Wątek: Starbase ECHO-1
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2023, 19:19   #11
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację



Placówka Zarządu
Pas Asteroidów
Układ Cenaurii


Pokój był obszerny. Wyłożone cedrem malejsiańskim ściany, sufit i podłoga, wzorowane na antyczne, drewniane meble, zajmujący całą lewą ścianę akwarium z terrańskimi rybkami…

Był sam. Zbliżał się do biurka za którym siedział na oko trzydziestoletni mężczyzna w czarnym jak noc garniturze z bezojańskiego jedwabiu. Powietrze było świeże. Nad wyraz świeże dzięki szeregu ogrodów hydroponicznych. W tym potężnej kopule produkującej nieustannie tlen jako wsparcie systemów podtrzymywania życia…

- Towarzyszu Nadsekretarzu. - powiedział Mikhail zatrzymując się pięć kroków od biurka z pochyloną głową.
- Towarzyszu Mikhaile Ivanovich Pietroszenko. - Nadsekretarz Partii uśmiechnął się, a uśmiech jego przypominał lisi pomimo braku jawnych oznak mutacji. Na zewnątrz, przynajmniej, był czystym genetycznie człowiekiem.
- Zapewne zastanawiasz się dlaczego Ciebie wezwałem? Nasze algorytmy wytypowały ciebie do delikatnego zadania…
Mikhail milczał. Znał swoje mocne i słabe strony. Wiedział ile jego rodzina od pokoleń zawdzięczała Partii. Wiedział dobrze, że wszystkie te względy mogą łatwo przeminąć… Jeśli taka będzie wola Zarządu… Jedyne czego nie był pewny, to dlaczego właśnie algorytmy wytypowały jego. Miał podejrzenia… Nie było to jednak miejsce na zadawanie pytań.
- …i jesteśmy w pełni przekonani, że przysłużysz się wielce Mateczce Cenaurii. Towarzysz Komandor Dyrektor Myszulov wprowadzi Ciebie w szczegóły. Wyruszasz jutro o 0730 czasu Terrańskiego.
- Ku chwale Mateczki Cenaurii, Towarzyszu Nadsekretarzu!
- Liczymy na waszą kreatywność i oddanie Naszej Sprawie. Odmaszerować.


Odprawa. Został przydzielony jako pracownik GeoTerminal… dokumenty i wszystko było wręcz idealnie i bezbłędnie przygotowane. Oczywiście, bez jego wcześniejszej wiedzy. Wiedział, że nie było miejsca na negocjacje, czy najmniejszy sprzeciw. Zastanawiało go tylko jedno… czy wystarczy mu życia, by wypełnić postawione przed nim zadanie, czy umrze próbując? Tak czy inaczej… dostał wilczy bilet jak nic…


0727 czasu Terrańskiego


Wchodził na pokład jednostki która miała go dostarczyć na stację przesiadkową skąd miał ruszyć na swój przydział badawczy. Nie wiedział nic więcej. Informacje zawsze były ściśle skrywaną tajemnicą, a zbliżanie się do prawdy przypominało burzenie muru kamieniami wyrzuconymi z procy… Nie mniej, pierwsza rysa zawsze pozostawała po pierwszym rzucie.

Pod marynarką, na szelkach taktycznych miał standardowy pistolet Akhom, kaliber 9mm. Jego kontrakt pozwalał na noszenie broni bocznej, w tym noża. Gdzieś tam, czekała go przygoda… choć zastanawiał się.. Nie, był pewny tego, że Partia po prostu chciała się go pozbyć. Ostatnimi czasy, w końcu, zainteresował się czymś więcej niż byciem pionkiem, jakby nie było wyższego szczebla, ale nadal pionkiem, w szeregach Partii… co gorsza, zaczął się żywo interesować polityką. Co jak co, nie dość, że odnosił pewne sukcesy to i poszerzał krąg swoich wpływów… i najpewniej tylko dlatego nie trafił do gułagu. Za dużo pytań by było o jego nagłe zniknięcie bez śladu… a polityka? Dziedzina przynależna wyłącznie najwyższym władzom…


Nim odpłynął w sen w lodzie na placówkę badawczą do której został przydzielony rozkładał na części pierwsze cały przebieg rozmowy z człowiekiem z GeoTerminal. Widać było, że Partia mocno się za nim wstawiła... co nie było dziwne biorąc pod uwagę jego sytuację.

Rozmawiali o wszystkim co dotyczyło przydziału... choć była to przyjemna rozmowa Mikhail jawnie widział, że Pasha wiele ukrywał. Nic dziwnego. Nie odkrywa się kart przed podpisaniem kontraktu, ale mimo to wyłuskał parę cennych informacji między wierszami. Łańcuch dowodzenia mieli sami sobie stworzyć, albo... oni kogoś im przydzielą... coś czego wolał uniknąć.

Oczywiście, miał wszystkie kwalifikacje i Pasha to wiedział. Teraz pozostało przekonać o tym pozostałych członków załogi stacji. Był zimnym profesjonalistą. Nie obchodziło go co ludzie robią w wolnym czasie i jak wykonują swoją pracę... tak długo jak tylko miał wszystkie informacje kluczowe dla raportów. Był bardziej niż chętny ich wspierać w walce z machiną biurokracji, którą to znał aż nadto dobrze...

Był zmęczony i szybko odpłynął w płytki sen... na wpół czuwając, na wpół śniąc z krótkimi przerwami pełnej nieświadomości. Alarm obudził go nieco później... gdy byli już na końcowym podejściu do stacji.


Przywitał ich robot przynależny sztucznej inteligencji, a samego administratora baz danych nie było widać. Było to niecodzienne... i nawet lekko naruszało zasady protokołu korporacyjnego, ale geolog dobrze rozumiał specyfikację projektu. Jeśli miał jakieś ważne plany, to i on mógł poczekać.

Spojrzał na droida.

- Na właściwe pytania znajdzie się czas po weryfikacji kontraktu. - następnie rozejrzał się po przybyłych. Lot przespał, więc nie było czasu poznać towarzyszy. - Towarzysz Magister Inżynier Mikhail Ivanovich Pietroszenko. Odpowiedzialny za poszukiwania geologiczne i wstępną wycenę, oraz ekspertyzę potencjału wydobywczego.

- Elena Hichens.- odpowiedziała mu blondynka nieco energicznie i dość głośno.- Oceanolog.
- Janos… naprawiam rzeczy.- wtrącił niedbale mężczyzna żujący organiczny tytoń .
- Jestem Vika… - odparła z uśmiechem dziewczyna o kocich uszkach. - Jestem biolożką, ale z racji bycia najbardziej wykształconą członkinią załogi w zakresie medycyny, równiez mam być tymczasową lekarką na stacji.
- Świetnie… dobrze wiedzieć, że jest tu ktoś od naprawiania maszyn.- Janos wskazał kciukiem na siebie. - I ciał…- tu znacząco zerknął na Vikę, która puściła mu oczko po tych słowach. A on opowiedział łobuzerskim uśmiechem.
Kobieta w ciemnym płaszczu z kapturem, skrywającym sylwetkę i włosy, przesunęła, bezwiednie, dłonią po karku.

- rs – przedstawia się, a potem szybko poprawiła: - Yaris.
- Kto jest tutaj najważniejszy? – zapytała w przestrzeń.
- Zdaje się, że to chyba nie zostało ustalone.- stwierdziła po namyśle Elena.
- Jak to możliwe? - dziewczyna uniosła brwi, zdziwiona. - Więc kto to może ustalić? - zadała kolejne pytanie.
- Zasady bezpieczeństwa. Protokół 213A. - odparł geolog - Więcej się dowiemy po potwierdzeniu kontraktów. Wtedy, prawdopodobnie dostaniemy więcej informacji, choć na tym etapie nie jest pewne czy wyznaczą dowódcę. Każdy z nas jest kompetentny w innych dziedzinach. Logiczne jest założyć, że wraz z rozwojem stacji… mniejsza. Dowiemy się na odprawie.

- Co jest zapisane w Protokole 213A? - spojrzała teraz prosto na geologa.
Mikhail nieznacznie się uśmiechnął.
-W wielkim skrócie, wszelkie informacje poufne względem przydzielonego zadania należy utajnić do momentu potwierdzenia kontraktu ze względów bezpieczeństwa. Żadna korporacja nie pozwoli, aby dane wrażliwe wypłynęły przed pozyskaniem pracownika. To standardowa praktyka.
- Eee tam. I tak pewnie się okaże, że dali nam posmak demokracji. By potem wybrać z ekipy kogoś do rządzenia… lub przyślą tu kogoś później, by zacząć nami rządzić gdy zaprowadzimy porządek na tym grajdołku.- wtrącił Janos wypluwając przeżuty tytoń i podchodząc bardziej do centrum pomieszczenia, tuż za Vikę i Elenę. Brud na podłodze wywabił od razu małego drona sprzątającego. - Osobiście stawiam na to drugie rozwiązanie. Tylko czekać, aż jakiś biurokratek przybędzie tu na gotowe.-

- To mało uczciwe wobec nas.- stwierdziła Elena zerkajac przez ramię na mechanika. A wzruszył ramionami dodając ironicznie. - Witamy w korporacji.
- Jest to jedna z wielu prawdopodobnych możliwości. - odpowiedział inżynier ze spokojem, obserwując co wyczyniał mechanik - Nie ma co spekulować bez żadnych informacji, a nawet spekulować w ogóle. Dowiemy się więcej na odprawie.
- I mało efektywne – Yaris pokiwała głową w odpowiedzi na słowa Eleny, - Skoro nie ma tu naturalnej struktury, powinna być wprowadzona. Inaczej zapanuje chaos. – ręka znów powędrowała jej do karku. – Oczywiście, to nie moja sprawa. Nie znam się na zarządzaniu, tylko gotowaniu.
- Lepszy chaos niż tyran. - stwierdziła Elena zupełnie się nie zgadzając. - Ogólnie rzecz biorąc, każde z nas jest fachowcem w swojej dziedzinie. Wolałabym żeby nikt mi się nie wtrącał w sferę mojej kompetencji nie mając o niej pojęcia. I mówił mi jak mam wykonywać swoją robotę.
- Zgodzę się z Tobą, Eleno. - inżynier spojrzał na kobietę - Jak wspomniałem dowiemy się w swoim czasie. Zdradzę tylko, że z miarę wiarygodnego źródła wiem, że GeoTerminal w pełni uznaje awans wewnętrzny.

- Wiadomo, kiedy zjawi się ten rezydent?
- Spokojnie panienko Yaris… gdzie ci się spieszy? Baza mała jest, jeszcze zdążysz się nią znudzić. - wtrącił Janos i zerknął na Elenę i Vikę. - Mam nadzieję, że mają tu jakieś zestawy do gier towarzyskich. Bo ja wiem… scrabble, albo poker. Umiecie grać w pokera?
- Dawno nie grałam, ale się zdarzyło… - odparła zamyślona Vika. - W końcu niektóre obserwacje biologiczne potrafią trwać wieczność, trzeba sobie zająć przy tym jakoś czas…
- Wolę szachy. - przyznała krótko Elena, a Janos zrobił kwaśną minę. - Nigdy nie byłem dobry w szachach. Strasznie dużo schematów do zapamiętania.-
- Och, wielu moich znajomych z uniwersytetu kłóciłoby się, że szachy przy możliwościach w go, to pryszcz… - z uśmiechem odparła Vika. - Ale ja jakoś nigdy nie wciągnęłam się ani w jedno, ani drugie…
- Może kiedyś. - powiedział Mikhail z lekkim uśmiechem - Mam parę lekkich lektur do opanowania.

- Na jak długo mogą starczyć takie lektury. - westchnęła ciężko Elena rozglądając się po sterylnym suficie. - Może filmoteka będzie w miarę dostępna… choć pewnie mają tu tylko tytuły z Open Licence.-
- Ja osobiście graczem się nie czuję.- rzekł do Viki Janos i podrapał po karku.- Ale jakby co… chętnie zorganizuję taki karciany wieczorek. Jeśli nic ciekawszego nie będzie do roboty.
- Graczem nie jestem. -powiedział Mikhail - Nie było na to czasu.
Wyraz rozbawienia przemknął przez twarz dziewczyny w odpowiedzi na Janosowe „panienko”. Przysiadła na swoim psie. Jako mobilny zydel sprawdzał się nieźle, na razie nie odkryła innych jego funkcji.

- Potrafię grać w większość gier – powiedziała Yaris. – A znacie xnt? Chodzi o to, żeby jak najszybciej przekładać narzędzie między palcami. – rozłożyła płasko rozcapierzoną dłoń na grzbiecie robodoga. - Wygrywa ta osoba, która zrobi najwięcej nacięć w podłożu, w jak najkrótszym czasie. Albo odtworzy bezbłędnie sekwencję przeciwnika.
Palcem wskazującym drugiej ręki zaczęła stukać w przestrzenie między palcami. Jej ręka przesuwała się coraz szybciej, na początku po prostu przeskakując pomiędzy kolejnymi palcami, potem kreśląc coraz bardziej skomplikowany wzór. Cichy, narastający stukot paznokcia w metalowy kadłub wypełnił niewielkie pomieszczenie.
- Oczywiście, to wersja dla dzieci. – wyjaśniła kucharka po chwili. – Dorośli używają narzędzi.
- Za stary na takie rozrywki jestem.- wzruszył ramionami Janos wyraźnie nie zainteresowany taką grą. - U nas to była zabawa dla koszarowych młodzików… jak nie było nic lepszego do roboty. Ja sobie odpuszczę takie popisy, nigdy za takim spędzaniem czasu nie przepadałem.-
- Ciekawe… - odparła z zaciekawieniem pilotka przyglądając się ruchom palca Yaris, beznamiętnie. Jakby widziała popis kuglarza. Trudno jednak było dopatrzeć się w jej spojrzeniu entuzjazmu… bardziej skupienie i matematyczną analizę. Zapewne wyłapywała podrasowanym okiem kolejne sekwencje ruchów…i zapisywała je w podręcznej pamięci.

- Niezłe, ja na pewno nie dałabym tak rady… - odparła Vika sympatycznie w stronę Yaris, uśmiechając się do niej naturalnie. - I według mnie, spędzanie czasu, w którym ćwiczymy nasze ciało, koncentrację, umysł, są bardzo korzystne dla całości organizmu! Choć sama bardziej rozwijam się w aspekcie akrobatycznym, całego ciała, aniżeli zręczności dłoni… ale to wygląda całkiem rozwijająco! - Dodała, zerkając trochę na Janosa, który skrytykował taki typ spędzania czasu.
Ten się tylko uśmiechnął i znacząco przeciągnął. Niemniej nie wyglądał na takiego co uprawia akrobatykę i inne ćwiczenia.
- Właśnie… robocie… czy jest tu jakaś sala do ćwiczeń?- zapytała Elena spoglądając na czarnego droida. “Smutna buźka” pojawiła się na ekranie.
- Na chwilę obecną stacja nie dysponuje takim pomieszczeniem. W obszarze wspólnym jest jednak jeden zestaw do rzeczywistości wirtualnej.- odparł uprzejmie SAM poprzez głośniki robota. A pilotka uśmiechnęła się kwaśno.- To nie to samo.

Pozornie całkowicie skupiona na ruchach swojej dłoni Yaris przeniosła spojrzenie na pilotkę. Przez dwie sekundy bacznie się jej przyglądała, choć jej dłoń dalej wykonywała swój taniec. Potem straciła koncentrację, ręka drgnęła a paznokieć zahaczył o bok małego palca drugiej dłoni płytko przecinając naskórek. Spojrzała na ledwie widoczny ślad swojej nieuwagi a potem uśmiechnęła się do Janosa. Ciepło i miękko, z nutką podziwu nakrytego sarkazmem. Tak nastolatka uśmiecha się na widok ojca, który w czasie górskiej wycieczki właśnie prześcignął jej chłopaka na stromym podjeździe.
- W ostatnie przesilenie drugiego księżyca skończyłam 22 lata. - wyjaśniła. - A krojenie warzyw ćwiczy koncentrację - kolejnym uśmiechem doceniła komplement Viki.
- Zapewne…- przyznała Elena i wzruszyła ramionami.- Sama tego nie wiem, bo nigdy nie gotowałam.-
- Każdy z nas ma swoje talenty. - stwierdził geolog - To będzie ciekawy przydział.
- Mhmm… - zgodził się z nim Janos, choć pewnie z nieco innych pobudek.

- Witam!
Do hangaru wszedł energicznym krokiem trzydziestoparoletni, metroseksualny mężczyzna w eleganckiej, białej koszuli. Włosy, w pozornym nieładzie, ciągle wilgotne, jakby właśnie wyskoczył spod prysznica i nie zdążył ich do końca wysuszyć, ze starannie przyciętym wąsikiem i wąską bródką. Zapach delikatnych, zapewne drogich perfum miło drażnił zmysły.
- Wybaczcie, nie chciałem was tutaj zatrzymywać - uśmiechnął się przepraszająco. - Nazywam się Vicente Sanchez i jestem na stacji administratorem systemu komputerowego bazy i nadzorcą AI. Ciągle pracuję nad SAMem. Niestety ma dużo mankamentów i ciągle zbyt bezpośrednio odbiera polecenia - spojrzał na robota z udawanym wyrzutem. - Dobrze. - Rozłożył ręce w zapraszającym geście. - Myślę, że pewnie chcielibyście się już zakwaterować, może odświeżyć i proponuję spotkać się za pół godziny, po załatwieniu formalności, w części wspólnej, gdzie już w bardziej komfortowych warunkach będziemy mogli porozmawiać. Wprowadzę was wtedy w to co zdążyłem się dowiedzieć przez tydzień pobytu na stacji. - Spojrzał uprzejmie na przybyłych. - Czy w tej chwili macie do mnie jakieś pytania?
Blondynka pokręciła głową i rzekła. - Nie. Na tą chwilę nie mam pilnych pytań.-
Podobnie jak starszy mężczyzna, który również zaprzeczył ruchem głowy.
- Po weryfikacji kontraktu, Vicente. Po weryfikacji. - odpowiedział geolog.
- Kto jest tutaj najważniejszy? - Yaris powtórzyła swoje pytanie, tym razem w szerszym gronie.

- Najważniejszy? - Hiszpan przeczesał wilgotne włosy palcami. Przyjrzał się dziewczynie. - Do tej pory byłem sam, nie licząc audytorki i jej ochroniarza. Nie potrzebowałem szefa bo wiedziałem co mam robić. Ale masz rację, przy większej grupie osób i w sytuacjach spornych przydałby się jakiś arbiter. Co najmniej... Proponuję przyjrzeć się kontraktom, a jeśli nic z nich nie wynika, to wybierzemy kogoś spośród nas. Brzmi dobrze.
- Sensownie…- wtrąciła Elena i spojrzała po całej grupce mówiąc. - Jesteśmy w końcu cywilizowanymi ludźmi i wszystkim nam zależy na sukcesie tego projektu.
Tu podejrzliwie spojrzała na Janosa.- … prawdopodobnie.
Dziewczyna owinęła się szczelniej swoim płaszczem.
- Najważniejsze osoby dostają najlepsze jedzenie - wyjaśniła.
- Ach… - westchnął Vicente patrząc teraz zupełnie inaczej na kobietę. Jak na upośledzone dziecko. - Myślę, że tym nie musisz się przejmować - powiedział miękko, powoli, po czym dodał do wszystkich. - Nie ma powodu abyśmy tutaj dalej sterczeli. Załatwcie formalności i za pół godziny widzimy się w części wspólnej.
Yaris pochyliła szybko głowę, żeby nikt nie mógł zauważyć wyrazu jej zielonych oczu, które pociemniały po uwadze Rezydenta.
Mikhail uśmiechnął się pogodnie i spojrzał na kucharkę.
- Teraz rozumiem Yaris, dziękuję, że się z nami tym podzieliłaś. - powiedział - Wiem, że jest to dla Ciebie ważne i chcesz tylko dobrze wykonywać swoją pracę. Jednak, czy możesz nas wszystkich traktować równo, tak jakby dowódcy chwilowo nie było na miejscu? Tylko do czasu, aż dostaniemy dalsze wytyczne od GeoTerminal?
- Oczywiście – Yaris odwzajemniła uśmiech. – Jeśli taka będzie wola najważniejszej osoby.

Tymczasem pojawiły się dwa kolejne roboty, podobne do pierwszego. Jeden z nich odezwał się.
- Te robotyczne jednostki zajmą się waszymi bagażami. Proszę za mną.


W centrum komunikacji procedura była taka sama. Podpinanie kabla z C-Chipa do portu. Przejrzenie dokumentu, podpis za pomocą kciuka na panelu dotykowym. Formalności.
Po jego podpisaniu sygnatura C-Chipa została zatwierdzana i nowy pracownik dołączał do sieci. Następowała przed jego oczami pojawiać się seria powiadomień dotyczących uzyskanych uprawnień. Wszystko zależne od zatwierdzonego stanowiska.
A potem przydział leżanki w jednym z pomieszczeń pracowniczych.
SAM użył jakiejś procedury wewnętrznej dotyczącej przydziałów, albo uczynił to losowo. Tak czy siak Pietroszenko dla siebie kwaterę 1Ab, Vika i Elena otrzymały kolejno kwatery 1Ea i 1Eb, Janos kwaterę 1Ba, a Yaris 1Da.
Potem jeszcze były informacje o dwóch zadaniach od zarządu. Jedno dotyczyło usunięcia wszelkich oznakowań poprzedniej firmy, a drugie odzyskania raportów pracowników poprzedniej firmy. Trochę czasochłonne zważywszy, że oni znajdowali się gdzieś tam w kosmosie, a obecni pracownicy utknęli tutaj, w tej bazie.
Mikhail mruknął.
- Zapowiada się ciekawie. - powiedział z zadowoleniem i spojrzał na kucharkę - Wybacz Yaris… na ten moment nie mamy jeszcze tymczasowego dowodzącego. Co powiecie wszyscy na to byśmy się spotkali z naszym gospodarzem? Skoro zadanie odzyskania danych jeszcze wisi pewnie oznacza to brak postepu, ale jestem pewny, że wspólnymi siłami coś wymyślimy.
- Nie jestem fanką rzucania się “sforą” na jednego bezbronnego człowieka. A i był to długi męczący lot. Więc ja się udam odświeżyć do pokoju. I sprawdzić jakie dokładnie są te kwatery. No i jeszcze jest spotkanie z tą panią Audytor? Brzmi poważnie. - przyznała na koniec Elena.
- Jak tak o tym pomyślę… masz rację Eleno, przydałoby się odświeżyć. - inżynier się lekko roześmiał - Nie mam czasu na sen. Jestem w pracy, zostaje mi tylko czuwanie…
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 15-07-2023 o 10:19.
Dhratlach jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem