Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2023, 20:29   #191
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Brazylia.
Dżungla.
Na północ od Carauari.
2 lipiec, 1930 rok.
Wtorek.
Późne popołudnie.

Walka została zakończona, a Tucuna wygrali… nie obyło się jednak bez strat własnych. Sprzymierzone dzikusy straciły coś z 8 wojowników, a i mieli kilku rannych, w tym i samego ich wodza. Kanibale z kolei zostali porządnie przetrzebieni, zapewne i za sprawą białych i ich broni palnej. Wokół wioski zalegało coś lekko trzy tuziny martwych… a ci, którzy byli ciężko ranni, i nie umieli o własnych siłach uciec, zostawali bezlitośnie dobici.

Martwych Tucuna znoszono zaś do jednej z chatek, gdzie ich pozostawiano w spokoju.

Wodzem zajął się od razu Szaman… sycząc na Sarah(!), po czym z nim gdzieś zniknął w jednej z chat. A sama lekarka? Wypadało pomóc sojuszniczym dzikim, a rannych było kilku, więc zabrała się za to czym prędzej, asystowana dla bezpieki przez Iris.

- Evelyn jest cała i zdrowa, i właśnie poleciała zobaczyć co z jej rannym królem… - Zameldowała zjawiająca się ponownie Margeritte, mrugając niewinnie oczkami.


~

Wbrew pozorom, Wódz Tucuna miał się dobrze, i nie wyglądał na takiego, coby miał z powodu otrzymanej rany wyciągnąć kopyta… w sumie nie wyglądał nawet na wielce rannego, a w końcu dostał dzidą w tors(?). Czyżby mruczący pod nosem (coś zapewne niemiłego) w kierunku "obcych" w wiosce Szaman, znał się na swojej roli?

- Wy pomóc, my mieć honor! - Powiedział wódz - My teraz uczta robić, my przepędzić Tusa! Wy jeść, pić, wsadzać w dziurki!

Evelyn musiała moooocno zaciskać usta, by zachować powagę przy takich słowach swojego "męża", ale chyba zresztą i nie tylko ona…

- Eve tu siedzieć niedługo przy ja, z wami pogadać potem czas - Pokrętnie wyjaśnił Tucuna, mając chyba na myśli, iż Evelyn tu nieco przy nim posiedzi, a dopiero później będzie mogła spędzić znowu czas z resztą znanych jej osóbek? I… zaczął rozwiązywać swoją przepaskę biodrową. Ooooooj, należało się chyba ulotnić z chatki, król dzikusów chciał bzykanka ze swoją królową po walce??


~

Znowu była masa owoców do jedzenia, i do picia, do tego mięso, i coś, co chyba miejscowi tu używali jako alkohol? Smakowało kiepsko, i było bardzo mocne.


Gdy zaczęło zmierzchać, rozpalono również ogniska, trochę śpiewano, tańczono… tańczyli młodzi i starzy, ubrani odrobinkę, lub całkowicie nadzy. Nikomu to tu chyba nie przeszkadzało.

Zamknięto w końcu również bramy wioski. Wyglądało na to, iż teraz był czas świętowania zwycięstwa nad kanibalami.

- Wódz drzemie - Powiedziała z wymownym uśmieszkiem Evelyn, gdy powróciła do towarzystwa, i usiadła z nimi - Teraz czas zabawy i… figli, hihi… wszystko inne jutro rano. Jedzcie, pijcie, bawcie się dobrze…

- Hej, hej, hej! - Margeritte wesołym tonem wzbraniała się przed paroma dzieciakami, które ciągnęły ją do tańca… oczywiście dała niemal natychmiast za wygraną, i po chwili pląsała z nimi roześmiana wśród ognisk.

….

No i te młode dziewczęta, tak słodko się uśmiechające do białych samców, podając im jedzonko, napoje, i zapraszając do tańca, a wszystko wśród prawie całkowitego braku odzienia. I nie stroniły od kontaktów fizycznych, oj nie. Głaskały torsy, ramiona, policzki, sprawiały, iż było miło, a pewnie mogłoby być i jeszcze milej.

Jedna, dwie, trzy… sześć, osiem… trochę ich było. Do wyboru, do koloru, nic tylko brać, i to dosłownie, hehe.

- To gdzieeeee teeee przystojniaaaaaaczkiiii?? - Zawyła wstawiona już Iris, dołączając do tańców, i macając półnagich miejscowych.








***
Komentarze jutro :P
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline