palce. Z cytadeli promieniował chłód, silniejszy niż przedtem. Z otwartych wrót wyszły dwie postacie.
- Mówiłem ci! Są tutaj! – jedna z postaci wskazała na wysłanników.
- Ccczekaj. – odparła druga, czyniąc krok do przodu.
Wysłanników ogarnęła ciemność.




Wszystko wróciło do normy. Zarówno Zeltron jak i Miraluka opanowali swoje postrzeganie na tyle, aby silna Mocą planeta nie ogłuszała ich. HK-X1 podniósł najpierw Cioldana, potem powoli i delikatnie uniósł w górę Wedrowniczkę i pomógł jej oprzeć się o rampę statku. WD-40 piszczał zaniepokojony delikatnie szturchając kobietę, pytając jak się czuje. Zanim zdążyła odpowiedzieć, usłyszała inne pytanie.
- Witajcie. To teren republiki i... zaraz, czy pani się dobrze czuje? Jest pani ranna?


Wysłannicy ujrzeli twi’lekankę w ponaddzieranym mundurze republikańskich rangersów, z opatrunkiem na jednej ręce.
- Hej tam! – krzyknęła w stronę pracujących niedaleko istot i droidów. – Lekarza! Albo droida medycznego!
Cioldan spojrzał na swoją towarzyszkę i ujrzał dwa krwawe ślady, dwie linie krwi spływające w dół twarzy kobiety, po jednej z każdej strony.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem