| Yaris & Sanchez Ogród Hiszpan znalazł ją w ogrodzie, z robo-psem, grzebiącą w grządkach z warzywami.
- Ehmmm… - chrząknął nie chcąc jej przestraszyć. - Przepraszam, chyba źle zaczęliśmy znajomość. Nie rozumiałem twojego pytania.
Patrzył na nią z lekkim zakłopotaniem, kręcąc w palcach niesforny kosmyk włosów, który opadał mu na twarz.
- Na stacji nie ma "najważniejszych" - postanowił przejść do sedna. - Ci są w GeoTerminal i ciebie, nas zatrudnili. Komunikują się z nami poprzez SAMa. Wszyscy wykonujemy zadania przez nich zlecone. - Przestał mówić, niepewny czy takiej odpowiedzi oczekiwała.
Oczywiście wiedziała, że nadchodzi. Usłyszała go, a potem poczuła jego zapach, i ten prawdziwy (całkiem przyjemny), i ten syntetyczny, którym maskował swój.
Odczekała, aż skończy mówić, grzebiąc w czymś, co SAM mordą dg określił jako „sałata” (a obok sałaty nawet nie stało). Większość mężczyzn nie lubiła, kiedy kobieta odzywała się pierwsza.
Potem podniosła na niego swoje zielone oczy.
- Skoro nie ma tutaj ani kapłanów, ani ich namiestników, to skąd będzie wiadomo, kto ma rację w przypadku sporu? SAM to rozsądzi, w oparciu o prawo GeoTerminal? Czy po prostu będziecie walczyć?
Uśmiechnął się.
- Nie będzie wiadomo. Każdy będzie uważał, że to on ma rację. - Potarł brodę. - Może być różnie. Albo wybierzemy spośród nas jakiegoś arbitra i to on będzie rozstrzygał, może GeoTerminal takiego wyznaczy, może będziemy głosować, a może po prostu rację będzie mieć ten kto głośniej będzie krzyczeć. - Rozłożył ręce. - Chciałbym ci odpowiedzieć na to pytanie ale nie znam odpowiedzi. To się dopiero okaże z czasem. Na pewno się zorientujesz.
Pokiwała głową.
- Na pewno. - powtórzyła jego słowa. - Jesteś administratorem, prawda? Mogę mieć prośbę?
- Pewnie! - wypalił. - W czym mogę ci pomóc?
- Bardzo dziękuję. Doceniam to - zapewnia go, a potem zaczęła tłumaczyć: - SAM mówi mi w głowie. Przekonałam go, żeby mówił dg, ale jeszcze potrzebuję, żeby mi nie wyświetlał obrazów w głowie, tylko obok. Na ścianie. Lub gdzieś indziej. Podobno ty masz uprawnienia. Dziękuję. Będę bardzo wdzięczna. - teraz już śmiało patrzyła mężczyźnie w twarz.
- Acha… Rozumiem. - Zamyślił się rozważając opcje. - Nie będzie ci przeszkadzać, że komunikat przeznaczony dla ciebie będą widzieć i słyszeć wszyscy wokół?
- Nie rozumiem. - potrząsnęła głową. - Co złego w tym, że ktoś zobaczy, jaka jest droga do ogrodów, albo mojej kwatery? Poza tym - jeśli zajdzie taka potrzeba, to znów mogę pozwolić SAMowi porozumiewać się językiem bogów, prawda?
- Językiem bogów?? - nie zrozumiał.
Uśmiechnęła się, rozbawiona jego niewiedzą.
- Bogowie porozumiewają się z ludźmi za pomocą głosów w ich głowach. Nie wiesz o tym? - nagle zrobiło się jej żal mężczyzny - W Twoim świecie nie ma bogów? - zapytała ze smutkiem.
- W moim świecie bogiem są pieniądze i władza - odparł a wydawało jej się, że i jemu udzielił się jej smutek.
- Bogowie was porzucili… wrócą, jeśli tego zapragniecie. Zawsze wracają - pocieszyła go.
Uśmiechnął się słabo.
- Muszę już iść. Mam trochę spraw do ogarnięcia. Zobaczymy się później?
- Poczekaj - zatrzymała go, stanowczo. Poczuł zadziwiająco silne - pewnie wyrobione na latach krojenia warzyw - palce na swoim ramieniu. - A moja prośba? - przypomniała łagodnie. - Zgodziłeś się.
- Tak, tak - potwierdził. - Popracuję nad tym. Potrzebuję tylko kilka dni.
Lecz jego myśli były zaprzątnięte już czymś innym.
Zrozumiała. W końcu nie urodziła się wczoraj. Ba, nawet ofuknęła siebie samą w myślach za swoją opieszałość.
- Przepraszam - powiedziała, przysuwając się bliżej. - Obiecałam Ci wdzięczność, a potem nie zaproponowałam nic… Miałeś prawo poczuć się oszukany. To moja wina, przepraszam. – dotknęła zapinki płaszcza, a ten zsunął się miękko i mężczyzna mógł się przekonać, że pod spodem ma tylko przylegającą do ciała sukienkę na cienkich ramiączkach. Która nie pozostawiała wiele dla wyobraźni. - Wolisz poczuć moją wdzięczność tutaj, czy przejdziemy do Ciebie?
Poczuł ciepło jej skóry i jej intensywniejszy, erotyczny zapach. Jego wzrok przesunął się po nagich ramionach i sutkach rysujących się wyraźnie pod cienkim materiałem. Sięgnął do płaszcza i powoli podniósł okrywając jej ramiona.
- Nie musisz - powiedział delikatnie. - Jesteś bardzo atrakcyjna, ale czułbym się źle z tym, że… Będę zadowolony jeśli przygotujesz mi dobrą kolację. Czy mogłabyś tak wyrazić swoją wdzięczność?
- Czy chodzi o to, że wolisz chłopców? - zapytała, a w jej zmysłowym głosie nie usłyszał ani grama urazy . - Potrafię sprawić, że poczujesz się, jakbyś był z mężczyzną. Czy raczej wolisz, żebym cię przekonywała? Lubisz być proszony? Błagany? - przesunęła paznokciem, delikatnie, po jego policzku . Kiedy uniosła dłoń, płaszcz znowu się zsunął. Jakby zupełnym przypadkiem. - Chcesz, żebym się opierała, czy wolisz, żebym to ja cię zmusiła? Po prostu powiedz mi, czego chcesz - spojrzała mu w oczy, z uśmiechem. Mężczyźni lubili czuć, że mają wybór. - Mamy uczciwą umowę.
Zatrzymał drogę paznokcia. Czuł, że jego opór topnieje. Pomyślał o Cesce Li. Jak zareagowałaby gdyby… Gdyby. Wiedział, że nigdy by się nie dowiedziała, gdyby jej sam nie powiedział.
- Czułbym się z tym źle, gdybyś mi tak okazała wdzięczność - powtórzył i starał się, by jego głos brzmiał przekonywująco. - Nie chcę - skłamał i zanim jego opór stopniał na dobre, odwrócił się i odszedł.
Westchnęła i pozwoliła mu odejść.
Oczywiście chciał i mógł, wiedziała i czuła to bardzo dokładnie. Ale z jakiegoś powodu zmusił się do wyjścia. Drgnęła nagle. Czy to oznaczało, że ich umowa była nieważna? Przecież zapytała, a on się zgodził. Mężczyźni na jej planecie byli bardziej honorowi…
- dg, do kuchni. Idź. Nie mów i nie mrygaj.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
Ostatnio edytowane przez kanna : 04-07-2023 o 15:17.
Powód: MG nie lubi sukienek z z nanobotami ;)
|