- Na bóstwa wszelakie, dzięki ci przyjacielu!- wykrzyczał Czarny Baron, zakrywając swój płaszcz kocem. To jednak niewiele pomogło, ogień stworzony magią od zawsze był trudniejszy do zgaszenia niż ten "naturalny", a przy tym zadawał dalece większy ból. I chociaż pierwotnie płaszcz tylko tlił się przez magiczne ognie, to rozpalony nie bardzo dał się zgasić... Calistan więc biegał po całej komnacie, co chwilę ocierając się to o ścianę, to o szafę, by przygasić płomienie. Tu rozbił lusterko, tam przewrócił miecz, jeszcze później wywrócił niemal cały regał z książkami... Absolutne zniszczenie, oto co czynił Baron samym swoim ciałem.
W końcu upadł na ziemię i rozejrzał się po pokoju, spoglądając także na zaskoczone twarze Johanna i Venefici. Jeżeli coś w tym pokoju kryło się za szafą- zostało odkryte, jeżeli coś dało się stłuc- z pewnością zrobił to de Carque.
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |