17-07-2023, 16:54
|
#109 |
| Joel nie był w stanie podjąć żadnej sensownej decyzji. Zarówno opuszczenie apartamentu jak i pozostanie w nim stanowiło olbrzymie ryzyko. Problem rozwiązał się sam, w chwili gdy napastnicy rzucili się jak wściekłe zwierzęta do okien i drzwi. Gdyby nauczyciel nie posłuchał Ivy i Andego a Ichika nie wykrzyczała imienia krwawego bóstwa, pewnie by w końcu wyszedł na korytarz. Cisza jaka odpowiedziała Ivie gdy nawoływała Barrego zmroziła Larsena. Wysysała nadzieję, w jej miejsce wstrzykiwała w krwiobieg czysty strach.
Barry przestał istnieć. Nie napisze już żadnej książki, nie poderwie faceta w barze, nie upije się z przyjaciółmi. Pozostało tylko zimne, okaleczone ciało. Na tą myśl Joelowi zrobiło się niedobrze. Jak nigdy wcześniej zapragnął żyć. Nawet z bagażem swoich ułomności, koszmarnych wspomnień i zła które pokiereszowało jego umysł.
- Rozdzieli się, to nasza szansa! – krzyknął do wszystkich, którzy znajdowali się w apartamencie. Zimne krople potu spływały mu po skroniach i czole – Bierzcie wszystko co nadaje się do ataku!
Joel postanowił raz jeszcze wykorzystać popiół z paleniska. Nabrał go na szuflę, by w odpowiedniej chwili oślepić przeciwników i zaszarżować w być może w ostatnim samobójczym akcie odwagi.
- Ty! – zwrócił się do Ichiki – Spróbuj jeszcze bardziej ich wkurwić! Jak zaczną działać na emocjach, może popełnią jakiś błąd!
Nauczyciel ustawił się przy drzwiach, gotowy zaatakować, w chwili gdy te staną otworem. Zamierzał oślepić pierwszego przeciwnika, którego zobaczy w progu a potem zdzielić go przez głowę. |
| |