W oczekiwaniu na dalszy bieg akcji pozwolę sobie napisać kilka zdań objaśnienia dla Tildan i Elenorsara w temacie dylematów Manfreda. Zapewne oboje wiecie, że świat Warhammera nasycony jest w dużym stopniu magią (akurat w tej przygodzie było jej mało, ale to nie zmienia ogólnego stanu rzeczy). Magia nie-kapłańska budzi w równym stopniu oczarowanie, co podejrzliwość i lęk, ponieważ jej korzenie tkwią w mocy czerpanej ze źródła zwanego Chaosem, równoległego wymiaru zamieszkiwanego przez potężne i absolutnie wrogie śmiertelnikom byty.
Ta czerpana z Chaosu moc pozwala czynić adeptom magii cuda, ale jednocześnie degeneruje, wypacza psychikę, koroduje moralność, a także wywołuje fizyczne mutacje. Na ziemiach Imperium toleruje się istnienie czarodziejów wykształconych w Kolegium Magii, biegłych w samodyscyplinie oraz konsekwentnie obserwowanych i kontrolowanych. Oprócz nich istnieją jednak czarodzieje-samoucy, guślarze, znachorzy i czarownice. Ludzie ci rodzą się z darem czarostwa, ale pozbawieni rygorystycznego treningu, posługują się mocą w nieprzewidywalny i potencjalnie destrukcyjny sposób. Bez względu na ich intencje, prędzej czy później wpadają w szpony demonów egzystujących w eterycznej kipieli Chaosu - a najstraszniejszą konsekwencją ich upadku jest opętanie, bo demony potrafią przechodzić do materialnego wymiaru poprzez umysły osób obdarzonych talentem magii.
A demon obleczony w cielesną powłokę potrafi dokonać niewyobrażalnych spustoszeń!
Dlatego właśnie istnieje Święte Oficjum, sponsorowana przez cesarza i Kościół Sigmara organizacja skupiająca łowców czarownic; bezwzględnych egzekutorów tropiących każdy przejaw niesankcjonowanego czarostwa. Każdy zdemaskowany guślarz czy czarownica trafiają najpierw do katowni Inkwizycji, s potem na stos i nie ma w tej kwestii nawet cienia miłosierdzia. A obowiązkiem wszystkich obywateli Imperium jest wspomaganie Inkwizycji i denuncjowanie każdego podejrzanego o czary.
Teraz już wiecie, dlaczego Manfred Acker czuje się tak rozdarty emocjonalnie po przeczytaniu listu do inkwizytora i przypomnieniu sobie kilku szczegółów z niedawnej interakcji z Norą…