Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2023, 19:37   #69
Halwill
 
Reputacja: 1 Halwill nie jest za bardzo znany
Tenia - Pajęczyca umoczyła wszystkie odnóża w posoce w pełni świadoma jak ironiczne jest używanie tej metody komunikacji:
“Pierdol się Salomonie, jestem druidką, nie morduje zielonych ras ani grzyboludów czy innych ras uważanych za “potwory” przez tak zwane cywilizowane rasy! Wielka Matka dba o równowagę pomiędzy ludzkimi miastami a naturą, a to, co uważasz za potwory Salomonuś jest częścią świata zwierząt! Jeżeli potrzebujesz polować sobie w czasie wolnym na ślepe, stare czy młode potwory, żeby poczuć, że masz fiuta między nogami to rób co chcesz! Gówno mnie obchodzi. Co zrobią krasnale? Czy będą mieć ochotę na łaskę! Ja przestrzegam praw mojej bogini jeżeli orki, gobliny czy Grimloki nas zaatakują to je zamorduje, ale nie będę robić prewencyjnej masakry” - Dotknęła ubrudzonym krwią odnóżem, Płomyka zrobiła gest wskazujący drogę do bramy i dopisała obok:
“Jeżeli potrzebujesz palić starców i dzieci, żeby testować, ognio-pluja to proszę bardzo, ale powieś mi na szyi klucze. Zostaje w formie pająka, żeby lepiej wypatrzyć zagrożenia, jeżeli chcesz mojej magii do pomocy w ucieczce to choć ze mną jeżeli nie to wiem, gdzie są te klucze, róbcie co, chcecie!” - Napisała do krasnoluda i zaczęła powoli wędrować w kierunku drzwi, żeby dać reszcie czas na decyzje. Ona swoją podjęła i wiedziała, że jutro obudzi się z czystym sumieniem… Przynajmniej w tej sprawie.
-Nieprzyjemne babsko, wiem…- skomentował Salomon, czując na sobie pytające spojrzenie Płomyka -Nawet nie wiem, po co za nami łazi…- pokręcił głową
-No cóż… bez niej nie mielibyście jak przeczesywać podziemnych korytarzy, pozostając niezauważonym…- odparł mu Dario -No i chyba przyświeca wam ten sam cel - uderzyć w Malarytów bez różnicy co was do tego motywuje- Płomyk wzruszył ramionami -Jak dla mnie to możemy wracać. Pewnie i tak nic ciekawego poza przelaną juchą tam nie znajdziemy. A moi pobratymcy… cóż jeśli dowiedzą się o gnieździe grimloków pewnie prędzej czy później przybędą tu je przegonić- dodał szybko -Nie ma to tamto. Wracajmy, wszak mamy, po co przyszliśmy- podniósł dyszel swego miotacza, do którego zdążył już zamontować zapalnik. Salomon machnął ręką nie widząc sensu wdawać się w dalszą polemikę z upartą druidką, tym bardziej że Verryn również zdawał się mieć coraz większe wątpliwości, a Thulzssa podważał cel tej wyprawy od samego początku. Jedynie Itkovian zdawał się dostrzegać logikę w pozbyciu się tej hołoty. Niestety nikt już nie miał tak twardego stanowiska jak wojownik i każdy z kompanów powoli ruszał w ślad za Chmielną.
Towarzysze wrócili do drugiej części kompleksu podziemnej budowli, gdzie przywitały ich bliźniaki z radości kręcąc się wokół własnej osi z wywalonymi na wierzch jęzorami.
-Wrócili! Czy teraz czas na historię?- krzyknął podniecony Brzydal.
-Tak! Taaaak! Historia!- wtórował mu Obsraniec.
-Niestety. Przybyliśmy aby się pożegnać- odparł im Płomyk, co od razu popsuło nastroje Spektatorów.
-Zbierajcie co tam macie do zabrania i ruszajmy do krasnoludów…- fuknął Salomon, pozostając wciąż bojowo nastawiony po kolejnym spięciu z druidką.
Druidka nie czuła się dobrze oszukując Spektatorów przemieniła się z powrotem w ludzką postać rezygnując z pajęczej przewagi zresztą dziwnie się czuła jako wilcza pajęczyca zanadto bawiła się zwłokami czyżby jakiś wpływ Pajęczej Królowej Loth na tę formę:


-Opowiem wam dwie krótkie bajki, które opowiadali mi w kościele Płaczącego Boga: Pierwsza opowieść.
Była kiedyś w biednej dzielnicy Waterdeep grupka bezdomnych dzieci, nie miały rodziców, ale trzymały się razem szukając jedzenia po śmietnikach, wykonując drobne pracę i opierając się pokusie kradzieży choćby nie wiem jak były głodne! Pomagały sobie nawzajem… Pewnego razu udało im się znaleźć cały chleb, który nie był nawet zgniły, ale lekko zaschnięty! Podszedł do nich żebrak, prosząc, aby się podzielili. Żebrak ów był słaby, chudy ubrany w łachmany, do tego kaszlał i miał wrzody dzieciom przeszło przez myśl, że mógłby od niego uciec, że mógł ich czymś zarazić, przekazać jakąś straszną chorobę a wyglądał tak słabo, że pewnie padnie trupem jutro nawet jeżeli coś zje! Lecz ich dobre serca wygrały z zimnymi kalkulacjami i podszeptami rozsądku. Mimo wielkiego głodu, który same odczuwały i strachu przed złapaniem jakiegoś liszaja zaprosiły starca do swojej bezpiecznej kryjówki w alejce i ugościły go, jakby był jednym z nich… Po posiłku, okraszonym miłą rozmową w przyjaznej atmosferze żebrak powiedział im prawdę o sobie: Był bowiem awatarem Ilatamtera Płaczącego Boga, który testował czystość ich serc! To on podrzucił ten chleb, a w zamian za okazaną dobroć podarował im magiczny obrus, który dwa razy dziennie tworzył mdły, ale syty posiłek zabrał też dzieci do jednej ze swoich świątyń i nakazał kapłanom, aby zapewnili im bezpieczne schronienie, opiekę i edukację i dzieci nie zaznały już głodu ni chłodu w swym życiu! Postąpiły podobnie jak wy którzy mogliście nas skrzywdzić i zaatakować, ale pomogliście i byliście dla nas mili- wzięła głęboki wdech i kontynuowała.
-Druga Historia: Pewien bogaty kupiec, który odziedziczył majątek po rodzicach i go rozwinął krzywdząc, przy tym innych ludzi nigdy nie dzielił się swoimi dobrami, gdyż uważał, że sam ma wszystko. Po śmierci trafił do Dziewięciu Piekieł cierpieć za swe grzechy. Deva Anioł o dobrym sercu chciał pomóc kupcowi. Przejrzał całą historię jego życia i odnalazł wydarzenia kiedy to dał żebrakowi cebulę. Ilatamter jako łaskawy bóg, płaczący za każdą zagubioną duszą, pozwolił aniołowi spróbować uratować kupca, używając jego jedynego dobrego uczynku jako liny, aby wyciągnąć go z piekieł. Kupiec za życia był jednak tak opasły, gdyż objadał się ponad miarę, że jego pośmiertna postać również była gruba i ciężka. Lina stworzona z cebuli zerwała się więc pod nim i pozostał w piekłach gdzie zamieniono dumnego kupca w oślizgłą glizdę! Wy jednak rozumiecie tę prawdę! Pomogliście Płomykowi a z cebuli, którą mu daliście można by stworzyć mocarny łańcuch do niebios! Prawdziwi z was królowie, przyjmiecie więc ode mnie te korony z kwiatków powierzchniowych — Za pomocą prostej magii druidycznej stworzyła dwie korony z polnych kwiatów i nałożyła je na latające kule bliźniaków.
- To takie bajki opowiadają małym druidom? - powiedział z ironią zaklinacz. - Pewnie są niezbyt szczęśliwe, gdy realne życie kopnie je w zadek.
- Te bajki to akurat z casów gdy żyłam z siedmiorgiem rodzeństwa w slumsach Waterdeep z ojcem alkoholikiem i matką mieszczanką zbyt słabą, aby odejść od jebanego opoja nie wiem co się opowiada małym druidom, bo dołączyłam na szkolenie w Złotych Polach już jako młoda kobieta gdy mój przewodnik duchowy zauważył, że bardziej ciągnie mnie do natury, ale kiedyś słyszałam piosenkę, którą uczyli dzieci w świętym Grójcu zaśpiewać wam?- Odpowiedziała zaklinaczowi pytaniem.
- Wolałbym nie, jeśśli łasska. - Odpowiedział bard. - Przez osstatnie dni wysstarczy mi już gwałtu na szsztuce i muzyce w wykonaniu miejssscowych. - Po tych słowach omiótł wzrokiem pozostałych. - Domniemuję, że żadne z wasss nie zna zaklęcia niewidzialnośści? Jeśśli nie, to ssłabo widzę naszsze szszanse przemytu kogokolwiek pod czujnym okiem krassnoludów. -
- Niewidzialności, nie ale moja Pani Matka niedawno udostępniła mi coś całkiem bliskiego magię, która sprawia, że cienie otulają osoby blisko mnie niczym płaszcz… Albo możemy po prostu pogadać i wykupić kontrakt Daria, a nie kombinować jak kobyła pod górę ? - Zaproponowała kobieta.
- Wykupić? Od krasnoludów? - Verryn pokręcił głową. - Nie bardzo sobie to wyobrażam.-
-Zgadzam się…- wtrącił brodacz -Jeśli im powiecie, że mnie znaleźliście to możecie mieć nieprzyjemności związane z przepytywaniem. Ale jeśli powiecie, że mnie znaleźliście i chcecie zapłacić za moją wolność to będzie jak potwarz dla Liry. Na pewno się wkurwi…- dodał szybko.


-Nie możemy go tak po prostu wykupić, Płomyk znasz rozkład tak? Mając klucz możemy wrócić tam w dowolnej chwili. Jeśli uda nam się go odprowadzić nie zauważonego do bramy to będzie już z górki- Itkovian podzielił się spostrzeżeniami z resztą grupy.
Dario przyglądał się swym nowym kompanom, słuchając uważnie co mają do powiedzenia.
-Czy wy się słuchacie nawzajem w ogóle?- zapytał unosząc lekko brew -Przecież mówiłem jak to trzeba zrobić. Krok po kroku…- zamilkł widząc konsternację na twarzach awanturników -Przecież to było dwie godziny temu…- brodacz wziął głęboki wdech -Skupcie się teraz!- klasnął trzy razy w dłonie.
-Skupcie się!- powtórzył za nim Obsraniec.
-Właśnie! Skupcie!- dodał Brzydal.
-Musicie wejść do środka, do twierdzy zdobyć z mojej kwatery zwój niewidzialności, lub napar od kwatermistrza, który jest mi dłużny przysługę. Pomiędzy zmianami wartowników będziecie musieli podać mi ten zwój czy tam napar. Jeden z was musi zostać ze mną, żeby udawać, że zaginął podczas waszych poszukiwań kluczy. Potem będzie udawać, że się odnalazł i wróci pod twierdzę. Ja w tym czasie będę mu towarzyszył pod iluzją niewidzialności. Kiedy krasnoludy wpuszczą was do środka, trzeba będzie mnie od razu wprowadzić do windy i jeden z was będzie musiał wyjechać pod jakimś pretekstem na powierzchnię- brodacz mówił powoli I wyraźnie by mieć pewność, że każdy go rozumie -Macie jakieś pytania?- spytał na koniec.
Itkovian popatrzył na Płomyka drapiąc się po hełmie
-Może rzeczywiście coś wspominałeś, w każdym razie ja pytań nie mam- rzekł.
-Dobry pomysł załatwimy ten zwój a dodatkowo jeżeli będąc niewidzialnym, będziesz około dwadzieścia metrów, blisko mnie to czar druidyczny dodatkowo osłoni twoje kroki. Możemy po prostu kupić napar za pieniądze, które dostaniemy za zwrócenie klucza… Czyli moglibyśmy oddać klucz powiedzieć, że cię nie znaleźliśmy Płomyku, znaleźlibyśmy ci coś, co pozwoli ci być niewidzialnym, zostaniemy na noc w twierdzy, poczekamy na zmianę warty, użyjemy tego zwoju albo naparu, sprawimy, że będziesz niewidzialny, wspomożemy cię moją magią i przekradniemy się, żeby cię wyprowadzić sekretnie z Twierdzy? Czy Dobrze zrozumiałam plan? Przepraszam cię Płomyku… Jestem momentami durna skupiona na religii, naturze oraz walce, nie jestem dobra w planowaniu, tylko w robieniu także z chęcią się poddam pomysłom sprytniejszym ode mnie w tej kwestii. Obiecałam pewnej istocie, nagięcie praw sądzę, że owa istota by się ucieszyła z mojej pomocy więc dodatkowa korzyść i motywacja dla mnie - Wyjaśniła chcąc ustalić wszystko zanim ruszą.
 
Halwill jest offline