Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2023, 10:28   #64
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Stwór poruszał się w ich stronę, lecz w bardzo dziwaczny sposób i na kilku płaszczyznach naraz. Lewitująca głowa kręciła się wokół własnej osi, do tego na przemian unosiła się niemal pod samo sklepienie korytarza, by po chwili pikować w dół tuż ponad posadzkę. No i wędrował od lewej ściany do prawej niczym zataczający się pijak. Wszystkiemu temu towarzyszył śpiew. Ten obraz pełen groteski był jednocześnie śmieszny, żałosny i przerażający, gdyż na ogół obserwatorzy nie miewali dobrych relacji z kimkolwiek. A ten tutaj zachowywał się jak szaleniec. Verryn, podobnie jak wilczyca, tylko na moment wychylił głowę zza rogu, ale to, co ujrzał wystarczyło, by zrezygnował z chęci dalszej wędrówki tym korytarzem. Bez słowa i bez chwili wahania ruszył biegiem w stronę drzwi, zza których przed chwilą wyszli.
-Co jest? Coś tam zobaczył?- warknął Salomon, gdy zaklinacz przebiegł obok niego.
- Coś jak niewydarzony Obserwator! - odparł zaklinacz, który uważał, że zatrudnili ich do odnalezienia zaginionego krasnoluda, a nie do walki z różnymi potworami.
Itkovian sięgnął do plecaka i wyciągnął dwie flaszki. Z jednej pociągnął spory łyk i wyszedł zza zakrętu lekko chwiejnych krokiem nucąc pod nosem.
-Tararara, hik ooo przyjacielu - tu rozłożył ręce w przyjacielskim geście jakby spotkał starego towarzysza -Nie widziałeś naszego towarzysza od butelki hik? Zresztą co tam, nie będziemy na niego czekać, napijesz się? - zapytał szeroko uśmiechnięty wyciągając butelkę w stronę stwora.
Obserwator zatrzymał się w miejscu, wlepiając w Itkoviana wzrok, każdej z pięciu gałek ocznych.
~Nie zna cię…~ usłyszał w głowie wojownik. Ów głos miał piękną muzykalną barwę ~Gdzieś kiedyś usłyszał te słowa "Mój dom - twój dom!"~ stwór ruszył powoli w kierunku wojownika -Wspaniale, wspaniale! To błogosławieństwo! Tyle lat był tu niemal sam a tu nagle gość za gościem!- tym razem stwór nie przemawiał za sprawą telepatii a swojego "realnego", brzydkiego głosu -Wspaniale! Och jak wspaniale! I jeszcze przyniósł mu prezent! Wspaniale!- Obserwator skierował każde ze swych oczu na flaszkę -A co to takiego? Nie! Czekaj! Nie mów!- uśmiechnął się szeroko ukazując groźne i paskudne kły -Lubi zagadki! Czy to produkt ze świata, gdzie nie sięga światło słońca?- uśmiechnął się jeszcze szerzej oczekując odpowiedzi wąsacza.
-Nie, ale kopie jeszcze mocniej- wojak uśmiechnął się jeszcze szerzej, popatrzył chwilę, po czym dodał -Wybacz nie wiem, jak Ci to podać- tu na chwilę posmutniał -Ale po pierwszej kolejce już będę wiedział, jestem Itkovian- przedstawił się.
-On to sługa, ale pan mówił mu też per brzydal, pusty łeb, obsraniec i niewolnik- wyjaśnił Obserwator -Czyli butla pochodzi z powierzchni! Sługa nigdy nie widział powierzchni… Czy zawartość flaszki to wytwór niewolnika, czy istoty wolnej?- zapytał a z ekscytacji o rozwiązywaniu zagadki zaczął delikatnie lawirować lekko się unosząc, by po chwili, opaść by znów się unieść.
Wojak popatrzył na butelkę ściągając brwi
-Dostałem od karczmarza więc chyba istoty wolnej- dodał po chwili może mój towarzysz będzie wiedział -Salomon!- zawołał czaroklete -Pytaszcz tu swój zadek i przynieś przy okazji kolejna butelkę, mamy kolejnego towarzysza- ryknął do pozostałych.
Na wołania Itkoviana odpowiedziało jedynie echo. Obserwator spojrzał w głąb korytarza, a po chwili odwrócił wzrok na swego gościa -Oh! Obsraniec też ma niewidzialnych przyjaciół! Oni wykonują czynności, tak jak obsraniec!- mówił podniecony stwór. Z jego wypowiedzi dało się wywnioskować, iż ma coś nie pokolei w głowie -Dobra, dobra. Itkovian naleje słudze do paszczy! Bez obaw, Sługa nie odgryzie ręki!- dodał, otwierając paszczę jeszcze szerzej.
-Nie to nie- podirytował się wojak -Więcej dla nas- uśmiechnął się, odkorkował drugą butelkę i nalał do paszczy stwora. Sam też wziął kolejny łyk -Mówisz miałeś gościa? Może to nasz poszukiwany towarzysz? Przechodził tędy?- zapytał.
-O tak!- odparł -Był tak samo uprzejmy jak ty. Nadal tu jest- wyjaśnił, a kiedy Itkovian nalał mu zawartości butli do paszczy Obserwator przełknął i wyszczerzył zębiska -Cierpkie…- syknął a każda z gałek ocznych osadzonych na końcu czułka na głowie zawirowała jakby potwór chciał sprawdzić, czy sufit jest na swoim miejscu.
-Czyli tu się podział! Szukamy go już chwilę czasu i myśleliśmy, że się zgubił- odparł pociągając kolejny łyk -Mówisz niedawno? I poszedł tym korytarzem?-
-Hm… mówił, że ktoś go może szukać…- zmierzył Itkoviana wzrokiem od stóp do głów -Czy wy jesteście braćmi?- zapytał niespodziewanie.
-Na brata jestem trochę za duży- zaśmiał się -Ale bliscy nas posłali po niego, aby wrócił do domu.-
-Obsraniec nie rozumie… może dlatego pan mu mówił pusty łeb…- stwór zamyślił się na krótką chwilę. -A znasz jakieś piękne opowieści?- zapytał niespodziewanie.
-Niestety nie, ale mój kompan zna dużo opowieści. Lecz niestety się wstydzi i nie chce przyjść- tu posmutniał -No cóż, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, przynajmniej odnalazłem druha i zyskałem kolejnego- powiedział podsuwając stworowi kolejną butelkę.
-O tak! Nazwał go druhem! O tak! O tak! O tak! Nie martw się tym, że nie znasz żadnych opowieści. Przecież Płomyk zna ich wiele. Pewnie nie raz ci je opowiadał?- stwór niespodziewanie obrócił się brzuchem do góry. Z tej perspektywy był równie brzydki co i z tej naturalnej dla siebie.
-Niestety oddalił się, zanim zdążył jakąś opowiedzieć, między innymi dlatego go szukam- odparł.
-I pewnie za nim tęsknisz?- zapytał, powoli kręcąc się wokół własnej osi.
-Jak widzisz, daleko się oddalił? Może zdążę po niego pójść, zanim skończy się nam butelka?- odrzekł pociągając kolejny łyk.
-Ależ to nie problem. Chcesz to możemy od razu do niego pójść!- zaproponował Obserwator.
-Chodźmy więc- potwierdził głośno tak, aby słychać go było w całym korytarzu.

Verryn nie wiedział, czy podziwiać odwagę Itkowiana, czy bezmiar jego głupoty, ale rozważania na ten temat postanowił pozostawić na później.
Wyszedł zatem zza drzwi i ruszył w stronę Itkoviana i jego nowego przyjaciela od butelki.
- Dzień dobry! - powiedział. - Jestem Verryn.
-Oh! Sługa myślał, że Itkovian zmyślił swego przyjaciela!- Obserwator zakręcił się wokół własnej osi prezentując radość. Tuż za Verrynem, zza rogu wyłonił się Salomon.
-A ja nazywam się Salomon. Miło cię poznać- rzekł czerwonooki.
-Jeszcze jeden!- niemal krzyknął z podniecenia -Im więcej gości tym więcej opowieści! Powiedz Verrynie lub ty Salomonie, znacie może jakieś ciekawe historie?- zapytał wywijając swymi czułkami w dziwaczny sposób -Obsraniec uwielbia historię i opowieści!- rzekł przyjaznym tonem dziecka.
- Dobra hisssstoria nie jesst zła jak to mówią. - odpowiedział bard, wychodząc zza zakrętu ewidentnie rozbawiony zachowaniem dziwoląga. - To mówiszsz kto jessst twoim panem? - zagaił brzydala próbując wyciągnąć informację, która zdecydowanie bardziej go teraz interesowała. Nigdy nie słyszał o upośledzonych obserwatorach, ale bogowie jedni wiedzą jak one powstawały i czy ten nie jest po prostu jakimś nieudanym eksperymentem jakiegoś czarodzieja, czy innego szaleńca. Thulzssa był też wdzięczny Iktovanowi, ponieważ dzięki niemu pokrak przestał drzeć ryja, co dla muzycznego ucha barda było istną katorgą. W międzyczasie Yuan-ti zagestykulował do reszty, że mogą ruszać dalej.
-Więcej i więcej i jeszcze więcej!- krzyknął stwór.
-Jest z nami jeszcze to zwierzątko…- Salomon wskazał Tenię, która wyłoniła się jako ostatnia w postaci wilczycy.
-O! A co to takiego?- Obserwator zakręcił się wokół własnej osi, po czym ominął towarzyszy i przysunął się do wilczycy, uważnie jej się przyglądając. W końcu jednak odwrócił się do pozostałych -Jego pan? Hm…- zastanowił się krótką chwilę -Tak naprawdę to Brzydal nie wie jak Pan ma na imię. Zawsze kazał mówić do siebie "Mój Panie…"- wyjaśnił stwór.
-A gdzie on teraz jest?- wtrącił czerwonooki czarownik.
-Pan Obsrańca wyszedł. Dawno temu. Nie mówił, gdzie idzie. Powiedział tylko "Obsrańcu, Brzydalu pilnujcie drzwi. Nikt nie ma prawa przez nie przejść. Nikt!"- no więc Obsraniec i Brzydal pilnują- odparł, choć nie wiele to wyjaśniło.
- To może ssspróbujeszsz nam go opisssać, hmm? - zasyczał Thulzssa. - Albo powiesz nam jak śsię to wszszystko zaczęło z tobą i twym missstrzem.
- A jakich drzwi pilnujecie? I kto to jest Brzydal? - zapytał Verryn uznając, że to mogą być jeszcze ważniejsze informacje. Przynajmniej w tym momencie.
-Brzydal, Obsraniec to nasz gospodarz- wtrącił Itkovian- Ma wiele imion i wielu z nich używa- dodał czekając na potwierdzenie.
-Oh oh ile pytań!- powiedział Obserwator -Mój Pan, wygląda jak… hm trochę jak ty…- spojrzał na Verryna -Trochę jak ty…- zwrócił się do Itkoviana.
-Drzwi to tajemnica, sekret, gwarancja bezpieczeństwa. Dlatego nikt ich nie może otworzyć. Wy również. Obsraniec służy Panu. Pan kazał pilnować za wszelką cenę. Obsraniec służy. Po to żyje…- odparł zezując na każdego z awanturników po kolei -On to Obsraniec a ten drugi to Brzydal. A nie… chwila… może się pomyliłem… może on to Brzydal a ten drugi to Obsraniec?... Nie pamiętam, Pan zwracał się do nas tak samo…- zakręcił się wokół własnej osi -Ale Pana nie ma. Jesteście wy. No i jest Płomyk!- dodał podekscytowanym głosem.
- Ale przedtem mówiłeś, że nie wolno przez nie przejść - zauważył Verryn. - Otworzyć a przejść to całkiem inne rzeczy - wyjaśnił. - I w końcu jesteś sam, czy jest was dwóch?-
-To… to zależy jak na to spojrzeć…- odrzekł stwór -Tu jest Obsraniec. Brzydal jest z Płomykiem. No i są jeszcze sprzątacze- wyjaśnił -Drzwi są zamknięte. Nie można ich otworzyć. Nie można przez nie przejść. Nie można poznać tajemnic Pana- dodał szybko Obserwator.
- Rozumiem... - Verryn pokiwał głową, ukrywając rozczarowanie. - Czy Brzydal podobny jest do ciebie, czy wygląda inaczej?
-Hm… też ma duże oko, cztery czułki i lubi jeść cebulę… wiec chyba jest podobny do Obsrańca…- odparł po krótkim zastanowieniu.
-A gdzie znajdują się te drzwi? Bo nie chcieliśmy na nie natrafić przypadkiem- zapytał Itkovian obserwatora niewinnym głosem.
Stwór przymrużył wszystkie pary oczu -Drzwi są zamknięte. Drzwi nikt nie otworzy. Nie martwcie się- odrzekł -Ruszajmy! Ruszajmy! Płomyk jest z Brzydalem. Na pewno się ucieszy, że Obsraniec przyprowadził jego przyjaciół!- dodał znów radosnym tonem.

Itkovian popatrzył tylko porozumiewawczo po towarzyszach starając się im zaznaczyć że mijali takie zamknięte drzwi.
Awanturnicy rozumieli, że Obserwator choć zdawał się niezbyt bystrą istotą to mądrze unikał tematu tajemniczych drzwi i tego, co mogło się za nimi kryć. Być może w głowach niektórych rodził się już jakiś plan odnośnie tego tematu, ale chwilowo musiało to poczekać. Stwór w końcu ruszył w stronę "Płomyka" i "Brzydala" kimkolwiek oni byli. Obsraniec poprowadził ich do końca korytarza, gdzie skręcili w prawo i ujrzeli równie długi odcinek chodnika. W połowie długości ów korytarza znajdowały się dwie pary drzwi po lewej i po prawe stronie. Obie pary były szeroko otwarte na zewnątrz. Te po lewej stronie ukazywały niewielki przedsionek i schowaną głębiej komnatę. Drzwi z prawej strony ukazywały zaś salę pełną ciepłego światła świec, z masą rzeźb i obrazów na ścianach.
Awanturnikom nie było dane rozejrzeć się po szczegółach, gdyż Obserwator zatrzymał się przy drzwiach z przedsionkiem -Już blisko, już blisko- powiedział, po czym zakręcił się wokół własnej osi. Kompani minęli niewielki przedsionek, gdzie znajdowały się miotły, wiadra i różne inne narzędzia i sprzęt niezbędny do utrzymania porządku w domu. Kolejne pomieszczenie było zdecydowanie większe i przypominało połączenie kuchni, spiżarni, magazynu oraz izby dla służby. Drewniane meble: łóżka, szafy czy blaty były stare, lecz o dziwo zadbane i czyste. Pierwszą rzeczą, która rzucała się w oczy były trzy miotły w różnych częściach pomieszczenia, które napędzane jakąś niewidzialną mocą zamiatały posadzkę. Dopiero spojrzenie pod światło świecy, z unoszącym się w tle kurzem pozwalało dostrzec rysy niewidocznej istoty o humanoidalnych kształtach. Niewidzialni służący, których zadaniem było, zapewne dbanie o porządek na włościach, jednocześnie pozostając niezauważanym. Na końcu gospodarczego pomieszczenia, w podłodze znajdował się właz i właśnie obok niego lewitował drugi Obserwator, skupiając swoją uwagę na tym co znajdowało się pod włazem.
-Goście!- krzyknął Obsraniec zwracając uwagę wyglądającego niemal identycznie drugiego stwora. Ten od razu stracił zainteresowanie włazem i błyskawicznie skrócił dystans do gości prowadzonych przez Obsrańca.
-Goście! Jeszcze więcej gości!- krzyknął.
-Tak! Obsraniec przyprowadził!- odparł przewodnik awanturników -Więcej gości, więcej opowieści!- dodał szybko.
-O tak o tak! Więcej opowieści- dialog między potworami był bardzo dziwny i pełen groteski.
-Hej! Co tam się dzieje?!- kompani usłyszeli krzyki spod włazu -Jest tam kto?!- głos ledwie przebijał pełne ekscytacji pokrzykiwania obserwatorów. W podziemnym pomieszczeniu panowała głęboka ciemność, lecz odrobina światła wpadająca przez właz ukazywała siedzącego na ziemi krasnoluda.
Tenia cieszyła się z wilczej formy gdyby nie ona wędrówka przez pokój z gównem nie byłaby przyjemna, lecz dla czułego wilczego nosa było to jak wędrówka przez łąkę w pełnym rozkwicie… Potem spotkali te dziwne stwory! Obseraniec zdecydowanie pasował do dziwnego stworzenia, które z początku wzięła za przerażającego Obserwatora! Wilczyca parsknęła widząc, że po raz kolejny problem rozwiązał alkohol!
~Opoje co do jednego! Dzięki ci niech będą za tą formę Wielka Matko przynajmniej nie muszę rozmawiać z tymi głupimi stworami!~ Pomodliła się w myślach.
Wyglądało jednak na to, że przygłupie Obserwatoro - podobne rodzeństwo było sługami jakiegoś maga, który zostawił swoje laboratorium dawno temu a teraz uwięzili krasnoluda, żeby zabawiał ich historyjkami… Tenia westchnęła i po chwili namysłu porzuciła formę wilczycy. Przemieniła się w kobietę rozkładając ręce w pozie otwartości i z szerokim uśmiechem na twarzy, wykonała druidyczną sztuczkę, aby w kierunku dziwnych braci powiała morska bryza, otulając ich słoną wonią oceanu I tak kończył jej się czas, przez który mogła pozostać w zwierzęcej formie postanowiła więc skorzystać z okazji, aby spróbować rozwiązać problem.
-Dzięki niech wam będą Obesrańcu i bracie Obsersrańca Brzydalu! Wstrętny czarnoksiężnik, który zakochał się we mnie a którego odrzuciłam, gdyż kochałam innego, zazdrosny czarokleta, zmienił mnie z zemsty w wilka! Lecz wasza dobroć i gościnność dla mojego zaginionego adoptowanego brata krasnoluda zdjęła ze mnie tę straszliwą klątwę! - Krzyknęła niczym egzaltowana aktorka z jasełek, która musi być usłyszana na całym rynku bez pomocy magii i skłoniła się przed dwoma stworami.
Chcieli historyjki więc dostaną historyjkę! Inteligencją przypominali jej pięcioletniego synka Artosa, trochę ciekawiło ją, co zostało za tymi drzwiami, ale nie czułaby się dobrze zabijając inteligentne istoty nawet jeżeli były to jeno głupie monstra. Wielka Matka jedna wie, co mag kryjący się w Podmroku mógł zostawić? Może lepiej spić ta dwa monstra? Nie mieli jednak rogu nieskończenie kiepskiego piwa a pewnie warzą więcej niż człowiek… Przerwała jałowe rozmyślania i podbiegła do kraty krzycząc:
-Bracie! Bracie! Myślałam, że zginąłeś na spacerku! Nasi bracia i siostry płaczą za tobą! - Krzyknęła w nadziei, że, krasnoludzki inżynier będzie na tyle sprytny, aby zrozumieć podstęp a Brzydal z Obesrańcem na tyle głupi, aby kupić fortel.
 
Brilchan jest offline