Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2023, 01:14   #159
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Zbereźnik, lubieżnik, ruchacz, bezwstydnik, parszywiec, rozpustnik.. !

Kuglarka domyślała się, że w różnych językach, także i tym którym posługiwała się na co dzień, istniało jeszcze wiele określeń jakimi mogłaby nazwać tego ŁAJDAKA. Będzie musiała w wolnej chwili zabrać się za coś nieprawdopodobnego, bo za naukę, żeby powiększyć swoje słownictwo..
A czarownik to mógłby popracować nad odczuwaniem choćby ODROBINY zakłopotania po tym co wczoraj zrobili! Przecież on teraz nie miał w sobie nawet krztyny wyrzutów sumienia, nie obudził się z rozsadzającym mu głowę kacem moralnym! A Eshte wprost przeciwnie – w duchu przechodziła męczarnie, których starczyłoby na ich dwoje!

- Chyba sobie żartujesz - burknęła i nic w jej głosie nie wskazywało na rozbawienie jego słowami. Każdego innego dnia chętnie wyskoczyłaby z łóżka i poszła naciągnąć fałszywego mężusia na górę świecidełek, nowych ubrań lub butów. Ale nie dzisiaj. Teraz nie bawiła ją ani jego propozycja, ani.. to co robił ustami.. ani tym bardziej to, co zapewne planował nimi zrobić!

Zesztywniała cała, a oczami uporczywie wpatrywała się w ścianę, bardzo mocno starając się ignorować jego bezwstydne zaczepki - O ile tutejsze gnomy nie sprzedają tresowanych smoków, albo chociaż latających i śpiewających świń, to ja się nigdzie stąd nie ruszam. Jeszcze nie skończyłam się przygotowywać do mojego występu.

- Latające świnie…
- zakpił ironicznie czarownik i znów cmoknął ucho elfki. - …tresowane smoki. Czyż to nie są zbyt pospolite sztuczki w oczach tak wielkiej artystki jak ty? Nie kusi cię… zadziwanie czymś bardziej wysublimowanym? Gnomy mają alchemiczne substancje i mikstury, magiczne przedmioty potrafiące dokonywać wyrafinowanych cudów. Sztylet wywerny, który jest w posiadaniu twoim, jest właśnie dziełem gnomiego mistrza.

To muskanie po uchu, było rozpraszające… trudno było jej się skupić na wstydzie i powodowało, że mocniej zaciskała palce na gołym zadku Ruchacza.

Uświadamiając sobie CO robią jej ręce, niby własne, a jednak zachowujące się jak całkiem obce, elfka gwałtownie wyszarpnęła je ze spodni czarownika. I zamiast jego tyłka, pochwyciła kurczowo za koc, który naciągnęła wysoko na siebie, aż po zdecydowanie zbyt wrażliwe końcówki swoich uszu.
- Nie dotykaj mnie - warknęła bojowo.

- Nie dotykać? A co ty robiłaś swoją dłonią na moim zadku? - spytał rozbawiony sytuacją czarownik, a potem następnie znów spytał. - Czy ty nie przesadzasz aby za bardzo? Czyż nie zdarzało ci się wcześniej robić głupotek po pijaku?

- Oczywiście, że się zdarzało! Ale nie porównuj pijackich wybryków do tego, co się dzieje po nawdychaniu się pyłku wróżki!
- prychnęła kuglarka, której wcale się nie podobało to co sugerował ten bezwstydnik. Najwyraźniej ich zachowanie po pijaku bardzo, BARDZO się od siebie różniło. Gdzieś spod zakrywającego ją koca dobiegło jej syknięcie ciężkie od groźby. - Wezmę ją i będę potrząsać tak długo, aż wytrzepię z niej całe to parszystwo.

- Ty naprawdę szukasz wymówek by zaciągnąć mnie do łóżka
- zażartował czarownik i dodał spokojnie - Efekty mogą być różne, ale reguła jest ta sama. Pyłek wróżek upija jak wino, pozbawia ograniczeń i wstydu. Zarówno po pijaku jak i pod wpływem pyłu robisz rzeczy na które nie odważyłabyś się na trzeźwo. No i… nie masz się czym przejmować. Nie jest twoją winą, to co się stało. To było bardzo odważne z twojej strony, wkroczyć tak do karczmy pełnej wróżkowego pyłu. Nawet jeśli nieco lekkomyślne. A to co się stało później… to się stało. Nie masz powodu by się wstydzić, nie masz powodu by rozpamiętywać to w nieskończoność.

- No przecież wiem, że to nie była moja wina!
- fuknęła Eshte, która też bardzo dobrze wiedziała kto od dłuższego czasu był winny wszystkiego co jej się przytrafiało… i ten ktoś kręcił się ciągle za nią niczym smród i sprowadzał same nieszczęścia.

To co się wczoraj wydarzyło w wozie? Jego wina.
To co się wydarzyło w lesie podczas polowania na trolle? Jego wina.
Pojawienie się w jej głowie tego Ognistego Babska? Jego wina.
Marchewa uganiający się za nią po miasteczku? W jakiś sposób to też była wina czarownika.

Jeśli tak wyglądały prawdziwe małżeństwa, to sztukmistrzyni Meryel nie zamierzała komukolwiek oddawać swojej cennej rączki. Tymczasem świadomość tego, że wszyscy są przeciwko niej, wydobyło z niej bardzo dramatyczne westchnienie - Ja chcę tylko zachwycać moją sztuką, bez pyłku Trixie i tej drugiej mieszających mi każdego dnia w głowie...

- W kwestii tej… drugiej, powinnaś skontaktować się z druidami
- odparł Ruchacz po chwili namysłu, nieświadomy jej rozterek. - Zupełnie nie wiem, czym właściwie jest ta druga.

- Jakoś wątpię, aby wychodzili z lasów oglądać moje występy...
- mruknęła elfka w ogóle nie dopuszczając do siebie myśli o tym, że sama mogłaby zapuścić się gdzieś głęboko między drzewa w poszukiwaniu druidów. W końcu lasy były pełne dzikich elfów i trolli. I czy Trixie nie wspominała kiedyś, że ci zjadacze korzonków upodobali sobie, uh, nagie tańce na łonie natury? Nie chciałaby przypadkiem wpaść na taki widok.

- Może cię to zdziwi, ale druidzi siedzą nie tylko w miastach. Dzikun nie potrzebuje katedr i świątyń, toteż jego kapłani zadowalają się małymi kapliczkami i kątem dla siebie w pobliskim domu. Mogłaś więc ich nie zauważyć… odwiedzając bogatsze place i ulice miast. Tam ich nie znajdziesz. Wolą się trzymać ubogich dzielnic - wyjaśnił Ruchacz przyglądając się skulonej elfce.

- Ta? Widziałeś wczoraj jakiegoś? - zapytała kąśliwe Eshte, nawet nie patrząc na mężczyznę. Była w tym bardzo skuteczna, a ściana wozu wyjątkowo interesująca. Zawinięcie się w koc, niczym w bezpieczny kokon, chroniło jej ciało przed nieopatrznym dotknięciem czarownika. Szczególnie ręce trzymała mocno przy sobie. - Ja jakoś nie zauważyłam żadnego druida podczas mojej ucieczki przed tamtymi łotrami. Ani potem w tych ponurych dokach. Ale możliwe, że któryś z nich tarzał się w pyłku Trixie w karczmie. Nie przyglądałam się.

- Nie. Nie widziałem. Ale to nie znaczy że ich nie ma
- odparł czarownik przyglądając się kuglarce. - A ty co się tak owijasz. Nie za ciepło ci? A może zimno? Zachorowałaś?

No i łajdak dotknął jej czoła czule. Delikatnie. Wywołując rumieniec na i tak ciepłych policzkach kuglarki.
I był to przyjemny dotyk.
Sztukmistrzyni odruchowo przymknęła oczy pod tą czułostką.

Szlag! Gdyby rzeczywiście nie miała w sobie sił na nic więcej niż tylko leżenie i dygotanie w gorączce, to taka troska zadziałałaby na nią pocieszająco. Tym bardziej, że od tylu lat każdą taką słabość przeżywała w samotności…

Ale teraz była wprost ucieleśnieniem dobrego zdrowia! Jej wewnętrzny ogień wypalał wszystkie zalążki choroby, aby nic tak trywialnego nie przeszkodziło kuglarce w wygraniu dzisiejszego turnieju.

- Na pewno nie! Pozwolę sobie na chorowanie tylko mając diadem na głowie - odparła zuchwale Eshte odganiając dłoń mężczyzny od swojego czoła.

- Na pewno? Bo jesteś bardzo cieplutka - zapytał zmartwiony Tancrist. - Chora nie wykonasz przecież zjawiskowego numeru, a musisz taki wymyślić, bo córka hrabiego będzie jedną z oceniających. I z pewnością twój popis jej zachwytu nie zdobędzie. Będziesz miała trudniej niż reszta.

Głupiutki czarownik. To że miała gorące czoło wynikało z tego, że pociła się pod kocem ubrana w jak najwięcej szat i… dotyk Ruchacza sprawiał, że budziło się takie dziwne ciepełko między udami, które próbowała zdusić w sobie. Że też lubieżnik musiał sypiać prawie nago, wystawiając swoje muskuły na łakomy wzrok kuglarki!

- Zyskałabym sobie jej zachwyt, gdybym w trakcie mojego występu została spalona na stosie ku jej uciesze... - burknęła elfka, za tymi słowami ukrywając wzbierający w sobie skowyt. Może i dotyk mężczyzna miał czuły, jednak to co mówił przyprawiło jej żołądek o skręcenie się w mocny, ciasny supełek. Któż by pomyślał, że ona, Wspaniała Niezwykła Odbierająca Dech w Piersiach Oszałamiająca Eshtelëa Meryel Nellithiel del Taltauré, będzie pożerana przez nerwy przed pokazem swojej sztuki.

Odkryła się z taką gwałtownością, że przerzuciła koc na Thaaneekryyysta, po czym usiadła rozczochrana. Ziewnęła sobie jeszcze i oczy przetarła dłońmi, nim powiedziała dziarsko - Koniec z tym leżeniem. Muszę się przygotować do turnieju, a nie zostało już dużo czasu.

- Myślę, że cały dzień został. A jej zachwyt z pewnością wzbudziłabyś porzucając mnie całkiem
- odparł filozoficznie Tancrist. Piąstki elfki się zacisnęły, a płomyki zamigotały wśród pukli włosów.

- Prędzej mnie ogień pochłonie - wyrwało się z ust kuglarki mimowolnie. Choć było to całkowicie absurdalne i bezsensowne, myśl o tym by oddać Ruchacza w łapy Paniuni była odstręczająca. Prędzej naprawdę zaciągnie czarownika do ołtarza! Skoro i tak ma za sobą ze dwie noce poślubne, to co jej szkodzi!

- Więc nie pójdziesz ze mną na zakupy? Kto wie może znajdziesz tam coś ciekawego na występ, albo inspirację - kusił nadal czarownik, kusił nie tylko słowami. Ale i faktem, że nadal był półnagi.

- Całą potrzebną mi inspirację mam tutaj - odparła z dumą Eshte i palcem kilka razy stuknęła w swoją skroń. Oczywiście, czasem wbrew niej samej tę samą głowę przepełniały bezużyteczne myśli, ale szczęśliwie zawsze w końcu wracały do tego co najważniejsze. Czyli do jej sztuki.

- A skąd w Tobie taka nagła chęć do kupowania czegoś dla mnie, co? Z tego co pamiętam, wczoraj długo musiałam Cię namawiać do kupienia dla mnie chociaż jednej pary butów, a co dopiero mówić o jakichś błyskotkach. - Wreszcie zerknęła na czarownika, a jej oczy przepełniała podejrzliwość co do jego zamiarów. Może taki miał już zwyczaj, że po.. ugh, orgietkach kupował podarki dla każdej swojej.. UGH, kochanki cierpiącej następnego poranka od kaca moralnego?

- Po pierwsze, przyda mi się parę składników do magicznych mikstur. Po drugie, może znajdę coś co będziesz mogła używać do obrony siebie. Tak jak ten sztylet wywerny. Wszak nie zawsze będę pod ręką gdy wpadniesz w kłopoty - westchnął lubieżnik i dodał ze zbolałym spojrzeniem. - I zdaję sobie sprawy z ryzyka, jakim jest to że wybłagasz na mnie kolejne buty… albo gorset, który każesz jeszcze na sobie zawiązywać.

- Za dużo czasu spędzasz w towarzystwie tych wydelikaconych panieneczek. Ja, w przeciwieństwie do nich, sięgam do wiązań własnego gorsetu
- elfka szybko ucięła te jego marzenia zmierzające ku paskudnie zbereźnym ścieżkom. Ten łajdak naprawdę co dopiero się obudził i już miał tylko jedno w głowie!
- Dobrze, że moje pierwsze użycie sztyletu nie miało większej widowni, bo nie było zbyt.. zachwycające. Wolałabym się nie ośmieszyć innym wytworem gnomów. - Nagle brwi przymarszczyła i wargi skrzywiła w grymasie. - A może właśnie tego chcesz, co? Żebym się ośmieszyła przed wszystkimi?

- Do wiązań butów też sięgasz, ale jakoś ja musiałem ci je zakładać - burknął czarownik urażonym głosem.
A kuglarka uśmiechnęła się mimowolnie na wspomnienie tego wydarzenia. Jakoś dziwnie się układało, że gdy Ruchacz przed nią klęczał, to elfce zawsze było… ekscytująco i przyjemnie. Zarumieniła się na myśl o tym, co było najczęstszym powodem tych przyjemności.

- Cóż… po to chyba są treningi i ćwiczenia, by się nie ośmieszyć? Zresztą zobaczenie cudów gnomów ci nie zaszkodzi, a używać ich nie musisz jeśli uznasz że nie warto - odparł wymijająco Thaanekryyst, by następnie odpowiedzieć pytaniem - Dlaczego miałoby mi zależeć na ośmieszeniu się mojej żony?

- A czort Cię tam wie. Może wszystko co robisz, w tym zmuszanie mnie do wdychania pyłku wóżki, jest Twoim bardzo zawolao.. zalowalow..
- kuglarka zmęłła w ustach słowo, które okazało się zbyt skomplikowane dla jej języka. Odgarnęła z czoła niesforne kosmyki włosów, po czym kontynuowała szerzenie swojej teorii spiskowej. - No, zawiłym planem na zrujnowanie mojej sławy i reputacji. Może masz na boku inną artystkę, której obiecałeś diadem i tytuł królowej. Pewnie tej białowłosej od cieni, co?

Oczy czarownika rozszerzyły się w zdziwieniu, a potem zapytał zaskoczony.- Czy ty? Czy ty jesteś o mnie… zazdrosna? - po czym uśmiechnął się ironicznie, żartując głośno. - No nie dziwię się, nie dziwię. Była ładniutka, no i biust chyba miała większy od twojego… szkoda że nie mogłem porówn…- a świat kuglarki zalał się czerwienią i płomyki pojawiły się wśród włosów. Zazgrzytała zębami i odwróciła się ruszając ku mężczyźnie, skoczyła na niego z gracją doświadczonej akrobatki lądując okrakiem na jego nogach i biodrach.

Przyszpiliwszy go do łóżka, chwyciła za czuprynę i przyciągnęła twarz zaskoczonego mężczyzny ku sobie, sycząc niczym wściekła żmijka - Jesteś… Mój…

Dopiero wtedy płomyki znikły z włosów elfki, karmin znikł sprzed oczu. A sama kuglarka znalazła się w kłopotliwej sytuacji, dosiadając męża z jego głową na wysokości swojego biustu i… z podbrzuszem ocierającym o się wyraźne wzgórze w jego spodniach. Przy każdym ruchu bioder, czuła ten wzrost jak i coraz przyjemniejsze ciepełko między swoimi udami. I to… ekhmm… "pragnienie", którego smak ostatnio poznawała.
Jedynym pocieszeniem był fakt, że Ruchacz był równie skonfundowany co ona.

Najgorsze były te przebudzenia po wybrykach Ognistego Pasożyta. Całe wiadro wstydu wylewało się na Eshte, zostawała całkiem sama z wymyślaniem kolejnych usprawiedliwień swojego zachowania. Niestety miała do tego mniej fantazji niż do własnych sztuczek.

Z twarzą płonącą czerwienią, elfka otwartą dłonią pochwyciła za twarz mężczyzny i mocno odepchnęła go od siebie. A tak dokładniej, to odepchnęła oraz wepchnęła głęboko w koce i poduszki.

- Oh, nie ekscytuj się tak. To ta druga - warknęła na odchodne, bowiem szybko przerzuciła nogę nad czarownikiem i zsiadła z niego. Potem zeskoczyła z łóżka i stojąc na podłodze wozu jeszcze sobie trochę narzekała, gwałtowną gestykulacją dając upust swojemu rozdrażnieniu. - A jak nie ona, to Trixie ze swoim pyłkiem. A jak nie pyłek i nie klątwa druidów, to Pierworodny gównojad ze swoim urokiem. Dziwię się, że w ogóle jeszcze mam w głowie miejsce na własne myśli.

Tancrist przyglądał się podejrzliwie kuglarce przez chwilę, a następnie rzekł - Wiesz chyba, że pyłek wróżek to tylko silny afrodyzjak? Nie sprawi, że zaciągniesz do alkowy kogoś kogo nie lubisz. Musisz czuć miętę do tego z kim figlujesz aby zadziałał.
Splótł ramiona i dodał - A skąd ci przyszło do głowy że spiskuję magiczką od cieni? I skąd ci przyszedł do głowy ten pomysł z naszym małżeństwem? Bo wiesz…. tak już trochę udajemy… - Jak na gust elfki za dobrze im to “udawanie” wychodziło czasem. - … ale nadal nie wiem dlaczego wymyśliłaś plotkę, że jesteśmy po ślubie.

- Eee.. żeby utrzeć nosa Paniuni, czy to nie oczywiste? Znowu opluwała mnie wyzwiskami, no to uderzyłam tam, gdzie najbardziej ją zabolało. Chociaż głównie winna temu jest ta Ognista Baba w mojej głowie
- Eshte zwiesiła smętnie ramiona, a z nimi także i rozczochraną głowę. Pokręciła nią w rozgoryczeniu. - Z jakiegoś przedziwnego powodu jest ona niewyobrażalnie… zaborcza, jeśli chodzi o Ciebie. I zbyt często odzywa się moimi ustami.

Czarownik machnął dłonią wypowiadając jakieś słowa, przyjrzał się bacznie kuglarce i dodał - Nic się nie zmieniło. Nie widzę twojej Ognistej Baby. Nie jesteś opętana przez żadnego demona i nie masz… klątw na sobie poza tą zostawioną przez Pierworodnego. Jeśli cię Dzikun przeklął, to… nie masz wyboru, musisz błagać druidów o pomoc, albo nauczyć się żyć z nią.

Elfka odpowiedziała mu machnięciem własnej rączki. Ten ruch nie krył w sobie żadnych magicznych sztuczek, lecz wyrażał jej znużenie tym tematem. - Tak, tak. Jeśli zobaczę jakiegoś druida, ale takiego potrafiącego utrzymać na sobie ubranie, to urządzę sobie z nim pogawędkę o wybrykach jego rogatego bożka.
Z głośnym pomrukiem porozciągała swoje ciało ukryte gdzieś pod wieloma, wieloma, wieloma warstwami ubrań, które służyły jej za zbroję przed nocnymi zaczepkami mężczyzny - Aaaaaaale to nie dzisiaj. Taka rozmowa będzie przyjemniejsza z koroną na mojej głowie.

- Jak na kogoś gardzącego szlachetnie urodzonymi, lubisz zachowywać się rozpuszczona panienka z dobrego domu. Gdyby nie strój i fryzura byłabyś nie do odróżnienia od przeciętnej szlachcianki
- zażartował jej mężuś, po czym zapytał - A w ogóle po co się tak ubierasz do łoża? Po co tyle ubrań zakładasz? To niezdrowe.

- Oh, Ty już dobrze wiesz po co
- fuknęła Eshte i spojrzała wymownie na tego łajdaka, który miał czelność leżeć półnagi w jej łóżku. Rozwalony w najlepsze wśród poduszek i koców, zbyt zadowolony z siebie jak na jej gust.
- Myślisz, że gnomy obmyśliły sposób obrony przed pyłkiem wróżek? A może mają na sprzedaż te takie metalowe gacie zamykane na kluczyk? - Uśmiechnęła się chytrze, na krótką chwilę wystawiając koniuszek języka. Następnie wycelowała palcem w Thaaneekryyyysta . - Dla Ciebie.

- To nie ja dziś rankiem macałem goły zadek
- odparł czarownik wstając z łoża i przeciągając się. - I jeśli uważasz, że te wszystkie ubrania potrafiłyby mnie zatrzymać, gdybym miał ochotę zabrać się za figle z moją żonką.- Spojrzał z politowaniem na kuglarkę, dodając - To jesteś w błędzie. Te ciuszki ci nie pomogą.
Wzruszył ramionami - Wystarczy, bo ja wiem… długa koszula do snu? Nie musisz się tak ubierać, bo nie planuję się dobierać do ciebie Eshteleo. A metalowe gacie są tylko dla niewiast przeznaczone.

Znów żołądek elfki zawiązał się w ciasny supeł, kiedy czarownik swoimi słowami podważył działanie obronne jej ubrań. Być może powodem takiej reakcji był strach, że obudzi się nocą z jego dłońmi na swoim nagim ciele. A może... ekscytacja, że taka rozkoszna niespodzianka może się wydarzyć.

- Zawsze tak mówisz. Jak to wcaaaaale nie chcesz mnie macać, jak to ja się na Ciebie rzucam, a Ty, taki biedny i bezbronny, nawet nie masz sił się bronić. Albo jak to gdybyś chciał spędzić czas z kobietą, to poszedłbyś do kurtyzany, i tak dalej.. - wyliczała mu drwiącym tonem - Tyle gadania, a potem co robisz?

No właśnie.. co on potem robi? Pytanie zadane całkiem retorycznie, w celu wytknięcia lubieżnikowi jego wybryków, ale myśli Eshte same podsunęły odpowiedź. Cóż, odpowiedzi, które niestety były jeszcze świeże w jej wspomnieniach. A zatem tym razem sama siebie przyprawiła o pogłębienie rumieńców.
Odwróciła się gwałtownie na pięcie i odeszła od mężczyzny. Krążąc i rozglądać się po wozie, mamrotała niewyraźnie pod nosem coś o swoim durnym, zdradzieckim łbie.

- Wolałabyś żebym poszedł do kurtyzany? - To pytanie zjeżyło włoski na karku elfki. Było bowiem strasznie irytujące. Owszem, logiczną odpowiedzią kuglarki byłoby: Tak. Ale sama myśl, że jej mężuś obmacuje tam gdzieś jakąś inną niewiastę sprawiały, że dłonie same zaciskały się w piąstki, a artystkę ogarniał morderczy nastrój. Więc odpowiedź oczywiście musiała być inna, bo Eshte z jakiegoś powodu, może przez Ognistego Babsztyla, nie mogła go wepchnąć w ramiona innej.

- Nictakiegoniemówiłam - zaperzyła się kuglarka, trochę za szybko jak na nonszalancję, którą chciała sobą okazać przed mężczyzną. Bo przecież reakcją na jego bzdurne pytanie powinno być co najwyżej pogardliwe prychnięcie śmiechem, a nie jakieś wewnętrzne rozważania.

Bardzo niezadowolona z tego, co się działo w jej głowie, Eshte poratowała się wzruszeniem ramionami. Lekceważąco i od niechcenia - Ale może powinieneś się zastanowić, czy też nie złapałeś dzikunowego robaka w kręgu druidów. Bo często robisz coś innego niż mówisz.

Całe szczęście sama ledwo umknęła kolejnemu atakowi wspomnień, gdyż w porę jej uwagę przyciągnął poszukiwany przedmiot. Uśmiechnęła się na widok smukłej fajeczki, którą odnalazła pod kapeluszem tak skutecznie ukrywającym wczoraj jej tożsamość.

- Ja umiem osłaniać swój umysł przed wpływem innych. Ty… nie bardzo - stwierdził sceptycznie czarownik i dodał spokojnie - No i czym innym jest rzucanie się na kochankę, a czymś innym okazywanie czułości małżonce. Tulenie jej, cmokanie po szyi, policzku czy uchu… nie jest niczym lubieżnym.
To w takim razie czemu budzi to takie gorące i lepkie uczucia u Eshte? Zanim jednak kuglarka wyraziła swoje powątpiewanie, czarownik zapronował. - Może przyniosę nam coś do zjedzenia i picia?

- Ale niech to będzie coś lekkiego
- zażądała sztukmistrzyni, z zadowoleniem klepiąc się po swoim brzuchu ukrytym głęboko, głęboko, głęboko pod warstwami jej falbaniastej zbroi. - Nie wygram turnieju, jeśli będę cała ociężała od tutejszego tłustego żarcia. Dziwię się, że szlachciurki nie są bardziej spasione, skoro tak jadają każdego dnia.

- Sama musisz uważać, bo mam wrażenie, że trochę się zaokrągliłaś ostatnio
- zażartował Ruchacz wychodząc z ich… z jej (!) domku na kołach.

Co on powiedział?!
Może Eshte rzeczywiście ostatnimi czasy jadła ciut więcej niż podczas swoich samotnych podróży, ale to tylko przez to, że nie musiała niczego przygotowywać własnymi rękami i jedzenie wprost samo przychodziło do jej wozu. Więc tak, jadła ciut więcej, jednak również więcej uciekała i skakała, bo szlachciurki ściągały na nią same nieszczęścia. A to, razem z jej treningami i występami, sprawiało, że ŻADNE dodatkowe krągłości nie mogły się pojawić na jej ciele. Żadne!

Tak sobie tłumaczyła w duchu, ale mimo to łajdakowi tym razem mu się zasiać w niej ziarnko zaniepokojenia.

Zdejmując z siebie kolejne, już przecież niepotrzebne, warstwy ubrań, elfka zbliżyła się do lustra. Tam podciągnęła koszulinę, żeby zaprezentować w odbiciu swój brzuch i przyjrzeć mu się uważnie. Z przodu, z boku. Z każdej strony wyglądał tak, jak powinien – płaski i jędrny, z delikatnie wyczuwalnym mięśniami, wyrobionymi przez lata akrobatycznych treningów. Przesunęła po nim dłońmi, starając się dostrzec jakiekolwiek zmiany, które mogłyby potwierdzić te niefrasobliwe komentarze czarownika. Wprawdzie częściowo był pokryty siateczką blizn po oparzeniach, ale na pewno nie można go było nazwać "zaokrąglonym".

Thaaneekeryyyst wygadywał głupoty.

Ciekawe to było, że czasem rzeczywiście zdarzało mu się powiedzieć coś interesującego, a innym razem z jego ust padały same brednie. Trochę jak ona i ten ognisty pasożyt, który zdecydowanie zbyt często dochodził do głosu jej własnymi ustami. wprawdzie wcześniej rzuciła tę uwagę jako igiełkę wycelowaną w "mężusia", ale może… może rzeczywiście i jego opętało jakieś cholerstwo? Chociaż w jego przypadku byłby to wyjątkowo tępy duch czy inny głupi czort.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem