Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2023, 17:14   #29
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Po werbalnej kanonadzie krasnoluda, przez twarz młodzika przewinął się cały wachlarz reakcji emocjonalnych. Najdłużej zagościło tam zdziwienie. To zahaczyło o niezrozumienie, które jednak szybko przerodziło się w pełnoprawną konsternację. Były tam też iskierka czy dwie gniewu, ale bucior strażniczego drygu zdeptał je, nim stały się pełnoprawnym ogniskiem. Młodzian przez chwilę patrzył w pustkę (znów gdzieś obok ucha białowłosego), kogitując nad tym, co powiedział mu Gog. Niemal można było zobaczyć kręcące się trybiki. Ale chociaż twarz chłopaka nie posiadała rysów typowych dla wschodnich myślicieli, to jej wyraz odbiegał też daleko od rozumem nieskalanego profilu górskiego pastucha. W końcu wrócił wzrokiem do medalionu, jaki dała grupie Fia, i dostrzegalnie przytaknąwszy samemu sobie, odstąpił – może nieco szybciej niż normalnie, biorąc pod uwagę, dodatkowe „oferty” przedłożone mu przez Raifa i Roalda. Najwyraźniej miał też trochę instynktu samozachowawczego.
- Oczywiście, mości panowie. Nie wiedziałem, że jesteście tu z polecenia namiestniczki, ale pieczęć wszystko wyjaśnia. Najmocniej przepraszam za zamieszanie – dokonał kolejnej recytacji, po czym oddalił się o regulaminową ilość kroków i znów wyprężył na baczność, tym razem w połowie drogi między bramą i sakralnym budynkiem. Chyba postanowił dopilnować, że tej nocy nikt nie ukradnie ogródka.


Kiedy Gog szperał po kieszeniach za kluczami, a Roald psioczył pod nosem na architektoniczną fuszerkę ludzkich budowniczych, Raif kątem oka dostrzegł coś… niepokojącego. Na krawędzi dachu posterunku straży miejskiej wypatrzył bowiem przygarbiony cień jakiejś sylwetki. Ten widoczny był tylko przez chwilę na tle ciemniejącego nieba i zniknął, gdy tylko białowłosemu drgnęła powieka, ale… mag był w stanie przysiąc, że jego czujność – lub może nadmiar takowej – zastała nagrodzona łypnięciem dwóch skrzących punktów karmazynu. Zanim jednak zdążył podzielić się relacją z kamratami, coś huknęło mu za plecami. Był to odgłos kamienia łomoczącego o drewno. Miarowo. Raz. Drugi. Trzeci. Ściskające klucz palce Goga zatrzymały się w połowie drogi do zamka świątynnych wrót, bo brodacz w porę uświadomił sobie, że warstwa drwa, której pękanie zarejestrowały jego uszy jest tą samą, którą właśnie zamierzał uchylić. Roald zobaczył jeszcze jak drobiny zaprawy sypią się na kaptur jego pobratymca i jak ten instynktownie odskakuje od źródła zagrożenia. A potem wrota eksplodowały, wypełniając powietrze salwą drzazg.

Nim zawirowanie opadło, najemnicy zdążyli usłyszeć kolejne łupnięcie – tym razem kamienia o kamień. A gdy otworzyli oczy, powitał ich widok jak z koszmaru jakiegoś religijnego fanatyka. Oto zza pozostałości dębowej bariery, stawiając kolejny, donośny krok na marmurowych schodach, wyłoniła się postać Pana Poranka. Szczęśliwie nie ta faktyczna, rezonująca boskim majestatem i złotym splendorem, a jedynie podobizna wykonana za pomocą dłuta. Ale aparycja stojąca przed trójką śmiałków także nie była łaskawa względem ich psychiki – posąg nosił na swej powierzchni widoczne rysy oraz pęknięcia, z każdym ruchem rozsypując wokół drobiny białego pyłu. Tam, gdzie materiał wykruszył się najmocniej, szczególnie w okolicach stawów, dało się dostrzec wijące się i pulsujące warstwy purpurowego mięsa. Z wyrw tych, podobnie jak i z pustych oczodołów statuy, sączyły się powoli wiązki czarnej, smolistej brei, a po środku czoła tkwiło jedno, na wpół zakryte bielmem ślepię, które z apatią łypało na nowo odkryty świat. Zaraz potem zogniskowało się jednak na magu, a z bezmiaru nieczułego spojrzenia zaczęła ziać całkowita, nieskrępowana niczym nienawistna pogarda. Posąg wyryczał coś, co we wciąż dzwoniących uszach trójki najemników zabrzmiało jak „-aghyyaaa (!)” i, unosząc pozostałości swojego świętego symbolu nad głową niczym maczugę, postąpił naprzód.




Cytat:
Inicjatywa:
Raif: 19
Gog: 17
Roald: 14
Pan Poranka: 7
 
__________________
You don't have to believe in me.
Just believe in the Getter.

Ostatnio edytowane przez Highlander : 30-07-2023 o 11:54.
Highlander jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem