Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Science-Fiction Chcesz odkryć w eonach Kosmosu Zapomniane Światy? Walczyć z wszędobylskimi Korporacjami, bądź być małym cyber–trybikiem w ich złożonej Maszynerii? Ostrzem świetlnego miecza wyrąbywać sobie swoją ścieżkę Mocy? To czy odważysz się przejść przez Wrota Wymiarów zależy tylko od Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-06-2023, 19:19   #11
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację



Placówka Zarządu
Pas Asteroidów
Układ Cenaurii


Pokój był obszerny. Wyłożone cedrem malejsiańskim ściany, sufit i podłoga, wzorowane na antyczne, drewniane meble, zajmujący całą lewą ścianę akwarium z terrańskimi rybkami…

Był sam. Zbliżał się do biurka za którym siedział na oko trzydziestoletni mężczyzna w czarnym jak noc garniturze z bezojańskiego jedwabiu. Powietrze było świeże. Nad wyraz świeże dzięki szeregu ogrodów hydroponicznych. W tym potężnej kopule produkującej nieustannie tlen jako wsparcie systemów podtrzymywania życia…

- Towarzyszu Nadsekretarzu. - powiedział Mikhail zatrzymując się pięć kroków od biurka z pochyloną głową.
- Towarzyszu Mikhaile Ivanovich Pietroszenko. - Nadsekretarz Partii uśmiechnął się, a uśmiech jego przypominał lisi pomimo braku jawnych oznak mutacji. Na zewnątrz, przynajmniej, był czystym genetycznie człowiekiem.
- Zapewne zastanawiasz się dlaczego Ciebie wezwałem? Nasze algorytmy wytypowały ciebie do delikatnego zadania…
Mikhail milczał. Znał swoje mocne i słabe strony. Wiedział ile jego rodzina od pokoleń zawdzięczała Partii. Wiedział dobrze, że wszystkie te względy mogą łatwo przeminąć… Jeśli taka będzie wola Zarządu… Jedyne czego nie był pewny, to dlaczego właśnie algorytmy wytypowały jego. Miał podejrzenia… Nie było to jednak miejsce na zadawanie pytań.
- …i jesteśmy w pełni przekonani, że przysłużysz się wielce Mateczce Cenaurii. Towarzysz Komandor Dyrektor Myszulov wprowadzi Ciebie w szczegóły. Wyruszasz jutro o 0730 czasu Terrańskiego.
- Ku chwale Mateczki Cenaurii, Towarzyszu Nadsekretarzu!
- Liczymy na waszą kreatywność i oddanie Naszej Sprawie. Odmaszerować.


Odprawa. Został przydzielony jako pracownik GeoTerminal… dokumenty i wszystko było wręcz idealnie i bezbłędnie przygotowane. Oczywiście, bez jego wcześniejszej wiedzy. Wiedział, że nie było miejsca na negocjacje, czy najmniejszy sprzeciw. Zastanawiało go tylko jedno… czy wystarczy mu życia, by wypełnić postawione przed nim zadanie, czy umrze próbując? Tak czy inaczej… dostał wilczy bilet jak nic…


0727 czasu Terrańskiego


Wchodził na pokład jednostki która miała go dostarczyć na stację przesiadkową skąd miał ruszyć na swój przydział badawczy. Nie wiedział nic więcej. Informacje zawsze były ściśle skrywaną tajemnicą, a zbliżanie się do prawdy przypominało burzenie muru kamieniami wyrzuconymi z procy… Nie mniej, pierwsza rysa zawsze pozostawała po pierwszym rzucie.

Pod marynarką, na szelkach taktycznych miał standardowy pistolet Akhom, kaliber 9mm. Jego kontrakt pozwalał na noszenie broni bocznej, w tym noża. Gdzieś tam, czekała go przygoda… choć zastanawiał się.. Nie, był pewny tego, że Partia po prostu chciała się go pozbyć. Ostatnimi czasy, w końcu, zainteresował się czymś więcej niż byciem pionkiem, jakby nie było wyższego szczebla, ale nadal pionkiem, w szeregach Partii… co gorsza, zaczął się żywo interesować polityką. Co jak co, nie dość, że odnosił pewne sukcesy to i poszerzał krąg swoich wpływów… i najpewniej tylko dlatego nie trafił do gułagu. Za dużo pytań by było o jego nagłe zniknięcie bez śladu… a polityka? Dziedzina przynależna wyłącznie najwyższym władzom…


Nim odpłynął w sen w lodzie na placówkę badawczą do której został przydzielony rozkładał na części pierwsze cały przebieg rozmowy z człowiekiem z GeoTerminal. Widać było, że Partia mocno się za nim wstawiła... co nie było dziwne biorąc pod uwagę jego sytuację.

Rozmawiali o wszystkim co dotyczyło przydziału... choć była to przyjemna rozmowa Mikhail jawnie widział, że Pasha wiele ukrywał. Nic dziwnego. Nie odkrywa się kart przed podpisaniem kontraktu, ale mimo to wyłuskał parę cennych informacji między wierszami. Łańcuch dowodzenia mieli sami sobie stworzyć, albo... oni kogoś im przydzielą... coś czego wolał uniknąć.

Oczywiście, miał wszystkie kwalifikacje i Pasha to wiedział. Teraz pozostało przekonać o tym pozostałych członków załogi stacji. Był zimnym profesjonalistą. Nie obchodziło go co ludzie robią w wolnym czasie i jak wykonują swoją pracę... tak długo jak tylko miał wszystkie informacje kluczowe dla raportów. Był bardziej niż chętny ich wspierać w walce z machiną biurokracji, którą to znał aż nadto dobrze...

Był zmęczony i szybko odpłynął w płytki sen... na wpół czuwając, na wpół śniąc z krótkimi przerwami pełnej nieświadomości. Alarm obudził go nieco później... gdy byli już na końcowym podejściu do stacji.


Przywitał ich robot przynależny sztucznej inteligencji, a samego administratora baz danych nie było widać. Było to niecodzienne... i nawet lekko naruszało zasady protokołu korporacyjnego, ale geolog dobrze rozumiał specyfikację projektu. Jeśli miał jakieś ważne plany, to i on mógł poczekać.

Spojrzał na droida.

- Na właściwe pytania znajdzie się czas po weryfikacji kontraktu. - następnie rozejrzał się po przybyłych. Lot przespał, więc nie było czasu poznać towarzyszy. - Towarzysz Magister Inżynier Mikhail Ivanovich Pietroszenko. Odpowiedzialny za poszukiwania geologiczne i wstępną wycenę, oraz ekspertyzę potencjału wydobywczego.

- Elena Hichens.- odpowiedziała mu blondynka nieco energicznie i dość głośno.- Oceanolog.
- Janos… naprawiam rzeczy.- wtrącił niedbale mężczyzna żujący organiczny tytoń .
- Jestem Vika… - odparła z uśmiechem dziewczyna o kocich uszkach. - Jestem biolożką, ale z racji bycia najbardziej wykształconą członkinią załogi w zakresie medycyny, równiez mam być tymczasową lekarką na stacji.
- Świetnie… dobrze wiedzieć, że jest tu ktoś od naprawiania maszyn.- Janos wskazał kciukiem na siebie. - I ciał…- tu znacząco zerknął na Vikę, która puściła mu oczko po tych słowach. A on opowiedział łobuzerskim uśmiechem.
Kobieta w ciemnym płaszczu z kapturem, skrywającym sylwetkę i włosy, przesunęła, bezwiednie, dłonią po karku.

- rs – przedstawia się, a potem szybko poprawiła: - Yaris.
- Kto jest tutaj najważniejszy? – zapytała w przestrzeń.
- Zdaje się, że to chyba nie zostało ustalone.- stwierdziła po namyśle Elena.
- Jak to możliwe? - dziewczyna uniosła brwi, zdziwiona. - Więc kto to może ustalić? - zadała kolejne pytanie.
- Zasady bezpieczeństwa. Protokół 213A. - odparł geolog - Więcej się dowiemy po potwierdzeniu kontraktów. Wtedy, prawdopodobnie dostaniemy więcej informacji, choć na tym etapie nie jest pewne czy wyznaczą dowódcę. Każdy z nas jest kompetentny w innych dziedzinach. Logiczne jest założyć, że wraz z rozwojem stacji… mniejsza. Dowiemy się na odprawie.

- Co jest zapisane w Protokole 213A? - spojrzała teraz prosto na geologa.
Mikhail nieznacznie się uśmiechnął.
-W wielkim skrócie, wszelkie informacje poufne względem przydzielonego zadania należy utajnić do momentu potwierdzenia kontraktu ze względów bezpieczeństwa. Żadna korporacja nie pozwoli, aby dane wrażliwe wypłynęły przed pozyskaniem pracownika. To standardowa praktyka.
- Eee tam. I tak pewnie się okaże, że dali nam posmak demokracji. By potem wybrać z ekipy kogoś do rządzenia… lub przyślą tu kogoś później, by zacząć nami rządzić gdy zaprowadzimy porządek na tym grajdołku.- wtrącił Janos wypluwając przeżuty tytoń i podchodząc bardziej do centrum pomieszczenia, tuż za Vikę i Elenę. Brud na podłodze wywabił od razu małego drona sprzątającego. - Osobiście stawiam na to drugie rozwiązanie. Tylko czekać, aż jakiś biurokratek przybędzie tu na gotowe.-

- To mało uczciwe wobec nas.- stwierdziła Elena zerkajac przez ramię na mechanika. A wzruszył ramionami dodając ironicznie. - Witamy w korporacji.
- Jest to jedna z wielu prawdopodobnych możliwości. - odpowiedział inżynier ze spokojem, obserwując co wyczyniał mechanik - Nie ma co spekulować bez żadnych informacji, a nawet spekulować w ogóle. Dowiemy się więcej na odprawie.
- I mało efektywne – Yaris pokiwała głową w odpowiedzi na słowa Eleny, - Skoro nie ma tu naturalnej struktury, powinna być wprowadzona. Inaczej zapanuje chaos. – ręka znów powędrowała jej do karku. – Oczywiście, to nie moja sprawa. Nie znam się na zarządzaniu, tylko gotowaniu.
- Lepszy chaos niż tyran. - stwierdziła Elena zupełnie się nie zgadzając. - Ogólnie rzecz biorąc, każde z nas jest fachowcem w swojej dziedzinie. Wolałabym żeby nikt mi się nie wtrącał w sferę mojej kompetencji nie mając o niej pojęcia. I mówił mi jak mam wykonywać swoją robotę.
- Zgodzę się z Tobą, Eleno. - inżynier spojrzał na kobietę - Jak wspomniałem dowiemy się w swoim czasie. Zdradzę tylko, że z miarę wiarygodnego źródła wiem, że GeoTerminal w pełni uznaje awans wewnętrzny.

- Wiadomo, kiedy zjawi się ten rezydent?
- Spokojnie panienko Yaris… gdzie ci się spieszy? Baza mała jest, jeszcze zdążysz się nią znudzić. - wtrącił Janos i zerknął na Elenę i Vikę. - Mam nadzieję, że mają tu jakieś zestawy do gier towarzyskich. Bo ja wiem… scrabble, albo poker. Umiecie grać w pokera?
- Dawno nie grałam, ale się zdarzyło… - odparła zamyślona Vika. - W końcu niektóre obserwacje biologiczne potrafią trwać wieczność, trzeba sobie zająć przy tym jakoś czas…
- Wolę szachy. - przyznała krótko Elena, a Janos zrobił kwaśną minę. - Nigdy nie byłem dobry w szachach. Strasznie dużo schematów do zapamiętania.-
- Och, wielu moich znajomych z uniwersytetu kłóciłoby się, że szachy przy możliwościach w go, to pryszcz… - z uśmiechem odparła Vika. - Ale ja jakoś nigdy nie wciągnęłam się ani w jedno, ani drugie…
- Może kiedyś. - powiedział Mikhail z lekkim uśmiechem - Mam parę lekkich lektur do opanowania.

- Na jak długo mogą starczyć takie lektury. - westchnęła ciężko Elena rozglądając się po sterylnym suficie. - Może filmoteka będzie w miarę dostępna… choć pewnie mają tu tylko tytuły z Open Licence.-
- Ja osobiście graczem się nie czuję.- rzekł do Viki Janos i podrapał po karku.- Ale jakby co… chętnie zorganizuję taki karciany wieczorek. Jeśli nic ciekawszego nie będzie do roboty.
- Graczem nie jestem. -powiedział Mikhail - Nie było na to czasu.
Wyraz rozbawienia przemknął przez twarz dziewczyny w odpowiedzi na Janosowe „panienko”. Przysiadła na swoim psie. Jako mobilny zydel sprawdzał się nieźle, na razie nie odkryła innych jego funkcji.

- Potrafię grać w większość gier – powiedziała Yaris. – A znacie xnt? Chodzi o to, żeby jak najszybciej przekładać narzędzie między palcami. – rozłożyła płasko rozcapierzoną dłoń na grzbiecie robodoga. - Wygrywa ta osoba, która zrobi najwięcej nacięć w podłożu, w jak najkrótszym czasie. Albo odtworzy bezbłędnie sekwencję przeciwnika.
Palcem wskazującym drugiej ręki zaczęła stukać w przestrzenie między palcami. Jej ręka przesuwała się coraz szybciej, na początku po prostu przeskakując pomiędzy kolejnymi palcami, potem kreśląc coraz bardziej skomplikowany wzór. Cichy, narastający stukot paznokcia w metalowy kadłub wypełnił niewielkie pomieszczenie.
- Oczywiście, to wersja dla dzieci. – wyjaśniła kucharka po chwili. – Dorośli używają narzędzi.
- Za stary na takie rozrywki jestem.- wzruszył ramionami Janos wyraźnie nie zainteresowany taką grą. - U nas to była zabawa dla koszarowych młodzików… jak nie było nic lepszego do roboty. Ja sobie odpuszczę takie popisy, nigdy za takim spędzaniem czasu nie przepadałem.-
- Ciekawe… - odparła z zaciekawieniem pilotka przyglądając się ruchom palca Yaris, beznamiętnie. Jakby widziała popis kuglarza. Trudno jednak było dopatrzeć się w jej spojrzeniu entuzjazmu… bardziej skupienie i matematyczną analizę. Zapewne wyłapywała podrasowanym okiem kolejne sekwencje ruchów…i zapisywała je w podręcznej pamięci.

- Niezłe, ja na pewno nie dałabym tak rady… - odparła Vika sympatycznie w stronę Yaris, uśmiechając się do niej naturalnie. - I według mnie, spędzanie czasu, w którym ćwiczymy nasze ciało, koncentrację, umysł, są bardzo korzystne dla całości organizmu! Choć sama bardziej rozwijam się w aspekcie akrobatycznym, całego ciała, aniżeli zręczności dłoni… ale to wygląda całkiem rozwijająco! - Dodała, zerkając trochę na Janosa, który skrytykował taki typ spędzania czasu.
Ten się tylko uśmiechnął i znacząco przeciągnął. Niemniej nie wyglądał na takiego co uprawia akrobatykę i inne ćwiczenia.
- Właśnie… robocie… czy jest tu jakaś sala do ćwiczeń?- zapytała Elena spoglądając na czarnego droida. “Smutna buźka” pojawiła się na ekranie.
- Na chwilę obecną stacja nie dysponuje takim pomieszczeniem. W obszarze wspólnym jest jednak jeden zestaw do rzeczywistości wirtualnej.- odparł uprzejmie SAM poprzez głośniki robota. A pilotka uśmiechnęła się kwaśno.- To nie to samo.

Pozornie całkowicie skupiona na ruchach swojej dłoni Yaris przeniosła spojrzenie na pilotkę. Przez dwie sekundy bacznie się jej przyglądała, choć jej dłoń dalej wykonywała swój taniec. Potem straciła koncentrację, ręka drgnęła a paznokieć zahaczył o bok małego palca drugiej dłoni płytko przecinając naskórek. Spojrzała na ledwie widoczny ślad swojej nieuwagi a potem uśmiechnęła się do Janosa. Ciepło i miękko, z nutką podziwu nakrytego sarkazmem. Tak nastolatka uśmiecha się na widok ojca, który w czasie górskiej wycieczki właśnie prześcignął jej chłopaka na stromym podjeździe.
- W ostatnie przesilenie drugiego księżyca skończyłam 22 lata. - wyjaśniła. - A krojenie warzyw ćwiczy koncentrację - kolejnym uśmiechem doceniła komplement Viki.
- Zapewne…- przyznała Elena i wzruszyła ramionami.- Sama tego nie wiem, bo nigdy nie gotowałam.-
- Każdy z nas ma swoje talenty. - stwierdził geolog - To będzie ciekawy przydział.
- Mhmm… - zgodził się z nim Janos, choć pewnie z nieco innych pobudek.

- Witam!
Do hangaru wszedł energicznym krokiem trzydziestoparoletni, metroseksualny mężczyzna w eleganckiej, białej koszuli. Włosy, w pozornym nieładzie, ciągle wilgotne, jakby właśnie wyskoczył spod prysznica i nie zdążył ich do końca wysuszyć, ze starannie przyciętym wąsikiem i wąską bródką. Zapach delikatnych, zapewne drogich perfum miło drażnił zmysły.
- Wybaczcie, nie chciałem was tutaj zatrzymywać - uśmiechnął się przepraszająco. - Nazywam się Vicente Sanchez i jestem na stacji administratorem systemu komputerowego bazy i nadzorcą AI. Ciągle pracuję nad SAMem. Niestety ma dużo mankamentów i ciągle zbyt bezpośrednio odbiera polecenia - spojrzał na robota z udawanym wyrzutem. - Dobrze. - Rozłożył ręce w zapraszającym geście. - Myślę, że pewnie chcielibyście się już zakwaterować, może odświeżyć i proponuję spotkać się za pół godziny, po załatwieniu formalności, w części wspólnej, gdzie już w bardziej komfortowych warunkach będziemy mogli porozmawiać. Wprowadzę was wtedy w to co zdążyłem się dowiedzieć przez tydzień pobytu na stacji. - Spojrzał uprzejmie na przybyłych. - Czy w tej chwili macie do mnie jakieś pytania?
Blondynka pokręciła głową i rzekła. - Nie. Na tą chwilę nie mam pilnych pytań.-
Podobnie jak starszy mężczyzna, który również zaprzeczył ruchem głowy.
- Po weryfikacji kontraktu, Vicente. Po weryfikacji. - odpowiedział geolog.
- Kto jest tutaj najważniejszy? - Yaris powtórzyła swoje pytanie, tym razem w szerszym gronie.

- Najważniejszy? - Hiszpan przeczesał wilgotne włosy palcami. Przyjrzał się dziewczynie. - Do tej pory byłem sam, nie licząc audytorki i jej ochroniarza. Nie potrzebowałem szefa bo wiedziałem co mam robić. Ale masz rację, przy większej grupie osób i w sytuacjach spornych przydałby się jakiś arbiter. Co najmniej... Proponuję przyjrzeć się kontraktom, a jeśli nic z nich nie wynika, to wybierzemy kogoś spośród nas. Brzmi dobrze.
- Sensownie…- wtrąciła Elena i spojrzała po całej grupce mówiąc. - Jesteśmy w końcu cywilizowanymi ludźmi i wszystkim nam zależy na sukcesie tego projektu.
Tu podejrzliwie spojrzała na Janosa.- … prawdopodobnie.
Dziewczyna owinęła się szczelniej swoim płaszczem.
- Najważniejsze osoby dostają najlepsze jedzenie - wyjaśniła.
- Ach… - westchnął Vicente patrząc teraz zupełnie inaczej na kobietę. Jak na upośledzone dziecko. - Myślę, że tym nie musisz się przejmować - powiedział miękko, powoli, po czym dodał do wszystkich. - Nie ma powodu abyśmy tutaj dalej sterczeli. Załatwcie formalności i za pół godziny widzimy się w części wspólnej.
Yaris pochyliła szybko głowę, żeby nikt nie mógł zauważyć wyrazu jej zielonych oczu, które pociemniały po uwadze Rezydenta.
Mikhail uśmiechnął się pogodnie i spojrzał na kucharkę.
- Teraz rozumiem Yaris, dziękuję, że się z nami tym podzieliłaś. - powiedział - Wiem, że jest to dla Ciebie ważne i chcesz tylko dobrze wykonywać swoją pracę. Jednak, czy możesz nas wszystkich traktować równo, tak jakby dowódcy chwilowo nie było na miejscu? Tylko do czasu, aż dostaniemy dalsze wytyczne od GeoTerminal?
- Oczywiście – Yaris odwzajemniła uśmiech. – Jeśli taka będzie wola najważniejszej osoby.

Tymczasem pojawiły się dwa kolejne roboty, podobne do pierwszego. Jeden z nich odezwał się.
- Te robotyczne jednostki zajmą się waszymi bagażami. Proszę za mną.


W centrum komunikacji procedura była taka sama. Podpinanie kabla z C-Chipa do portu. Przejrzenie dokumentu, podpis za pomocą kciuka na panelu dotykowym. Formalności.
Po jego podpisaniu sygnatura C-Chipa została zatwierdzana i nowy pracownik dołączał do sieci. Następowała przed jego oczami pojawiać się seria powiadomień dotyczących uzyskanych uprawnień. Wszystko zależne od zatwierdzonego stanowiska.
A potem przydział leżanki w jednym z pomieszczeń pracowniczych.
SAM użył jakiejś procedury wewnętrznej dotyczącej przydziałów, albo uczynił to losowo. Tak czy siak Pietroszenko dla siebie kwaterę 1Ab, Vika i Elena otrzymały kolejno kwatery 1Ea i 1Eb, Janos kwaterę 1Ba, a Yaris 1Da.
Potem jeszcze były informacje o dwóch zadaniach od zarządu. Jedno dotyczyło usunięcia wszelkich oznakowań poprzedniej firmy, a drugie odzyskania raportów pracowników poprzedniej firmy. Trochę czasochłonne zważywszy, że oni znajdowali się gdzieś tam w kosmosie, a obecni pracownicy utknęli tutaj, w tej bazie.
Mikhail mruknął.
- Zapowiada się ciekawie. - powiedział z zadowoleniem i spojrzał na kucharkę - Wybacz Yaris… na ten moment nie mamy jeszcze tymczasowego dowodzącego. Co powiecie wszyscy na to byśmy się spotkali z naszym gospodarzem? Skoro zadanie odzyskania danych jeszcze wisi pewnie oznacza to brak postepu, ale jestem pewny, że wspólnymi siłami coś wymyślimy.
- Nie jestem fanką rzucania się “sforą” na jednego bezbronnego człowieka. A i był to długi męczący lot. Więc ja się udam odświeżyć do pokoju. I sprawdzić jakie dokładnie są te kwatery. No i jeszcze jest spotkanie z tą panią Audytor? Brzmi poważnie. - przyznała na koniec Elena.
- Jak tak o tym pomyślę… masz rację Eleno, przydałoby się odświeżyć. - inżynier się lekko roześmiał - Nie mam czasu na sen. Jestem w pracy, zostaje mi tylko czuwanie…
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 15-07-2023 o 10:19.
Dhratlach jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-07-2023, 06:14   #12
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Kwatera 1Ea

Dotarły do kwatery razem. Oceanolożka się przeciągnęła i krytycznie rozejrzała po pomieszczeniu. Skwitowała widok mówiąc.
- Sypiałam w ciaśniejszych.
Po czym spojrzała na podążającą za nią Vikę.
- Dobra… ustalmy kilka spraw. Ile godzin potrzebujesz na swój dla urody? Ile czasu zajmuje ci korzystanie z łazienki rano? Masz jakieś… nie wiem… wstydliwe nawyki o których powinnam wiedzieć?
- No emm… - zdziwiła się nieco Vika tą lawiną pytań. - Wszystko zależy od tego, do czego się szykuję? Na szybko, jak nie mamy nic ważnego, to myślę, że w pół godziny czy nawet krócej się ogarnę, ale jak nie ma pośpiechu albo ważna okazja, to wiesz… - wyszczerzyła lekko ząbki.
- A nawyki? Wstydliwe? - zastanowiła się. - Nic mi nie przychodzi do głowy…
- Ważne okazje, co? Tak.. wiem… zauważyłam. Jesteś figlarką. Nieźle ci się trafiło. Z jednym przystojniakiem przyleciałyśmy, drugi jest na miejscu.- odparła z uśmiechem Elena i dodała. - Nie potępiam tego. Utkniemy tu razem na dłużej. Romans to jest jakiś sposób na zabicie czasu.-
Po czym zamyśliła się. - Co do mnie to sypiam przeważnie osiem godzin, łazienki nie zajmuję na długo. Nawyki…- tu wyraźnie spoważniała i zmarkotniała.- … cóż… budzę się z krzykiem w nocy. Zwykle raz… na noc. Nie każdej ale… zdarza mi się często. I pewnie wtedy cię obudzę.-
- Och, przy podwójnej parze uszu, na pewno… - odparła Vika, ale nie chciała póki co drążyć tematu, skąd to… raczej najpierw musiały się lepiej poznać, zanim poruszy ten temat. - A co do bycia figlarką… cóż, lubię to, ale też trochę to… obiekt moich zainteresowań naukowych. Nawet na mojej planecie trochę we mnie zainwestowano, by łatwiej było mi dochodzić do… interakcji seksualnych, bym zebrała jak najwięcej danych. Wiem, pewnie brzmi to dziwnie. Aha, jeszcze wracając do tej łazienki… czasem mogę dodatkowo potrzebować w niej trochę czasu na pewną konserwację swoich wszczepów…
- Cóż…- Elena z lekkim rumieńcem przesunęła wzrokiem po biolożce.-... z pewnością im się ta inwestycja opłaciła.-
I pospiesznie zmieniła temat dodając z uśmiechem. - A konserwację rozumiem, moje wojskowe wszczepy też wymagają konserwacji od czasu do czasu. Zwłaszcza, że planuję pływać… dużo pływać. A nie mamy pojazdu podwodnego.
Na koniec zapytała.- Te uszy i ogon są organiczne czy cybernetyczne?
- Organiczne… jako biolożka, wciąż bardziej doceniam tą formę, choć oczywiście nie mam nic przeciwko cybernetyce… - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. - Ocean jest biologicznie mega ciekawy, ale cóż… sama niezbyt umiem pływać. A sama lubisz pływanie, czy to tylko wymóg zawodowy?
- Urodziłam się na planecie na której nie ma kontynentów… same wyspy, laguny i wysepki.- Elena uniosła prawą nogę i z dużą gibkością oparła ją stopą do łóżko.- Umiem pływać, uwielbiam i mogę cię trochę nauczyć, a nawet pomóc w pływaniu.
Na jej mechanicznej protezie otwarły się klapy i słychać było ciche wrrr...
- Widzisz? Mam wbudowany w nogi napęd, więc mogę cię nawet wodzie unosić. Nie wyglądasz na szczególnie ciężką.- dodała wyjaśniając. - A współpracować będziemy z pewnością, bo biologia morska to pole do współpracy między nami.
- Ooo, ciekawe… - przyglądała się protezom Eleny Vika. - Bardzo chętnie skorzystam z pomocy i jak sama będę mogła z czymś pomóc, to mów śmiało. W miarę jestem zwinna, to może z tym pływaniem nie pójdzie mi źle… ale u mnie na rodzinnej planecie… niestety woda jest trochę skażona, więc nie było zbytnio okazji popływać…
- Nooo.. jest coś w czym mogłabyś mi pomóc. Ja… tego…- westchnęła ciężko Elena.- Nie mam sukienek. Nie miałam okazji ich nosić. Ogólnie nie mam za dużo cywilnych ciuchów. Ani doświadczenia w ubieraniu się po cywilnemu.-
- Jasne! - z entuzjazmem odparła Vika. - Chętnie pomogę… choć większość moich ciuchów jest taka dość no… raczej odsłaniająca, haha! Jak to ci nie przeszkadza, to coś ci znajdę… a zresztą, coś zasłaniającego też może uda się znaleźć.
Vika przyjrzała się bliżej ciału Eleny, by ocenić, czy rozmiary będą się w miarę zgadzać.
Mniej więcej… tak na oko, współlokatorka była dosyć rozwinięta w okolicach biustu i pośladków.
- W razie czego pewnie da się coś na replikatorze zaprogramować do wydruku. Tyle że się na modzie nie znam. - mruknęła trochę zawstydzona Elena i szybko zmieniła temat. - A i planuję tu zrobić małe akwarium. Mam jedną sztuczną rybkę, księcia Alberta, ale docelowo myślałam o akwarium z tutejszą florą i fauną. To nie problem?
- Myślę, że nie, choć to bardziej pytanie techniczne, czy jesteśmy tu w bazie w stanie zapewnić im odpowiednie warunki, karmę… - zastanowiła się Vika. - Ale jak coś, trochę też na opiece nad zwierzętami się znam, więc pomogę w tym, co będzie potrzebne, żeby je tu utrzymać, chociaż z rybkami nie miałam dotychczas jakiegoś wielkiego kontaktu… ale chętnie się doedukuję. A jeszcze wracając do naszej wcześniejszej rozmowy z wszystkimi… skoro nie mamy tu sali gimnastycznej, chyba trzeba będzie spróbować zorganizować tu gdzieś sobie jakieś miejsce do ćwiczeń?
- To bardzo dobry pomysł.- przyznała Elena z uśmiechem.- Przyda nam się jakiejś miejsce do pracowania nad sylwetką i utrzymaniem formy. A książę Albert niestety nie jest prawdziwą rybką.
Sięgnęła dłonią do kieszeni i wyjęła rybkę wyglądającą na martwą. I dziwną.
- To robot z prostą AI symulującą zachowanie ryby. Przewożenie żywej ryby to prawdziwy wrzód na tyłku, więc mam takiego AI peta.-
- Och… słodki… - z uśmiechem i zdziwieniem odparła Vika. - Wiadomo, że dla niego to żaden problem być nawet poza akwarium, tylko te ryby oceaniczne mogą wymagać specyficznych warunków, jeśli je przełożyć na akwarium w bazie. A skąd… taka nazwa? - Zapytała zaciekawiona, widząc, że Elena mocno akcentuje “książęcość” sztucznej ryby.
- Tak dokładnie to nie wiem. Moja prababka na jego widok w akwarium powiedziała, że wygląda właśnie jak książę Albert, kimkolwiek on był. I tak zostało. - wyjaśniła oceanolożka. - A co do akwarium, to… najpierw popływamy, a potem się je zaplanuje.-
Zerknęła na łazienkę. - Swoją drogą, chcesz ty skorzystać pierwsza, czy ja mogę?
- Hmm… a chcesz już jakąś sukienkę na spotkanie z administratorem? - z uśmieszkiem zapytała Vika. - Jeśli tak, to idź pierwsza, a ja ci coś poszukam… zresztą, po prostu idź pierwsza.
- Jest ładniutki… ale czy to wystarczy, by zasłużył na sukienkę? Nie chcę żeby myślał, że wystroiłam się dla niego. - zapytała zamyślona, zabierając się za zdejmowanie munduru.
- No… sama zdecyduj… - odparła Vika.
- Hmmm.. chyba nie.- zadecydowała Elena rozbierając się do czarnej bielizny. Biust choć imponujący, nie równał się z rozmiarem Viki, ale to nie on przyciągnął jej uwagę… ani zgrabna sylwetka czy kształtna pupa. Na skórze oceanolożki widać było blizny, wzdłuż kręgosłupa ciągnął się rząd metalicznych wypustek wystających spod skóry. Niewątpliwie część kręgosłupa została zastąpiona protezą… no i poparzenia. Widać było że dopiero jest w trakcie ich gojenia. Vika nie musiała być detektywem by odkryć że niedawno Elena brała udział w naprawdę poważnym wypadku i pewnie ledwo uszła z niego żywa.
- Widzę, że mam już pierwszą pacjentkę w bazie… - miłym tonem rzuciła do Eleny Vika. - Choć stawiałabym wcześniej, że pierwszy zgłosi się do mnie jakiś facet, haha! No ale nawet fajnie, że jesteśmy w jednym pokoju, tu na spokojnie będę mogła zająć się twoimi oparzeniami. - Starała się to mówić roześmiana i miła, nie chcąc póki co zasypywać oceanolog pytaniami o źródło ran, co przy dodatkowej informacji o krzykach w nocy… mogło być dla kobiety mocno traumatyczne. Wolała więc odnosić się tylko do stanu jej ciała, a o ewentualną opowieść o źródle powstania ran usłyszeć kiedyś, jak już zaznajomią się bardziej.
- Aaaa to…- Elena spojrzała na swoje oparzenia na brzuchu i prawym boku.- One już prawie nie bolą. Mam zapas sprayu na ich gojenie, przepisany przez lekarza. Ale jeśli uważasz, że powinnaś mnie pilnować w mojej kwestii, to nie wypada się kłócić z naczelnym lekarzem stacji, prawda?
- Och, ta naczelna lekarka, to za duże słowo, medycyna to jedna z dodatkowych dziedzin dla mnie, nie jestem wybitną fachowczynią… - skrzywiła się nieco, bo taka rola była sporą odpowiedzialnością, a ona przecież była biolożką, a nie lekarka z wykształcenia. - Może jeszcze tu przyślą jakiegoś rzeczywistego lekarza… no ale póki co zrobię, co mogę.
- Cóż… ufam twoim zdolnościom.- odparła wesoło współlokatorka i przybliżyła się do Viki.- Chcesz… teraz je obejrzeć, czy później mam się do ciebie zgłosić? Póki co aplikowany spray działa poprawnie. Nie czułam żadnych efektów ubocznych, a oparzenia się goją.
- Mi pozostaje ufać swoim pacjentom, a tym bardziej lekarzom, skoro przepisali ci ten spray, to zapewne wiedzą, co robią… zapoznam się może z tym później, teraz i tak nie zostało nam już wiele czasu przed spotkaniem… - uśmiechnęła się Vika. - Ale na pewno będę chciała obejrzeć to, no i jeśli masz jakąś dokumentację medyczną… i możesz mi ją udostępnić, to zapoznam się z tym.
- Nie ma sprawy. Nie mam żadnych tajemnic przed moją lekarką. Zwłaszcza że lubię sypiać nago, więc…- zażartowała Elena i ruszyła do łazienki. - Prześlę ci przez wewnętrzną sieć stacji, jak tylko włączę mojego datapada. I możemy się potem umówić na badanie. Nie myśl, że nie wykorzystam okazji na bycie pod całodobową opieką medyczną.
- Och, od razu wzorowa pacjentka! - zaśmiała się Vika. - Dla mnie też dobrze, że od razu mogę się tym zająć… zawsze mogę się trochę wyłgać od zamalowywania logo tym, że zajmuję się twoim leczeniem, nie?
- Dorzuć jeszcze masaż pleców i szyi, a nie wyjdę z twojego gabinetu.- zażartowała Elena wchodząc do łazienki.
 
Jenny jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-07-2023, 14:12   #13
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Mikhail - Kwatera 1A

Odświeżenie się było priorytetem. podobnie sprawdzenie kompletności bagaży… jednak pierwszą rzecz którą zrobił kiedy wszedł do kwatery było, po upewnieniu się, że jest sam, pytanie do sztucznej inteligencji. Nie zajmował tej koji samodzielnie…

- SAM, jakiego algorytmu użyłeś przydzielając tą kwaterę?
- Oparłem się o algorytm marketingowy stosowany obecnie w GeoTerminal HQ. Po przejrzeniu CV, ocenieniu osiągnięć, udokumentowanych umiejętności oraz stworzeniu bazowego profilu psychologicznego i oparciu przydziałów o obecny skład osobowy podzieliłem kwatery według klucza: 1A, potencjalny pion administracyjny. 1B, męska obsługa bazy. 1D, żeńska obsługa bazy. 1E, pion naukowy żeński. 1C zostawiłem na przyszłe potrzeby związane z kolejnymi członkami załogi stacji. 1F jest tradycyjnie zarezerwowana dla gości bazy. Obecnie zajmuje ją pani audytor i jej ochroniarz.- wyjaśnił SAM odzywając się poprzez sieć w głowie Mikhaila. -Mogą nastąpić zmiany w tej kwestii w przyszłości zarówno na życzenie członków załogi, jak i z powodu innych okoliczności.
- SAM, dziękuję za tą informację. -odpowiedział S.I. w myślach i ruszył wziąć szybki prysznic. Niby nie potrzebował… ale właśnie tego potrzebował. Choćby po to, by się dobudzić, a miał do tego ważny powód. Potrzebował klarownej głowy do dalszych, pierwszych kroków na stacji badawczej.. Wsunął dwa datachipy do naramiennego komputera.
- SAM, sprawdź czy są w systemie pliki tymczasowe z okresu przebywania poprzedniej grupy badawczej. Jeśli ich nie ma, przywróć je odtwarzając łącza ścieżek.

Miał plan… pliki tymczasowe poprzez analogię do technologii górniczej powinny zapisać się na partycji systemu… jeśli ich umyślnie nie nadpisali… a było to mało prawdopodobne, a przynajmniej miał taką nadzieję… była nadzieja.
Przed oczami mężczyzny zaczęły wyskakiwać kolejne adresy partycji.


Databank A1C45 GH4578945.dty.UM68.CRT
Brak dostępu. Plik uszkodzony.
Databank A1C45 GH4578946.dty.UM68.CRT
Brak dostępu. Plik uszkodzony.
Databank A1C45 GH4578947.dty.UM68.CRT
Brak dostępu. Plik uszkodzony.
Databank A1C45 GH4578948.dty.UM68.CRT

- SAM, czy partycje które mi wyświetliłeś są partycjami system A.I.?
- To są adresy banków danych służących do gromadzenia informacji uzyskanych wyniku działań personelu, archiwizacji wydarzeń oraz monitoringu działania bazy. Aktualnie nie mam do nich żadnego dostępu. A podległe mi jednostki nie są w stanie dotrzeć do ich fizycznej lokalizacji. Postawiona więc hipoteza o fizycznym uszkodzeniu nie może być obecnie zweryfikowana przeze mnie. Uszkodzone banki danych nie wpływają znacząco na moją efektywność, acz wymagają ode mnie częstszego niż to było konieczne usuwania zbędnych plików i nagrań.- przyznał SAM.

- Rozumiem, dziękuję SAM. Powiedz mi, czy masz informacje, aby była załoga pytała o te banki danych, lub miała doświadczenie z bankami danych?
Przed oczami mężczyzny, pojawiły się kolejne pliki będące wirtualnymi kopiami dyplomów i uprawnień. Wyglądało na to, że pracujący na stacji klimatolog pełnił też rolę dodatkową jako administrator systemu i informatyk.
- Super… - mruknął Mikhaił. - Dziękuję SAM, wyświetl mi jeszcze dane Janosa i to będzie wszystko. Chciałbym wiedzieć dokładnie na czym się zna od strony technicznej.
Tu wysypały się przed oczami Mikhaiła, kolejne dyplomy i uprawnienia. Okazało się że Janos jest… eks-sierżantem Czwartego Korpusu Inżynieryjnego Marsa, ma uprawnienia pirotechniczne, saperskie, oraz rusznikarskie. Ukończył kursy związane z mechaniką pojazdów latających, lądowych oraz wodnych… aczkolwiek uprawniają go one do napraw jednostek podświetlnych. Nie mógł obsługiwać i serwisować napędów nadświetlnych.
Mikail skinął głową, ale nadal nie było informacji której szukał. Przynajmniej jednoznacznie, więc musiał dopytać.
- SAM, czy uprawnienia Janosa są wystarczające do napraw elektronicznych banków danych? Jeśli tak, w jakim stopniu.
- Jego uprawnienia tego nie obejmują.- przyznał SAM.
- SAM, pierwsze, czy ktokolwiek z obecnej załogi stacji ma uprawnienia do naprawy banków danych. Drugie, czy jednostki robotyczne stacji są zdolne podjęcia się takiej naprawy. Trzecie, wyświetl mi proszę dossier Pani Audytor jeśli masz takie informacji. - zakładał buty, a po nich była pora na marynarkę. Czytać, lada moment był gotów ruszać na spotkanie.

- Nie ma na stacji osoby która miałaby odpowiedni poziom znajomości elektroniki. Zidentyfikowałem też brak odpowiednich urządzeń w bazie do naprawy banków danych, aczkolwiek nie mając dokładnych informacji na temat rodzaju uszkodzeń, trudno oszacować jakie są potrzebne. Moje jednostki robotyczne nie mają dostępu do banków danych, bo te są umieszczone na szczycie stacji ECHO-1 i dotrzeć można jedynie poprzez spacer po bazie w próżni kosmosu.- po tej wypowiedzi wyświetlała się żmudna procedura otwierania zabezpieczeń tej części bazy, bowiem banki danych jak i rdzeń systemu komputerowego bazy były zabezpieczone niczym zawartość sejfu. Potem pojawiło się krótkie dossier pozwalające stwierdzić że pani Audytor ma około pięćdziesiąt lat doświadczenia w zawodzie, kilku pracodawców za sobą i wiele pozytywnych listów referencyjnych. Niewątpliwie była cenionym fachowcem. I odmłodzonym, bo nie wyglądała na swoje osiemdziesiąt sześć lat.

- To wszystko na teraz, dziękuję SAM - Po tych słowach i ubraniu się do końca ruszył na spotkanie z administratorem i mając SAMa za przewodnika. Uznał, że Audytorka mogła poczekać minutę czy pięć. W końcu sprawy stacji miały priorytet. W pamięci mając, że niedługo wypadałoby wysłać pierwszy raport…
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 02-07-2023 o 12:09.
Dhratlach jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02-07-2023, 07:21   #14
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
- Idziemy , dg – powiedziała Yaris podnosząc się ze swojego robopsa.
Oczywiście wiedziała, że on nie potrzebuje komend – i tak za nią podąży – ale po prostu przyzwyczajana była do interakcji ze zwierzętami. Uspokajała ją i pozwalała zebrać myśli obijające się wewnątrz czaszki.

Poszła za kolejnym robotem niosącym jej niewielki dobytek – zakładała, że zna drogę do jej kwatery.

Kwatera była.. ciasna, jak wszystko tutaj. Ciasna i duszna, tak to zawsze wyglądało na statkach kosmicznych. Właściwie nie duszna, a sztuczna – powietrze było sztuczne, nie miało zapachu życia, przyrody, bogów ani ludzi, nie miało żadnego zapachu. Było jak woda destylowana. Niby da się ją pić, ale wiadomo, że nie jest prawdziwa.

Jej (niewielkie, trzeba to uczciwie przyznać) doświadczenie za statkami powietrznymi pokazywało, że zawsze są ciasne i sztuczne. Obydwa, którymi leciała, takie były. Ta.. stacja wydawała się połączniem wielu statków, ale była większa, więc może były tutaj kawałki prawdziwego świata?
Podrapała się, bezwiednie, po karku , gdzie tkwiło TOCOŚ. TCS. Metalowy intruz naruszający i kalający boską integralność jej ciała. Nie chciała o tym myśleć.
- dg, obrót – powiedziała, a robot posłusznie wykonał jej polecenie.
Westchnęła, dokonała niezbędnych czynności higienicznych, a potem postukała w ścianę.

- E… SAM? – zapytała. – Gdzie znajdę warzywa?
- Liofilizowana żywność została już przeniesiona do kuchni i umieszczona w szafkach. Według moich danych są wśród nich substancje organiczne którym Wikipedia Powszechna określa statusem “warzywa”. Znajdują się też tam warzywa w puszkach, takie jak “bób” w liczbie dwunastu puszek, oraz “kukurydza” w liczbie czternastu. Nadmiarowe towary żywnościowe znajdują się też w magazynie znajdującym się obok głównej śluzy B. Wśród nich są towary oznaczone jako: warzywa. Kolejnym potencjalnym źródłem warzyw są ogrody hydroponiczne, w których to poprzednia załoga zasadziła kilkanaście roślin określanych również jako warzywa. Muszę jednak zaznaczyć że to poletko zajmuje 15% obszaru ogrodów, większość części z tych warzyw takich jak liście i łodygi nie nadaje się do jedzenia. A i sama uprawa uległa, wedle danych porównawczych, zdziczeniu.- odezwał się w jej głowie głos SAMa. A przed oczami pojawiła się mapa bazy z pulsującą kropką oznaczającą Yaris. Jedną kropką w obszarze wspólnym, drugą w magazynie leżącym naprzeciw systemów podtrzymywania życia, oraz kolejną na obszarze ogrodów hydroponicznych.

Yaris drgnęła, głos w głowie powinien należeć do bogów, a ten ewidentnie nim nie był.
- Czy mógłbyś… - przez chwilę szukała słów – Nie mówić w mojej głowie, tylko używać zewnętrznego głośnika?
-To niemożliwe. Baza nie ma ani wewnętrznego, ani zewnętrznego nagłośnienia.- wyjaśnił SAM.
- A gdybym ja miała takie nagłośnienie przy sobie, personalne, mógłbyś się z nim połączyć?
- Albo dg
– wskazała gestem dłoni na robodoga. – On na pewno ma głośnik. Możesz się z nim sparować?

Dłuższa cisza nastąpiła, po czym przed oczami Yaris przeleciały rządki cyfr, liter i znaków z których nic nie rozumiała.
- Tak. To możliwe.- dg odezwał się swoim głosem, ale inną intonacją. - Umyka mi proces logiczny stojący za tą prośbą i sens takiego działania. Niemniej jest to wykonalne.

Zwierzak spojrzał na Yaris mówiąc.- Ta jednostka robotyczna została pomyślnie dołączona do podlegających mi maszyn. Czy mam trwale przypisać ją do swoich systemów, czy też rezygnujesz z tej usługi i mam wrócić do standardowego sposobu komunikacji? Proszę odpowiedzieć: Tak lub Nie.
- Tak lub Nie
- odpowiedziała posłusznie Yaris.
- Tak jeśli chcesz by jednostka dg została dołączona do podległych mi maszyn. Nie, jeśli mam wrócić do bezpośredniej komunikacji. - odparł cierpliwie dg.

Dziewczyna zachichotała, wyraźnie rozbawiona. Komunikacja z SAMem była całkiem zabawna. No, ale dość swawolenia, czas zabrać się za robotę.
- Nie włączaj jednostki dg do podległych ci urządzeń. Użyj jego głośnika, jako preferowanego sposobu komunikacji. dg ma mi odpowiadać, nie głosy w głowie. Chyba, że zarządzę inaczej.
A następnie dodała.
- I wyłącz mi mryganie przed oczami. Informacje wizualne wyświetlaj na najbliższej płaskiej powierzchni.

Nastąpiło dłuższe milczenie, po czym dg odpowiedział.
- Obecnie nie posiadam odpowiednich algorytmów pozwalających na takie zmiany. Proszę zwrócić się do administratora systemu, by opracował odpowiedni podprogram realizujący takie założenia. Na razie powrócę do standardowej komunikacji. W imieniu korporacji GeoTerminal przepraszam za niedogodności.
- Niech korporacje se wsadzi swoje przeprosiny
- mruknęła Yaris. Trzeba będzie potem znaleźć tego administratora… - Wiesz, że takie mryganie po oczach może spowodować atak epilepsji? Lub oczopląs? Ale też ci to pewnie umknęło..
- SAM użyj głośników dg jako preferowanego sposobu komunikacji
- powtórzyła. - I nich mi wskaże drogę do ogrodów hydroponicznych.

Przed oczami Yaris pojawiła się znajoma mapa. Z dwiema kropkami, jedna błyskająca oznaczała Yaris, druga ogrody hydroponiczne. Obie kropki połączyła linia wyznaczająca najkrótszą trasę. Nie była skomplikowana, do ogrodów leżących na tym samym pokładzie co kwatery załogi.

Skrzywiła się.
- Sam, podłącz jednostkę dg do podległych ci urządzeń. - zarządziła.
Minęła chwilka czasu i wyskoczyło znów jej przed oczami spora liczba znaków i liczb oraz liter. Po chwili jednak wszystko znikło i dg odezwał się.
- Jednostka pomyślnie dołączona do systemów bazy. Sygnatura pracownicy Yaris przekierowana na jednostkę dg.- robopies spojrzał na Yaris.- Czy ta jednostka ma zaprowadzić cię do ogrodów?
- Piesio, do ogrodów!
- zarządziła Yaris. - Niech jednostka dg mnie zaprowadzi.

Pies ruszył przodem nieśpiesznie.
- Zwiększ prędkość o 10 %.
Dg wykonał polecenie zwiększając tempo i kolejne do czasu aż tempo ruchu mechanicznego zwierzaka było dla Yaris satysfakcjonujące.
W drodze do ogrodów wypróbowała jeszcze kilka innych opcji – zmiany prędkości, oraz rozdzielenie głosu dg i głosu SAMa.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03-07-2023, 12:26   #15
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Janos Ciarka & Vicente Sanchez.
Kwatera 1B

- No i jak, może być? - Vicente zajrzał przez uchylone drzwi do kwatery 1B. - Mogę na chwilę?

Mężczyzna był właśnie w trakcie montowania metalowego obrazka z klasyczną pinup girl
na ścianie za pomocą palnika acetylenowego, który na stałe zamontowany był w jego mechanicznym przedramieniu. Ogólnie okazało się, że całe przedramię Ciarki pod panelami z syntetycznej skóry kryło dziesiątki narzędzi.

- Lepszhe niż koszhary - rzekł nadal żując tytoń. - Ale lukshusów nie ma… - Spojrzał dookoła. - Jashne… moszhna.

Sanchez wszedł do środka.

- Przydatny gadżet. - Wskazał na przedramię, po czym od razu przeszedł do rzeczy. - Muszę dostać się na transportowiec. Pewnie przydzielą mi ochronę. Potrzebuję dziesięciu minut. Może kwadransa bez świadków. Zastanawiałem się, czy mógłbyś załatwić mi tyle czasu.

- Brzmi… podejrzanie - przyznał Janos. - Załatwić czas na co?

Sanchez wiedział, że takie pytanie padnie prędzej czy później i miał nadzieję, że do tego czasu już się zorientuje czy może wprowadzić Ciarkę w plan. Niestety dalej nie był pewien czy może mu zaufać.

- Chcę przesłać informację poza systemem komunikacji SAMa - powiedział ostrożnie. - Transportowiec to jedyna szansa. Następna nie trafi się szybko. Audytorka będzie robić fetę powitalno-pożegnalną. Wtedy będziemy mieli jedyną szansę.

Mechanik milczał przez chwilę kończąc “przyczepianie” obrazka. Następnie palnik się schował, a panele skórne zaczęły się zamykać i jego ręka stała się zwykłą ręką. Wypluł na podłogę tytoń wywołując robota sprzątającego z jego norki i spojrzał na Vicente mówiąc wprost. - Słuchaj chłopie, jesteś duży i samodzielny. I głupio mi tu robić za świerszcza pociskającego ci morały do ucha… ale jesteś pewien że chcesz zacząć tą robotę od szpiegostwa korporacyjnego?

- Jakby na tym można było nieźle zarobić to dlaczego nie? - spytał niezbity z tropu.

- I już odpaliłbyś mi działkę? - zapytał żartobliwie Janos i podrapał się po karku.- A czemu nie… dogadać się z kimś z transportowca i po prostu… tak przesłać informację? Są wynajętymi podwykonawcami. Mają mniej powiązań z naszym pracodawcą niż my.

- Po prostu myślałem, że szybciej dogadam się z kimś, z kim przyjdzie mi spędzić kolejne pięć lat w tej puszce, ale jeśli to problem…

- Naprawdę mi pochlebia, że mnie wybrałeś. Jestem wręcz wzruszony, ale uważam że do odciągania uwagi, w większości męskiej, załogi nada się bardziej seksowna laska, a nie stary brzydal taki jak ja.- zaśmiał się Janos i zamyślił.- Na statku w roli nawigatora pracuje Katya, spoko babka. Mogę pójść z tobą przy okazji i przedstawić was. Da się z nią dogadać.

- Nie jestem przekonany - pokręcił nosem Hiszpan. - Z próby wysłania komunikatu poza SAMem mógłbym się jakoś wyłgać w razie wykrycia, ale wciągając kogoś spoza załogi ECHO… Heh… to już mi wygląda na dużą niesubordynację.

- Bawisz się w szpiegostwo korporacyjne. W takim przypadku oskarżenie o niesubordynację to twój najmniejszy problem. - ocenił mechanik i dodał wzruszając ramionami.- W zależności gdzie trafimy na statku, to… ile według ciebie mógłbym ci minut załatwić? Dwie, trzy, pięć… zagadując naszego przewodnika. A i wtedy jest duża szansa na wpadkę. Tam się zawsze kręcą ciągle jacyś załoganci. Nie znam się na informatyce, ale założenie ładunku, czy otwarcie zamkniętych drzwi to około 5 do 10 minut podejrzanej działalności. Jak dla mnie jedyne sensowne i bezpieczne rozwiązanie to dogadać się z kimś w załodze.

Vicente ważył przez chwilę w głowie słowa drugiego pilota. Może jego plan nie był tak dobry jak myślał. Jednego był pewien - nie zamierzał w niego wciągać kolejnych osób.
- Dobrze - machnął ręką. - Pewnie masz rację, ale… Zostawmy to. Dzięki za… chęci.

- Nie ma sprawy. Jakbyś chciał jednak wykręcić coś mniej dramatycznego, to… zawsze jestem chętny na zwinięcie skrzynki alkoholu nie robionego w replikatorze.- dodał na koniec żartem Janos.

- Będę pamiętać - obiecał Hiszpan.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03-07-2023, 17:19   #16
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Yaris & Sanchez Ogród

Hiszpan znalazł ją w ogrodzie, z robo-psem, grzebiącą w grządkach z warzywami.

- Ehmmm… - chrząknął nie chcąc jej przestraszyć. - Przepraszam, chyba źle zaczęliśmy znajomość. Nie rozumiałem twojego pytania.

Patrzył na nią z lekkim zakłopotaniem, kręcąc w palcach niesforny kosmyk włosów, który opadał mu na twarz.

- Na stacji nie ma "najważniejszych" - postanowił przejść do sedna. - Ci są w GeoTerminal i ciebie, nas zatrudnili. Komunikują się z nami poprzez SAMa. Wszyscy wykonujemy zadania przez nich zlecone. - Przestał mówić, niepewny czy takiej odpowiedzi oczekiwała.

Oczywiście wiedziała, że nadchodzi. Usłyszała go, a potem poczuła jego zapach, i ten prawdziwy (całkiem przyjemny), i ten syntetyczny, którym maskował swój.
Odczekała, aż skończy mówić, grzebiąc w czymś, co SAM mordą dg określił jako „sałata” (a obok sałaty nawet nie stało). Większość mężczyzn nie lubiła, kiedy kobieta odzywała się pierwsza.

Potem podniosła na niego swoje zielone oczy.
- Skoro nie ma tutaj ani kapłanów, ani ich namiestników, to skąd będzie wiadomo, kto ma rację w przypadku sporu? SAM to rozsądzi, w oparciu o prawo GeoTerminal? Czy po prostu będziecie walczyć?
Uśmiechnął się.
- Nie będzie wiadomo. Każdy będzie uważał, że to on ma rację. - Potarł brodę. - Może być różnie. Albo wybierzemy spośród nas jakiegoś arbitra i to on będzie rozstrzygał, może GeoTerminal takiego wyznaczy, może będziemy głosować, a może po prostu rację będzie mieć ten kto głośniej będzie krzyczeć. - Rozłożył ręce. - Chciałbym ci odpowiedzieć na to pytanie ale nie znam odpowiedzi. To się dopiero okaże z czasem. Na pewno się zorientujesz.

Pokiwała głową.
- Na pewno. - powtórzyła jego słowa. - Jesteś administratorem, prawda? Mogę mieć prośbę?

- Pewnie! - wypalił. - W czym mogę ci pomóc?
- Bardzo dziękuję. Doceniam to - zapewnia go, a potem zaczęła tłumaczyć: - SAM mówi mi w głowie. Przekonałam go, żeby mówił dg, ale jeszcze potrzebuję, żeby mi nie wyświetlał obrazów w głowie, tylko obok. Na ścianie. Lub gdzieś indziej. Podobno ty masz uprawnienia. Dziękuję. Będę bardzo wdzięczna. - teraz już śmiało patrzyła mężczyźnie w twarz.

- Acha… Rozumiem. - Zamyślił się rozważając opcje. - Nie będzie ci przeszkadzać, że komunikat przeznaczony dla ciebie będą widzieć i słyszeć wszyscy wokół?
- Nie rozumiem. - potrząsnęła głową. - Co złego w tym, że ktoś zobaczy, jaka jest droga do ogrodów, albo mojej kwatery? Poza tym - jeśli zajdzie taka potrzeba, to znów mogę pozwolić SAMowi porozumiewać się językiem bogów, prawda?
- Językiem bogów?? - nie zrozumiał.
Uśmiechnęła się, rozbawiona jego niewiedzą.
- Bogowie porozumiewają się z ludźmi za pomocą głosów w ich głowach. Nie wiesz o tym? - nagle zrobiło się jej żal mężczyzny - W Twoim świecie nie ma bogów? - zapytała ze smutkiem.
- W moim świecie bogiem są pieniądze i władza - odparł a wydawało jej się, że i jemu udzielił się jej smutek.
- Bogowie was porzucili… wrócą, jeśli tego zapragniecie. Zawsze wracają - pocieszyła go.

Uśmiechnął się słabo.
- Muszę już iść. Mam trochę spraw do ogarnięcia. Zobaczymy się później?
- Poczekaj - zatrzymała go, stanowczo. Poczuł zadziwiająco silne - pewnie wyrobione na latach krojenia warzyw - palce na swoim ramieniu. - A moja prośba? - przypomniała łagodnie. - Zgodziłeś się.
- Tak, tak - potwierdził. - Popracuję nad tym. Potrzebuję tylko kilka dni.
Lecz jego myśli były zaprzątnięte już czymś innym.

Zrozumiała. W końcu nie urodziła się wczoraj. Ba, nawet ofuknęła siebie samą w myślach za swoją opieszałość.
- Przepraszam - powiedziała, przysuwając się bliżej. - Obiecałam Ci wdzięczność, a potem nie zaproponowałam nic… Miałeś prawo poczuć się oszukany. To moja wina, przepraszam. – dotknęła zapinki płaszcza, a ten zsunął się miękko i mężczyzna mógł się przekonać, że pod spodem ma tylko przylegającą do ciała sukienkę na cienkich ramiączkach. Która nie pozostawiała wiele dla wyobraźni. - Wolisz poczuć moją wdzięczność tutaj, czy przejdziemy do Ciebie?

Poczuł ciepło jej skóry i jej intensywniejszy, erotyczny zapach. Jego wzrok przesunął się po nagich ramionach i sutkach rysujących się wyraźnie pod cienkim materiałem. Sięgnął do płaszcza i powoli podniósł okrywając jej ramiona.
- Nie musisz - powiedział delikatnie. - Jesteś bardzo atrakcyjna, ale czułbym się źle z tym, że… Będę zadowolony jeśli przygotujesz mi dobrą kolację. Czy mogłabyś tak wyrazić swoją wdzięczność?
- Czy chodzi o to, że wolisz chłopców? - zapytała, a w jej zmysłowym głosie nie usłyszał ani grama urazy . - Potrafię sprawić, że poczujesz się, jakbyś był z mężczyzną. Czy raczej wolisz, żebym cię przekonywała? Lubisz być proszony? Błagany? - przesunęła paznokciem, delikatnie, po jego policzku . Kiedy uniosła dłoń, płaszcz znowu się zsunął. Jakby zupełnym przypadkiem. - Chcesz, żebym się opierała, czy wolisz, żebym to ja cię zmusiła? Po prostu powiedz mi, czego chcesz - spojrzała mu w oczy, z uśmiechem. Mężczyźni lubili czuć, że mają wybór. - Mamy uczciwą umowę.

Zatrzymał drogę paznokcia. Czuł, że jego opór topnieje. Pomyślał o Cesce Li. Jak zareagowałaby gdyby… Gdyby. Wiedział, że nigdy by się nie dowiedziała, gdyby jej sam nie powiedział.
- Czułbym się z tym źle, gdybyś mi tak okazała wdzięczność - powtórzył i starał się, by jego głos brzmiał przekonywująco. - Nie chcę - skłamał i zanim jego opór stopniał na dobre, odwrócił się i odszedł.

Westchnęła i pozwoliła mu odejść.

Oczywiście chciał i mógł, wiedziała i czuła to bardzo dokładnie. Ale z jakiegoś powodu zmusił się do wyjścia. Drgnęła nagle. Czy to oznaczało, że ich umowa była nieważna? Przecież zapytała, a on się zgodził. Mężczyźni na jej planecie byli bardziej honorowi…

- dg, do kuchni. Idź. Nie mów i nie mrygaj.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 04-07-2023 o 15:17. Powód: MG nie lubi sukienek z z nanobotami ;)
kanna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04-07-2023, 08:43   #17
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Wszedł w nią od tyłu gwałtownie, gdy nie była na to jeszcze gotowa. Krzyknęła. Z bólu i zaskoczenia. Chciała go z siebie zrzucić, lecz przycisnął ją własnym ciałem. Objął szyję w kleszcze palców i przydusił aż musiała walczyć o oddech. Napierał na nią brutalnie i ostro. Przestała się opierać kilka minut później a po następnych paru minutach, gdy szczytował, jęczała cicho z rozkoszy.

Po wszystkim leżeli spoceni obok siebie w skotłowanej, atłasowej pościeli.

- Nigdy taki nie byłeś - Li Wong obróciła się w jego stronę, podparła się na łokciu i palcem zaczęła gładzić jego policzek. - To dlatego, że byłam dla ciebie ostatnio taka niedobra? Dlatego, że za bardzo naciskałam?

Vicente przymknął oczy. Paznokieć drażnił policzek. Czuł, jak ponownie dostaje erekcji.

- Nie... - odparł cicho. Odchrząknął. - Nie. Problemy na ECHO.

- Ale poradzisz sobie? Jak zawsze?

- Tak. Jak zawsze - potwierdził.

- Przepraszam jeśli byłam dla ciebie niedobra - szepnęła mu wprost do ucha a jej ręka przesunęła się po linii jego szyi, klatce piersiowej i powędrowała w dół brzucha, - po prostu ta egzystencja tutaj...

Odsunął się od niej. Usiadł na skraju łóżka.

- Wiem. Pracuję nad tym. - Odwrócił się do niej i pocałował w czoło. - Muszę już iść. Audytorka robi przyjęcie. Zauważyliby moją nieobecność.

- Tak. Idź już.

Wstał.

- Vicente?

Popatrzył na nią.


- Kocham cię Vicente. Mam tylko ciebie.

- Ja ciebie też Li... - Chciał już odejść, ale w ostatnim impulsie spytał. - Masz jeszcze tą sukienkę na ramiączkach?

Przysunęła się. Dłonią zaczęła gładzić jego tors.
- Chciałbyś, żebym ją włożyła dla ciebie następnym razem?

Przytaknął i przed odejściem posmakował jej ust.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-07-2023, 18:36   #18
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Vicente & Mikhail


Mikhail był kroków parę od drzwi kajuty, gdy te się otworzyły. Przed nim stał Vicente, a ich kropki na mapie bazy przed jego oczami znajdowały się w tym samym miejscu.

- Vicente… jak widzisz dzielimy tą samą kajutę. Właśnie miałem Ciebie szukać.
- Co? - Hiszpan był trochę rozkojarzony. - Ah… Mikhail. Tak. Wchodź.

Ustąpił mu miejsca w śluzie.

- Wziąłeś dłuższą drogę. - oznajmił inżynier - Dosłownie przed chwilą stąd wychodziłem. Tak, dzielimy kajutę.

- Hmmm? - Nie zrozumiał. - Zdążyłeś się rozpakować?

- Powiedzmy, tak czy siak zostaniemy tu na dłużej. Chyba, że sam, albo SAM zmieni ci przydział. - odpowiedział Mikhail z lekkim uśmiechem.

- Vicente, ustaliłeś coś w sprawie odzyskania danych poprzedniej załogi?

- Tak i nie… - Hiszpan podszedł do dystrybutora i nalał wody do kubka. Uniósł kubek drżącą dłonią rozchlapując ją na posadzkę. - Pliki są uszkodzone - wypił duszkiem i wyrzucił kubek do recyclera.- Mam na ten temat własną teorię ale chciałem o tym z wami porozmawiać później, po imprezie. Wybierasz się?

- Zgodnie z protokołem. - odpowiedział - Widzę, że jesteś zmęczony. Impreza nie ucieknie, a być stylowo spóźnionym nie szkodzi.

Mówiąc te słowa sięgnął pod prycze, wysunął drewnianą skrzynkę i wziął z niej butelkę.

- Protokół czasem wypada wzbogacić. Na mnie pora. Przyjdź kiedy będziesz gotowy.

- Hmmm? A tak, tak… Chyba wezmę prysznic na rozbudzenie i cię dogonię.

Geolog skinął mu głową w zrozumieniu i ruszył ku wyjścia.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-07-2023, 13:53   #19
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację

Spotkania z Li Wong nie wychodziły mu na zdrowie. Po zażyciu kognityku ciągle był rozstrzęsiony, miał kłopoty ze skupieniem uwagi i wszystko go irytowało. Klasyczne objawy przedawkowania. Najgorsze jednak nie było to, że chciał tam natychmiast wrócić do Ceski Li Wong. Najgorsza była ta chora obsesja, w której to nie ją chciał odwiedzić, nie ją tam widział, nie o niej myślał.

Kurwa!.

Nie przypominał sobie, żeby takie mogły być skutki przedawkowania stymulatora neuronowego. Czuł się z tym podle a jednocześnie ostatnie spotkanie było wyzwalająco - oczyszczające. Nie mógł przestać o nim... o niej myśleć.

Wizyta Rosjanina wybiła go z rytmu. Przez tydzień prawie samotnej egzystencji, jeśli nie liczyć obecności audytorki i jej prawie nieobecnego ochroniarza, zdążył zapomnieć jacy ludzie potrafią być nieprzewidywalni i irytujący. Nieprawdopodobieństwem było wpisanie ich zachowań w jakikolwiek algorytm. Brakowało mu możliwości zmiany ich kodu, wpięcia się w ich system neuronowy, przesterowania konduity.

Kurwa!.

Zamiast tego musiał zmieniać własne plany, obchodzić zabezpieczenia, łamać bariery, znajdować wzorce zachowań i bugi, drobne pęknięcia w ich strukturze, przekalkulowywać probabilistykę w układzie nieskończonych zmiennych, korygować i wszystko od nowa.

Naprzemienny, zimny i gorący prysznic poskutkował. Zmusił zatrute ciało i umysł do wytężonej pracy. Przed pojawieniem się w części wspólnej, zajrzał jeszcze do technicznego. Sprawdził stan części zamiennych, pozbierał potrzebne mu rzeczy, przesłał listę brakujących do SAMa, wyszukał odpowiedni schemat elektronicznego układu z bazy danych, skorygował o detale i wrzucił zadanie do replikatora.

Pojawienie się na przyjęciu było sporym błędem. Trzeba było sobie odpuścić tą wątpliwą przyjemność, czego dowodem było spięcie z Mikhailem. Już wiedział, że ze swoim współlokatorem się nie dogada. Rusek lubił rządzić i wydawać rozkazy. A co jak co, ale Sanchez cenił sobie niezależność i nie znosił jak ktoś wchodzi mu z buciorami na jego obszar i podważa, choćby w zawoalowany sposób jego kompetencje. Był coraz bardziej poirytowany i postanowił opuścić towarzystwo nim wybuchnie. Poza tym chciał sprawdzić jak radzi sobie replikator.




 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-07-2023, 16:22   #20
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Spotkanie z panią Audytor: część pierwsza

Tak jak za czasu pojawienia się Sancheza, Jennifer nie wtrącała się w działania nowych członków załogi. Pozwoliła im zapoznać się z nowym środowiskiem zabijając czas grą w bilard ze swoim ochroniarzem. Jak zwykle szykownie ubrana zerkała czasem na przechodzących pracowników stacji i popijała drinka z kieliszka, gdy jej bodyguard zaliczał dołek za dołkiem.

Mikhail niosąc butelkę czegoś mocniejszego, a dokładniej... Luisseński Burbon. Zbliżył się do kobiety.

- Pani Audytor.
- Jeśli chcesz się napić czegoś mocniejszego, to musisz zrobić bimber w replikatorze medycznym. Ten żywieniowy…- Jennifer wskazała z uśmiechem za siebie mówiąc na powitanie.-... ma ograniczenia w produkcji procentów. Z powodu walki z alkoholizmem. Ale nawet gdyby nie miał, to medyczny i tak robi lepszy spirytus.
- Spirytus sancti. Woda Ducha Uświęconego. - powiedział z lekkim uśmiechem prezentując kobiecie butelkę - Mój prezent powitalno-pożegnalny, mam stosowne pozwolenie, choć martwi mnie najwyraźniej i najpewniej celowe, wręcz chirurgiczne wykonane uszkodzenie banków danych. Klimatolog pełnił rolę informatyka.
- Mieli powód by się mścić. Poprzednia firma wystawiła do wiatru i zostawiła ich tu na zapomnienie. Musieli sami załatwiać sobie powrót do domu.- przyznała z uśmiechem Jennifer, a jej ochroniarz poszedł po korkociąg.
- Niestety nie mogę wypić za wiele. Mam jeszcze powitalną gadkę dla was i wolałabym nie plątać jej co drugie słowo.- dodała ze śmiechem kobieta.- Ufam, że już żeście rozgościli?

- Jest to zrozumiałe, jednak… - ściszył głos - …jeśli moje doświadczenie jest coś warte, obstawiam, że raczej chcieli coś ukryć, niż mścić się.
Uśmiechnął się szeroko mówiąc już swobodnym tonem.
- Zemsta na pracodawcy którego już nie ma. - wzruszył lekko ramionami - Cóż, musieli być naprawdę zdesperowani. Oczekuję ciekawych wyników badań biologicznych, nie co dzień taki piękny projekt się trafia.
- Cokolwiek ukryli… raczej nie zabrali ze sobą. Czytałam ich publiczne dossier. Majątku nie zbili po powrocie z tej misji. Więc cokolwiek ukryli, musi nadal być na planecie, nieprawdaż? - zapytała retorycznie kobieta, gdy jej ochroniarz powrócił z korkociągiem. Nie był on jedyną osobą podchodzącą do stolika. Także i nowy mechanik stacji się zjawił w pomieszczeniu.
- Mam nadzieję, że starczy i dla mnie. Dawno nie piłem coś, co nie smakowało jak szczyny lub cienkie piwko.- rzekł na powitanie.
- Na planowanej przeze mnie imprezce będzie dość dużo wysokoprocentowego bimbru. - odparła z uśmiechem Jennifer, gdy jej pomocnik zabrał się za otwieranie butelki.
- To będzie jakaś imprezka?- zapytał wyraźnie zainteresowany tym Janos. A pani Audytor odparła.- Oczywiście… chce się pożegnać z tym miejscem odpowiednio. I cała załoga stacji jest oczywiście zaproszona, tak jak i załoga statku.

- Dla pewności powiadomię jeszcze załogę stacji. - oznajmił Mikhail.
- SAM, wyślij następujący komunikat do wszystkich stałych członków załogi stacji:
- “Pani Audytor zaprasza na imprezę powitalno-pożegnalną. Start mniej więcej teraz. Obecność wysoce wskazana, Pani Audytor ma do nas parę słów. Mikhail.”

- Zgodnie z życzeniem/- odezwał się SAM i oczywiście nadał taki komunikat do wszystkich członków załogi.

- I zepsułeś im niespodziankę. - zażartowała kobieta sięgając po kieliszek z alkoholem od Mikhaila rozlanym już przez jej ochroniarza. Po swój sięgnął już Janos, a i sam ochroniarz też za swój chwycił.
- Za niespodzianki, oby zawsze były miłe.- zaproponowała toast Jennifer.
Mikhail również sięgnął po kieliszek wybornej trucizny…
- Za niespodzianki. - powiedział z delikatnym uśmiechem.

Wszyscy wychylili duszkiem swoje kieliszki.

- Świetnie, przyjęcie - mruknęła Yaris gdy dg poinformował ją o zaproszeniu audytorki. Uwielbiała przyjęcia, drinki z powtykanymi w nie różnymi rzeczami a najbardziej niezobowiązujące small - talki. To było jej życie, można powiedzieć.
Weszła do przestrzeni wspólnej.
- Pani Audytor, Mikhail, Janos- pozdrowiła ich, a skinieniem głowy przywitała się z jej ochroniarzem pijącym drinka. - Ogarnę przekąski.
Podeszła do aneksu, gdzie zaczęła przeglądać szafki.
- Nie ma potrzeby jeszcze. Prawdziwe przyjęcie dopiero będzie… ale niewątpliwie miło z twojej strony.- odparła przyjaznym głosem Jennifer, niewątpliwie nawykła do spełniania jej, nawet tych niewypowiedzianych, kaprysów.
Spojrzała na już zgromadzoną załogę stacji i zwróciła się z pytaniem. - To jak wam się obecnie widzi to gniazdko uwite nad niezbadaną planetą?
- Trochę ciasne.- ocenił mechanik. - Trochę… jak to się mówiło? Klausofobiczne?
- Bardziej interesuje to co tam niż to co tu. - przyznał inżynier.
Jennifer postukała palcem po skroni, zapewne przerzucając pliki w rozszerzonej rzeczywistości. - Widzę że dostaliście i ogniwa paliwowe i pilotów. Więc możecie zacząć badania. Zapewne jak do nas dołączy, Vicente potwierdzi jak nudno tu być potrafi.

- Obiecujący ogród, choć nieco zaniedbany. - powiedziała Yaris stawiając na blacie miseczkę z flavorowanymi sucharkami i drugą z bobem z puszki odsączonym z zalewy - Za pół godziny będą normalne przekąski. - dodała i wróciła do aneksu.
Włączyła piekarnik i ze zgromadzonych produktów zaczęła zagniatać ciasto na paluszki. Uformowała kształty, ułożyła na blasze i posypała kminkiem, grubą solą i sezamem. Część składników znalazła w zapasach resztę zreplikowała. Kiedy paluszki były już w piekarniku, zaczęła przygotowywać ciasto na tartę owocową.
- Maszyny nie mają niestety ręki do roślin.- stwierdził ochroniarz, a pani Audytor przytaknęła mu.
- Nie jest to zawsze prawda, bywają takie rośliny, których uprawa jest możliwa tylko dzięki odpowiedniej pracy maszyn… - wtrąciła się miłym tonem Vika. - Ale jednak częściej rzeczywiście tak jest… ale to chyba akurat dobrze, że jeszcze maszyny nie są w stanie w każdej sferze nas zastąpić? - Zapytała z szerokim uśmiechem. Razem z oceanolożką przybyły do wspólnego pomieszczenia. I ten fakt, sprawił że Jennifer się uśmiechnęła.
- Dobrze, że wszyscy tu są. Na Vicente nie będziemy czekać, bo w sumie zamierzałam wam powiedzieć to co on już usłyszał.- rzekła głośno pani Audytor wstając.- Panowie i panie. Witam na stacji ECHO-1, wydaje wam się że to koniec świata. I macie rację. Tu świat się kończy, a zaczynają możliwości… i to duże. Planeta pod wami ma potencjał, może dać wam duży zarobek i… duże możliwości osobom przedsiębiorczym. Planeta pod nami jest bowiem nadająca się do zasiedlenia i prędzej czy później zostanie zasiedlona. Niemniej cena jaką zapłacą osadnicy będzie tym wyższa im więcej zasobów na niej odkryjecie. A że… z pewnością dostaniecie swoją działkę przy tej transakcji, warto się postarać. Do tego tylko planeta pewnie pójdzie na sprzedaż, nie sama baza czy księżyce. Więc sami rozumiecie jak wiele można tu zarobić, gdy się przecierpi ciężkie początki. No im więcej sukcesów będziecie mogli dopisać sobie w raportach wysyłanych Zarządowi, tym przychylniejszym on okiem, będzie patrzył on na wasze podania i tym hojniejszy będzie. Nie wiem jak wy, ale ja bym nie miała nic przeciwko doczepieniu do ECHO-1 kompleksu wypoczynkowego.
- Kompleks wypoczynkowy brzmi dobrze. Podobnie pełnoprawny ogród hydroponiczny… - stwierdził Mikhail - …jednak inne usprawnienia mogą być konieczne.

- SAM, czy jednostki Tobie podległe są w stanie naprawić bazy danych jeśli replikator przemysłowy zostałby odpowiednio zastąpiony nowszą, bardziej precyzyjną wersję? - zapytał geolog sztuczną inteligencję stacji.
- Oszacowanie tego jest obecnie niemożliwe. Brakuje następujących danych.
Stan uszkodzonych banków danych: Nieznany.
Rozpoczynam procedurę oszacowania zakupu replikatora precyzyjnego do produkcji banków danych. Wyszukuję… wyszukuję… wyszukuję…
-
- Jak by nie patrzeć, znaleźliśmy się na granicy tego co znane i nieznane. - powiedział z uśmiechem Mikhail - Do odważnych ten świat należy. Raczej nie często zdarza się taki piękny system do badań. - zaśmiał się - Mam tylko nadzieję, że mamy dość czasu na działania. Sama robota dla mnie to kwestia paru lat jeśli mam wszystko przeszukać…
- Sama robota to kwestia paru lat, zbudowanie struktur wydobywczych kolejne parę lat. Oczywistym jest, że długo nie będzie z was zysku. Ale nikt od was tego jeszcze nie oczekuje. Bardziej nakreślenia perspektyw takiego zysku, które to perspektywy można “sprzedać” udziałowcom podczas zebrań.- zaśmiała się Jennifer i wzruszyła ramionami.- Tak to działa.
- Od tego tu jestem. Moim zadaniem jest znaleźć i oszacować. - powiedział luźno Pietroszenko - Jak trzeba doradzić… Pytanie tylko… czy w ramach naszej działki jest szansa na udział w akcjach? Przyznam, że taka możliwość byłaby bardzo dla mnie kusząca…
- Teoretycznie tak. Można powiadomić dział prawny firmy, że życzysz sobie by za wypłacaną ci pensję zakupywane były akcje firmy.- zadumała się Jennifer.- Bądź co bądź, dopóki się stąd nie wydostaniecie, pieniądze na waszym koncie nie będą niczemu służyły… no oczywiście poza pomnażaniem. Bo konto jest oprocentowane.
- Oprocentowane? - inżynier się zainteresował - Jak sprawa wygląda z dywidendami w GeoTerminal? Ostatecznie, wszystko oscyluje wokół potencjalnego zysku… a zysk jest wspólny i wszyscy, my, zarząd, udziałowcy… możemy tylko zyskać.

- Pieniądze są przelewane tam, gdzie zażyczyliście sobie w kontaktach indywidualnych. Zakładam że mówimy tu o oprocentowanych kontach bankowych?- zapytała retorycznie Jennifer, a Elena wtrąciła.- Eeem… moje są wysyłane wprost do rodziny.-
Jennifer zaś kontynuowała. - Dywidendy wynoszą dwadzieścia procent dzielone przez wszystkich pracowników stacji. Może się to wydawać mało, ale sprzedaż planety oscyluje w okolicy setek bilionów czasami, więc to będzie spory zastrzyk gotówki. Do tego… możecie zarabiać nieco na boku. Zarząd przymknie oko na taki proceder, o ile z tego boku… część funduszy pójdzie na polepszenie warunków życia na stacji.
- Hmm… - Mikhail się zamyślił - Co byłoby akceptowalnym dorobkiem na boku? Tak czysto teoretycznie. Koncept procederu jest mi obcy.
- Na pewno nie wyprzedaż majątku stacji, czy też majątku planety czy księżyców.- odparła Jennifer i wzruszyła ramionami.- Hotelarstwo na przykład. Jeśli do tej stacji przybije kiedyś zabłąkany statek, to można policzyć za pomoc jego załodze.
Geolog uśmiechnął się łagodnie.
- Innymi słowy usługi? Brzmi uczciwie.
- W razie wątpliwości, mamy dział prawny. - przypomniała Jennifer z uśmiechem.- Można posłać zapytanie.
To był moment gdy odezwał się do Mikhaila SAM.

Wyszukuję… wyszukuję… wyszukuję…-
SAM podał cenę. Zmroziła ona Mikhaila. Replikator precyzyjny do produkcji części elektronicznych… kosztował małą fortunkę. Tak z trzy międzysystemowe statki można było kupić za sumę wyłożoną na zakup jednego z nich.
- Propozycja alternatywna. Kupić nowe banki danych.- rzekł SAM.
- Dziękuję, SAM. Wyślij następującą wiadomość do Yaris:

- “Według mojej najlepszej wiedzy, aktualnie najważniejszą osobą na stacji jest Pani Audytor. Sugeruję pytania o łańcuch dowodzenia kierować do niej.”
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 16-07-2023 o 13:13.
Dhratlach jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172