Człekołaki, człekołaki...
Snusmumriken już miał zamlaskać, w ostatniej chwili jednak powstrzymał się. Jeszcze by usłyszeli, a tego nie chciał.
Mumrikenowi podobało sie to miejsce. Czuł się jak u siebie, w bibliotece. Szepty, świece, skrybowie... W gruncie, ciekawe co też oni wszyscy robią tutaj? Keerh po kilku szybkich ruchach głową postanowił nie łamać już sobie nad tym głowy i udać się dalej. Gdzieś tu musi być reszta... Rzecz jasna, nie byli mu do niczego potrzebni - bądź co bądź to jednak, mniej lub więcej, rodacy. Dostrzegłszy z drugiej strony pokoju jakiś mały korytarzyk, Mumriken ruszył w jego stronę. Starał się nie zwracać na siebie uwagi - co było cokolwiek trudne gdy miało się dłonie i stopy zakończone pazurami i dwa razy większe od kończyn pozostałych obecnych w tym pomieszczeniu. Jakoś jednak udało mu się dostać do przejścia.
Ruszył ciemnawym korytarzykiem. Prosto, w lewo, schodami w dół. Na końcu dostrzegł jakieś pomieszczenie. Chyba było puste...
__________________ Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft... |