Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2023, 08:44   #63
Halwill
 
Reputacja: 1 Halwill nie jest za bardzo znany
Korytarz miał kilkanaście metrów, ale w końcu wpadł do większego pomieszczenia jakim była spora komnata. Zdecydowanie większa od poprzedniej i nie miała okrągłej podstawy a prostokątną. W pomieszczeniu śmierdziało stęchlizną i kałem. Ci bardziej wrażliwi na takie połączenie zapachowe musieli przysłaniać nosy dłonią czy rękawem. Trudno było stwierdzić jakiego rodzaju funkcje pełniło ów pomieszczenie. W chwili obecnej przypominało to bardzo starą graciarnię. Było tu kilka szaf, dwa stoliki, parę krzeseł oraz spore regały na książki. Część mebli stała, inne leżały poprzewracane robiąc wrażenie jakby ostatnią rzeczą, która się tutaj wydarzyła była karczemna awantura. Poza masą zbutwiałych rupieci, nie było tu nic cennego ani nic co byłoby warte schylenia się po to.
-Drzwi- Salomon wskazał masywne, żeliwne wrota na prawo -Są uchylone-
-Tu też- odparł ktoś inny wskazując identyczne, dokładnie po przeciwnej stronie pomieszczenia jak w lustrzanym odbiciu, choć te akurat były zamknięte.
-I na końcu komnaty jeszcze jedne- dodał Salomon -Już wiem co tak trąci gównem...- czerwonooki zbliżył się do drzwi po prawej stronie, obok których tuż za progiem leżała kupa fekaliów. Wnosząc po błyskawicznym rekonesansie, wizualnie kał przypominał ludzkie odchody.
-Ile trzeba zeżreć, żeby tyle wysrać...- Salomon jak zwykle nie przebierał w słowach, lecz miał słuszność. Ilość świadczyła o tym, że resztki trafiały tu regularnie, lub też należały do grupy osób.
- Ssstawiałbym, że to raczej arcydzieło grupy osssób. - Skomentował Thulzssa patrząc z niesmakiem na kupę gówna. - No nic…trzeba ssprawdzić każde z drzwi, bo tej sssali już chyba nic ciekawego nie zznajdziemy. - Mówiąc to skierował wzrok w stronę uchylonych drzwi starając się dojrzeć coś przez ich szparę.
Luka była na tyle szeroka, że gdyby Thulzssa tylko chciał to mógłby spokojnie przecisnąć swoją głowę. Kolejny korytarz. Kolejny, pochylony w dół, skręcający niczym spirala. Ta droga prowadziła do niższej kondygnacji budowli, w której znajdowali się awanturnicy.
Verryn podszedł do kolejnych, zamkniętych drzwi, tych po lewej. Chciał sprawdzić, co znajduje się za nimi.
Itkovian stał tylko czujnie obserwując towarzyszy, by w razie czego ruszyć któremuś na pomoc. Jak się szybko okazało drzwi, które otwierał Verryn nie stawiały oporu. Czarokleta z łatwością je otworzył, choć nie dało się tego zrobić bez zawodzenia od dawna nienasmarowanych zawiasów. Za drzwiami zaś znajdował się analogicznie bliźniaczy korytarz. Prowadził w dół spiralnie pod dość sporym kątem. Tutaj zdecydowanie mniej śmierdziało, choć zapach stęchlizny, kurzu, zbutwiałego drewna był wciąż intensywny to jednak bez porównania z smrodem gówna, wydobywającym się z drzwi po przeciwnej stronie.
-Rzut monetą czy raczej idziemy tam, gdzie mniej śmierdzi?- rzekł Salomon unosząc lekko brew.
- Pewnie to drugie - powiedział zaklinacz, równocześnie wypatrując jakichś śladów na podłodze. - Ale mamy jeszcze jedne drzwi do sprawdzenia. - Spojrzał na Itkowiana.
Wojak pochwycił spojrzenie Verryna
-No co? Na mnie nie licz, nawet nie wiesz jak jest ciężko doczyścić zbroję po czymś takim- odparł krzyżując ręce na piersi.
-Tenia, który korytarz wybierasz?- Salomon wbił wzrok w wilczycę, która odpowiedziała bystrym spojrzeniem, po czym rozejrzała się w lewo i prawo na obie pary uchylonych drzwi, w końcu jednak podeszła do nogi Thulzssy i usiadła na przeciwko kupy fekaliów, zerkając do środka korytarza z wywalonym jęzorem.
-Chyba wybrała, ma prawo tym bardziej że idzie na czele naszego pochodu. Trzecie drzwi zostawiłbym zamknięte póki nie zbadamy tych korytarzy. Jeśli w każdym kryje się coś o złym usposobieniu to lepiej nie umożliwiać temu by wzięło nas w "krzyżowy ogień"- wyraził swoje zdanie.
- Te korytarze prowadzą w dół, na niższe kondygnacje, więc lepiej by było nie zostawiać za plecami czegoś, co nam może skoczyć na kark - odpowiedział Verryn - albo stanie na drodze, gdy będziemy uciekać przed czymś groźnym.
- Ale nie będę się spierać - dodał.


Wąsacz rozglądał się za śladami, lub czymkolwiek co mogłoby dać grupie coś do myślenia. Itkovian dostrzegł kilka drobnych szczegółów, które umknęły reszcie kompanii. Po pierwsze drzwi, które sprawdzał Verryn piszczały przy wprawianiu ich w ruch. Grubsza warstwa kurzu na posadzce już za drzwiami mogła świadczyć o tym iż nie były one otwierane tak często jak te po przeciwnej stronie pomieszczenia. Również dzięki sporej warstwie kurzu dało się dostrzec ledwie widoczne ślady buciorów o szerokiej lecz krótkiej podeszwie ~Krasnoludzkie buty~ skojarzył Itkovian. Wojownik dostrzegł również inny szczegół. Kilka śladów kropel wyróżniających się pośród tłustego pyłu zalegającego na posadzce. Być może pot, może jakaś inna ciecz.
Korytarz po drugiej stronie, ten obok fekaliów był mniej zakurzony, a na podłodze były wyraźne ślady użytkowania drzwi, jakby ktoś tędy regularnie przechodził. W niektórych miejscach można było też dostrzec ledwie widoczne ślady bosych stóp, przypominające te które zostawia człowiek lub humanoid podobnych gabarytów.
Wojak przewrócił oczami i ostrożnie stąpając, aby w nic nie wdepnąć ruszył w kierunku trzecich drzwi. Gdy do nich dotarł przystanął i sprawdził swoje obuwie. Zadowolony mruknął coś pod nosem i lekko naparł na drzwi, lecz te nie ustąpiły. -Zamknięte na klucz, więc jeśli nie macie zapasowego klucza czy wytrychu to i tak nie sprawdzimy co się za nimi kryje — odrzekł i uśmiechnął się głupkowato do Verryna.
- Popatrzcie tutaj, widzicie?- wskazał towarzyszom ślady stóp. -Tędy szedł nasz krasnolud, a może raczej biegł. Nie jestem pewien co to za plamy. Tych drzwi z niespodzianką obok raczej bym unikał. Cokolwiek to było wątpię by chciało z nami rozmawiać w drodze do swojego wychodka- dodał na koniec.
- W takim razie nie ulega już wątpliwości, którędy powinniśmy iść - powiedział Verryn. - Panie przodem? - spytał, spoglądając na wilczycę.
Tenia pokiwała pyskiem i ruszyła przodem, co wyglądało dość nienaturalnie w wilczym ciele. Argumenty Itkoviana zdawały się być wystarczające, by przekonać grupę do tego, które drzwi wybrać. Wilczyca w końcu wstała z miejsca i ruszyła przodem z pochyloną do węszenia głową. Korytarz, który musieli pokonać nie był jakoś szczególnie długi. Liczył kilkadziesiąt kroków prowadząc grupę na niższą kondygnację.
-Światło!- syknął w pewnym momencie Salomon. Jaskrawy blask wydobywał się zza ściany o półokrągłym kształcie. Po chwili awanturnicy dotarli do miejsca, skąd było widać źródło światła. Korytarz, którym maszerowali wpadał w końcu w inny, większy i szerszy. Właśnie tam byli źródło światła, zamocowane na końcówce pręta, osadzonego w uchwycie na pochodnię.
-To magiczne światło...- skomentował czerwonooki -Podejdźmy bliżej...- dodał szybko, ponaglając Tenię. W miejscu, gdzie korytarze się łączyły znajdowały się solidne, rozsuwane wrota. Wnioskując po śladach na podłożu, wrota były niedawno otwarte, zostawiając wyróżniającą się bruzdę w warstwie kurzu. Dalszą droga niestety wymagała podjęcia decyzji, czy pójść w prawo, czy w lewo. Rozświetlony korytarz był zgoła inny od tego, którym właśnie przybyli tu awanturnicy. Tam, po drugiej stronie wrót było w miarę czysto, magiczne światło miało źródło osadzone w uchwycie co kilka metrów. Sam korytarz biegł jakieś dziesięć metrów zarówno w prawo jak i w lewo, po czym skręcał za rogiem.
Verryn podszedł do jednego z uchwytów, w którym tkwiła zwykła różdżka, 'zachowująca się' jak magiczna pochodnia, rzucająca światło na ponad dziesięć kroków. I, ku swemu zaskoczeniu, wyciągnął ją bez trudu. A że nie był to przedmiot, jaki można było znaleźć na każdym kroku, więc postanowił się z nią nie rozstawać. A że w tym momencie światła było pod dostatkiem, schował ją najpierw do kieszeni, a że światło przebijało się przez materiał, przełożył ją do plecaka.
Wilczyca pobiegła w lewo, mieli za mało informacji, żeby podjąć świadomą decyzję, więc lepiej było po prostu wybrać kierunek i go szybko sprawdzić niż tracić czas na jałowe rozważania.
Tenia przebiegła kilka metrów, lecz nim dobiegła do zakrętu jej czuły słuch skupił uwagę na dźwiękach płynąć z tamtej właśnie strony. Był to czyjś śpiew. Niezwykle dziwaczny o zniekształconej, bardzo niskiej barwie. Śpiew całkowicie pozbawiony choćby krzty talentu. Sama przyśpiewka brzmiała jakby pochodziła rodem z dożynek bądź innej, wiejskiej zabawy.


Idący za nią zaklinacz też w końcu usłyszał te wokalne popisy.
- Niektórzy zdecydowanie nie powinni śpiewać - powiedział cicho, acz z wyraźnym niesmakiem. - Ale i tak wypadałoby sprawdzić, kto ma taki świetny humor - dodał,po czym ruszył powoli w stronę śpiewaka.
Wilczyca pierwsza dotarła do miejsca, gdzie zakręcał korytarz. Tuż za nią szedł Verryn. Śpiew, który niósł się echem robił się z każdą chwilą głośniejszy, a to oznaczało, że śpiewak zbliżał się w ich kierunku. Tenia wyjrzała za róg, ledwie wychylając wilczy łeb. Widok, który ujrzała szokował i przerażał jednocześnie. Druidka słyszała wiele o obserwatorach, lecz nie spodziewała się, że kiedykolwiek takiego spotka. Lewitujący stwór z ciałem w kształcie zbliżonym do kuli. Bystre, wielkie oko nad paszczą pełną kłów, a także mniejsze oczy umieszczone na czułkach, na szczycie głowy. Dopiero, kiedy Tenia zwróciła na to uwagę dostrzegła, że nie był to Obserwator właściwy, co dało się stwierdzić po tym iż miał tylko cztery czułki z oczami.

 
Halwill jest offline