Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2023, 08:14   #108
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
ANDY, JOEL, JAKE, IVA, ICHIKA

Iva krzyknęła, ale z drugiej strony nikt jej nie odpowiedział.

To przedłużające się milczenie było wyraźnym sygnałem, że coś jest nie tak. Cholernie nie tak.

Z każdą dłużącą się sekundą, gdy jego pocące się dłonie, zaciskały się na drążku zaimprowizowanej dzidy, Andy był coraz bardziej przekonany, że szaleńcy nie mieli zamiaru dotrzymać słowa.

Jake i Joel milczeli. Jake nawet siedział cicho od dłuższego czasu. Usiadł na krześle i wyglądał na kogoś, kto za chwilę miał odpłynąć. Czyżby jego rany były poważniejsze, niż im się wydawało? Nie mieli czasu teraz tego sprawdzać.

I wtedy, Ichika, ta nie rzucająca się w oczy, cicha, trochę dziwna, młoda kobieta zaczęła coś wykrzykiwać.

Słowa, które w jakiś niezrozumiały sposób budziły irracjonalną obawę u reszty ludzi.

Ithaqua.

Czyżby wiatr zawył silniej, gdy wypowiedziała to imię?

Ithaqua.

Uderzenie w okno wybiło szybę. Kolejne uderzenie zaczęły niszczyć drzwi na taras, na szczęście zabezpieczone kratę, o czym szaleńcy jeszcze nie mieli pojęcia.

W tym samym czasie ktoś zaczął rąbać drzwi do apartamentu. Te sama, o które stoczyli tak zaciętą potyczkę. Ciosy czegoś co na pewno było czekanem do wspinaczki i chyba czegoś, co było siekierą, spadały w okolice zamka.
Dla Jake’a, który wszak był specjalistą w tej dziedzinie, było jasne, że szaleńcy sforsują w ten sposób zabezpieczenie bardzo szybko. Mimo, że same drzwi były mocne, to jednak zamek w nich miał zapewnić prywatność, a nie „pokój bezpieczeństwa”. Był standardowym mechanizmem zapadkowym z którym on, Jake, poradziłby sobie w niecałą minutę. Siłowe rozwiązanie rozwiąże ten problem wolniej, ale na pewno drzwi puszczą i szaleńcy wejdą do środka. A potem zaczną zabijać. Co do tego nikt nie miał wątpliwości.

Ichika zrozumiała swój błąd w momencie, kiedy zaczął się atak. Kobiecy głos. Pani nie pan. A dla tych fanatyków było to coś, co wzbudziło ich gniew, dziką wściekłość, żądzę krwi, którą teraz okazywali niszcząc okna i próbując wedrzeć się do środka.

Mieli krótką chwilę aby przygotować się do nieuchronnej walki.

Co najmniej troje szaleńców rozbijało szyby i okiennice, ale ich prawdziwym celem było odcięcie im drogi ucieczki. Co najmniej trójka innych rozbijała drzwi. Było pewne, ze to właśnie ci ze środka wejdą do apartamentu nr 02 pierwsi.

Ich niedoszła ofiara, Karen, nadal pozostawała nieprzytomna.

NATHANIEL

Ruszyli w dół schodów. Tim pierwszy. Nathaniel za jego plecami. Naładowana broń w rękach młodzieńca dodawała pewności siebie. Odwagi. Rewolwer był ciężki, masywny, dobrze leżał w dłoni.

Pensjonat był teraz cichy. Tylko zawodzący wiatr wypełniał korytarze swoim jękliwym zaśpiewem. Światła awaryjne wypełniały zakręty i rogi cieniami. Cieniami, które budziły wręcz atawistyczny lęk Nathaniela.

Do pokoju w którym została żona Tima i jego córka doszli szybko.

Kobiety były tam. Angie obejmowała Ewę ramionami, a niepełnosprawna intelektualnie dziewczyna wpatrywała się w czarną plamę na ścianie wielkimi, przerażonymi oczami.

- Już spokojnie, dziecino – łagodziła jej lęk matka. – To tylko cień. Zwykły cień. Nie musisz się go bać.

- To ja, dziewczyny – powiedział Tim wchodząc do pokoju. – Nathan zabierze was w bezpieczne miejsce. A ja załatwię jeszcze jedną sprawę i zaraz wracam. Angie, musisz mi zaufać i zaufać chłopakowi.

Po załamaniu nerwowym Tima nie było już śladu. Teraz mówił spokojnie i rzeczowo.

- On zaprowadzi was tam, gdzie przeczekacie tę sytuację. Angie, skarbie, musisz zadbać o Ewę. Dasz radę.

- Dam.

Krótka i rzeczowa odpowiedź.

- Idźcie do piwnicy. Zadbaj o nie.

Zejście do piwni było naprzeciwko pokoju właścicieli. Tim pomógł Angie wyprowadzić obie kobiety, a potem, uspakajając Ewę, razem z nimi zeszli po zimnych, betonowych schodach do piwnicy.

Nathaniel był w niej nie raz. Trzymali tutaj różne rzeczy. Zapasowy agregat. Paliwo – wbrew przepisom bezpieczeństwa. Narty, różne rupieci. Była też kotłownia z zapasem drewna na zimę, wielki piec, magazyn z rupieciami typu zapasowe żarówki, bezpieczniki, kable, śruby. Był też mały warsztat, na którym można było przeprowadzić co prostsze działania mechaniczne.

- Zabierz je do szatni.

Szatnią nazywali tę część w piwnicy, w której trzymali zapasowe kombinezony, gdzie stały dwie solidne pralki i suszarki na rzeczy z pensjonatu i regały z zapasowymi zmianami pościeli. Była to zawsze najcieplejsza część piwnicy, zaraz za piecem.

- Schowajcie się i nie wychodźcie, chociaż nie wiem co. Ja spróbuję wyjść drugimi schodami, wejść na piętro. Są tam małe drzwi dla służby prowadzące na antresolę apartamentu 02. Goście raczej ich nie zobaczą, bo staraliśmy się, aby nie przeszkadzały im w odpoczynku. Z ich strony wyglądają raczej jak fragment ściany. Od strony korytarza podobnie. Spróbuję ich tamtędy wyciągnąć.
 
Armiel jest offline