Thulzssa
Thulzssa odprowadził pozostałych spojrzeniem swych wężowych ślepi. Nie mrugnął praktycznie ani razu, kiedy niesione przez nich światło powoli zanikało za skałami korytarzy. Po dłuższej chwili milczenia bard odwrócił głowę w stronę krasnoluda. - Cośś tam wssspominałeśś o jakichśśś pytaniach. Proszszę bardzo, zamieniam śsię w sssłuch. - Na jego twarzy pojawił się typowy dla niego uśmieszek.
-Tak- odparł szybko podekscytowanym głosem -Kiedyś czytałem o twojej rasie. Czy to prawda, że niektórzy z was przypominają hybrydy humanoida z wężem? To fascynujące- powiedział, uważnie przyglądając się rozmówcy.
- Rozumiem, że maszsz namyśśli większsze hybrydy niż ja. - Przeczesał włosy dłonią. - Odpowiedź brzmi: tak, większość Yuan-ti to o wiele bardziej ‘potworne’ mieszszanki. Tylko tak zwani Czysssstokrwiśści przypominają tak bardzo ludzi. Pozwala nam to wtopić śśsię w ich sspołeczeńssstwa i działać z ukrycia. Ta bardzo ważna informacja była darmowa, na rzecz owocnej wssspółpracy. - Wyszczerzył się od ucha do ucha, co w jego przypadku jako Czystokrwistego Yuan-ti było bardzo dosłowne.
Płomyk parsknął śmiechem, kiedy Thulzssa wspomniał, że jemu podobni szpiegują pośród innych cywilizowanych ras.
-Wybacz ten głupawy śmiech… ale jak wy niby szpiegujecie? Dobra, to fakt. Nie masz ciała węża od pasa w dół. Nie masz łusek (przynajmniej w tych miejscach ciała, które dostrzegam). Ale…- krasnolud wskazał gestem dłoni twarz rozmówcy -Przecież ślepiec rozpoznałby że nie jesteś człowiekiem. Stosujesz iluzje?- dociekał Płomyk.
Thulzssa przechylił głowę lekko w bok - Patrząc po waszszym podejśściu macie wielkie szszczęście, że nie krzyżujemy śśię z waszszą rassą, bo już dawno waszsze ssekrety były by w naszszych rękach. Wybacz ten głupawy komentarz, ale brwi zarassstają wam na oczy i nie widzicie dalej niż czubek włassnego nossa. - Skrzyżował ręce na pierśi obserwując reakcję brodacza. - Iluzja, przebrania, odpowiedni makijaż. Nie każdy Czysstokrwissty śsię do tego nadaje, to właśśnie dzięki ludzkiej krwi potrafimy być bardzo różnorodni i tym ssamym przydatniejsi dla naszszych sspołeczeńssstw. - zakończył swój wywód.
-Hm…- zadumał się na krótki moment Dario.
-Ale ty taki nie jesteś. Chyba… co zatem sprawiło, że nie inwigilujesz jak twoi współplemieńcy, a otwarcie kroczysz pomiędzy tymi tam?...- spojrzał w kierunku, w którym odeszli pozostali awanturnicy.
- Zwykły zbieg okolicznośści, nic więcej. - Odpowiedział wzruszając ramionami. - Loss ssprawił, że znalazłem śsię w sspecyficznym miejsscu o sspecyficznym czaśśsie i sspotkałem ssspecyficzne ossoby. - Cmoknął głośno. - No, może też za bardzo sspodobało mi śsię życie poza zigguratami, z dala od bata kapłanów i kapłanek. Nigdy nie byłem zbyt possłusznym chłopcem. -
Brodaty wynalazca pokiwał głową.
-Rozumiem- rzekł ze szczerym uśmiechem -Czyli nie wybierasz się w rodzinne strony? W takim razie jeśli uda mi się opuścić Podmrok żywy to będziemy w podobnej sytuacji…- dodał szybko unosząc brew.
- Nie ssspieszszy mi się tam wracać. Inna sssprawa, że pewnie złożyliby mnie w ofierze gdybym śśsię tam pokazał. - Odrzekł krasnoludowi spoglądając w korytarz, w którym zniknęli ich towarzysze. - Tak więc wolę zaryzykować tutaj. - Stwierdził, wzruszając ramionami. - Choć, nie ukrywam, moi nowi towarzysze czasssem wykazują śśsię brakiem inssstynktu przetrwania i rozssądku do biznessu. No, ale co poradzić, nie można mieć wszszysstkiego.. - dodał na koniec.
-Tak. Druidka to dobrze narwane babsko hehehe…- zarechotał Płomyk -Ciekaw jestem czy sami się nie pozabijają nim uda im się w ogóle dotrzeć do Malarytów…- wziął głęboki wdech -Zobaczymy…- dodał gładząc się po brzuchu, jakby dopiero co go napełnił do syta -Powiem Ci kolego, że krasnoludy żyjące w zdyscyplinowanych społecznościach jak ci, od których, że tak to ujmę uciekłem, to straszliwi nudziarze i sztywniaki. Tylko żadnemu tego nie powtarzaj! He he he- zarechotał ponownie.
- I tak pewnie żaden by mi nie uwierzył na ssssłowo. Z tego co zauważyłem jesteśście częssto głęboko przekonani o cnotach włassnej rassy. - Odpowiedział z uśmieszkiem Yuan-ti. - A co do reszszty drużyny, to wątpię by się pozabijali. Brakuje im do tego ikry i przekonania, więc każde z nich będzie unikało śśsiłowej konfrontacji na tyle na ile to możliwe. No, może dadzą sse po pyssskach raz, czy dwa, ale na tym ssskończą. - Znowu przeczesał włosy dłonią, poprawiając ulizaną fryzurę. - Albo ja w końcu nie wytrzymam i komuśś przypierdolę. Nie wykluczam takiej opcji - Zaśmiał się lekko.
-Ja to nie rozumiem, po co niektórzy zmuszają się do towarzystwa innych. Na powierzchniowym świecie roi się od awanturników. Po cholerę irytować się na kompana jeśli można uścisnąć sobie dłoń i podziękować za współpracę, a następnie znaleźć kogoś innego, kto bardziej nam pasuje…- pokręcił głową -No nic. Ja nie jestem zwolennikiem przemocy chyba, że mówimy o sytuacji, kiedy to moje życie jest zagrożone. Więc nawet pani Chmielna nie wyprowadzi mnie z równowagi- uśmiechnął się szeroko -A ty to czym się właściwie zajmujesz? W czym specjalizujesz? Po orężu wnoszę, że jesteś wojakiem?- zapytał zerkając na sejmitary Thulzssy.
- Czassssem trzeba śśsię zmuśśsić, gdy ssytuacja tego wymaga, poza tym nudziło mi śsię no i wydawali śśsię obeznani z tymi terenami o wiele bardziej niż ja. - Wzruszył ramionami bard. - Czym śsię zajmuje? Wszszysstkim po trochu. Szszkoliłem się także pośśród grupy Tancerzy Mieczy ssstąd te ostrza przy paśśsie. - Wytłumaczył widząc spojrzenie krasnala.
- Nie powiem przydałyby śśię mi jakieśśś magiczne cacka zamiasst zwykłej sstali, ale z ich ignorancją do interesssów, to w Malarytów będziemy rzucali kulkami śśśniegu.- Skwitował.
-Racja panie kolego, racja…- odparł dziarsko brodacz -Ciekaw jestem jak sobie poradzą z obecnym zadaniem. To swoisty test!- rzekł, siadając na niewielkim kamieniu.
-Niebawem podejdziemy pod mury twierdzy. Wątpię aby udało im się to wszystko zrobić przed najbliższą zmianą wart, ale spróbować nie zaszkodzi…- dodał szybko.