Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-07-2023, 03:15   #101
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Oblany zimnym potem na widok lufy w niego wymierzonej Nate tylko pisnął, odruchowo unosząc dłonie w górę w pokojowym geście, zburzonym nieco palcami kurczowo zaciśniętymi na rękojeści noża. Całe szczęście, że Tim chociaż pozostawał obecnie w dosyć luźnej relacji z własnymi funkcjami poznawczymi, rozpoznał go jako przyjazną twarz i nie pociągnął za spust.

T-to ja — Nathaniel wydukał przytakująco na bezdechu.

Jedno zerknięcie na dymiącą radiostację wystarczyło, by stwierdzić że nie nadawała się do użytku, ale czy ten zabieg był celowy pozostawało zagadką. Stan, w jakim był Tim nie napawał nadzieją i chociaż chwilowo nie stanowił zagrożenia, nie oznaczało to że takim się nie stanie, jeśli zdecyduje się na podpisanie cyrografu, by ocalić swoją rodzinę.

To ja — Nate powtórzył półszeptem, ruszając z miejsca ostrożnym krokiem. Szare spojrzenie osiadło na Timie, lecz zjeżdżało co jakiś czas w stronę upuszczonego na podłogę rewolweru, kuszącego lepszą iluzją bezpieczeństwa niż nóż w garści. — Dziewczyny są na dole, byłem z nimi przed chwilą. Są w pokoju Evy. Nic im nie jest, Tim. Są bezpieczne. Zamknąłem drzwi do kuchni. Słyszysz? Nic im nie jest.

Nathaniel słabo nadawał się do gaszenia pożaru, jakimi były załamania nerwowe i ograniczył się tylko do podkreślenia bezpieczeństwa kobiet spokojnie wyważonym tonem - a przynajmniej na tyle wyważonym, na ile było go stać. Z każdą sylabą stąpając coraz bliżej Tima i broni na podłodze, stąpając ostrożnie jakby podchodząc drapieżnika mogącego w każdej chwili rzucić się w jego stronę w nagłym ataku.

Wszystko będzie dobrze — wyszeptał pusty frazes, pochylając się i wyciągając dłoń po rewolwer.
 
Aro jest offline  
Stary 05-07-2023, 10:00   #102
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Całe ciało Ichiki aż zadrżało na myśl, że tam za drzwiami zaraz będą brutalnie torturować, a następnie z zimną krwią zamordują człowieka. Nie był jednak wyłącznie dreszcz strachu, bo wynikał również z nagłego przypływu perwersyjnego podniecenia. To tak jakby analityczka inwestycyjna była przy kręceniu prawdziwego snuff movie! Aż ciężko było jej zachować opanowanie, a za nic nie mogła zdradzić przed resztą. Zwłaszcza że miała całkowitą pewność, że sekciarze Ithaquy nie okażą mężczyźnie cienia litości. Tak samo jak całej reszcie, jeśli uda się im ich dorwać. Co wyglądało jedynie na kwestię czasu. Na szczęście ona miała jeszcze szanse przetrwać. W pensjonacie powinna być cała masa kryjówek, odpowiednio ciasnych, nierzucających się w oczy i trudnodostępnych, by zapewnić jej bezpieczeństwo. Wystarczy tylko, że tamci posłuchają mężczyzny, który właśnie do nich przemówił i otworzą się przed nią całkiem nowe możliwości kontynuowania skrajnie niebezpiecznej, ale i niezwykle ekscytującej zabawy. W razie wystąpienia sytuacji krytycznej miała jeszcze plan awaryjny, choć nie była pewna, jaka jest szansa, że zadziała. Mimowolnie jej wzrok spoczął na nieprzytomnej Karen...
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 09-07-2023, 11:10   #103
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
BARRY

Serce pompowało krew jak dzikie. Dudniło pod czaszką Barryego.
Wokół niego zebrało się sześć ośnieżonych postaci. Zamaskowanych. Nieludzkich. Trzymających go pewnymi, silnymi rękami.

Barry nie słyszał przebiegu negocjacji. Był zbyt przerażony, by skupić się na słowach. Chociaż, jako pisarz, powinien chyba bardziej na nie uważać.

- Dobra. Zostawimy go tutaj i wychodzimy. Zabierzcie go i wystawcie Karen.

Te słowa były niczym zimna woda w upalny dzień. Niosły nadzieję. Szansę na nowe życie.

Tym bardziej Nathaniel był zaszokowany, gdy na skinienie głową „szefa” jeden z morderców zasłonił mu usta dłonią i przejechał Barry’emu ostrzem noża po gardle, tłumiąc krzyk.

Pisarz zachłysnął się, rozpaczliwie zaczął szarpać, niczym zwierzę w panice, ale wtedy przywódca wbił mu bez wahania ostrze noża w oko, z siłą, która zabiła go na miejscu.

Nie widział już, jak dwaj oprawcy cicho położyli jego martwe ciało na ziemi, a potem trzech z nich wyszło na zewnątrz, a pozostała trójka zajęła pozycje przy ścianach, blisko wejścia do apartamentu nr 02. Czekali z bronią w dłoniach: czekan i dwa noże gotowe do przelania krwi i odebrania kolejnych żyć.

Martwe oczy pisarza wpatrywały się w sufit, w miejscu, gdzie ciało zawlekli wcześniej dwaj zabójcy.

ANDY, JOEL, JAKE, IVA, ICHIKA

Andy pozostawił negocjacje innym. Wykorzystując okazję i czas zajął się przygotowaniem jakiejkolwiek broni. Czegoś, co mogło chociaż w jakimś tam stopniu, zwiększyć ich szanse na przetrwanie. Prowizoryczna włócznia z kija od szczotki i kawałka poroża jelenia wyglądała żałośnie, ale tez groźnie. Wbita w czyjeś ciało mogła narobić odpowiedniej krzywdy. No i dawała dystans.

Jake dochodził do siebie, trzymając rozładowaną broń w rękach. W razie czego jej ciężar i poręczność czyniły z niej całkiem dobrą maczugę. Rana nadal bolała.

Iva czuła się zagubiona i przerażona. Nie chciała umierać. Nie zaszlachtowana przez bandę szaleńców gdzieś, na jakimś górskim odludziu. Ta myśl była porażająca.

Ichika nadal nie mogła uspokoić się po wewnętrznej rozmowie jaką niedawno przeprowadziła. Jej własne demony nie chciały pójść spać. Chociaż obiekt jej fascynacji – Karen – najwyraźniej znów straciła przytomność. Nic dziwnego. Była nieźle pokiereszowana. Na samo wspomnienie krwi, którą nie tak dawno widziała wyciekającą z ciała dziewczyny, Ichika poczuła dziwne podniecenie.

Joel przejął na siebie ciężar negocjacji. Wiedział, że nie może zaufać słowom napastników. Że kiedy tylko otworzą drzwi, ci spróbują się wedrzeć do środka i zamordują ich wszystkich. To byli szaleńcy. Wierzący w krwawe ofiary maniacy, którzy najwyraźniej spełniali tutaj i teraz swą najmroczniejsza i najbardziej obrzydliwą perwersję.

Jakież było zatem jego zdziwienie, gdy szef napastników odpowiedział.

- Dobra. Zostawimy go tutaj i wychodzimy. Zabierzcie go i wystawcie Karen.

A potem, za drzwiami zrobiło się cicho, a za oknami, po dłuższej chwili pojawiły się trzy niespokojne cienie. Zjawy w maskach i ciemnych kurtkach zimowych, ledwie widoczne przez mrok i ośnieżone, pokryte z zewnątrz lodem okna.

- Jesteśmy tutaj – przez śwista wiatru i okna ledwie rozpoznali głos lidera, z którym walczyli na korytarzu.
Był blisko okna, ale nie na tyle blisko, aby mogli mu zagrozić, ani on nie mógł zagrozić im.

NATHANIEL

O dziwo Tim nie oponował, kiedy Nathaniel ujął rewolwer.

Powtarzał coś tylko nerwowo, a radiostacja za jego plecami strzelała iskrami i dymiła. Sprzęt był niezdatny do użycia.

- Oni tutaj są – słowa Tima stały się bardziej zrozumiałe. – Musimy schować się w piwnicy. Moja rodzina nie jest bezpieczna.

Spojrzał na Nathaniela poczerwieniałymi oczami.

- To szaleńcy. Ale wiedzą coś, czego nie wie nikt.

Tim podniósł się z klęczek i spojrzał na broń w ręku Nathaniela.

- Dobrze. Lepiej żebyś ty ja miał. Ona już raz mnie…

Nagle twarz zastygła mu w grymasie gniewu.

- Goście! Musimy ich uratować. Kazałem im się zamknąć w apartamencie nr 02. To największy i najlepszy pokój. Z nocnymi oknami i drzwiami. Ale…

Spojrzał na Nahaniela z poważną miną.

- Musimy się rozdzielić. Jeden z nas zabierze moją żonę i córkę do piwnicy, a drugi spróbuje pomóc tym ludziom. Którą cześć bierzesz na siebie?
 
Armiel jest offline  
Stary 14-07-2023, 15:48   #104
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Iva podczas negocjacji Joela instynktownie odsunęła się od drzwi zatrzaśniętego od wewnątrz apartamentu, jakby próbując zaprosić swoich towarzyszy do otwarcia ich na oścież i odzyskania, dla niej, uciszonego przez napastników, Barrego. Im rozmowa trwała dłużej, tym Iv obsesyjniej wpatrywała się w próg pokoju czekając, aż stanie w nich cały i zdrowy, uwielbiany przez miliony, Barry. Gdy od ośnieżonego okna rozległo się zniekształcone nawoływanie:

- Jesteśmy tutaj.

Projektantka zaczęła w głowie odliczać głosy napastników, chwilę wcześniej, podliczonych im przez Karen: "Dziewięcioro … znaczy teraz ośmioro." ; "siedmioro"... "i tyle". - Do uszu blondynki nie dotarł żaden kolejny dźwięk, który świadczyłby o "sześcioro", a to już nie wróżyło dobrze.

- Joel, niech odezwie się jeszcze pozostałych siedmiu... ale najpierw... - cichutko odezwała się do przybranego brata kobieta, po czym wrzasnęła na całe gardło:

- BARRYYYYY! Jesteś tam?! To ja Iv! Odezwij się do mnie! BARRY!

Samej nie wiedząc, czy to ze strachu o własne życie po tej stronie drzwi, czy strachu o życie Barrego po drugiej, tak nagle jak krzyknęła, tak całkowicie umilkła. Może zwyczajnie oszalała.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 14-07-2023 o 15:51. Powód: interpunkcja
rudaad jest offline  
Stary 15-07-2023, 00:51   #105
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Andy spojrzał na włócznię z miotłowego kija z osadzonym rogiem z wieńca jelenia wirginijskiego. Oręż wyglądał komicznie i zupełnie nie pasował do powagi sytuacji. Na szczęście rzeczywistość jest taka, jaką się kreuje, więc nadal była nadzieja, że ta prowizoryczna broń dystansowa mogła okazać się skuteczna. O ile wariaci nie sięgną po rewolwery, o których zdaje się wspomniała ranna lekarka.

Oni są cholernie pojebani, chciał powiedzieć krzyczącej blondynce, i że Barremu już nic nie pomoże… Ale powstrzymał się. Póki nie biegła otworzyć drzwi lub okna, to nie było potrzeby dokładać jej oczywistościami że Barry, na którym jak wydać bardzo jej zależało, nie wyjdzie z tego z życiem.

Popatrzył na Joela i pokręcił przecząco głową.
- Nie otwieracie okien. Te skurwysyny nie dotrzymają żadnego słowa.

Gdyby napastnicy wdarli się do środka to jedynym sensownym miejscem do postawienia ostatniej obrony zdawała się być antresola. Broniąc schodów z włócznią, była przynajmniej przewaga terenu. To pomyślawszy, postanowił zanieść ranną lekarkę na górę.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 15-07-2023, 09:54   #106
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Ichika żywiła głęboką nadzieję, że kultyści mimo wszystko nie dotrzymają słowa i brutalnie zarżną swojego jeńca. A jej samej uda się pochwycić słuchem jak wirtuozi zbrodni narzędziami mordu wyrywają z jego gardła słodką melodię agonii i cierpienia. Najlepiej jakby mogła obejrzeć cały spektakl, ale podsłuchiwanie też było bardzo ekscytujące. Pobudzało wyobraźnię i miało w sobie posmak czegoś nielegalnego... Po tych myślach analityczka inwestycyjna nieśmiało zbliżyła się ku drzwiom, niegodna uwagi i niedostrzegalna jak zwykle. Pragnęła nie utracić nawet najdrobniejszego bolesnego jęku mordowanego z zimną krwią mężczyzny. Dla niepoznaki wcisnęła się w kąt przy drzwiach, spuszczając wzrok i kuląc się niczym zrezygnowana ofiara. Bacznie nasłuchiwała. „Graj muzyko...”.

Niestety nie była zidentyfikować dźwięków za drzwiami, choć przez jakiś czas wydawało jej się, że słyszy jakiś ruch, który nie był odgłosem kroków oddalających się oprawców. Najchętniej otworzyłaby drzwi, jeśli by podołała, lecz niestety konsekwencje tego czynu byłyby problematyczne także dla niej. Przedstawienie musiało trwać, ale jej rola nie mogła się skończyć. Żyjąca z depresją jak z oblubienicą farbowana blondynka nie raz przekonała się, że jej instynkt samozachowawczy jest nie do pokonania. Sama nie potrafiła odebrać sobie życia i zdejmowała ją prawdziwa groza na samą świadomość, że naprawdę mogłaby umrzeć. Paradoksalnie w samym umykaniu śmierci widziała coś niewytłumaczalnie pociągającego. Dlatego tak niespotykaną gratką była dla niej cała ta śmiertelnie poważna sytuacja. Własne zachowanie nie wydawało jej się w żadnym stopniu zwariowane. Fujiwara nigdy nie kwestionowała swojej poczytalności, a jako osoba intelektualnie znajdująca się na prawym skraju krzywej Gaussa, potrafiła sobie wszystko idealnie zracjonalizować. W końcu pociąg do ryzyka nie był żadnym zaburzeniem...

Sytuacja wydawała się patowa, a nadmierna ostrożność zabarykadowanych razem z nią towarzyszy wcale nie była bez podstaw. Jednak ich nieporadne próby wyjścia z oblężenia i upewnienia się co do czystości zamiarów sekciarzy były bardzo nieporadne. Wymagało to olbrzymiego wysiłku psychicznego od Ichiki, ale widziała jak zmusić zabójców do wykonania poleceń.
— Przysięgnijcie na Ithaquę! — podniosła niespodziewanie łamiący się głos. — Przysięgnijcie na jego cześć i zimny majestat, że wykonaliście polecenia co do joty i nie szykujecie podstępu. A jak nie to niech was zdejmie jego najcięższa klątwa, tak jak jest to pisane ratującym przyobiecaną mu kobietę.
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 16-07-2023, 02:37   #107
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Kolba rewolweru ciążyła uspokajająco w dłoni Nathaniela, podczas gdy druga wcisnęła nóż kuchenny za pasek spodni na biodrze. Tim nie zaoponował dobycia broni, w ogóle zdawał się nie robić sobie za wiele z obecności chłopaka, bardziej zajęty zacieśnianiem coraz głębszej relacji z obłędem. Szare spojrzenie Nate'a opuściło iskrząco dymiącą radiostację dopiero gdy palce znalazły bębenek rewolweru i otworzyły go, wysypując zużyte łuski na dłoń. Już na kolanach Grayson dobył paczkę z amunicją z tylnej kieszeni dżinsów i uzupełnił amunicję w broni, mimowolnie drgając gdy słowa Tima zaczęły rozbrzmiewać już z dozą sensu.

"Powinniśmy, a nie musimy," przemknęło mu przez głowę na słowa o ruszeniu z odsieczą gościom.

Nathaniel podniósł się z klęczek, ściskając mocniej kolbę. Decyzję podjął bez chwili zastanowienia. Instynkt przetrwania nie pozostawiał miejsca na sentymentalny heroizm. To nie był epos czy pulpowe heroic fantasy, a prawdziwe życie. I nawet pomimo okazjonalnie luźnego związku z chęcią do rzeczonego życia, nie zamierzał ryzykować.

Wezmę je do piwnicy — oznajmił krótko, usuwając się w bok i wskazując Timowi drzwi. Nie chciał go mieć za plecami.
 
Aro jest offline  
Stary 16-07-2023, 08:14   #108
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
ANDY, JOEL, JAKE, IVA, ICHIKA

Iva krzyknęła, ale z drugiej strony nikt jej nie odpowiedział.

To przedłużające się milczenie było wyraźnym sygnałem, że coś jest nie tak. Cholernie nie tak.

Z każdą dłużącą się sekundą, gdy jego pocące się dłonie, zaciskały się na drążku zaimprowizowanej dzidy, Andy był coraz bardziej przekonany, że szaleńcy nie mieli zamiaru dotrzymać słowa.

Jake i Joel milczeli. Jake nawet siedział cicho od dłuższego czasu. Usiadł na krześle i wyglądał na kogoś, kto za chwilę miał odpłynąć. Czyżby jego rany były poważniejsze, niż im się wydawało? Nie mieli czasu teraz tego sprawdzać.

I wtedy, Ichika, ta nie rzucająca się w oczy, cicha, trochę dziwna, młoda kobieta zaczęła coś wykrzykiwać.

Słowa, które w jakiś niezrozumiały sposób budziły irracjonalną obawę u reszty ludzi.

Ithaqua.

Czyżby wiatr zawył silniej, gdy wypowiedziała to imię?

Ithaqua.

Uderzenie w okno wybiło szybę. Kolejne uderzenie zaczęły niszczyć drzwi na taras, na szczęście zabezpieczone kratę, o czym szaleńcy jeszcze nie mieli pojęcia.

W tym samym czasie ktoś zaczął rąbać drzwi do apartamentu. Te sama, o które stoczyli tak zaciętą potyczkę. Ciosy czegoś co na pewno było czekanem do wspinaczki i chyba czegoś, co było siekierą, spadały w okolice zamka.
Dla Jake’a, który wszak był specjalistą w tej dziedzinie, było jasne, że szaleńcy sforsują w ten sposób zabezpieczenie bardzo szybko. Mimo, że same drzwi były mocne, to jednak zamek w nich miał zapewnić prywatność, a nie „pokój bezpieczeństwa”. Był standardowym mechanizmem zapadkowym z którym on, Jake, poradziłby sobie w niecałą minutę. Siłowe rozwiązanie rozwiąże ten problem wolniej, ale na pewno drzwi puszczą i szaleńcy wejdą do środka. A potem zaczną zabijać. Co do tego nikt nie miał wątpliwości.

Ichika zrozumiała swój błąd w momencie, kiedy zaczął się atak. Kobiecy głos. Pani nie pan. A dla tych fanatyków było to coś, co wzbudziło ich gniew, dziką wściekłość, żądzę krwi, którą teraz okazywali niszcząc okna i próbując wedrzeć się do środka.

Mieli krótką chwilę aby przygotować się do nieuchronnej walki.

Co najmniej troje szaleńców rozbijało szyby i okiennice, ale ich prawdziwym celem było odcięcie im drogi ucieczki. Co najmniej trójka innych rozbijała drzwi. Było pewne, ze to właśnie ci ze środka wejdą do apartamentu nr 02 pierwsi.

Ich niedoszła ofiara, Karen, nadal pozostawała nieprzytomna.

NATHANIEL

Ruszyli w dół schodów. Tim pierwszy. Nathaniel za jego plecami. Naładowana broń w rękach młodzieńca dodawała pewności siebie. Odwagi. Rewolwer był ciężki, masywny, dobrze leżał w dłoni.

Pensjonat był teraz cichy. Tylko zawodzący wiatr wypełniał korytarze swoim jękliwym zaśpiewem. Światła awaryjne wypełniały zakręty i rogi cieniami. Cieniami, które budziły wręcz atawistyczny lęk Nathaniela.

Do pokoju w którym została żona Tima i jego córka doszli szybko.

Kobiety były tam. Angie obejmowała Ewę ramionami, a niepełnosprawna intelektualnie dziewczyna wpatrywała się w czarną plamę na ścianie wielkimi, przerażonymi oczami.

- Już spokojnie, dziecino – łagodziła jej lęk matka. – To tylko cień. Zwykły cień. Nie musisz się go bać.

- To ja, dziewczyny – powiedział Tim wchodząc do pokoju. – Nathan zabierze was w bezpieczne miejsce. A ja załatwię jeszcze jedną sprawę i zaraz wracam. Angie, musisz mi zaufać i zaufać chłopakowi.

Po załamaniu nerwowym Tima nie było już śladu. Teraz mówił spokojnie i rzeczowo.

- On zaprowadzi was tam, gdzie przeczekacie tę sytuację. Angie, skarbie, musisz zadbać o Ewę. Dasz radę.

- Dam.

Krótka i rzeczowa odpowiedź.

- Idźcie do piwnicy. Zadbaj o nie.

Zejście do piwni było naprzeciwko pokoju właścicieli. Tim pomógł Angie wyprowadzić obie kobiety, a potem, uspakajając Ewę, razem z nimi zeszli po zimnych, betonowych schodach do piwnicy.

Nathaniel był w niej nie raz. Trzymali tutaj różne rzeczy. Zapasowy agregat. Paliwo – wbrew przepisom bezpieczeństwa. Narty, różne rupieci. Była też kotłownia z zapasem drewna na zimę, wielki piec, magazyn z rupieciami typu zapasowe żarówki, bezpieczniki, kable, śruby. Był też mały warsztat, na którym można było przeprowadzić co prostsze działania mechaniczne.

- Zabierz je do szatni.

Szatnią nazywali tę część w piwnicy, w której trzymali zapasowe kombinezony, gdzie stały dwie solidne pralki i suszarki na rzeczy z pensjonatu i regały z zapasowymi zmianami pościeli. Była to zawsze najcieplejsza część piwnicy, zaraz za piecem.

- Schowajcie się i nie wychodźcie, chociaż nie wiem co. Ja spróbuję wyjść drugimi schodami, wejść na piętro. Są tam małe drzwi dla służby prowadzące na antresolę apartamentu 02. Goście raczej ich nie zobaczą, bo staraliśmy się, aby nie przeszkadzały im w odpoczynku. Z ich strony wyglądają raczej jak fragment ściany. Od strony korytarza podobnie. Spróbuję ich tamtędy wyciągnąć.
 
Armiel jest offline  
Stary 17-07-2023, 16:54   #109
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Joel nie był w stanie podjąć żadnej sensownej decyzji. Zarówno opuszczenie apartamentu jak i pozostanie w nim stanowiło olbrzymie ryzyko. Problem rozwiązał się sam, w chwili gdy napastnicy rzucili się jak wściekłe zwierzęta do okien i drzwi. Gdyby nauczyciel nie posłuchał Ivy i Andego a Ichika nie wykrzyczała imienia krwawego bóstwa, pewnie by w końcu wyszedł na korytarz. Cisza jaka odpowiedziała Ivie gdy nawoływała Barrego zmroziła Larsena. Wysysała nadzieję, w jej miejsce wstrzykiwała w krwiobieg czysty strach.
Barry przestał istnieć. Nie napisze już żadnej książki, nie poderwie faceta w barze, nie upije się z przyjaciółmi. Pozostało tylko zimne, okaleczone ciało. Na tą myśl Joelowi zrobiło się niedobrze. Jak nigdy wcześniej zapragnął żyć. Nawet z bagażem swoich ułomności, koszmarnych wspomnień i zła które pokiereszowało jego umysł.
- Rozdzieli się, to nasza szansa! – krzyknął do wszystkich, którzy znajdowali się w apartamencie. Zimne krople potu spływały mu po skroniach i czole – Bierzcie wszystko co nadaje się do ataku!
Joel postanowił raz jeszcze wykorzystać popiół z paleniska. Nabrał go na szuflę, by w odpowiedniej chwili oślepić przeciwników i zaszarżować w być może w ostatnim samobójczym akcie odwagi.
- Ty! – zwrócił się do Ichiki – Spróbuj jeszcze bardziej ich wkurwić! Jak zaczną działać na emocjach, może popełnią jakiś błąd!
Nauczyciel ustawił się przy drzwiach, gotowy zaatakować, w chwili gdy te staną otworem. Zamierzał oślepić pierwszego przeciwnika, którego zobaczy w progu a potem zdzielić go przez głowę.
 
Arthur Fleck jest offline  
Stary 19-07-2023, 03:26   #110
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Dutton był przy rannej lekarce, kiedy zaczęło się wściekłe rąbanie drzwi i okiennic. Szykował się do wzięcia młodej kobiety na ręce, aby zanieść na górę. Czas jednak kończył się… Nie chciał mieć nieprzytomnej lekarki w ramionach idąc ku schodom na antresolę, o których balustradę oparł włócznię, kiedy do środka wedrą się rządni mordu wariaci.

A zaatakowali za szybko! Nawet woda nie zdążyła się zagotować! Chinky ich swym krzykiem wprawiła w furię. Musiał działać. Szybko podejmować decyzje. Przyszłość nie będzie na niego czekała bezczynnie.

Nie był gotowy na śmierć, ani na kolejną walkę. A tym razem już nie z jednym, lecz kilkoma szaleńcami. Spojrzał jeszcze raz na twarz nieprzytomnej. A niech tam. Zaryzykował. Uniósł jej bezwładne ciało z kanapy i spiesząc ruszył ku schodom. Ciężar lekarki może nie był wielki, lecz okaleczona dłoń przypomniała bólem z podwójną mocą o sobie.

Jeśli mu się uda zostawić Karen na piętrze, a drzwi wytrzymają nim zbiegnie na dół, to dołączy do obrony wejścia. W innym wypadku planował walczyć na schodach.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172