- Nie rozumiem. Żaden wojownik plemienia nie wyrzuciłby swojej broni... Słowa chwilę rezonowały w głowie Zoda nim w końcu przemówił. - Czy… ktoś może prowokować kolonistów przeciwko jaszczuroludziom? - zapytał powoli ale chwilę potem podniósł głowę - Po drodze tutaj spotkaliśmy kilku jaszczuroludzi którzy zamordowali rodzinę żyjącą w lesie. Były tam dzieci. Wszyscy byli toturowani… dziś pół nocy śnił mi się chłopak złamany w pół tak mocno, że brzuch mu się otworzył i wątroba wypłynęła. Miał może osiem lat… to połowa dorosłości… jeśli ludzie dojrzewają inaczej niż wy…- dodał aby nie dopuścić do nieporozumienia - To jest nienawiść. Ciężka. Gorejąca nienawiść ludzi którzy czują się skrzywdzeni. Czy twoi ludzie aż tak nas nienawidzą? A może ktoś kto z ambicji nieskażonej sumieniem mógłby się do tego posunąć? - zapytał mając nadzieję, z całej swojej siły, że nie są w wojnie z całą kulturą zdolną do takich okrucieństw jakich byli świadkami.