Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2023, 11:26   #24
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Kwestia rekonesansu została ustalona, a grupa uległa chwilowemu rozdzieleniu. Przynajmniej na poziomie koncepcyjnym, bo Raif i Roald, którzy uderzyli do straży miejskiej, przez cały czas i tak mogli obserwować sylwetkę Goga, gdy ten dobijał się do drzwi ratusza. Tych pierwszych przywitał podstarzawy już brodacz w ogarniętym dyskoloracją szyszaku. Jego warta dotrwała już najwyraźniej do trzeciego kufelka, o czym świadczył podmoczony zarost i wszędobylski aromat taniego wina. Mężczyzna był jednak przychylnie nastawiony. Ba, zachował nawet umiejętność względnie klarownej wypowiedzi, dzięki czemu poinformował krasnoludzko-ludzki duet o rozkładzie sił w miasteczku. Niestety, sam wywód okazał się dla słuchaczy słodkogorzki. Z jednej strony stanowił ogromne rozczarowanie, odzierając ich umysły z fantazji o włamaniach, zdradach, szpiegach, kochankach oraz innych koncepcjach zwykle zarezerwowanych dla gnomich opowiadań detektywistycznych. Przedstawiciele stolicy faktycznie wysłali namiestniczkę, a ta przy pomocy odrobiny wosku, kilku zwitków pergaminu i kwiecistego kazania praktycznie umieściła sobie mera pod pantoflem, stając się de facto organem decyzyjnym. Mało tego, jeśli dać wiarę reszcie winogronowego kazania, to panna Sunat nie działała sama. Miała przynajmniej dwójkę pomagierów – kobietę, której rysy sugerowały bliskie pokrewieństwo oraz wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę o schorowanym obliczu. Ale wszystko to ujawniało drugą, słodszą stronę medalu, zmniejszając prawdopodobieństwo, że Fia zechce ich wykiwać.


Starania Goga można było opisać jako mniej owocne, ale zdecydowanie bardziej kwieciste pod względem werbalnym. Przez pierwsze trzy minuty nieustającego pukania było cicho jak makiem zasiał, z wnętrza ratusza nie dobiegał żaden dźwięk. Dopiero pod koniec kolejnych sześćdziesięciu sekund kłykciowego natarcia coś obruszyło się w środku, a odgłosy chwiejnych, chaotycznych kroków zbliżyły się do warstwy drewna w akompaniamencie nieskładnego bełkotu. Ktoś otworzył wąską zaślepkę, ukazała się para przekrwionych, piwnych oczu, a zanim krasnolud zdołał chociażby się przywitać – czy zadać pojedyncze pytanie – nastąpił epitetowy wybuch i jego zarośnięte szczeciną uszy zalała fala ozdobników, jakiej nie powstydziłaby się Śniętej Pamięci Seniorka Gogowego Rodu. Osobnik w środku nie dał mu wtrącić słowa – nie rozmawiał z, darł się na, a wylew fonetycznych fekaliów zakończył ponownym zatrzaśnięciem zasuwy. Brodacz stał tak przez chwilę, nie tyle zszokowany, co pod wrażeniem, a jego myśli o podpaleniu budynku stłamsił w zarodku fakt, że… w zasadzie to dowiedział się całkiem sporo. Mer nie przyjmował do odwołania, wszystkie podania należało kierować do „tej wywłoki w tawernie”, a „medalik”, który przypadkiem wysunął się krasnoludowi zza pazuchy, „może i mógł dyrygować psimi synami”, ale nie pieniącym w najlepsze krzykaczem – kimkolwiek ten nie był.

Obeszło się bez dwóch godzin, cała akcja trwała raptem kilkanaście minut. Awanturnicy zebrali się ponownie i wolnym krokiem ruszyli w kierunku znajdującej się nieopodal świątyni Pana Poranka. Po drodze zdążyli wymienić się notatkami, choć wymiana ta była dość jednostronna – w końcu informacje uzyskane przez Goga zasłyszało pewnie pół Oakhurst. Na miejscu powitał ich znajomy widok. Szkic budynku, który zobaczyli wcześniej w zeszyciku kruczowłosej, był bardzo dobrym odwzorowaniem faktycznego stanu rzeczy. Nie uwzględniał jedynie zadbanego okręgu zieleni okalającego strukturę oraz przecinającej go kamiennej ścieżki, która prowadziła pod same wrota. Zgodnie z ostrzeżeniem był też strażnik. A do tego jaki – stereotyp sumiennego, idealistycznego młodzika, który nasłuchał się rycerskich opowieści oraz tawernianych bajań, a teraz z determinacją w oczach stał dęba, w pełnym, wypucowanym do granic możliwości rynsztunku. Nie chlał, nie spał, nie obmacywał losowej chłopskiej dziewoi. Miast tego faktycznie pilnował opuszczonego przybytku wiary, choć całe przedsięwzięcie jawiło się w równym stopniu jako niedźwięczne i pozbawione sensu.
- Przepraszam, panowie, ale z polecenia burmistrza świątynia jest niedostępna do odwołania, podobnie jak osoba kapłana. Proszę przyjść kiedy indziej – wyrecytował wyuczoną formułkę z kamienną twarzą, wpatrując się w punkt kilka centymetrów na lewo od głowy Raifa.

 
__________________
You don't have to believe in me.
Just believe in the Getter.

Ostatnio edytowane przez Highlander : 24-07-2023 o 13:58.
Highlander jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem