Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2023, 18:59   #65
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację

-Co?- zapytał zdezorientowany krasnolud -A! Tak! Właśnie tak! Zaginąłem na spacerku! Ale na szczęście mnie odnalazłaś siostro!- zatańczył pod pieśń Tenii -A teraz zrzuć mi linę!- dodał prędko. Salomon od razu sięgnął do plecaka skąd wyjął zwinięty sznur i zrzucił jego koniec w głąb podziemnego pomieszczenia.
-Tak! Teraz wszyscy będziemy razem!- cieszył się Obsraniec kręcąc się wokół własnej osi.
-I będziemy mogli słuchać opowieści o powierzchni!- dodał Brzydal, który dla odmiany unosił się i opadał naprzemiennie. Po krótkiej chwili Krasnolud dołączył do awanturników. Był szczupły i barczysty, miał piwną brodę sięgającą piersi, oraz włosy zaczesane w tył
-Na bogów, spodziewałem się ratunku z rąk mych ziomków...- pokręcił głową ciężko dysząc od męczącej wspinaczki -Nazywam się Dario z klanu Skyaxe, ale wszyscy mówią mi Płomyk- przedstawił się prędko.
-Płomyk! Płomyk!- zawtórował mu Brzydal.
-Tak właśnie. Płomyk. Dziękuję, że mnie stąd wyciągnęliście. Już myślałem, że na zawsze tam zgnije...- rzekł prostując się. Miał na sobie skórzaną kurtę, a na to sięgający kostek płaszcz z licznymi kieszonkami. Pod płaszczem mienił się spory pas przepełniony różnego rodzaju narzędziami. Na plecach trzymał dziwaczne urządzenie, które przypominało najprościej mówiąc połączenie kilkunastolitrowego słoja z plecakiem. Naczynie było wypełnione żółtą cieczą, a z zaworu na jego wierzchu biegł wąż, umocowany na dyszlu przymocowanym do przedramienia Płomyka.
Chmielna przytuliła Płomyka, aby mieć okazje wyszeptać mu do ucha:
- Wynajęto nas, żebyśmy cię uratowali albo odzyskali klucze. Są na ciebie wkurwieni jak cholera… Chce namówić te potwory, żeby z nami poszły wam brakuje ciał a oni są dobrymi stróżami pomóż mi ich przekonać - Poprosiła szeptem następnie zakończyła uścisk i pogłaskała krasnala po głowie jak psa.
- Kochany Brzydalu i Obesrańcu a co powiedzielibyście na coś lepszego niż opowieści ? Może chcielibyście zobaczyć Powierzchnie ? Sądząc, po stanie tego laboratorium wasz Pan odszedł dawno temu, nie wszyscy mają takie szczęście nie starzeć się jak wy… Należą wam się wakacje! Nic się nie stanie, jak pójdziecie na spacerek z nami i poznacie naszą kochaną wdzięczną rodzinkę! - Druidka miała nadzieje, że potworne bliźniaki dadzą się przekonać i albo pójdą na współpracę a krasiami, albo zostaną zabite z pomocą krasnali lub po prostu zamkną im bramę przed gębami! Chociaż miała nadzieje na pierwsze zakończenie historii, bo nie chciała krzywdzić tych przygłupich, osamotnionych stworków.
-Dobra, uspokój no się "siostro"- rzekł Dario, celowo artykułując ostatnie słowo. Brodacz spojrzał na rodzeństwo obserwatorów -Możecie zostawić nas samych na kilka chwil?- zapytał co wzbudziło u stworów autentyczny smutek -Ej, ej! Spokojnie. Tylko krótką chwilę, a potem usłyszycie jakąś nową historię- zapewnił ich. Obsraniec i Brzydal przystali na układ krasnoluda i oddalili się z komnaty.
-Jeszcze raz bardzo wam dziękuję za wyciągnięcie mnie z tego dołu, ale trochę źle interpretujecie sytuację...- rzekł, po czym zdjął z pleców słój z żółtą cieczą.
-Chcesz?- Salomon wręczył mu flakon z resztką wina z Krańca Świata, na co Dario aż dygnął z wdzięczności.
-Mamy kandydata na mojego najlepszego kumpla...- rzucił żartobliwie. Jego głos był spokojny i melodyjny. Mógłby czytać dzieciakom bajki na dobranoc.
-Po kolei. Nie jestem tutaj ofiarą- wyjaśnił -Zwiedzałem to miejsce za ich pozwoleniem i kiedy złaziłem w dół- wskazał ręką otwarty właz -Skorodowaną drabinkę trafił szlag i spadłem bez możliwości powrotu. Ci spektatorzy byli bardzo życzliwi i pomogli mi przetrwać. Te stwory potrafią stworzyć jadło i wodę. Niestety ich pan nauczył ich kreować tylko i wyłącznie… cebulę… Ale lepsze to niż zdechnąć z głodu- pokręcił głową -Gdyby mieli tu jakąś linę to pewnie zastalibyście mnie w zupełnie innych okolicznościach- kontynuował nie dając innym wejść sobie w słowo.
-Jak wspomniałem te stworzenia to spektatorzy. Dalecy kuzyni Obserwatorów. Ich życie polega na strzeżeniu pana, miejsca, skarbu i tak dalej. W tym konkretnym przypadku są to drzwi. Nigdzie nie pójdą, bo zaklęcie, które ich przywołało wiąże ich z tym miejscem- zrobił szybką przerwę, by upić jeszcze łyk z flakonu Salomona -A jeśli chodzi o mnie to nie musicie mi bajeczek opowiadać. Nigdzie nie wracam. Dobrze wiem, jakie konsekwencje czekają mnie w strażnicy i nie pomoże mi przyjaźń z dowódcą. Lira jest nieugięta i za narażenie jednostki ma prawo mnie nawet ściąć- wyjaśnił, splatając ramiona na piersi.
Druidka wzruszyła ramionami
- To w takim razie daj nam klucze do bramy, przydałoby się, żebyś coś nam dał w podzięce, bo mniej nam zapłacą, ale jak nic nie masz to trudno… Nie życzę ci śmierci, ogromne pieniądze nie zapewnią mi spokojnego snu jeżeli umrzesz. Jestem gotowa skłamać, że znaleźliśmy klucze a ty zginąłeś jeżeli reszta hanzy mnie poprze nie mam nic przeciwko, żebyś został ze swoimi nowymi kolegami ja jestem gotowa poświęcić twoją wagę w złocie za spokój sumienia, ale nie mam tu decydującego głosu — Spojrzała pytająco na resztę drużyny.

-Skoro tak bardzo się ich obawiałeś to po cholerę, żeś wyłaził?- zapytał poirytowany Itkovian.
Krasnolud spojrzał z politowaniem na Tenię. Przez sekundę wyglądał jakby chciał coś odpowiedzieć kobiecie, ale powstrzymał się i zwrócił się w stronę wojownika.
-Bo potrzebowałem tego…- odparł sięgając do jednej z kieszeni w płaszczu, skąd wydobył trybik wielkości srebrnej monety.
-Może, chociaż wy mi się przedstawicie?- zapytał z wyrzutem Verryna i Thulzssę.
-Z resztą nie ważne. Po słowach waszej towarzyszki wnioskuję, że interesuje was zarobek, a nie konwenanse. W porządku. Chcecie kosztowności? W porządku. Ale będziecie musieli na nie zapracować- rzekł posyłając Tenii chłodne spojrzenie.
-Wybacz moje maniery. Nazywam się Itkovian- odparł wyraźnie zmieszany- Po prostu nic mi się nie zgadza z tym co usłyszałem. Twoi znajomkowie mówili, że wyruszyłeś po jakieś części do wynalazków, a teraz gdy Cię znaleźliśmy mówisz mi, że nie masz zamiaru wracać- powiedział gładząc się po wąsie -Już nic nie wiem, chyba mózg mi się gotuje pod tym hełmem - dodał na koniec.
- Verryn - wtrącił zaklinacz.
-Cóż jedno i drugie się zgadza- odrzekł Płomyk raz jeszcze wskazując niewielki trybik -Opuściłem strażnicę, bo potrzebowałem tego do mojego urządzenia… gdybyś tylko mógł to zobaczyć…- pokręcił głową -Ale nie chce tam wracać. Moi pobratymcy każą mi oliwić zawiasy, naprawiać, piec i pomagać kowalowi z naprawą pancerzy. Nie mogę przy nich rozwinąć skrzydeł i dlatego wolę zostać, chociażby tu niż tam wracać. Zwyczajnie się tam duszę, nie wykorzystuje mocy i potencjału, które tkwią w tych rękach- uniósł dłonie do góry -Myślałem, że uda mi się wrócić nim tamci się zorientują. Niestety przez to, że tu utknąłem mój plan się nie powiódł…- wzruszył ramionami z bezsilności -Życie- dodał na koniec z żalem w głosie.
-Skoro plan Ci się nie powiódł to co teraz zrobisz? Wątpię byś tu został na zawsze, a Podmrok to nie jest miejsce dla takiego wynalazcy- zapytał wojak- i tak jak Tenia mówi, musimy co najmniej odzyskać klucz, nie będziemy Cię zmuszać do powrotu jeśli tego nie chcesz…- rzekł Itkovian.
- Jeśli nie możesz z nami wrócić - powiedział Verryn - to, zapewne, miałeś już dosyć czasu, by się zastanowić, co robić dalej i w jaki sposób opuścić to miejsce i znaleźć takie, gdzie twój talent zostanie doceniony. A mi nie zależy aż tak na złocie, bym miał komukolwiek powiedzieć, że nie masz zamiaru wracać. Ani, tym bardziej, prowadzić cię gdziekolwiek na siłę.
-Miałem czas. Miałem go od cholery, ale jak już zauważyliście bracia wymagają sporo uwagi. Kiedy jeden był na służbie na korytarzach, drugi spędzał czas nad włazem. Te istoty potrafią kontaktować się telepatycznie, więc początkowe próby ignorowania ich przynosiły taki efekt, że właziły mi do głowy. Dosłownie. Dobrze, że udało mi się je przekonać do tego by pozwalały mi spać. No i dobrze, że znam kilka ciekawych opowieści- odparł brodacz -Co do mojej przyszłości to tak, mam zamiar wydostać się na powierzchnię. Od lat tam nie byłem. Potrafię bardzo wiele rzeczy naprawić, zreperować, ale również zmontować od podstaw. Gdybyście tylko mogli zobaczyć mój najnowszy wynalazek…- pokręcił głową z zachwytu -Samopoqtarzalna kusza. Mechanizm potrafi wystrzelić dziesięć bełtów bez ładowania. Tyle tylko, że zabrakło tej jedynej części…- pokręcił głową kolejny raz -A to na przykład- wskazał ręką słój z szelkami i przymocowanym do niego wężykiem z dyszlem -To potrafi buchnąć płomieniami. Znaczy potrafiło, do póki nie odpadł mi element z krzemieniem- podrapał się po głowie. Płomyk wziął głęboki wdech -Jest kilka możliwości wyjścia stąd. Po pierwsze jaskinie. Lecz nie znam ich dokładnego rozmieszczenia. No i mogą być zamieszkane przez różne stwory. Po drugie przez strażnicę. Ale tam są moi wkurwieni współplemieńcy. No i Jaskinie Milczenia. Trasa niebezpieczna i odległa…- wzruszył ramionami.
Verryn w ostatniej chwili ugryzł się w język i nie powiedział, co myśli o wynalazkach, w których albo czegoś brakuje, albo coś się psuje w najmniej odpowiednim momencie.
- Czyli to twoje urządzonko zionęło ogniem piętro wyżej... - Było to raczej stwierdzenie niż pytanie. - Co takiego jest w tych Jaskiniach Milczenia? - spytał. - Zapewne droga przez jaskinie, mimo iż mogą tam być różne stwory, jest bezpieczniejsza i szybsza. Naprawisz tego ogniopluja i nic nie stanie ci na drodze. A my oddamy klucz twoim współplemieńcom.

-Jaskinie Milczenia… W naszej mowie to Hass'ak Haraan. Z niewiadomych przyczyn dość spory kawał podziemi jest według moich podejrzeń przesiąknięty spaczoną magią. Żadne dźwięki się tam nie rozchodzą. Mówisz, ale słyszysz się tylko w myślach. Walisz młotem w sklepienie, ale jedyne co czujesz w związku z tym to wibracje na trzonku. Totalna cisza. No i mieszkańcy tych terenów. Bestie. Nieprzyjazne i nieprzyjemne. Wiecznie głodne. Jak to każdy stwór z podmroku…- wzruszył ramionami.
-A czy te jaskinie…- odezwał się Salomon -Czy one przypadkiem nie prowadzą do Krwawego Potrzasku? Zdaję mi się, że Lira coś o tym wspominala…- czerwonooki spojrzał po kompanach.
Kobietę aż zatkało z powodów bezczelności i idiotyzmu krasnala prawie że wpadła w furię! Ostatkami sił zaczęła wściekle szeptać, aby bracia jej nie usłyszeli:
- Jak na kogoś, kto wynajduje rzeczy, jesteś niesamowicie głupi i pyskaty Płomyczku. Ja ci tutaj ratuje życie i rezygnuje z zarobku, a ty mi to chciwość zarzucasz? Gdyby “zależało mi tylko na pieniądzach” to rąbnęłabym cię przez łeb i zaciągnęła za wszarz do twierdzy… Człowiek próbuje być miły i pomagać innym a pierunami z oczu ciskają i obrażają- Warknęła wściekła.
- Jak dla mnie Jaskinie Milczenia to za duże ryzyko i stracimy pomoc pijanego giganta nie opłaca się jak dla mnie Salomonie- Dodała.
-A ja myślałem, że go nie znosisz- odparł czarownik -A wy? Co myślicie?- zwrócił się do reszty awanturników.
- Mi również nie odpowiadają Jaskinie Milczenia - powiedział Verryn.
- Bo nie lubię i nie ufam pijanemu olbrzymowi Salomonie, ale musiałabym być szalona, aby zaprzeczyć jego wartości bojowej. Poza tym zawarliśmy, z gigantem umowę posługując się proporcem mojego pryncypała a opój zadłużył się u klanu krasnoludów na poczet łupów nieuczciwe byłoby łamać dane słowo ze względu na osobiste animozje wobec jego uzależnienia, koniec końców skoro klan krasnoludów uważa, że przejście Jaskinią Milczenia w Podmroku jest zbyt groźne ja nie zamierzam ryzykować naszego życia. Podmrok nie jest miejscem, gdzie można sobie pozwalać na takie ryzyka i ciekawości - Wyjaśniła spokojnym tonem czarownikowi następnie odwróciła się do krasnoludzkiego wynalazcy i za złością w głosie powiedziała:
- Moim zdaniem jesteś kretynem, ale to twoje życie i masz prawo je marnować, jak chcesz, skoro pozwoliłam dzieciakowi zmarnować egzystencje, szukając oświecenia w jaskini, to nie będę stawała na drodze tobie, twojej dezercji, i twojemu skomplikowanemu samobójstwu, oddawaj tylko klucze, bo nie chce, żeby mroczne elfy czy klan twoich czarnoskórych kuzynów albo inne podziemne monstrum dostały warownie i wybiły garnizon ludzi, których porzuciłeś, bo masz muchy w nosie! Wierzę, że każda świadoma istota ma prawo być kretynem, ale nie masz prawa narażać całego regionu na niebezpieczeństwo, bo zaciągnąłeś się do wojska i nie podoba ci się nudna codzienność pracy w garnizonie! Tak miałam nadzieje wcisnąć z ciebie jakieś drobiazg i uświadomić ci, jaką fortunę tracimy będąc dla ciebie sympatycznymi, ale nie jest to z mojej strony chciwość jeno pragmatyzm, bo ryzykujemy dupy walcząc z kultem i jakimś innym chujowym pradawnym złem chcącym sprowadzić wieczną zimę - Zamilkła po dłuższej tyradzie, po chwili introspekcji dodała
- Niech to! Mistrz Oświecony pół trup ma racje! Jestem tak wygadana jak ogrody Chuntei szerokie! Dobra Płomyku wyskakuj z kluczy jeżeli nie masz żadnych mikstur czy innych precjozów, żeby nam dopłacić za udawanie, żeś trup przed twoim klanem to trudno najlepiej rzuć klucze na ziemi to jeżeli jakiś kapłan obejmie nas sferą prawdy będziemy mogli rzec “zabiliśmy czarny szlam, znaleźliśmy klucze na ziemi ”, dawaj nim bliźniacze potwory, się zniecierpliwią! - Poganiała druidka.
-Nie- odparł krótko brodacz -Opuść tę komnatę, bo chcę pomówić z kimś, kto nie uważa się za… Po prostu wyjdź- odparł, ponownie splatając ręce na piersi w oczekiwaniu na ruch druidki.
- Nie zamierzam nigdzie wychodzić idioto i tchórzu a teraz wyskakuj z kluczy pókim dobra, bo zaraz zmienię zdanie, trzepnę cię przez łeb i zaciągnę przed sąd polowy! Na tym świecie dzieją się ważniejsze rzeczy niż jakieś krasnolud idiota, podobno długowieczne rasy powinny być mądrzejsze! Naraziłeś cały region na atak z Podmroku a swój klan i nas na śmierć, bo nie bierzesz odpowiedzialności za własne decyzje, a twoje wynalazki nawet nie działają, ty nieodpowiedzialny niewdzięczny, pokurczu- Wysyczała wściekle opluwając Płomyka śliną.
Krasnolud przypominał jej męża, miała dosyć, tego ile nieodpowiedzialnych istot spotykali na swojej drodze! Chmielna chwyciła za lagę a oczy zaszły jej czerwienią berserkerskiego szału. Jeżeli ktoś z towarzyszy ją uspokoi pewnie zgodzi się na wyprowadzenie z pomieszczenia, ale w tym, momencie głupi krasnal wyprowadził ją z równowagi tak bardzo, że zapomniała, że starczy, aby krzyknął, aby mieli na głowie dwa pomniejsze obserwatory. Zaczęła toczyć pianę z ust! Ten pokraczny wynalazca naraził cały region na tragedie, bo nie potrafił wziąć odpowiedzialności za własne decyzje!
 
Kerm jest offline