Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2023, 20:12   #135
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację


Otto starał się nieść tak dużo jak był w stanie. Nie mieli czasu na zwłokę. Zerknął na Sorię, dla której cały rabunek był jedną wielką dziecięcą zabawą. Spojrzał na Łasice, kiedy ta skomentowała siłę córy Soren.

- To czempionka Mrocznych Bóstw. Ich dary spełniają wszelkie zachcianki i potrzeby. Możemy jedynie marzyć, że kiedyś osiągniemy jej status. - ruszył dalej z workiem łupu. Zamarł kiedy Pchełka zwróciła ich uwagę na zbliżający się patrol. Zastanowił się chwilę rozważając potencjalne możliwości.

- Obijcie mi mordę. - zalecił swym towarzyszom - Udam, że zostałem napadnięty. Skieruję ich w innym kierunku niż wóz, lub poproszę, aby odprowadzili mnie do domu.

Jeszcze w podziemiach świątyni boga mórz Łasica wydawała się być pod wrażeniem tych do tej pory ukrytych możliwości wężowej milady. Na oko to całkiem przyjemna do oglądania i kobieca a teraz okazywało się, że ma więcej siły niż mogłoby się wydawać po tym wiotkim ciele. Ale spieszyli się więc on wybiegł z workiem w ślad za Sorią i kolegami a oba wróciła do selekcji tego co wydawało się najbardziej wartościowe do zabrania. Jedna teraz nad nocną akcją obficie moczonej zimnym deszczem zawisło nowe zagrożenie. Koledzy i koleżanki przy wozie chyba spojrzeli się po nim, sobie nawzajem albo w kierunku widocznego światła zwiastującego zapewne nocnych strażników.

- Dobra, chodź tu. - syknął do niego Rune. Gdy Otto podszedł były wojak złapał go za głowę i trzasnął twarzą o burtę wozu. Mnicha na moment przeszył krótki, ostry ból i pociemniało mu w oku. Zaś poczuł jak z rozbitego nosa spływa mu gorąca jucha. Ale poza nim reszta tego pewnie nie widziała po ciemku.

- Leci ci jucha? Jak leci to wystarczy. Kulej i trzymaj się za brzuch czy co. Aby wyglądać jak po pobiciu. - rzucił krótko i cicho podpowiadając jak jego zdaniem powinna się zachowywać ofiara nocnego napadu.
Otto potrząsnął głową, co bynajmniej nie pomogło i delikatnie się zachwiał. Złapał się wozu, aż mroczki znikną z jego wizji.
- Dzięki… dobra robota. Jeżeli nadal będą tu iść… no sami zdecydujecie co najlepsze. - po czym zaczął chwiejnym krokiem ruszać w stronę światełka patrolu. Kulał i trzymał się bardziej za żebra niż za brzuch. Jeszcze nie wołał o pomoc, wolał poczekać aż upewni się, że będą stanowić problem.

- Pchełka idź za nim i miej oko. - szepnęła Burgund i jak koleżanka z ferajny coś odpowiedziała to tak cicho, że nie było słychać a widać po ciemku jej kaptura i ubioru jaki wydawał się czarny też nie dało się poznać czy pokiwała głową. Ale z początku ruszyli we dwoje. Przed monotonny stukot deszczu wbijającego się w gnój i kałuże zalegające na ulicy. Słyszeli też odgłos własnych kroków po tej zimnej, klejącej masie w jakiej grzęzły nogi.

- I jednak strażnicy. To idź. Ja tu zostanę. - szepnęła Pchełka gdy zbliżali się do wylotu z placu przy jego południowo - zachodnim narożniku. Dziewczyna odstąpiła gdzieś w bok i mnich stracił ją z oczu chociaż przez chwilę jeszcze słyszał jej oddalające się kroki. Sam też widział strażników. Dało się poznać po halabardach opartych o ramię a jeden z nich miał na niej zawieszoną latarnię jaka oświetlała teren na kilka kroków dookoła. I kilka dalszych stopniowo ginęło w półmroku. Nie wydawali się być zdenerwowani czy zaalarmowani. Wyglądało na rutynowy patrol jaki sprawdzał nocne ulice. Może trochę dziwne, że im się chciało wyłazić w taką dżdżystą pogodę no ale szli w kierunku świątynnego placu.

Otto delikatnie się zachwiał i opadł na pobliską ścianę, wydając z siebie zduszone jęknięcie. Zatrzymał się, udając, że próbuje złapać oddech, przyglądał się jednak strażnikom, czy zareagują na hałas, który wydaje.

Strażnicy musieli go usłyszeć bo najpierw spojrzeli w gdzieś w jego stronę, potem jeden z nich uniósł latarnię nieco wyżej próbując się przebić wzrokiem przez ten deszcz i ciemność. Wreszcie podeszli ku niemu i przyspieszyli kroku gdy pewnie go dostrzegli. Szybko skrócili odległość i już po chwili byli tuż przy nim.

- Co ci jest? Co ci się stało? - zapytał jeden z nich gdy drugi podeszdł bezpośrednio do Otto przyglądając mu się z bliska.

Oko Otto wydawało się być przepełnione radością na widok strażników.
- Bandziory cholerne… napadli mnie… tak jak nie widziałem. - pośpiesznie machnął ręką w okolicy pustego oczodołu - Obili… okradli, synowie ladacznic… - mnich delikatnie osunął się na ścianie i usiadł przy niej - Uciekli już…chyba w stronę portu… proszę pomóżcie… nie chcę tu zostać sam.

- Biedok. Zobaczcie jak go obili. - rzekł ze współczuciem jeden z nich gdy obstąpili go słuchając tego co powiedział.

- Gdzie to było? Kiedy? - zapytał dowódca patrolu i rozglądając się dookoła ale poza oświetlanym okręgiem światła nikogo nie było widać. Kolega zaś podał manierkę ofierze napaści i starał się go podtrzymać na duchu.

Otto przyjął manierkę i upił kawałek. Zakaszlał kiedy alkohol walnął jego gardło, po czym jęknął ponownie.
- Zmierzchało… obili tak, że przytomność straciłem. Niedawno się ocknąłem w alejce. - mnich wskazał jedną z alejek, które mijał po drodzę do patrolu - Nie widziałem łajdaków, od ślepej strony napadli. - Otto spojrzał smutno - Nie odprowadzili byście mnie chłopaki do domu?

Strażnicy pochylili się nad nim, posłuchali, popatrzyli po sobie. W końcu ich spojrzenia skoncentrowały się na dowódcy patrolu. Ten podrapał się pod kapturem na jaki miał nałożony hełm z niewielkim daszkiem.

- Szkoda, że ich nie widziałeś. No nic. Bywa i tak. Dawaj go, podnieś. Trzeba go zaprowadzić chociaż kawałek. - zdecydował w końcu dowódca machając na kolegów. Ci podnieśli ofiarę napaści i tak na przysłowiowe trzy nogi zaczęli iść błotnistymi, zalewanymi deszczem ulicami oddalając się stopniowo od świątynnego placu.

***

Po jakimś czasie Otto przeszedł progi swojego mieszkania. Dzielne chłopaki odprowadziły go prawie pod sam dom. Miał nadzieję, że reszcie się udało się dokończyć opróżnianie skarbca, dowie się jutro. Przemył twarz, chociaż deszcz usunął większość krwi po pomocy od Rune, po czym ułożył się na spoczynek.
Jutro rano odwiedzi świątynie Morra, trzeba zanieść tą wiadomość do Somnium. Potem oczywiście wycieczka do zwierzoludzi. Wyśle gońcem informacje do hospicjum, że został dziś napadnięty i da sobie czas na zagojenie ran.

 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem