Roderick z pewną dozą nieufności przyjął zaoferowany mu puchar. Z równym brakiem zaufania powąchał zawartość. Przez jego twarz przemknął wyraz przyjemnego zaskoczenia. Nie dowierzając własnemu nosowi skosztował odrobinę brązowo-czerwonego trunku. - Nie do wiary - pomyślał.
Pociągnął nieco większy łyk i pokręcił głowa.
- Mistrzu - powiedział do karczmarza - niebo w ustach. Przekażcie wytwórcy tego nektaru wyrazy najwyższego podziwu i uznania.
Przełknął kolejny, niewielki łyk, chcąc jak najdłużej delektować się smakiem napoju.
- Aż żal się spieszyć... - stwierdziłł.
Nie odchodząc od baru ponownie rozejrzał się dokoła. Ożywiona wymiana zdań przy dużym stole znów przyciągnęła jego uwagę. - Najchętniej bym do nich podszedł... I przyłączył się do rozmowy... - pomyślał.
Nie znajdując chwilowo pretekstu by dołączyć się do wspomnianego towarzystwa przeniósł wzrok na karczmarza.
- Nie słyszeliście czasem o jakiejś ciekawej wyprawie? - spytał. - Życie w mieście nie jest aż tak ciekawe, jakbym pragnął. Nie można całych dni i nocy spędzać na piciu, chociaż wasz trunek - znów wypił trochę i ponownie z uznaniem pokiwał głową - należy do najlepszych pod słońcem.
Znów rozejrzał się po sali. Zauważył wtedy, że jeden z elfów przesiadł się do stołu, przy którym siedział samotny obserwator.
- Ciekawe, czy jak ja zacznę się bezczelnie wygapiać, to też któryś z nich do mnie podejdzie - przemknęło mu przez głowę.
Na razie spokojnie czekał na ewentualne słowa barmana. |