Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2023, 12:59   #340
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Po pożegnaniu swoich towarzyszy wyruszających w dalszą wędrówką do stolicy, Leiko wróciła do gospody i zaszyła się z powrotem w pokoju. Kiedy znowu z niej wyjdzie, to już z innym imieniem, z inną twarzą. Ale właśnie – z jaką?

Zakładanie kolejnych masek było dla niej i jej sióstr taką codziennością, jak przebieranie się w nowe kimona. Wprawdzie kierowana słowami Mateczki już od dobrych paru lat podawała się za łowczynię Oni, ale wcześniej bywała służkami, maiko, kamuro oraz po prostu kochankami. Każda taka rola wymagała pewnych przygotowań – odpowiedniego makijażu, upięcia włosów, ubrań, nawet dopasowania właściwych zachowań. Inaczej wyglądała Leiko jako skromna służka, a inaczej jako uwodzicielska kurtyzana. A to wszystko bez mocy Oka, dzięki której teraz mogła jednym mrugnięciem całkowicie zmienić swoją twarz. Otwierało to przed nią wiele, wiele nowych możliwości i dawało ogrom swobody. Może nawet trochę, ach, zbyt dużo.

W zaciszu swego pokoju Leiko przebrała się w inne kimono – wykonane z ciemnoniebieskiego materiału, zdobione czerwonymi brzegami i haftowanymi kwiatami. Droga Iruka, w swej szczodrości i siostrzanej miłości, pozwoliła jej przejrzeć kolekcję swoich ubrań i wybrać to kimono, które najlepiej będzie pasowało do jej nowej tożsamości. Wtedy zaczynała się ona dopiero powoli kreować i była jeszcze nieznaną jej kobietą ukrytą za mgłą, więc dopasowanie do niej kimona było trudne. Zatem wybrała to, które wyglądało na skromniejsze od eleganckich strojów noszonych przez wdowę Asano, ale jednocześnie nie pozwalało nikomu pomylić jej z byle służką czy wieśniaczką. Być może to przyjaciółka użyczyła jej jedno ze swoich ubrań, aby jej towarzyszka odpowiednio się prezentowała w trakcie swojej pierwszej wizyty w Miyaushiro?

Usiadła wygodnie na tatami, a następnie ujęła w dłoń lusterko, którego wypolerowana powierzchnia musiała jej wystarczyć do obserwowania swej nienaturalnie zmieniającej się twarzy.

Przyjaciółeczka wdowy Asano, siostra jej męża. Zrodzona ze skandalu.
Mając w pamięci te szczegóły, łowczyni sięgnęła po płynącą w jej krwi moc Kameru no kao.

Powinna być trochę młodsza od postaci przyjętej przez Pajęczycę. Również kilka lat młodsza od samej łowczyni. Och, iye… nie aż tyle. Wprawdzie już jako nieletnia dziewczyna z powodzeniem kończyła misje powierzane jej przez Mateczkę, jednak teraz wątpiła, aby tak młodziutka maska ułatwiła jej wejście za bramy zamku.

Kto zatem będzie jej kluczem? Oszałamiająca piękność czy wprost przeciwnie – niepozorne i ciche dziewczątko? Powinna mieć na twarzy jakiś znak szczególny czy niczym się nie odznaczać, aby szybko popadała w zapomnienie? Jaki kolor oczu? A usta? Pełniejsze, szersze, węższe? Nie za duży podbródek? Och, czy przypadkiem teraz nie za mały? Nie za wysokie czoło?

Z nagłym westchnieniem opuściła lusterko na uda. Zamknęła oczy, po czym palcami delikatnie rozmasowała je przez powieki.

Znalezienie odpowiedniej maski nie było łatwe. Każda kolejna zmiana wydawała się niezadowalająca.
Jedna twarz była zbyt delikatna i bezbarwna, brakowało jej charakteru. Inna zaś zbyt surowa, niezdolna wyrazić subtelnych emocji, które Leiko uczyniła jedną ze swoich broni. Niektóre twarze były zbyt płytkie lub niezgrabne. W swoich poszukiwaniach natrafiła też na takie o zbyt smutnym wyrazie, jak również na twarze o nadmiernie wyrazistych cechach.
Wiele kobiet widziała w swoim odbiciu, ale w każdej znajdowała jakiś problem, nawet byle drobiazg, który uznawała za niedoskonałość. Nieustannie starała się je naprawić, przerobić, całkiem zmienić. Wszystko przez to, że te twarze nie były… jej twarzą. Tą, którą tak dobrze znała. W każdym swoim uśmiechu, mrugnięciu czy zmarszczeniu brwi ukrywała potężną broń. Jej mimika była niezwykle precyzyjna i kontrolowana, umożliwiając jej wyrażanie najbardziej subtelnych emocji i intencji. Czy będzie potrafiła czynić to przybrana w maskę?

Jak dotąd tylko dwa razy miała okazję skorzystać z mocy Kameru no kao, a wtedy wygląd nie miał aż tak dużego znaczenia. Po prostu przez kilka chwil musiała… nie wyglądać jak Maruiken Leiko.
Przeszło jej przez myśl, aby sięgnąć po tamtego kuszącego motyla, który tak się spodobał Czapli i samej yojimbo Sonoske. Ale zadaniem tamtej było wyróżniać się nadzwyczajną urodą i przyciągając ku sobie spojrzenia, w takiej postaci nie mogłaby sobie pozwolić na spokojne przeszukiwanie miasta za kluczem otwierającym bramy zamku. Zapewne ściągnęłaby również na siebie niechęć żon pogrążonych w żałobie…

Iye, potrzebowała czegoś innego. Kogoś innego.
Całe szczęście, że znała wiele kobiet, ne? Miała wiele siostrzyczek, starszych i tych młodszych też. Wprawdzie nie potrafiła przyjąć twarzy żadnej z nich, ale mogła sięgnąć ku nim po inspirację.

Podniosła z powrotem lusterko. Zaczęła od jednej siostry, biorąc od niej piękne, duże sarnie oczy. Od innej wzięła pełne usta, potem sięgnęła po łagodne rysy twarzy kolejnej. Zaczęła łączyć te znajome elementy, starannie mieszając je w swoim umyśle. Dopracowywała każdy detal, sprawdzając czy twarz, którą skomponowała, skutecznie zakrywa jej tożsamość, a jednocześnie wygląda… prawdziwie. Zbierała cechy od różnych sióstr, tworząc swoją unikalną mozaikę.

Mateczka własnoręcznie wyznaczała przeznaczenie dla każdej ze swych córek, zatem w jej domu nie było wiele miejsca na odkrywanie w sobie artystycznych talentów. Przynajmniej nie tych, które w żaden sposób nie mogły im pomóc w wykonywaniu zadań. W związku z tym Leiko nie miała wielu okazji do trzymania pędzla czy rzeźbienia w glinie, ale wyobrażała sobie, że jej obecne zajęcie było im choć trochę podobne. Aczkolwiek teraz jej narzędziem była moc Oka, a płótnem… własna twarz.

Z początku, być może nieco kierowana własnym sentymentem, rozważała długie włosy dla swojej nowej roli. Aczkolwiek jedna próba wystarczyła, aby uznała je za mało praktyczne. W końcu zdecydowała się na krótsze, muskające jej barki. Puszczone swobodnie, uciekające zza uszu kosmyki zamiast fryzury misternie spiętej szpilami. Do tego prosta grzywka zamiast częściowej kurtyny włosów opadającej figlarnie na twarz.
Subtelny makijaż podkreślał oczy o tęczówkach barwy głębokiego brązu. Już nie płynące złoto, nie piasek skrzący się w słonecznych promieniach, a… świeżo zaparzona czarna herbata.

Nie spoglądała na Leiko zachwycająca uwodzicielka i pożeraczka męskich serc podobna kurtyzanom czy samej wdowie Asano. Nie roztaczała wokół siebie aury tajemniczości i niedostępności. Iye, ta nieznana kobieta miała delikatną, jeszcze dziewczęcą urodę, i bardziej pasowało do niej określenie „śliczna” niż „piękna”. Rzeczywiście wyglądała jak młodziutka córka samurajskiego rodu. Dobrze ułożona, choć o lekko krnąbrnym błysku w oczach. Bycie dzieckiem skandalu pozostawiło na niej swe piętno.

A jej imię?

Asano Mizuki


Była idealna… prawie. O ile Leiko mogła stworzyć wygląd na podstawie swoich siostrzyczek, to ruchy i sylwetkę wypadałoby zapożyczyć od zwykłych kobiet, wieśniaczek i służby.
Dlatego wyszła na miasto by pochwycić gestykulację napotkanych kobiet, ich sposób poruszania się, ich sylwetkę. Mizuki nie była Leiko, nie była pewną siebie łowczynią która z racji swojej profesji stała nieco z boku kastowej piramidy Japonii. I mogła sobie pozwolić na swobodę w zachowaniu i gestach jakiej córka samuraja, nawet zhańbiona, winna unikać. Mizuki nie mogłaby wszak pozwolić sobie na publiczne zaczepienie Rasume.

Mizuki musiała być idealna. Bo tego Mateczka wymagała od swoich córeczek, perfekcji. A Leiko była wszak ulubioną córeczką Chiyome. I nie mogła zasmucić Mateczki swoją porażką.
I to z wielu powodów. Choć mogło to dziwić obcych, to Chiyome mimo swojej pozornej surowości potrafiła być wyrozumiała dla porażek swoich córeczek. Wszak sam fakt porażki był bolesny dla każdej z nich.
Te spojrzenie pełne smutku, te usta wygięte w wyrazie rozczarowania. I decyzja, która zawsze padała na koniec.
Córeczka która zawiodła oczekiwania Chiyome na misji, była karana “odsunięciem w cień”. Czasem na kilka dni, czasem tygodni, czasem miesięcy. Odsunięta w cień córeczka zajmowała się domem, zajmowała się praniem kimon rodziny, opieką nad najmłodszymi siostrzyczkami, szkoleniem starszych.
Robiła za służbę, bo wszak w domu Mateczki nie było miejsca dla służących. Obce oczy mogły zobaczyć zbyt wiele, obce uszy posłyszeć, a obce języki wypaplać.
Leiko nie zdarzały się często takie wpadki, Yuriko również… Iruka nie miała takiego szczęścia. Już dwa razy została odsunięta w cień.
Co bywało bolesne bo Leiko, Yuriko i Iruka należały do jednej grupy przyjaciółek. Nie ma bowiem co ukrywać przed sobą, że siostrzyczki choć zżyte nie były monolitem. W tak licznej grupie ambitnych charakterów tworzyły się kliki rywalizujące ze sobą o łaskę Mateczki. Leiko należała do jednej, Hikari i Meisa do drugiej. A Chiyome podsycała tą “przyjazną rywalizację”, pilnując przy tym by nie wychodziła ona poza okazjonalny niegroźny sabotaż. Nic nie wyostrza zmysłów i nie uczy czujności, jak wroga stopa o którą można się potknąć w kluczowej chwili, ne?
Przynajmniej takie zagrożenie było podczas treningu, nigdy podczas misji. Zazdrości i animozje między siostrzyczkami nie wychodziły poza bramy domu. Wtedy bowiem sabotowanie jednej siostrzyczki przez drugą było traktowane jako zdrada. A choć Chiyome przymykała oko na porażki, zwłaszcza w wykonaniu niedoświadczonych córeczek, to dla zdrajczyń litości nie miała.

Gdy łowczyni była już gotowa, wybrała sobie wygodne miejsce na placu głównym miasteczka i obserwując mijane osoby cierpliwie czekała. Jej bystre oczy dostrzegały teraz wiele szczegółów, które umknęły jej za pierwszym razem. Wszak gdy przybyła do miasteczka miała tyle spraw na głowie, tyle ponurych myśli, tyle planów do nakreślenia. Teraz miała tylko jedno… czekanie. Teraz zauważyła nie tylko nerwowe spojrzenia samurajów prowadzących patrole. Ale też niektóre zbyt ciekawskie spojrzenia kobiet, niektórzy kupcy przyglądali się podejrzliwie, tragarze, żebracy… ninja.
W tym mieście było całkiem sporo szpiegów, których wczoraj nie zauważyła. Na tyle utalentowanych i doświadczonych, że zajęta własnymi problemami i planami nie zauważyła żadnego z nich. I ci wszyscy obserwowali otoczenie i szukali kogoś… możliwe że samej Leiko. Między innymi.
Łowczyni naliczyła cztery pary oczy. Dużo jak na takie miasteczko. Na szczęście Asano Mizuki nie przyciągała na dłużej ich uwagi. Co najwyżej uroda Mizuki przykuła na chwilę ich uwagę.

Coś innego przyciągnęło ich uwagę bardziej. Sofun. Pajęczy samuraj zresztą nie potrafił się wtopić w tło. Wysoka masywna sylwetka zamknięta w czarnej jak noc zbroi, z mempo ukształtowane na kształt czaszki po prostu przyciągała uwagę i budziła strach. To że oprócz dwóch katan, nosił na plecach maczugę zdobytą na Oni, nie ułatwiało sprawy.
Ale też sprawiało, że każdy ustępował mu z drogi. Nawet patrol pod wodzą samuraja nie próbował zaczepić Sofuna. Ashigaru próbowali się schować za swoim przywódcą, a ten spojrzawszy na swoją katanę… a potem dwie katany Sofuna i maczugę, stwierdził że nie zauważa dużego i potężnie uzbrojonego samuraja.

Leiko zaś zauważyła coś jeszcze. A właściwie kogoś. Chłopa idącego powoli i opierającego się o kij. Zmęczonego tragarza zapewne. Mięśniaka o tępym obliczu.


Zazwyczaj taki osiłek nie zwróciłby uwagi Maruiken, w końcu co go różniło od innych tragarzy ?
Poza tym, że… był “ogonem” Sofuna. Śledził samuraja i był w tym całkiem dobry. Trzymał się na odpowiedni dystans, łatwo wtapiał się w tło i wyglądał przeciętnie.
Był ninja… całkiem niezłym w swoim fachu.
A Sofun powoli podchodził do Asano Mizuki nieświadomy obecności tego opiekuna tuż za swoimi plecami.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem